Press "Enter" to skip to content

Max Heinzel – zapomniany śląski i świdnicki poeta

Spread the love

28 października 1833 roku w wiosce Osiek niedaleko Strzegomia urodził się – związany między innymi ze Świdnicą – wybitny poeta śląski Max Heinzel. Był wszechstronnym twórcą –  felietonistą, krytykiem sztuki, lirykiem, epikiem, tłumaczem i humorystą.

Max Heinzel

Jego rodzice byli biedni i żyli z pracy własnych rąk. Takie pochodzenie określiło fundamenty jego życia i poezji. Nie pamiętał dobrze swego ojca – z zawodu ogrodnika, który zmarł, gdy Max był jeszcze dzieckiem. Kiedy ukończył cztery lata, schorowana matka postanowiła wraz z nim opuścić rodzinną wioskę i wyjechać do Wrocławia. Tam, pozbawione ojca dziecko, przyjął stryj, a gdy chłopiec osiągnął odpowiedni wiek, zapisał go do Gimnazjum św. Mateusza. Nie znając ojca Max całą swoją synowską miłość przelał na matkę. Ta pochodząca ze Szlezwiku, prosta kobieta, potrafiła znosić swoją chorobę z pogodą ducha i heroiczną cierpliwością, ale była też najlepszą nauczycielką syna w zakresie rodzimego dialektu, o czym wiele lat później peta napisał w zabawny sposób w wierszu Wu icch mei Schlä’sch herha.

Mały Max uwielbiał przebywać na świeżym powietrzu, na polach i w lasach, a jego miłość do pięknej przyrody przetrwała w nim do śmierci. Pierwsze wiersze Max zaczął pisać podczas nauki w gimnazjum. Był z natury był nieśmiały i lękliwy i nigdy nie dał się namówić, by sam recytować swoje wiersze. Za jeden z nich otrzymał wieniec dębowy podczas spaceru z uczniami szkoły podstawowej.

Życie młodego Maxa Heinzla było burzliwe i niełatwe. Po ukończeniu studiów gimnazjalnych podjął decyzję, by poświęcić się scenie teatralnej, jednakże na życzenie jego pobożnej matki, która chętniej wolałaby go widzieć jako katolickiego księdza, porzucił swoje marzenia i został nauczycielem domowym. Nauczał głównie w bogatych rodzinach mieszczańskich i szlacheckich. Zainteresowań teatrem nie zarzucił. Znani wówczas członkowie Teatru Miejskiego we Wrocławiu: Baillant, Jaffé i Hüvart, którzy rozpoznali jego talent, chętnie oferowali mu swoje rady i wsparcie.

Kariera prywatnego nauczyciela przyczyniła się do rozwoju duchowości poety. Pobyt w lasach i na polach, sielankowa samotność wiejskiego życia, a także nieustanne samokształcenie pobudzały w równym stopniu umysł i serce. Pierwsze publikacje jego autorstwa w prasie, a dotyczące problematyki społecznej i politycznej skłoniły go do porzucenia zawodu nauczyciela domowego.

Wydany w 1882 roku w świdnickiej drukarni Heegego zbiór poezji Ock ni treub trübetimplig

W 1867 roku przejął kierownictwo jednej z gazet teatralnych w Berlinie. Przedsięwzięcie okazało się nierentowne z powodu zbyt małych środków przeznaczonych na nie przez wydawcę. Był zatem zmuszony zarabiać na utrzymanie jako reporter barowy, konsultant teatralny, korespondent i współpracownik różnych czasopism oraz sprawozdawca parlamentarny dla Północno-Niemieckiej Gazety Powszechnej (Norddeutsche Allgemeine Zeitung). W tym samym roku wydał swój pierwszy zbiór wierszy Aus Herzensgrund (Z głębi serca). Ów tomik odzwierciedlał stan ducha poety – głęboko melancholijny i ponury nastrój. Przyniósł mu on wprawdzie dobre opinie krytyków, ale żadnych korzyści materialnych.

W 1869 roku na zaproszenie dyrektora zakładu tkackiego Triepk’ego, Heinzel wyjechał do Kopenhagi, gdzie poznał duńskich poetów, między innymi sławnego bajkopisarza Hansa Christiana Andersena. Pobyt w Kopenhadze pozwolił mu na studiowanie i naukę języka duńskiego, czego efektem były doskonałe tłumaczenia z duńskiego opowiadań, które w 1878 roku ukazały się we Wrocławiu, jako książka Ohne Titel (Bez tytułu). Heinzel tłumaczył także na język niemiecki niektóre teksty z języka francuskiego, angielskiego i holenderskiego.

Po powrocie z Danii pracował zawodowo jako redaktor w różnych pismach prowincjonalnych w Bydgoszczy, Wałbrzychu, Raciborzu, Nowej Rudzie i w Świdnicy – między innymi w Bromberger Zeitung, Waldenburger Wochenblatt czy Oberschlesichen Anzeiger.

