Press "Enter" to skip to content

Pognał ją boso po śniegu…

Spread the love

W 1947 roku w procesie przed Sądem Okręgowym w Świdnicy odbył się proces Paula Seewalda, Niemca urodzonego w Pełcznicy koło Świebodzic, który znęcał się nad Polkami, robotnicami przymusowymi, wykonującymi niewolniczą pracę podczas II wojny światowej w fabryce płótna w Świebodzicach (powojenne Zakłady Przemysłu Lniarskiego Silena).

W 1835 roku rodzina świebodzickich przemysłowców von Kramsta wzniosła przy obecnej ulicy Strzegomskiej w Świebodzicach Strzegomskiej wielką przędzalnię i tkalnię lnu, która w 1934 r. stała się własnością Hermanna Teichgraebera. Podczas II wojny światowej swój oddział produkcyjny miała tu niemiecka firma AEG.

Zakłady lniarskie Kramsta w Świebodzicach na początku XX wieku

O ile na temat filii obozu Gross-Rosen w Świebodzicach – AL Freiburg można znaleźć nieco informacji w literaturze, o tyle temat pracy przymusowych robotników w Świebodzicach podczas wojny jest stosunkowo słabo rozpoznany. Tymczasem właśnie w dawnej tkalni Kramstów, zatrudniano kilkadziesiąt Polek i Żydówek. Pewne światło na ten temat rzuca proces wspomnianego Seewalda, zatrudnionego w tym zakładzie.

Historia związana z aresztowaniem i skazaniem Paula Seewalda rozpoczęła się 10 kwietnia 1946 roku, kiedy przed funkcjonariuszem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Świdnicy – Tadeuszem Gregorczykiem złożyła zeznania Janina Augustyniak zamieszkała w Cierniach. Zeznała on, że przebywający w Świebodzicach Paul Seewald (…) był kierownikiem fabryki płóciennej we Fryborgu i znęcał się nad Polkami, które pracowały w fabryce. Wysłał do lagru moją siostrę, która zmarła, a koleżanki wróciły (…) Jak wiadomo siostra zmarła po czterech miesiącach. Może jeszcze zeznać Bernaś Karolina, która jest w Bögendorfie (obecnie Witoszów). Chodził w czarnym mundurze i nosił opaskę SS jak była jakaś uroczystość.

Postanowienie o aresztowaniu Seewalda

W tym samym dniu w PUBP w Świdnicy zeznawała także Karolina Bernaś, która potwierdziła słowa swojej koleżanki: Niemiec Seewald był kierownikiem fabryki płóciennej w Fryborgu i znam go, bo pracowała w tej fabryce. Był niedobry dla Polaków i znęcał się nad nami. Wysłał do lagru Oświęcimia 5 Polek. (…) Dlatego się znęcał, bo nie chciał dać Polakom butów do pracy, a było zimno i pracowaliśmy na hali fabrycznej, gdzie był beton. Na pytanie śledczego, za co wysłał Polki do obozu Karolina Bernaś zeznała: Augustyniak Zofia (siostra Janiny) nie poszła do pracy bo było zimno. To przyszedł Niemiec Seewald i Radius (dyrektor fabryki) do domu i bijąc wypędził ją boso na pole i po śniegu musiała iść do pracy i tak pracowała od 6-tej do 17-tej na betonie. Nas, Bernaś Karolinę, Skowron Anielę, Puta Anielę, Gregorczyk Henryka – żeśmy jechały do domu na urlop, a nie mieliśmy urlopu na podróż, tylko miejscowy i załapali nas w Kamieńcu (pomyłka Karoliny Bernaś w zeznaniach – było to w Kędzierzynie), powiedzieli nam, że jak przyjedzie rota fabryczna to was puścimy. Przyjechał Seewald i zameldował na gestapo i przywieźli nas do Fryborga. Dnia 21 września 1943 roku wysłał nas do Oświęcimia, gdzie po 4-ch miesiącach Augustyniak zmarła, a my powróciły zdrowe. (…) Seewald, Radius i Reimann chodzili w mundurze w żółtym kolorze, a później w czarnych, w opaskach na rękach SS i na czapkach mieli trupie głowy.

Te dwa zeznania wystarczyły, aby 15 kwietnia 1946 roku wydane zostało postanowienie o wszczęciu śledztwa. Paul Seewald został w tym samym dniu aresztowany i przewieziony do PUBP w Świdnicy. Rewizja osobista nie ujawniła żadnych kompromitujących materiałów.

