Press "Enter" to skip to content

Złotnicy w Świdnicy w XVI/XVII wieku

Spread the love

Dzieje świdnickiego rzemiosła należą do niezwykle fascynujących obszarów historii, niezmiernie rzadko jednak poruszanych przez historyków. Trudno się dziwić, skoro większość materiałów zgromadzonych z dawnych epok w archiwach, związanych z tą tematyką, ma charakter rękopiśmienny.

W Archiwum Państwowym we Wrocławiu, w zbiorze Akt miasta Świdnicy, zachowało się kilkadziesiąt poszytów związanych z działalnością świdnickich cechów. Pochodzą one głównie z okresu nowożytnego i rzadko sięgają wstecz do czasów średniowiecza. Pod tym względem uzupełniają je jednak dokumenty miejskie, tak iż w niejednym wypadku można by pokusić się o opracowanie całej historii któregoś z cechów działających dawniej na terenie naszego miasta. Osobnym pod względem formy, równie ciekawym źródłem do badania dziejów rzemiosła, jest zachowana księga statutów i porządków świdnickiego rzemiosła z XVI-XVII wieku, która powstała z polecenia tutejszej rady miejskiej. Zawiera ona odpisy wszystkich porządków, jakie rada miejska udzieliła i zatwierdziła tutejszym mistrzom danego rzemiosła w wymienionym okresie. Jej powstanie miało charakter praktyczny. Radni miejscy, którzy stanowili prawo w mieście, musieli mieć rozeznanie w materiale prawnym, który ustanawiali. Było to niezmiernie ważne w przypadku, gdy dochodziło do łamania i nieprzestrzegania prawa lub do sporów między poszczególnymi cechami, które zajmowały się podobną działalnością (na przykład sukiennicy i poszewnicy). Było to również ważne w momencie, gdy „zmieniały się okoliczności czasu” – jak zostało to ujęte w jednym ze świdnickich dokumentów cechowych – a zatem panujące warunki, które wymagały podjęcia kroków zmierzających do poprawy otrzymanego niegdyś statutu lub reorganizacji struktury cechowej.

Średniowieczny warsztat złotniczy

Większość zachowanych statutów ujętych we wspomnianej księdze ma taki zresztą charakter – „nowych”, względnie „poprawionych” porządków cechowych. Jednym z wielu jest nowy statut świdnickiego cechu złotników, który rada miejska zatwierdziła 25 sierpnia 1574 r. Jak wyczytać można z jego treści, rada miejska ustanowiła go na życzenie samych zainteresowanych, czyli mistrzów cechowych, którzy „przedłożyli nam kilka artykułów spisanych na papierze”. Nastąpiło to po konsultacji i naradzie również z członkami ławy miejskiej. Statut ten obejmował cztery punkty odnoszące się zarówno do zasad funkcjonowania cechu, materiału, z którego należało wykonywać wyroby rzemieślnicze, jak również do uzyskiwania stopnia mistrzowskiego, egzaminu, zwanego majstersztykiem oraz zasad i warunków, jakie należało spełnić, aby zostać członkiem cechu. W punkcie pierwszym omówiono kwestię materiału, z którego świdniccy złotnicy wykonywać mieli swe wyroby. Określał on jasno, iż srebro wykorzystywane w pracy powinno mieć próbę 14 łutów, co odpowiada obecnie znanej próbie 875/1000. Wyroby, które posiadałyby niższą próbę od podanej miały być odrzucone, a mistrz naturalnie ukarany. Dbać o to miał kontroler powoływany spośród członków cechu przez radę miejską, który dopiero po dokonanym oglądzie, wybić miał na wyrobie stempel miejski, obok którego mistrz miał prawo wybić następnie swą własną puncę, a zatem swój osobisty znak „firmowy”.

