Press "Enter" to skip to content

Coś jest pod ziemią…

Spread the love

W minioną sobotę na niewielkim wzniesieniu Stożek (376 m n.p.m.) pomiędzy Górą Kluczowską a Piławą Górną (powiat dzierżoniowski), zaczęło się dziać coś dziwnego. Na jedno ze zboczy wjechała koparka, a wokół kręciła się spora grupa osób, wyglądających na eksploratorów… W tle, tajemnice II wojny światowej.

O Stożku pisaliśmy już w lipcu ubiegłego roku, przy okazji badań i pomiarów, jakie przeprowadziła na wzniesieniu grupa eksploracyjna HUNTER z Polkowic, kierowana przez poszukiwacza, eksploratora oraz badacza tajemnic wojennych na obszarze Sudetów i Przedgórza Sudeckiego – Andrzeja Boczka (czytaj tutaj: Akcja: „Kryptonim Stożek” rozpoczęta)! Grupa wspierana była przez wypróbowanych przyjaciół i poszukiwaczy, m.in. Piotra Kałużę z Wrocławia i Krzysztofa Żmudę z Gliwic.

Grupa eksploracyjna Hunter z Polkowic gotowa do akcji

Przypomnijmy, że pod koniec wojny do Piławy Górnej przeniesiony został z głębi bombardowanych Niemiec, a konkretnie z Bremy, jeden z oddziałów koncernu Atlas Werke, po którym zachowały się częściowo zagospodarowane hale montażowe (przy obecnej ulicy Groszowieckiej.

 – To tutaj zlokalizowana została produkcja podzespołów do silników napędzających kierowane, jednoosobowe torpedy typu „Neger” i „Marder”. Niewykluczone też, że produkowano także same torpedy – mówił nam Andrzej Boczek, który ma już na swoim koncie kilka spektakularnych sukcesów, m.in. odnalezienie sztolni w kompleksie „Riese” na górze Soboń czy zlokalizowanie i odkopanie składowiska broni i wyposażenia wojennego na boisku w Głuszycy. Według Boczka po Atlas Werke pozostały nie tylko dawne hale produkcyjne, ale także nieznanej wielkości sztolnie. Jedna z nich ma się znajdować właśnie pod Stożkiem.

 – Sprawa pozostałości – tych pod ziemią – po dawnych zakładach Atlas Werke jest bardzo interesująca i obiecująca. Jestem przekonany, że podziemia tej fabryki mogą znajdować się pod Górą Parkową w Piławie Górnej. Wzniesienie Stożek i jego tajemnice, to jakby temat osobny, chociaż ściśle powiązany z Atlas Werke. Dysponujemy zdjęciem amerykańskiego zwiadu lotniczego z lutego 1945 r., które wyraźnie wskazuje na to, że na Stożku coś było robione. Coś się działo. Sam szczyt wzniesienia, to rumowisko wysypywanego tu gruzu i urobku. Ale z czego? Być może był tu przywożony, ale nie wykluczone, że pod Stożkiem coś jest – mówił nam w lipcu 2020 roku Andrzej Boczek, podczas prac pomiarowych georadarem i magnetometrem, których wyniki zdawały się potwierdzać tą teorię.

– Tu coś jest i odkryjemy co – zapewnia Andrzej Boczek – kierownik ekipy, poszukiwacz i eksplorator

Nawet bez obrabiania obrazu z pomocą specjalnych filtrów widać było, że na głębokości około 4-5 metrów, znajduje się 2-metrowej szerokości sztolnia, czy też jakiś korytarz lub pomieszczenie. W lesie, oddalonym od jakichkolwiek siedzib ludzkich i wytworów ludzkich rąk „oszalał” także magnetometr, który zaczął pokazywać na skali ponad 1500 jednostek, zamiast standardowych ok. 40.

Po kilku miesiącach starań o różnego rodzaju pozwolenia 27 marca na Stożku rozpoczęto inwazyjne prace badawcze. Poszukiwacze mogli je prowadzić na bardzo ograniczonym terenie, a prace były nadzorowane przez przedstawicieli Lasów Państwowych i konserwatora Marka Kowalskiego z delegatury wałbrzyskiej. Przypatrywali się im także burmistrz Piławy Górnej – Krzysztof Chudyk oraz przewodniczący Rady Gminy – Dariusz Madejski. – To są ludzie na których można polegać, którzy zawsze pomagają, gdy tylko do nich się zwracamy. Interesują się naszymi pracami rozumiejąc, że odkrycie tajemnic II wojny światowej z pewnością przysporzy miastu i gminie sławy – dodaje Andrzej Boczek.

Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Eksploratorzy chcieli dotrzeć do potencjalnej sztolni od góry i w wyznaczonym miejscu koparka zaczęła wybierać ziemię. Na dwóch metrach głębokości pojawił się problem. Okazało się, że fragment uskoku z litej skały, skierowany jest ukośnie w dół pod kątem 45 stopniu. Eksploratorzy zmuszeni zostali do stopniowego przesuwania się z wykopem w kierunku granic wyznaczonego do badań obszaru…

 – To, co wybraliśmy z wykopu, to był ewidentnie górniczy urobek skalny wymieszany z zmienią. Natura nie tworzy takich struktur. Mieliśmy do czynienia z dziełem rąk ludzkich. Być może to, co wybraliśmy koparką z wykopu, miało za zadanie ukryć to, co jest pod ziemią – komentował postęp prac Andrzej Boczek.

Niestety, w miarę schodzenia w głąb wykopu, musiał on być też przesuwany wzdłuż skalnego uskoku. Na granicy wyznaczonego do badań terenu, musiano zaprzestać dalszych prac.

 – Dotarliśmy do głębokości ok. 4 metrów. Zabrakło nam około 1-1,5 metra, aby prawdopodobnie dokopać się do stropu lub sklepienia sztolni. Ponieważ nasze pozwolenie na prace badawcze w tym miejscu jest jeszcze ważne przez jakiś czas, wykonamy ponowne pomiary, tym razem pod kątem przyszłych prac, które planujemy w najbliższym czasie. Sztolnia prawdopodobnie schodzi pod uskok skalny i w nim została wydrążona, spróbujemy wykonać otwory sondażowe metodą wiertniczą. Jesteśmy trochę niepocieszeni, ale wykonane prace a przede wszystkim gruz zasypowy, który odnaleźliśmy, świadczą o jednym. Pod ziemią coś jest i odkryjemy co – zapewnia Andrzej Boczek.

Trzymamy kciuki!

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA) & Piotr Kałuża (Foto)

16 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.