Press "Enter" to skip to content

Pierwsze piorunochrony w Świdnicy

Spread the love

Wynalazek piorunochronu należy niewątpliwie do największych osiągnięć ludzkości w czasach nowożytnych. Pożary wywoływane uderzeniami pioruna dokonywały niekiedy olbrzymich zniszczeń.

Nic dziwnego, iż w piorunach dostrzegano „karzący palec Boży”, a za jedyną metodę ochrony przed „złą pogodą”, jak często nazywano wyładowania atmosferyczne, uznawano bicie w dzwony kościelne, które według ówczesnych wierzeń, „miały łamać pioruny”. Mieszkańcy podświdnickich wsi byli natomiast przekonani, iż domy, na których uwiły swe gniazda bociany, są szczególnie dobrze zabezpieczone „przed uderzeniami piorunów”. Trudną do okiełznania siłą przyrody, która pobudzała fantazję ludzką, zaczęto się interesować naukowo w czasach oświecenia. Amerykanin Benjamin Franklin, prowadzący w latach 1746-1752 badania nad wyładowaniami atmosferycznymi i elektrycznością, odkrył meritum tego fenomenu. W 1752 r. zainstalował on pierwszy piorunochron w Filadelfii.

Doświadczenie Franklina z ładunkami elektryczne spływającymi z chmur burzowych po wilgotnym sznurze, które doprowadziło do wynalezienia przez niego piorunochronu

Za nim ruszyli następni. Również Ślązacy żywo interesowali się tą tematyką; początkowo naturalnie zupełnie teoretycznie. Szczególne zasługi na tym polu ponieśli: opat z Żagania Ignatz Johann von Felbiger – w 1771 r. piorunochron jego projektu zamontowano na wieży kościoła farnego w Żaganiu czy też profesor gimnazjum wrocławskiego Schnabel, którego piorunochron zainstalowano w latach siedemdziesiątych XVIII w. na wieży kościoła pw. św. Elżbiety we Wrocławiu.


Pierwsze piorunochrony w Świdnicy zamontowano na budynkach szczególnie zagrożonych pożarem, mianowicie na Kościele Pokoju i na trzech magazynach prochowych należących do twierdzy świdnickiej, a zatem budynkach należących do wojska pruskiego. Nastąpiło to w 1792 r., a więc w 40 lat po wynalazku Benjamina Franklina. Autorem projektu świdnickich piorunochronów był wrocławski przyrodnik, profesor M. G. Frieboese. Pozostawił on relację z tych „burzliwych” dni, kiedy w pierwszym rzędzie należało walczyć z przesądami i zwyczajami ludzkimi, zanim zakładanie piorunochronów stało się oczywistością. Pisał on m.in.: „Nigdy nie spotkałem człowieka, który uważałby za grzech, aby w okresie zimy chronić się przed zimnem w ciepłej izbie. Nigdy też nikt nie uważał noszenia parasola – aby chronić się przed zamoknięciem – za ataku przeciwko bożym wyrokom. W przypadku rzeczywistych, czy też urojonych, a nawet takich chorób, które dopiero mogą nadejść, potrzeba lekarstw, i nikt w tym wypadku nie czyni sobie żadnych zmartwień, czy przeciwstawia się w tym wypadku zamierzeniom Nieskończonego. Czy wymienione przypadki nie są równie naturalnymi okolicznościami, jak uderzenia piorunów? Dlaczego próbuje się zakrzyczeć doskonały wynalazek, jakim jest piorunochron?” Za przyczynę takiego stanu rzeczy uważał on zwykłe ludzkie skłonności: do niesprawiedliwości, źle rozumianej pobożności, głupoty, zamiłowania do posiadania odmiennego zdania, a nawet do pychy.


Profesor Frieboes walczyć musiał w różnych rejonach Śląska z niezrozumieniem, a nawet wrogością jemu współczesnych. Od postępu w dziedzinie ochrony przed wyładowaniami atmosferycznymi nie było już jednak odwrotu. Zmiany i rozwój w dziedzinie ochrony przeciwpożarowej wspierało bowiem państwo pruskie i liczni światli obywatele Śląska. To właśnie rząd pruski, dzięki wstawiennictwu barona von Seydlitza, właściciela majątku w Goli koło Dzierżoniowa, zleciło profesorowi Frieboesowi zakładanie piorunochronów na Śląsku. Zamierzenia te w pełni popierał również dowódca twierdzy wrocławskiej, generał von Tauentzien. Z jego to właśnie rozkazu instalowano pierwsze piorunochrony na budynkach należących do armii pruskiej.


Z Berlina przysłano nawet wzorzec takiego urządzenia, które miało być montowane na Śląsku. Frieboes pisał o jego wyglądzie: „Pierwsze z piorunochronów były bardziej pozłacane i posiadały miedziane pręty, które sięgnąć miały wód gruntowych. Te produkowane później miały już pręty z żelaza.” Przyjąć zatem należy, że pierwsze piorunochrony założone w Świdnicy były wykonane jeszcze z miedzi. Warto wspomnieć, iż oprócz Świdnicy, profesor Frieboes zainstalował jeszcze dwa piorunochrony na jednym z majątków, położonych w pobliżu miasta, nie wymienił go jednak z nazwy w swej relacji. Dziś piorunochron nie wywołuje już żadnych emocji i chyba ciężko znaleźć by człowieka, który uważałby, że jego obecność na budynku byłaby zbędna.

Sobiesław Nowotny

4 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.