Press "Enter" to skip to content

Młócka w kościele

Spread the love

Dzieje świdnickiej katedry zawierają jeszcze wiele luk, trudnych do wypełnienia ze względu na brak materiału źródłowego. Niekiedy jednak pojawiają się nowe źródła, których interpretacja przysparza problemów najbardziej wytrawnym historykom.

W kopiarzu jezuickim, znajdującym się obecnie w Muzeum Dawnego Kupiectwa, pochodzącym z XVII w., odnaleźć można odpis dokumentu z 1510 r., który wymienia „Dreß Kammer“, czyli pomieszczenie, w którym dokonywano młócenia zboża. Pomieszczenie to znajdowało się w pobliżu ołtarza św. Andrzeja.

Wiadomo, że w katedrze w okresie średniowiecza znajdowały się przynajmniej cztery ołtarze noszące imię tego patrona. Jeden z nich stał między innymi we wnętrzu obecnej zakrystii, czyli dawnej kaplicy św. Tomasza fundowanej przez rodzinę von Sachenkirch. Czyżby zatem dolna część tzw. Chóru Mieszczańskiego, dokąd z zakrystii prowadzą gotyckie drzwi, była ową „izbą do młócenia zboża”? Fakt istnienia w kościele pomieszczenia kojarzącego się bardziej z „profanum”, a nie z „sacrum”, nie powinna dziwić. Od czasów wczesnego średniowiecza aż do 1672 r. poddasze kościoła służyło za wielki spichlerz zboża, które ludność wiejska oddawała Kościołowi jako dziesięcinę małdratową. Ponieważ dziesięcina ta była uiszczana w snopach zboża, dlatego też musiano go wcześniej wymłócić. Stąd też w kościele katedralnym pojawia się owa tajemnicza „izba do młócenia”.

Sobiesław Nowotny

10 LIKES

5 komentarzy

  1. Janusz Wybierała Janusz Wybierała 13 marca 2021

    Panie Sobiesławie, zgadzam się z przechowywaniem ziarna na strychach . Ziarno ma przecież nawet związek z Eucharystią. Niestety nie wyobrażam sobie czynności młócenia snopów gdy obiekt był czynnym kościołem . Mogło to się zdarzyć w czasie pełnienia funkcji magazynowej. Posadzka kościelna z kamienia nie nadaje się na klepisko. Najlepsze jest ubite z gliny. Myślę , że nazwa wywodzi się z jakiegoś obrzędu, może młócono snopy na ziarno do poświęcenia przed siewem w ilości symbolicznej, ale taki pomysł raczej nie wytrzyma krytyki. Ostatnio spotkałem filmik, gdzie pani Lamparska przekonywała, że nad świątynią w Henrykowie pracował dźwig napędzany przez konia, który na strych wprowadzano specjalnymi schodami. Wyobraziłem sobie tego konia i przysłowiowa szczęka opadła.

  2. Sobiesław Nowotny Sobiesław Nowotny 13 marca 2021

    Panie Prokuratorze, i ja nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale podejrzewam, że zakrystie w czasach średniowiecza, kiedy nazwa ta powstała, nie były bogato wyposażone, jak w czasach baroku, więc łatwo było na czas żniw wynieść stamtąd kościelne paramenty. Pierwsze podłogi w zakrystiach były właśnie glinianymi klepiskami, potem zastępowano je ceglaną czy też kamienną posadzką. Nie upieram się, że młócono tu całość ziarna, które kościół otrzymywał w ramach czynszów w tzw. dziesięcinie małdratowej, wynikającej jeszcze z dawnego prawa polskiego, zanim z czasem zamieniono ją na dziesięcinę pieniężną. Były to zapewne olbrzymie ilości zboża w parafiach miejskich, do których należały też okoliczne wioski. Jestem przekonany, że młócce podlegać miało zboże, które wykorzystywano właśnie do wypiekania hostii. Wówczas nie od momentu „podniesienia” jako części mszy świętej, lecz już od młócenia zboża, nadawano by czynnościom związanym z hostią swoistego sacrum. Tematyka ta, jak zresztą większość szczegółowych kwestii związanych z organizacją pracy w parafiach na Śląsku i używaną tu terminologią, ciągle wymaga głębokich badań, które łączyć muszą wiele różnych dziedzin, w tym również lingwistyki. Gdy chodzi o Henryków, to proszę sobie wyobrazić, że miałem okazję na własne oczy oglądać ten kołowrót i przeszedłem się tą klatką schodową aż na strych – ta klatka schodowa z szerokimi schodami zachowała się do dnia dzisiejszego! Jak potrafiono w tym wypadku pogodzić sacrum i profanum, w bądź co bądź poświęconym przecież budynku klasztoru, nie potrafię sobie wyobrazić. Filmiku Lamparskiej nie widziałem, ale wiem, że kołowrót ten zachował się na poddaszu klasztoru, nie zaś kościoła.