Punkt drugi statutu określał zasadę, w jaki sposób można było zostać mistrzem cechu złotników. „Gdyby któryś z czeladników zechciał zostać mistrzem, to powinien on najpierw u jednego lub drugiego mistrza przepracować trzy lata. Gdyby przerwał ten okres i wywędrował, wówczas powinien on rozpoczynać cały ten czas od nowa.” Punkt ten określał również, iż czeladnik, który zechciałby poślubić córkę mistrza, lub byłby synem mistrza, miał być zwolniony z opłaty mistrzowskiej na rzecz cechu. „Zanim jednak się ożeni, musi on wykonać majstersztyk”, a zatem przejść egzamin z umiejętności wykonywania wyrobów złotniczych. Statut z 1574 r. określa konkretne trzy przedmioty, jakie musiał bezbłędnie wykonać: puchar do picia z nakrywką, „który nie mógł mieć wagi mniejszej niż dwie grzywny srebra”, następnie złoty pierścionek oraz „pieczęć z tarczą i hełmem, wraz z labrami” (w tym wypadku chodzi prawdopodobnie o stempel pieczętny lub sygnet herbowy).

Złotnik z przełomu XVI/XVII wieku

Po wykonaniu majstersztyku jego wyroby obejrzeć i ocenić mieli starsi cechowi, a następnie miały one być przedłożone do oceny radnych miejskich. Czeladnik, który nie był synem mistrza, musiał również wnieść do cechu opłatę mistrzowską w wysokości dwóch florenów, z których połowa trafiała w ręce rady miejskiej. Obowiązkiem osoby ubiegającej się do przyjęcia do świdnickiego cechu złotników było posiadanie broni. Statut ujmuje to w następujący sposób: „Do tego powinien on posiadać dobrą ręczną broń palną o długości pięciu piędzi i napierśnik (pancerz), złożony z przedniej i tylnej części wraz z hełmem bojowym”. Tylko wówczas uzyskać on mógł prawo miejskie w Świdnicy i stopień mistrzowski.

Punkty statutu świdnickich złotników z 1574 r. posiadają formę kazuistycznych formuł, które z całą pewnością przypominają swą formą reguły i zasady istniejące w okresie średniowiecza. Nie powinno to zresztą szczególnie dziwić – w momencie, w którym cech ponownie starał się o potwierdzenie lub ustanowienie nowego statutu, wykorzystywano w tym momencie zwykle starsze wzorce, sięgające częstokroć właśnie tak odległych czasów. Taki charakter posiada też trzeci z punktów opisywanego statutu, który szczegółowo określał zasadę pobierania nauki przez młodego adepta sztuki złotniczej, który chciałby się kształcić na złotnika. Stwierdzano w nim dosłownie: „Gdyby jakiś młodzieniec miał ochotę uczyć się rzemiosła, nie powinien się on umawiać i być przyjmowany na okres krótszy niż cztery lata.” Nie był to jednak koniec jego nauki. „Gdyby bowiem wytrwał ten czas, i chciałby tu osiąść, musi najpierw udać się na trzy lata na wędrówkę [czeladniczą] i przez ten okres nie ma prawa pracować.” Mistrzowie cechowi jasno zatem określali, że czteroletnia praktyka w Świdnicy była niewystarczająca i aby osiągnąć lepszą zdolność zawodową, potencjalny uczeń powinien również wyruszyć na wędrówkę. A zatem powinien on udać się do innego miasta, gdzie przez trzy lata odbywać musiał swoisty staż zawodowy. Niewątpliwie kryły się za tym względy czysto praktyczne. Uczeń odbywający praktykę w obcej miejscowości, często leżącej daleko na zachodzie lub południu Europy podpatrywać mógł nowe techniki produkcyjne i zdobnicze, które nieznane były w Świdnicy, a po powrocie do swego rodzinnego miasta przeszczepiał je na gruncie lokalnym. Wędrówki czeladnicze, niezależnie od zawodu, którego dotyczyły – w tym konkretnym wypadku cechu złotników – miały też swój wyższy wymiar. Zważywszy, że tylko część uczniów, a więc przyszłych potencjalnych mistrzów, powracała do swego rodzinnego miasta, a ich miejsca zastępowali uczniowie przybywający z kolei do Świdnicy, aby tu dokończyć swej nauki w ramach ich wędrówki czeladniczej, dokonywała się w ten sposób naturalna wymiana „krwi” (genów).

