Press "Enter" to skip to content

Ratusz: Deszcz kul i bomb (cz. 2)

Spread the love

Świdnicki ratusz uległ zniszczeniu podczas oblężenia miasta w 1757 r. Dotychczas sądzono, że swą formę architektoniczną uzyskał on około 1720 r. Odkrycie nowych źródeł historycznych pozwala na przesunięcie tej daty do okresu lat 1758-64.  Pierwszą część artykułu można przeczytać tutaj: Ratusz: Deszcz kul i bomb (cz. 1)

Świdnicki ratusz kilkakrotnie w swoich dziejach ulegał zniszczeniu, między innymi w wyniku wielkich pożarów trawiących miasto

Kolejną kategorią robót, jakie przeprowadzano podczas kilkuletniego remontu ratusza po zniszczeniach oblężenia 1757 r., były prace szklarskie. Trzeba jednak zaznaczyć, że te musiano kilkakrotnie powtórzyć w całym okresie wojny siedmioletniej, a to z uwagi na powtarzające się bombardowania miasta i powstające w ich skutku zniszczenia. Rada miejska z uwagi na brak rąk do pracy i ogrom szkód, powołać też musiała szklarzy spoza miasta. Do robót przystąpiono już 16 października 1758 r., a wykonywał je początkowo samodzielnie świdnicki mistrz szklarski Daniel Turteltaube. Za wymianę szyb w oknach ratusza otrzymał on wynagrodzenie w wysokości 83 talarów Rzeszy. Jeszcze w tym samym roku dołączył do niego lokalny szklarz Andreas Lamperti, któremu rada miejska powierzyła zadanie wymiany szyb w oknach kancelarii ratuszowej i w mieszkaniu butela ratuszowego (czyli posługacza rady miejskiej), które znajdowało się „w bocznym budynku ratusza”. Niestety trudno dziś jednoznacznie określić, gdzie położone było to mieszkanie i o którą część ratusza dokładnie chodzi. Lamperti zarobił na pracach przy szkleniu okien wspomnianych pomieszczeń 7 talarów Rzeszy i 16 srebrnych groszy.

W 1761 r. radni z uwagi na brak rąk do pracy musieli sięgnąć po pomoc szklarską spoza miasta; zadanie naprawy okien ratuszowych, których szyby wypchnięte zostały przez „wybuch jednej z kazamat” (chodzi tu zapewne o wybuch na terenie fortu Witoszowskiego, który w 1761 r. podczas oblężenia miasta przez Austriaków wyleciał niemal całkowicie w powietrze), powierzono mistrzowi szklarskiemu z Kamiennej Góry Christianowi Gottliebowi Pohlowi. Interesujące jest przy tym, że fala uderzeniowa po wybuchu fortu Witoszowskiego była tak silna, że doszła aż do Rynku, doprowadzając do pękania szyb w większości domów po drodze. Szkody powstałe w oknach ratuszowych nie były tym razem tak duże, jak w przypadku oblężenia z 1757 r., skoro Pohl otrzymał za swą pracę jedynie 24 talary Rzeszy i 9 srebrnych groszy. Za to ostatnie oblężenie twierdzy świdnickiej prowadzone przez Prusaków, połączone z długotrwałym ostrzałem artyleryjskim miasta, odbiło swe negatywne piętno na budynku ratusza. Do pracy szklarskiej ponownie powołano świdnickiego szklarza Daniela Turteltaube, który tylko w okresie 1763 r. otrzymał wynagrodzenie w wysokości 60 talarów Rzeszy.

Blok śródrynkowy z ratuszem w Świdnicy

Oprócz naprawy okien ratuszowych zajmował się on tym razem również oszkleniem „latarni ratuszowych” i „wymianą szyb w oknach sali komedii”, gdzie wystawiano sztuki teatralne, jak również tzw. „sali monterskiej ratusza”. Ostatnie prace, o których wspominają zachowane akta z remontu ratusza, przechowywane dziś w Archiwum Państwowym we Wrocławiu, Turteltaube prowadził w marcu 1764 r. Pamiętać wszakże należy, że w tym samym czasie przy odbudowie ratusza pracowało równolegle wielu różnych rzemieślników, a swe prace musieli oni wykonywać w taki sposób, by nie przeszkadzać przedstawicielom innych zawodów i aby skoordynować własne wysiłki z pracą pozostałych zatrudnionych tu ludzi.