Uporczywe choroby na tle nerwicowym oraz niedomagania serca zmusiły go – po raz pierwszy w 1880 i potem w 1886 roku – do porzucenia tego męczącego zajęcia. Żył później tylko z wpływów z pracy pisarskiej. Jak niskie to były dochody świadczy chociażby fakt, że Heinzel, który w 1875 roku założył w Nowej Rudzie własną rodzinę, musiał ją na długie tygodnie opuścić, wyruszając na wędrówkę po całym Śląsku, jako… wędrowny lektor, aby w ten sposób zarobić na życie. Niczym średniowieczny trubadur, odwiedzał po kolei poszczególne miasta, aby utworami w śląskim dialekcie podbijać serca słuchaczy, ale i po to, aby zarobić potrzebne pieniądze. Zakochani w utworach Heinzla dolnoślązacy, na 60. urodziny ufundowali dla swojego ulubieńca honorowy dar w postaci dużej sumy pieniędzy. Przynajmniej na jakiś czas wybawiło to poetę od uciążliwej biedy.

Pobyt w Nowej Rudzie był dla poety szczególnie ważny. To tutaj poznał noworudziankę, córkę powiatowego inspektora szkolnego Battiga – Agnes Battig, która stała się jego powierniczką. Ożenił się z nią w 1875 roku. Agnes – już jako Heinzel – zdobyła uznanie dzięki pisanym przez siebie krótkim nowelom i szkicom. Jej radosna natura i ogromne oddanie Maxowi, jako wiernej towarzyszki, a także jej pełne miłości zaangażowanie w jego plany i projekty, z pewnością w znacznym stopniu przyczyniły się do późniejszego sukcesu poety. Z tego związku urodziło się jedyne dziecko poety – córka Else. W Nowej Rudzie mieszkał przez 7 lat,  będąc w tym czasie redaktorem czasopisma Hausfreund Neurode.

Zainspirowany przez poetę i dramaturga Karla Eduarda von Holtei nie ustawał też w tworzeniu własnej poezji w dialekcie śląskim. W 1875 roku w Raciborzu wydał pierwsze śląskie wiersze Veagerle flieg aus (Ptaszyna odlatuje). Książeczka ta kilkakrotnie wznawiana zdradzała duży talent autora i zwróciła na niego uwagę krytyków. Kolejno ukazują się następne zbiory poezji: 1879 r. – A schleasches Pukettel (Śląski bukiet), 1880 r. – Ock ni treub trübetimplig, 1881 r. – Humoristische Genrebilder (Humorystyczne obrazki rodzajowe).

Oprócz podróży, ten niezwykle pracowity człowiek znalazł także czas na pisanie artykułów do praktycznie wszystkich znanych śląskich dzienników, tygodników i kalendarzy. Od 1878 roku rzadko zdarzało mu się nie napisać nowego poematu w dialekcie. Publikował między innymi w Boten (Głogów), Deutsches Dichterbuch, Heimgarten deutscher Dichtung, Neue Monatshesten für Dichtkunst und Kritik (Nowe Miesięczniki Poezji i Krytyki), Deutsche Dichterhalle, w książce z balladami Skalden klänge oraz w Monatsblätter stowarzyszenia „Breslauer Dichterschule”.

W 1882 roku przeprowadził się do Świdnicy, gdzie osiadł na stałe. Tu opublikował swoje kolejne zbiory śląskich wierszy: 1882 – A lustiger Bruder (Wesoły brat), 1884 r. – Mei jeungstes Kindel (Moje najmłodsze dziecko), 1885 r. – Fahrende Gesellen (Jadący towarzysze), 1888 r. – Maiglöckel (Konwalia majowa) oraz zbiory utworów w dialekcie górnoniemieckim: In Sturm und Wetter (W burzę i pogodę), 1891 r.- In Rübezahls Reich (W królestwie Liczyrzepy), a w 1893 r. – A frisches Richel (Świeży zapach).

Wydanie tygodnika Breslauer Sonntagblatt z obszernym artykułem o Maxie Heinzelu, wymieniającym go jako jednego z trzech najwybitniejszych poetów piszących w dialekcie śląskim (1882 rok)

Poza tym był współpracownikiem wielu czasopism. Wydawał od 1883 roku corocznie śląski kalendarz Der germittliche Schläsinger (Dobroduszny Ślązak). Podejmował także próby pisania utworów dramatycznych. Jeszcze za jego życia zostały one wystawione na scenie. Znalazły się wśród nich dwie komedie przetłumaczone przez Heinzla z języka duńskiego Nein (Nie) i Die drei Freier (Trzech zalotników).