Punkt trzeci przewiduje też przypadek, w którym uczeń z jakichś bliżej nieokreślonych powodów opuściłby mistrza i przerwał czas swej praktyki poza miejscowością, z której pochodził. „A jeśli ów młodzieniec uciekłby bez przyczyny, wówczas żaden z mistrzów nie ma prawa przyjąć go jako swego ucznia, zanim ten nie ułoży się ze swoim poprzednim mistrzem.” Zapisy tego rodzaju pojawiają się od czasów średniowiecza w większości statutów cechowych w różnych miejscowościach i pod tym względem należą do standardowych. Nie wiadomo jednak, czy były one odbiciem realnych sytuacji, czy jedynie przewidywaniem sytuacji, które mogły się pojawić. Niezależnie od tego mistrzowie dysponowali dzięki temu doskonałym narzędziem nadzoru nad ewentualnymi niepokornymi uczniami. Ucieczka z miejsca nauki była zupełnie nieopłacalna – uczniowi nie tylko trudno było wrócić do swego mistrza, z którym musiałby się „ułożyć”, lecz również zamykała ona jemu jakąkolwiek dalszą drogę do uzyskania statusu mistrza. Jeśli w ogóle dochodziło do tego rodzaju wypadków, musiały one być niezmiernie rzadkie.

Warsztat złotniczy na początku XVI wieku

 Ostatni punkt statutu świdnickich złotników z 1574 r. ujmował też kwestię liczby zatrudnianych czeladników i uczniów przez tutejszych mistrzów. Stwierdzano tu, iż „żaden z mistrzów nie powinien prowadzić rzemiosła w swym sklepie w liczbie większej niż w samoćwierć”. Mistrz miał wobec tego prawo przyjąć trzech uczniów bądź czeladników, zaś on sam był owym czwartym działającym w warsztacie. Punkt ten wreszcie omawiał przypadek wzięcia „urlopu” przez czeladnika, a zatem formalnego wymówienia pracy z jego strony wobec swego pracodawcy. W momencie, w którym chciał on zakończyć naukę u swego mistrza, musiał na dwa tygodnie wcześniej poinformować go o tym fakcie i dopiero wówczas miał on prawo rozpoczynania nauki u kolejnego mistrza cechowego. Radni miejscy, zatwierdzając statut świdnickich złotników, zamykali go częstokroć powtarzaną formułą, iż „zachowują wobec siebie i swych następców na urzędzie prawo do zmiany tego porządku zgodnie z okolicznościami czasu lub z innych przyczyn wedle naszego upodobania, do jego skrócenia, poszerzenia, albo jego całkowitego podważenia.” Już wkrótce, bowiem w 1607 r. miało się zresztą okazać, że formuła ta nabierze realnego kształtu i radni miejscy ponownie zostaną poproszeni o zmianę i uzupełnienie zapisów statutu.

Złotnik na obrazie Petrusa Christusa (II poł. XV wiek)