Tak się sprawy mają chociażby w wypadku pracy kotlarzy, którzy wykonywali parapety okienne i rynny spustowe, jak również wszelkiego rodzaju okapy na dachach ratusza oraz na gzymsach i naczółkach okiennych. Co ciekawe, pierwsze tego rodzaju prace kotlarskie powierzono kobiecie, a mianowicie Annie Rosinie Rüfferin, która w 1758 r. otrzymała za wykonanie rynien spustowych ponad 83 talary Rzeszy. Pani Rüffer była wdową po świdnickim kotlarzu i zgodnie z ówczesnym prawem po śmierci męża kontynuowała jego działalność. Nie wiadomo wszakże, czy sama realnie zajmowała się wykonywaniem robót, czy zlecała je zatrudnianym czeladnikom. Jeszcze we wspomnianym 1758 r. jej firma wykonała okapy okien poddasza ratusza. Resztę prac związanych obróbką blachy miedzianej prowadzono dopiero po zakończeniu działań wojny siedmioletniej. W lutym 1765 r. ponowną wymianę rynien „uszkodzonych podczas ostatniego oblężenia twierdzy świdnickiej” powierzono kotlarzowi z naszego miasta Johannowi Heinrichowi Wagnerowi. Otrzymał on za swą pracę aż 181 talarów. W listopadzie 1765 r. ponownie powołano kobiecą firmę kotlarską, reprezentowaną tym razem przez wdowę Marię Magdalenę Billerin. Miała ona wykonać rynnę dla tej części ratusza, w której mieściła się izba aresztantów. Ostatnie prace kotlarskie prowadził od 2 maja 1766 r. kotlarz Johann Heinrich Wagner, którego zadaniem było wykonanie i montaż rynien przy Aptece Miejskiej i Dworskiej, uznawanej w owym czasie za integralną część ratusza.            

Fragment planu oblężenie Świdnicy z zaznaczeniem zniszczenia wieży ratuszowej, trafionej pociskiem podczas ostrzału miasta

Kolejną grupę rzemieślników pracujących przy odbudowie zniszczeń świdnickiego ratusza w okresie wojny siedmioletniej stanowili kowale i ślusarze. Jakkolwiek w rękopisie, który stanowi główne źródło naszych informacji, obie grupy ujęte zostały w jednym i tym samym zbiorze, to stało się to tylko dlatego, że obie kategorie zawodowe zajmowały się obróbką metalu. Kowale przystąpili do swych prac zapewne już w 1758 r., lecz wynagrodzeni zostali dopiero w 1759 r. i 1760 r. Wynikało to oczywiście ze specyfiki ich zawodu; olbrzymie ilości gwoździ i metalowych szpil, jakie u nich zamówiono, wymagały długiego okresu pracy, gdyż w tym czasie wszystkie wykonywano jeszcze przecież ręcznie. Kowal Gottlieb Biller zgodnie z zachowanymi rachunkami otrzymał 28 kwietnia 1759 r. od rady miejskiej za swą bliżej nieokreśloną pracę kowalską 6 talarów Rzeszy. Większość robót kowalskich powierzono jednak innemu świdnickiemu mistrzowi Gottliebowi Weigelowi, który w 1759 r. za wykonanie 80 funtów dwóch różnych gatunków gwoździ otrzymał wynagrodzenie w wysokości 12 talarów Rzeszy i 19 srebrnych groszy, zaś rok później za podobną pracę, lecz o mniejszej ilości (zaledwie 12 funtów) dostał 1 talara Rzeszy i 16 srebrnych groszy.