Życie Heinzela nie było łatwe ze względu na wspomnianą nerwicę. Kilkutygodniowa kuracja w Gräfenbergu okazała się bardzo skuteczna, lecz niestety niewystarczająca na długo. A czytanie na głos, które uwielbiał, ale które było dla niego niezwykle wyczerpujące pod względem fizycznym i psychicznym, miało ujemny wpływ na stan jego zdrowia. Korzyści finansowe z takich pokazów były również zbyt małe, aby przeznaczyć je na kolejne leczenia i kuracje.

Heinzel był lubiany i czczony już za życia. 26 lipca 1891 roku mieszkańcy Borowic w Karkonoszach oddali cześć poecie, nadając grupie skał w ich okolicy nazwę Heinzelsteine. Te niewielkie, kilkumetrowej wysokości granitowe skałki na wysokości ok. 650 m, były do 1945 roku pomnikiem przyrody. Dziś noszą one nazwę Borowickie Skałki.

Inną pamiątką po poecie jest Pensjonat Villa Limba. Został wybudowany w latach 1890-1896, jako jedno z pierwszych schronisk sudeckich. Na cześć poety nazwane zostało Max Heinzelstein Baude. Położone jest  w górnej części Borowic, około 4 km od Karpacza. Po 1945 roku funkcjonował w tym miejscu Dom Wczasowy Limba, który w 1956 roku częściowo spłonął. Obiekt odbudowano w latach 60.

Theodor Nöthig tak pisał o poecie i jego sztuce:

Muza Maxa Heinzla ukazuje się jemu jako córka niebios, jako bajkowa czarodziejka, jako wijące się pędy wina i kwiatów, w złotych lokach, jako wyraz pogody ducha na czole i ustach i jako jasna radość życia, w błyszczących jak gwiazdy niebieskich oczach; jest ona jego najwierniejszą przyjaciółką i pocieszycielką, która w miłości do natury, do ludzi i do regionu otwiera mu trzy źródła, których zbieg tworzy studnię młodości jego poezji… Natura jest jego skarbem i lekarstwem Pana Boga. On czerpie z niej natchnienie i świeżość. On podsłuchuje ją w różnych porach dnia i roku.

Dawne schronisko Max Heinzelstein Baude. Po prawej widoczne Heinzelsteine – tzw. Skałki Heinzela (1900 rok)

W Borowicach Heinzel spędził ostatni okres swojego życia. We własnym domu zmarł 1 listopada 1898 roku (według niektórych źródeł poeta miał umrzeć w Świdnicy). Jego ciało, umartwione ciężkimi i długimi cierpieniami, przewiezione zostało do Świdnicy. Tu pochowany został na tzw. Nowym Cmentarzu Ewangelickim (dziś cmentarz komunalny przy ul. Waleriana Łukasińskiego). 6 października 1899 roku na grobie Heinzela ustawiono pomnik ufundowany przez świdnicką lożę masońską Zur wahren Eintracht (Pod prawdziwą zgodą).

7 października 1900 roku miało miejsce odsłonięcie pomnika Maxa Heinzela na świdnickiej Promenadzie (obecnie park przy ul. Gen. Władysława Sikorskiego). Pomnik został wykonany przez wrocławskiego artystę Heinricha Kiesewaltera i kosztował 4.000 marek. Pierwsze datki na ten cel przeznaczyło Towarzystwo im. Pestalozziego. Pomnik ten w 1912 roku z okolic wejścia do parku został przeniesiony w miejsce koło przejścia dla pieszych pod wiaduktem pobliskiej linii kolejowej (prowadzące w stronę ulicy Jagiellońskiej). Po maju 1945 roku został zniszczony.

W 1929 roku władze miasta dla uczczenia poety nazwały jego imieniem obecną ulicę Romualda Traugutta (Max-Heinzel-Strasse).

Max Heinzel należał z Johannesem Reineltem, Paulem Kellerem i Gerhardtem Hauptmannem do czołowych pisarzy i poetów tworzących w dialekcie śląskim. Był godnym następcą Karla Eduarda von Holtei. W jego utworach znalazła się panorama życia w śląskich miasteczkach i wsiach oraz ich mieszkańcy. W swojej twórczości wiernie oddawał formę i styl dialektu śląskiego.

Wielki poeta razem z dwoma innymi poetami piszącymi w dialekcie śląskim – jego mentorem Karlem von Hoteli i przedwcześnie zmarłym Robertem Kößlerem, tworzy trójcę znakomitych śląskich twórców, dziś już zapomnianych, chociaż dzięki swojej twórczości w dialekcie śląskim – ocalili go dla potomnych. Niestety, jak do tej pory praktycznie nie podjęto żadnych szerszych działań, aby ich twórczość przetłumaczyć na język polski. A szkoda.

Max Heinzel nigdy nie miał życia usłanego różami – jego życie stanowi typowy obraz egzystencji prawdziwego niemieckiego poety: mało światła, ale za to dużo cieni!

Sobiesław Nowotny & Andrzej Dobkiewicz

9 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.