Z protokołów przesłuchania Paula Seewalda, które miało miejsce dopiero 24 kwietnia dowiadujemy się, że urodził się 21 listopada 1898 roku w Polsnitz (Pełcznica), jako syna Paula Seewalda i Anne z domu Bartsch. Był katolikiem, żonatym, podczas I wojny światowej walczył na froncie zachodnim za odznaczony został żelaznym krzyżem. W chwili aresztowania mieszkał w Cierniach, gdzie prawdopodobnie rozpoznała go Janina Augustyniak.

Postanowienie o pociągnięciu Seewalda do odpowiedzialności karnej

Podczas tego pierwszego przesłuchania potwierdził jedynie, że był robotnikiem specjalistą w prywatnej fabryce płótna we Fryborgu i że nie należał do SS, a noszony przez niego mundur był uniformem organizacji społecznej „Kraft durch Freunde”, która to organizacja była częścią składową Związku Robotników Niemieckich, tzw. „Deutsche Arbeitsfront” (DAF).

Seewald potwierdził, że na polecenie dyrektora fabryki Maxa Radiusa w towarzystwie mistrza z fabryki Alfreda Peslera doprowadził do fabryki uchylającą się od pracy Polkę Zofię Augustyniak, jednak jak stwierdził (…) nie przypominam sobie czy owa Polka miała obute trzewiki czy też nie.

Zaprzeczył natomiast, że był winny wysłania do KL Auschwitz wspomnianych pięciu Polek: Nie przyznaję się do tego, jakobym złożył zameldowanie przeciw wyżej wymienionym dziewczętom polskim, dzięki czemu zostały one deportowane do obozu w Oświęcimiu. Może świadczyć o tym fakt, iż sprawując funkcję wykwalifikowanego robotnika w fabryce płótna we Fryborgu, nie interesowały mnie w ogóle sprawy związane z zarządem i administracją fabryki. Natomiast twierdzę, iż należałoby zapytać się o to dyrektora fabryki z czasu 1939-1945, którą to funkcję sprawował wówczas Radius. (…) Radius Max Przebywa obecnie e Fryborgu i mieszka na ulicy Strzegomskiej 17.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, czytając zeznania Seewalda, że próbował się wybielić w kwestii zadenuncjowania Polek co skończyło się ich wysyłką do KL Auschwitz. Jego zeznania wydają się nielogiczne, bo czy po zatrzymane w Kamieńcu Polki wysyłano by robotnika fabryki – jak przedstawiała siebie Seewald? Warto też zauważyć, że próbując się oczyścić zadenuncjował dyrektora fabryki i swojego dawnego przełożonego Maxa Radiusa.

Tego samego dnia (24 kwietnia) po przesłuchaniu Seewalda oficer śledczy PUBP w Świdnicy Jerzy Jordan, który nie dał wiary wyjaśnieniom Niemca, wydał postanowienie o pociągnięciu Paula Seewalda do odpowiedzialności karnej za przestępstwo z art. 1a dekretu PKWN z dnia 31 sierpnia 19444 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy wojennych, winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami wojennymi oraz zdrajców Narodu Polskiego. Oskarżony został oddany do dyspozycji Prokuratury Specjalnego Sądu Karnego we Wrocławiu, którego sprawy z racji przynależności terytorialnej odbywały się na posiedzeniach wyjazdowych w Świdnicy.

Pierwsza strona wyroku w sprawia Paula Seewalda

Z aresztu PUBP Seewald został w dniu 2 maja 1946 roku przetransportowany do więzienia w Świdnicy.

W dniu 10 maja 1946 roku oświadczenie broniące Seewalda złożył wskazany przez niego dyrektor fabryki Max Radius: Jako ówczesny kierownik techniczny tutejszej tkalni stwierdzam, że Seewald nigdy nie dopuścił się przewinienia przez wystąpienia przeciwko polskim robotnicom oraz, że nie jest mi znany żaden wypadek by on owe robotnice traktował źle lub surowo. Nie bez znaczenia wydaje się tu pewne zdarzenie. Podróż Seewalda do Kędzierzyna. Wówczas to, o ile mogę sobie przypomnieć zawiadomiła nas policja kolejowa z Kędzierzyna telefonicznie, że kilka polskich robotnic musi być stamtąd przez naszą fabrykę odebranych. Robotnice owe zostały tam zatrzymane, gdyż nie mogły się wylegitymować posiadaniem, ani kart podróży, ani kart urlopowych. Od nas wysłany został Seewald. Powrócił jednak bez owych polskich robotnic. Te bowiem wróciły nieco później same. Nie jest mi wiadome, że w związku z powyższym jednej z tych robotnic miało się zdarzyć coś przykrego tak, że nawet wskutek tego zmarła (sic!).