Ślusarze również przystąpili do swych prac w 1758 r. Ich zadanie polegało w pierwszym rzędzie na wykonaniu okuć do okien i drzwi ratusza. Pierwszym z nich, którego zatrudniła tutejsza rada miejska, był mistrz George Friedrich Opitz. Jeszcze w grudniu 1758 r. za okucia okien otrzymał on 10 talarów Rzeszy. Resztę prac wykonywano dopiero po zakończeniu działań wojny siedmioletniej – w kwietniu 1764 r. Gottlieb Krause za wykonanie okuć do drzwi prowadzących do Izby Poboru Podatku Serwisowego na ratuszu otrzymał 1 talara Rzeszy. W grudniu 1764 r. rada miejska ponownie zatrudniła mistrza ślusarskiego Opitza, któremu tym razem oprócz wykonania okuć okiennych, powierzono również wykonanie okuć do drzwi ratuszowych. Otrzymał on za to wynagrodzenie w wysokości ponad 11 talarów Rzeszy. W 1766 r. rada miejska po raz kolejny skorzystała z jego usług – powierzyła mu wówczas zadanie wykonania i naprawy krat zamykających okno Izby Poboru Podatku Akcyzowego na ratuszu. Wszystkie prace kowalskie i ślusarskie kosztowały radę miejską 46 talarów Rzeszy, 8 srebrnych groszy i 9 3/5 halerzy.         

Ratusz i wieża ratuszowa w Świdnicy na pocztówce z początku XX wieku

Ostatnią grupę wyróżnioną w rachunkach z odbudowy świdnickiego ratusza stanowią koszta materiałów, jakie wykorzystano podczas remontu. W pierwszej kolejności zapisano dostawców wapna, z którego wytwarzano zaprawę wapienną używaną jeszcze powszechnie w tych czasach. W 1758 r. dostarczali go: Johann Friedrich Rosenberger, Joseph Attig i Ignatz Velckel, w 1764 r. dołączył do nich Franz Stiller. Co ciekawe miarą nasypną, jakiej używano przy kupnie wapna był korzec, a jego cena wahała się od 22 do 28 srebrnych groszy. Rada miejska zakupiła łącznie 117 korców wapna, a ze skarbu miejskiego musiano wydać łącznie 101 talarów Rzeszy, 9 srebrnych groszy i 1 3/5 halerzy. Cegły i dachówki potrzebne do odbudowy dostarczyła cegielnia miejska, lecz musiały być one ujęte w rachunkach miejskich, a miasto niejako sobie samemu, musiało zapłacić realnie nadzorcy cegielni. 3 listopada 1759 r. rada miejska nabyła u Adama Gottfrieda Baudischa, jako administratora cegielni, 40900 sztuk dobrze wypalonych dachówek i 200 sztuk zwykłych cegieł. Wydano na ten cel ponad 109 talarów. W 1766 r. dodatkowo zakupiono jeszcze 3500 dachówek za łączną sumę 10 talarów Rzeszy i 12 srebrnych groszy. Ostatnią kategorię pośród materiałów budowlanych stanowiły elementy drewniane, tj. belki, rygle, łaty i drzazgi. Te ostatnie wykorzystywano niczym kołki do łączenia poszczególnych fragmentów konstrukcji. Dostawcami wyrobów drewnianych do konstrukcji dachu świdnickiego ratusza byli: Gottfried Hoffmann ze Świdnicy, Gottfried Scholz z Rybnicy Leśnej, Johann Heinrich Liebich ze Świdnicy, Anton Rose oraz świdnicki bednarz Johann Gottlieb Scholtz. Ten ostatni wykonywał wspomniane drzazgi, gdyż tylko jemu, zgodnie z surowymi zasadami porządku cechowego, przysługiwało prawo do ich wykonywania (nie mogli tego robić stolarze!).

Rachunki z odbudowy zawierają też niezmiernie ciekawą informację, że koszty remontu wieżyczki przylegającej do ratusza pokrywał w połowie świdnicki kupiec Gottfried Wolff „jako jej współwłaściciel”.

Sobiesław Nowotny    

8 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.