Press "Enter" to skip to content

Jak to z przepiórem było…

Spread the love

W starych gazetach z przełomu XIX i XX wieku można znaleźć mnóstwo interesujących informacji, które już kilkukrotnie zamieszczaliśmy na Świdnickim Portalu Historycznym. Dziś nieco ciekawostek zoologicznych…

Rzeka Piława (niem. Peile), której źródła znajdują się w pobliżu miejscowości Kluczowa (powiat ząbkowicki) i która wpada do rzeki Bystrzyca w miejscowości Wiśniowa (powiat świdnicki) przez wiele lat po 1945 r. bardziej przypominała ściek, niż naturalny ciek wodny. W ostatnich latach jej stan czystości poprawił się, ale… Trudno sobie to dziś co prawda wyobrazić dawniej była ona na tyle zasobna w różne gatunki ryb, iż nad jej brzegami ciągle działał rybak, którego rewir rozciągał się od Jagodnika aż do Makowic. Codziennie przywoził on swój połów na targ do Świdnicy, gdzie oferował go tutejszym mieszkańcom. Dzięki artykułom z ówczesnej prasy wiadomo również, jakie ryby trafiały na świdnicki Rynek. Były to: karpie, szczupaki, okonie, klenie i leszcze. Rzeka obfitowała również w wielką ilość raków. Te również chętnie jadano w mieście. Co ciekawe, niekiedy połowów w rzece dokonywali młynarze, którzy posiadali jeszcze w XIX wieku specjalne przywileje związane z odłowem ryb. Tak na przykład w 1887 r. młynarz Hanke z Pszenna odłowił w ciągu jednego dnia 2 centnary ryb (około 100 kg) i jeszcze tego samego dnia wieczorem urządzono w gospodzie w tej miejscowości wielki rybny poczęstunek. Stan jakości wody w Piławie pogorszył się dopiero w I połowie XIX wieku wraz z coraz bardziej intensywną rozbudową przemysłu włókienniczego w Dzierżoniowie, Pieszycach i Bielawie. Ścieki przemysłowe odprowadzane bezpośrednio do rzeki, wytruły i ograniczyły bogactwo jej fauny. Z przedwojennych wspomnień ludności Krzyżowej, położonej przecież nad Piławą, pochodzących z lat 30. XX wieku, wiadomo, że rzekę tę nazywano już wówczas „śmierdzącą Piławą” (niem. stinckende Peile; w dialekcie dolnośląskim: „stincke Peile”). Niemniej jeszcze w okresie po II wojnie światowej wędkarze odławiali ryby z tej rzeki.

Częstym gościem nad brzegami zarówno Piławy, jak i Bystrzycy, w XIX wieku były jeszcze wydry. W czasach niemieckich tępiono je straszliwie, uznając ten gatunek za wyjątkowego szkodnika, dokonującego spustoszeń w stawach rybnych. Za doskonały przykład służyć mogą tu Makowice, gdzie właściciele ziemscy, rodzina von Websky, prowadzili gospodarkę rybną. W 1888 r. jedna z lokalnych gazet donosiła, że tamtejszy ogrodnik pałacowy niejaki Haack upolował w rzece Piławie okazałego samca wydry. Był to już 27 egzemplarz tego gatunku, jaki ustrzelony został przez niego w przeciągu ośmiu lat (a zatem od 1880 r.). Początkowo sądzono, że wydry pojawiają się w tych rejonach jedynie okresowo, wędrując wzdłuż brzegów rzek od ich głównego siedliska, czyli rzeki Odry. Haack zauważył jednak, że samica wydry wychowywała w jednym ze stawów w Makowicach swe młode. Zatem Makowice stanowiły stałe siedlisko tego gatunku, który dziś podlega ścisłej ochronie. Relacje o podobnej treści dość często napotkać można w świdnickiej prasie tego okresu.   

Okolice Świdnicy obfitowały w gatunki łowne, które trudno dziś spotkać w większej ilości. W 1887 r. w lasach w okolicy Lutomi pojawiały się regularnie jelenie. W zimie tegoż roku, jak donosiły lokalne gazety, ustrzelono już trzeciego jelenia szóstaka, a zatem takiego, który ma trzy odrostki z jednej strony na porożu. Ten konkretny ważył ponad 100 kg. Rok później ustrzelono dwa jelenie w lesie w Bystrzycy Górnej. Jeden był ósmakiem, a drugi szóstakiem. Pierwszy z nich odesłany został pociągiem do Wrocławia, drugi zaś do Berlina. Przypuszczać należy, że ówczesny właściciel lasów hrabia von Pückler podarował ustrzelone zwierzęta ważnym pruskim urzędnikom państwowym, a być może nawet trafiły one na stół rodziny cesarskiej.

W 1894 r. próbowano też na terenie powiatu świdnickiego dokonać eksperymentu aklimatyzacji nieznanego tu wcześniej gatunku łownego, jakim był przepiór wirginijski, daleki kuzyn naszej rodzimej przepiórki. Próby tej podjął się na własną odpowiedzialność i na własny koszt hrabia von Moltke z Krzyżowej. Sprowadził on w tym celu 6 par tzw. przepióra i wypuścił je na wolność na terenie lasów należących do jego majątku. Cała operacja zakończyła się jednak całkowitym fiaskiem. Podczas polowań, których dokonywano jeszcze w tym samym roku, nie natrafiono na ani jedną sztukę przepióra wirginijskiego. Jak konstatował autor jednego z artykułów na ten temat, „ptaki te zapewne wyniosły się po okresie lęgowym w inne okolice”. Przypuszczalnie jednak nie potrafiły się one dostosować do lokalnych warunków, bądź też zostały zagryzione przez dziką zwierzynę.

Sobiesław Nowotny    

Źródło zdjęć: Wikipedia

8 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.