Na kartach księgi statutów i porządków świdnickich cechów rzemieślniczych z okresu nowożytnego zachował się również pełny odpis dokumentu z 1607 r., jaki rada miejska Świdnicy ponownie wydała dla tutejszego cechu złotników. Co ostatni stwierdzając, że ciągle posługują się statutem z 1574 r. i nadal „w przyszłości” mają zamiar to robić, lecz z uwagi na „trudne czasy” prosili członków rady miejskiej o poprawę kilku z dotychczasowych punktów ich statutu cechowego. Prosili zatem aby brzmienie pierwszego z artykułów statutowych zamienić w następującym brzmieniu: „Po pierwsze każdy, kto jest synem tutejszego mistrza, i każdy, kto jako obcy chciałby przyjąć się do rzemiosła, powinien odsłużyć swoje cztery lata, a następnie zgodnie z artykułem statutowym udać się na trzyletnią wędrówkę czeladniczą, jednakże w taki sposób, iż kiedy po śmierci swego ojca jego matka potrzebowała go zatrzymać w warsztacie, jeżeli do tej pory nie wyruszył on na wędrówkę, aby nie zarzucano mu rezygnacji z owych trzech lat i aby nie szkodziło to w jego prawach mistrzowskich.” Złotnicy zatem domagali się w tej wyjątkowej sytuacji zwolnienia przyszłego mistrza z obowiązku odbywania trzyletniej wędrówki czeladniczej. Przypuszczalnie przyczyną takie stanu rzeczy była realna sytuacja, kiedy to synowie lokalnych mistrzów złotniczych nie wracali po trzech latach z wędrówki, osiadając w innych ośrodkach miejskich, a w Świdnicy zaczynało brakować zdolnego narybku do pracy w zawodzie. Złotnicy ewidentnie rezygnowali tu z korzyści, jakie mogły pochodzić z podpatrywania nowych metod pracy, które zwykle przyszli adepci sztuki zdobniczej zdobywali podczas wędrówki czeladniczej. Przypuszczać należy, że do Świdnicy przybywało w tym okresie również znacznie mniej uczniów z innych ośrodków miejskich, którzy mogliby wypełnić lukę powstałą przez odpływ „synów lokalnych mistrzów”. Złotnicy prosili również radę miejską o zatwierdzenie nowego majstersztyku, który uprawniałby do zdobycia tytułu mistrza. Proszono zatem, aby zamiast wymaganego dotychczas pucharu do picia z nakrywką uczeń wykonywał kielich lub pierścień i sygnet pieczętny. Dotyczyło to zarazem synów lokalnych mistrzów, jak również „obcych” uczniów pochodzących spoza miasta. Złotnicy tłumaczyli to faktem, iż obecnie, tj. w 1607 r. w mieście Świdnicy „przebywa zaledwie dwóch mistrzów cechowych, a jedynie jedna z córek jednego z mistrzów jest zamężna.” Brakowało zatem w mieście kontynuatorów kwitnącego niegdyś artystycznego rzemiosła i z tego też powodu starano się znacznie obniżyć poprzeczkę wymagań, jakie niegdyś stawiano kandydatom do zawodu złotnika. Z tego też powodu decydowano się również na wszelkiego rodzaju ulgi wobec obcych – w dokumencie wspomniano bowiem, że „artykuł ten na tej samej zasadzie dotyczyć ma obcych uczniów rzemiosła.”

Zakupy u złotnika

18 maja 1607 r. rada miejska z uwagi na „kiepską sytuację panującą w obrębie cechu złotników” przystała na prośbę członków cechu i zgodziła się na zmianę artykułów statutowych w formie, w jakie domagali się tego przedstawiciele tutejszego cechu. Zarówno nowy statut cechowy z 1574 r., jak również modyfikacja z 1607 r. stanowić mogą pewnego rodzaju zagadkę historyczną. Z jednej bowiem strony w historiografii miejskiej uznawano dotychczas, iż Świdnica w okresie przełomu XVI i XVII wieku, ujmując to w grubych zarysach: w czasie przed wybuchem wojny trzydziestoletniej, przeżywała okres swego największego rozkwitu, z drugiej zaś strony wspomniane dokumenty ukazują wyraźną zapaść w obrębie tego konkretnego cechu rzemieślniczego. Oczywiście można by w tym miejscu stwierdzić, że kryzys dotyczył tylko i wyłącznie tego jednego cechu (aby wyciągać dalej idące wnioski należałoby przeanalizować i prześledzić losy innych cechów rzemieślniczych w naszym mieście w tym okresie), lecz mamy przecież do czynienia z rzemiosłem, którego wyroby mają charakter czysto konsumpcyjny, a zatem ich popularność, a zatem większy zbyt i zainteresowanie powinny przypadać na czas największej prosperity. Skoro tak, cech powinien teoretycznie przyciągać większą ilość uczniów, którzy zamierzali kształcić się w kierunku, po którym można by się spodziewać większych zysków. Tak się jednak nie działo. Wydaje się zresztą, że starania mistrzów cechowych, dążące w kierunku ratowania trudnego położenia cechu działały niczym miecz obosieczny, gdyż znacznie obniżały wymagania, co negatywnie mogło z czasem wpłynąć na jakość wytwarzanych tu wyrobów jubilerskich i złotniczych. Przykład ten jasno pokazuje, że historia Świdnicy w tym okresie należy nadal do słabo rozpoznanych, a wnioski, jakie można wyciągnąć na podstawie zachowanych materiałów źródłowych, mogą wpłynąć na zmianę dotychczasowych, utartych niekiedy poglądów, odnośnie ogólnego obrazu miasta w tych czasach.