    • Janusz Wybierała Janusz Wybierała 14 marca 2021

      Dziękuje panie Sobiesławie za obszerną odpowiedź. Ostatnio zwracam uwagę na średniowieczne ilustracje przedstawiające prace budowlane. Dotychczas nie spotkałem takiej, która przedstawiłaby pracującego konia napędzającego żuraw. Żuraw napędzany jest siłą ludzkich mięśni, a system system wielokrążków powoduje wielokrotne wzmocnienie działania pracownika. Ostatnio miałem okazję przyglądać się demontażowi tumby pary książęcej. Zespół kamieniarzy posługiwał się ręcznym wielokrążkiem. Byłem zaskoczony jak jedna osoba za pomocą wspomnianego urządzenia podnosiła bryłę z piaskowca o masie ok. 200 kg. Koń nad kościołem, czy klasztorem był zupełnie zbędny.

  3. Sobiesław Nowotny Sobiesław Nowotny 16 marca 2021

    Panie Januszu, na wiele pytań związanych ze średniowieczem, trudno znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Część z nich pozostaje w sferze naszych domysłów i każdy ma tu dość szerokie pole do własnych dociekań. Każdy przypadek należy analizować z osobna. Niekiedy to, co wydaje się z pozoru łatwe, takie nie jest. Bo po pierwsze systemy wielokrążków znane były w średniowieczu i wielokrotnie wykorzystywane, chociażby przy budowach strzelistych katedr i wysokich wież. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś wciągał na taką wysokość konia, aby ten następnie siłą swych mięśni wciągał potem kamienie na duże wysokości. Lecz chociażby tego rodzaju wieże budowano całymi latami, a nie w ciągu krótkiego czasu. Na wieży katedry świdnickiej zachowały się daty, ukazujące etapy jej budowy. Niekiedy warstwa między jedną datą a drugą nie osiąga wysokości jednego piętra w ciągu roku. Współczesne systemy wielokrążków różnią się od tych używanych w średniowieczu. Zostały udoskonalone. Inną rzeczą było zapełnienie poddasza strychu klasztornego o potężnej kubaturze w Henrykowie, dokąd spływały tysiące ton zboża z majątków klasztornych i zboże oddawane przez poddanych w ramach czynszów i dziesięciny. Trudno sobie wyobrazić, aby kilka osób, o największej nawet tężyźnie fizycznej, w krótkim czasie było w stanie podnosić przy pomocy wielokrążka te olbrzymie ilości. Pamiętając o tym, że w czasie żniw liczy się szybkość zwiezienia zboża w suche miejsce. Pana pytanie jest podobne do tego, w jaki sposób zbudowano piramidy! Warto stawiać sobie różnego rodzaju pytania, bo one zmuszają nas do szukania odpowiedzi. Niestety brak źródeł nie zawsze pozwala na jednoznaczne odpowiedzi. Nikt z nas nie jest Alfą i Omegę z urodzenia – wszystko wymaga pracy, a dla historyka to wyzwanie pracy na źródłach. Dzieje każdego kościoła i klasztoru są niekiedy wyzwaniem badawczym zamierzonym na lata, dziesiątki lat. Każdy, kto myśli, że może udzielić odpowiedzi w mig, ot tak, od ręki, jest w błędzie i łatwo może pozyskać sobie miano ignoranta. Tak również sprawy się mają i w stosunku do dziejów świdnickiej katedry, którą staram się badać od lat i ciągle znajduję tu nowe rzeczy, i tak samo sprawy się mają z Henrykowem, który również jest wielkim wyzwaniem badawczym.