Szokujące! Dla Radiusa wysłanie pięciu Polek do KL Auschwitz i śmierć jednej z nich to… coś przykrego?! W toku prokuratorskiego śledztwa na świadków ponownie powołano Karolinę Bernaś i Janinę Augustyniak oraz niemieckich pracowników tkalni – Brunona Herzola, Paula Jenke i Richarda Lindnera.

Janina Augustyniak potwierdziła, że znała Seewalda od 1940 roku, od kiedy zmuszona została do pracy w tkalni, że chodził w czarnym mundurze z opaską SS na ramieniu i że sprawował nadzór nad polskimi robotnicami w zakładzie: W fabryce pracowało około 60 Polek. Przy byle jakiej okazji krzyczał na nas, używając słów „polnische Schweine” i „polnische Hunde” („polskie świnie” i „polskie psy”) i straszył nas wysłaniem do obozu. Opowiadała mi siostra moja Zofia Augustyniak, że Seewald zbił robotnicę Stanisławę Jaskólską. (…) Zimą 1942/1943 roku siostra moja Zofia, nie mając żadnego obuwia, nie poszła do pracy, tylko została w mieszkaniu. Na drugi dzień weszli do mieszkania siostry: podejrzany, dyrektor Radius i pracownica niemiecka Reimann i kazali siostrze natychmiast udać się do pracy. Siostra oświadczyła, że jak tylko dostanie buty, żeby móc wyjść z domu po śniegu i mrozie i żeby mogła stać w fabryce na zimnym betonie, to się zaraz uda do pracy. Wtedy Seewald powiedział siostrze, że butów nie dostanie, bo to nie dla Polek i razem z dyrektorem kazali siostrze iść do pracy. Seewald uderzył siostrę trzy razy w twarz i popychał ją przez podwórze, pędząc ją boso  bez żadnego obuwia po śniegu i zamarzniętej ziemi do fabryki. Było to rano i siostra musiała pracować do wieczora boso stojąc na zimnym betonie. Ja wtedy byłam chora, ale widziałam przez okno jak szli do siostry, słyszałam jak siostra krzyczała i widziałam, jak Seewald pchnął siostrę ze schodów na podwórko. Widziałam, że siostra była boso. (…) Jesienią 1943 roku siostra została zabrana do obozu w Oświęcimiu i pod koniec 1943 roku zmarła.

Czarne mundury organizacji DAF do przynależności w której przyznawał się Seewald, maltretowanym kobietom łatwo było pomylić z mundurami SS, co wobec doznawanych cierpień i tak nie miało dla nich większego znaczenia

Swoje wcześniejsze zeznania potwierdziła także Karolina Bernaś, która dodała także, że z fabryki pojechały na urlop do domów wtedy, kiedy fabryka stanęła. Według zeznań Bernaś, 19 Polek dotarło do domu, natomiast 11 zostało złapanych i odstawionych najpierw do Wrocławia, a następnie w towarzystwie gestapo i Seewalda do Świebodzic. To było w czerwcu 1943 roku. Polki zostały wolne i wróciły do swoich mieszkań fabrycznych, a gestapo spisało w fabryce wszystkie Polki, jakie tylko wyjechały w tym czasie. Po trzech miesiącach za tą „ucieczkę” gestapo zabrało pięć Polek. (…) Było to we wrześniu 1943 roku. Gestapo we Wrocławiu oświadczyło nam, że jedziemy do Oświęcimia za to, żeśmy uciekły do domu w czerwcu 1943 roku, a oprócz tego Augustyniak za to, że nie chciała iść do pracy wtedy, jak nie miała butów, było to jako sabotaż. Dodaję, że w tym dniu, jak Seewald popędził Augustyniak boso do pracy, dał znać do gestapo i tego wieczora zabrało ją gestapo, gdzie siedziała kilka dni bez jedzenia i była już notowana jako sabotażystka. Jestem przekonana, że Seewald musiał się domagać i żądać przykładnego nas ukarania (…)

Według Karoliny Bernaś to właśnie Seewald, sprawujący bezpośredni nadzór nad polskimi robotnicami, miał je zaopatrywać w jedzenie, odzież i buty, ale dawał je tylko swoim pupilkom. Zeznania niemieckich pracowników fabryki Brunona Herzola, Paula Jenke i Richarda Lindnera nie wniosły nic do sprawy. Cała trójka stwierdziła, że znała Seewalda słabo i pracowali w innych działach.