Sobiesław Nowotny

7 LIKES

4 komentarze

  1. Bolesław Maciaszczyk Bolesław Maciaszczyk 6 kwietnia 2021

    Cieszę się że został podjęty temat rzemiosła w dawnej przestrzeni miejskiej Świdnicy. Sam zajmuje się rekonstrukcją dawnej broni palnej z okresu XVI i XVII w. więc bardzo jestem ciekawy jak przedstawia się obraz w dokumentach miejskich dotyczących właśnie tej dziedziny rzemiosła. Czytałem już artykuł o domu rusznikarza na ul. Zamkowej , ale z ogromnym zainteresowaniem dowiedział bym się chętnie więcej o rusznikarskim rzemiośle w Świdnicy w okresie XVII w. Dziękuje za artykuł i Pozdrawiam.

    Bolesław Maciaszczyk

  2. Sobiesław Nowotny Sobiesław Nowotny 8 kwietnia 2021

    Szanowny Panie Bolesławie,
    w źródłach miejskich zachowało się sporo informacji na temat działających tu rusznikarzy. Są one jednak rozsypane po wielu jednostkach archiwalnych. Z całą jednak pewnością postaramy się z czasem opracować i ten temat.
    Pozdrawiam
    Sobiesław Nowotny

  3. Bolesław Maciaszczyk Bolesław Maciaszczyk 24 lutego 2024

    Witam. Wracam po jakimś czasie do tematu i przy okazji i odniosę się do wzmianki w powyższym artykule opisującej konieczność posiadania własnej ręcznej broni palnej i uzbrojenia ochronnego w postaci „pancerza”. W opisywanym okresie czasu, było powszechne aby człowiek ubiegający się o obywatelstwo miejskie, posiadał min. ręczną broń palną z racji na osobisty obowiązek obrony miasta w razie zagrożenia z zewnątrz….. Zazwyczaj również adept na mistrza rzemiosła, oprócz wymogów związanych z powinnościami wobec gildi zawodowej, musiał być zostać obywatelem miejskim co wiązało się z powyższym obowiązkiem,. Również cechy rzemieślnicze, pełniły określone funkcje obronne w ramach miasta…… więc nie jest to jakaś szczególna forma wymogu w postaci posiadania własnej broni palnej, ale powszechna norma w tamtym okresie czasu. Dopiero po wojnie trzydziestoletniej, na skutek zmiany polityki obronnej, organizacje miejskie „paramilitarne” tracą na znaczeniu. —- ni i wielka szkoda, iż nie znalazło do dzisiaj opracowanie statutu rusznikarzy świdnickich, ale świat się nie kończy dzisiaj. Serdecznie pozdrawiam

  4. Sobiesław Nowotny Sobiesław Nowotny 26 lutego 2024

    Szanowny Panie, nie wiem, po co zamieszcza Pan ten komentarz, skoro pisze Pan o rzeczach, które są powszechnie znane, a zatem oczywiste. Ja nie pisałem akurat tego artykułu o wszystkich cechach rzemieślniczych i obowiązkach, lecz konkretnie o cechu złotników i obowiązkach, jakie dotyczyły konkretnie tego rzemiosła. Nie jest to z mojej strony żadne odkrycie, lecz jedynie stwierdzenie faktu, w oparciu o zachowane źródła. Przy okazji chciałbym zaapelować z tego miejsca do Pana i do innych czytelników Świdnickiego Portalu Historycznego: proszę nie traktować tej strony, jako swoistego koncertu życzeń, gdzie każdy może „domagać się” opracowania tego, czy też innego tematu. Proszę zrozumieć naszą sytuację. Staramy się popularyzować różne tematy, związane z dziejami Świdnicy i okolic, lecz wiemy, że jest to ciągle przysłowiowa kropla wody na rozgrzany kamień. Na opracowanie czeka potencjalnie nie dziesiątki, lecz setki i tysiące tematów. Nie mamy obowiązku opracowywać jakichś tematów, bo ktoś tym, lub czymś innym w danym momencie się interesuje. Proszę pamięć, że ani ja, ani nikt inny nie zarabia na pisaniu artykułów na Świdnickim Portalu Historycznym. Robimy to z pasji i chęci podzielenia się wiedzą z innymi mieszkańcami naszego miasta. Temat świdnickiego rusznikarstwa poruszał już w swoich opracowaniach pan Rainer Sachs. Może zatem warto zajrzeć najpierw do literatury, która już istnieje. Pozdrawiamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.