  4. Janusz Wybierała Janusz Wybierała 16 marca 2021

    Bardzo dziękuję panie Sobiesławie za obszerny komentarz . Na szczęście nie jestem z wykształcenia historykiem i mogę sobie pozwolić na może na naiwne pytania. Tak się składa, że jestem rolnikiem i niekiedy z zakłopotaniem czytam różne informacje. Szukając zdjęcia koła w Henrykowie w Gościu Niedzielnym napotkałem wypowiedź kleryka, który oznajmił, że na strych w klasztorze wiodły schody zwane bydlęce. Po schodach wprowadzano BYKA, który napędzał koło jak chomik ( sic! ). Większość księży pochodzi ze wsi, ale ten na pewno nie. Na marginesie panie Sobiesławie rok temu z ciekawości spytałem się ok. 20 osób co to jest wół. Jedna osoba udzieliła po naprowadzeniu odpowiedź poprawną. Znając samą biologię wołu i konia wiadomo, że praca taka nie jest możliwa !!!. Dla koni , wołów i innych czterokopytnych, wymyślono kierat ! Dlatego nie widzę możliwości pracy zwierząt na strychu. Omawiane koło jest natomiast typowym kołem deptakowym. W Polsce jeszcze w XIX wieku dość często spotykanym. W mojej ocenie omawiany strych nie był centralnym spichrzem opactwa i nie trafiały tam tysiące ton zboża w jednym sezonie. Po pierwsze cystersi nie posiadali samych gruntów ornych. Po drugie stosowano trójpolówkę. Po trzecie w zależności od klasy bonitacyjnej gruntów wydajność zbóż wahała się od 400 do 600 kg z hektara ! Jeszcze na początku XX wieku w Polsce przeciętnie zbierało się ok 1 tony ziarna z hektara. Po czwarte warstwa rozsypanego ziarna nie była wyższa niż 50 do 70 centymetrów. Po czwarte nie było takiej potrzeby aby zwozić całe ziarno do Henrykowa, a później je z powrotem rozwozić do poszczególnych folwarków. Część zboża zostawała w grangiach dla zwierząt i pracujących. Po szóste nie było tak, że przywiezione snopki od razu młócono i wywożono ziarno. Snopki po złożeniu w stodole czekały na młóckę , przy czym często ziarno musiało wyschnąć. Żadnego hurtowego przywozu ziarna nie było, a jego ilość była przeznaczona na potrzeby Henrykowa. Naprawdę dwie osoby w trybie zmiennym spokojnie wystarczyły do pracy w tym kole. Co do prac przy budowie kościołów w całej rozciągłości się zgadzam. Pragnę tylko zauważyć, że przy budowie katedry w Pradze pod koniec XIV wieku pracowały 3 dźwigi o napędzie deptakowym, a w kole pracowały dwie osoby. Zostały tylko piramidy. Byłem dwukrotnie we wnętrzu piramidy Cheopsa. I muszę powiedzieć ,nie wiem jak je zbudowano. W proponowane metody nie do końca wierzę .Muszę zobaczyć film w jakim czasie i skutkiem stukaniem kamieniem o kamień zostanie utworzona piękna bryła prostopadłościanu lub obelisku. Oczywiście prezentuję postawę pokory ale lubię sobie
    lub innym stawiać pytania, ale tylko po to aby poszerzyć wiedzę. Serdecznie pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.