Podczas kolejnego przesłuchania (3 czerwca 1946 roku) Seewald nadal nie przyznawał się do bicia i kopania Zofii Augustyniak oraz Stanisławy Jaskólskiej. Nadal też twierdził, że nie zawiadomił policji w sprawie zatrzymanych czterech Polek, które według niego pojechały na urlop bez zezwolenia z urzędu pracy, mimo iż dostały takie zezwolenie z fabryki. Zeznał także, że Polki długo nie wracały, co było sprzeczne z oświadczeniem Radiusa.

Jedna ze stron protokołu przesłuchania Paula Seewalda

Na wniosek mecenasa broniącego Paula Seewalda dr. Marcina Waser-Bronisławskiego, na świadków powołano także Joannę Kornhauser – pielęgniarkę z tkalni oraz Maksa Radiusa, którzy mieli zaświadczyć o tym, że Seewald w czasach hitlerowskich był demokratą, antyfaszystą i nie należał o partii hitlerowskiej, a jako „mąż zaufania” wybrany przez robotników do kontaktów z dyrekcją, odnosił się do wszystkich pracowników tkalni – bez względu na narodowość dobrze i jak napisano we wniosku adwokata – a w szczególności w okresie wojennym traktowanie robotników cudzoziemskich było ludzkie.

W zeznaniach Joanny Kornhauser – Seewald jawił się jako przyzwoity człowiek, który obsługiwał na terenie zakładu budkę z piwem i napojami. Nigdy nie widziała go w żadnym mundurze i nie widziała aby źle odnosił się do robotnic przymusowych, które jednak żaliły się na niego. Seewald miał odwracać głowę przy rozdziałach paczek żywnościowych czy załatwiać lekarstwa. 

Kierownik techniczny zakładu – Max Radius zeznał natomiast, że Seewald posiadał czarny mundur, ale jako mąż zaufania i w fabryce był zwykłym robotnikiem, zatrudnionym w czesalni lnu. Znał go od 1935 roku. Do pracowników cudzoziemskich odnosił się według niego dobrze. Seewald był bardzo dobry dla Polek, z tego powodu nadano mu nawet przezwisko „Polengeneral” – zeznawał Radius. Co istotne w swoich zeznaniach podał, że od 1940 roku w fabryce zatrudnionych było ok. 55 Polek, a od 1942 roku około 70 Żydówek. Ostatecznie 5 lutego 1947 roku pełniący obowiązki prokuratora Sądu Okręgowego w Świdnicy E. Stabłyk sformułował dwupunktowy akt oskarżenia przeciwko Paulowi Seewaldowi, oskarżając go o to, że:

1. W okresie od października 1940 r. do 9 maja 1945 roku w Świebodzicach pow. Świdnica, będąc mężem zaufania w fabryce płótna i idąc na rękę władzy państwa niemieckiego działał na szkodę osób spośród ludności cywilnej, w szczególności robotnic narodowości polskiej poprzez lżenie ich słowami „polnische Schweine” i „polnische Hunde”, pobicie do krwi Stanisławy Jaskólskiej i Anny Toporczyk, bicie i pędzenie boso po śniegu Zofii Augustyniak – zmuszanie jej do pracy bez obuwia, spowodowanie wysłania robotnic polskich Zofii Augustyniak, Karoliny Bernaś, Anieli (w innym miejscu – Anny) Skowron, Anieli Puty i Henryki Gregorczyk do obozu w Oświęcimiu, gdzie Zofia Augustyniak wkrótce zmarła.

2. W czasie od października 1940 r. do 9 maja 1945 roku w Świebodzicach pow. Świdnica, będąc mężem zaufania w fabryce płótna i należąc do sztafet ochronnych SS brał udział w powołanej i uznanej przez władze państwa  niemieckiego organizacji przestępczej, mającej cele określone w art. 4 par. 2 a i b dekretu z 10 grudnia 1946 r.

Sąd Okręgowy w Świdnicy na rozprawie w dniu 27 marca 1947 roku uznał Paula Seewalda winnym zarzucanych mu czynów i skazał go na karę trzech lat pozbawienia wolności z zaliczeniem okresu zatrzymania od 25 kwietnia 1946 roku do 27 marca 194 roku. Oprócz tego Seewalda skazano na utratę praw publicznych, honorowych i obywatelskich na okres lat pięciu i konfiskatę całego majątku.

23 maja 1949 roku do Sądu Okręgowego w Świdnicy wpłynęło zawiadomienie od prokuratora okręgowego, że Paul Seewald odbył karę trzech lat więzienia. Dalsze losy Seewalda nie są znane.

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)

13 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.