Press "Enter" to skip to content

Tajemnice góry Ślęży (cz. 4)

Spread the love

Ośrodek obrządku słowiańskiego

Najbardziej tajemniczą kwestię w dziejach Ślęży stanowi zapewne pytanie, czy szczyt tej góry był w dawnych wiekach ośrodkiem chrześcijaństwa słowiańskiego. Do dziś na ten temat pojawiają się naukowe spekulacje, które w gruncie rzeczy opierają się na interpretacji dowodów archeologicznych, a z drugiej stronie podobieństwach z innymi ośrodkami tego typu, głównie z terenów pobliskich Czech.

Sprawę tę poruszyli w swych pracach między innymi Irena i Janusz Kramarkowie, na łamach głośnej niegdyś książki U źródeł archeologii oraz ostatnio, mieszkający w Kanadzie historyk polskiego pochodzenia, Piotr Kmietowicz, autor pracy Kiedy Kraków był trzecim Rzymem. Aby nasz wywód nie okazał się zbyt szczegółowy, warto w tym miejscu jedynie nakreślić główne tezy ich poglądów. Pytanie badawcze, na które starali się oni odpowiedzieć, brzmi bowiem, czy zanim na Śląsku zaczęło rozprzestrzeniać się wyznanie katolickie o obrządku łacińskim, nie istniało przypadkiem wyznanie o obrządku słowiańskim, gdzie zamiast łaciny używano języka staro-cerkiewno-słowiańskiego , który był znany naszym przodkom i dla nich zrozumiały. Wpływy z terenów Czech i Moraw w okresie misji św. Cyryla i św. Metodego miały być tak silne, iż mieszkańcy Śląska z chęcią nawrócili się na chrześcijaństwo, zanim Mieszko I przyjął chrzest w obrządku łacińskim (966 r.), i zanim zdołał zdobyć Śląsk (990 r.).

Cyryl i Metody na obrazie Jana Matejki

Ślęża miała stanowić centrum tegoż kultu cyrylo-metodejskiego, a tutejsze pogańskie praktyki wygasły, gdyż ludność Śląska dobrowolnie przyjęła chrześcijaństwo obrządku słowiańskiego. Poglądy takie zmieniają diametralnie nasz stosunek do historii. W takim bowiem kontekście można uznać, iż misja chrześcijaństwa zachodniego, czyli łacińskiego, nie byłaby aż tak spektakularna, jak zwykle ocenia się to w podręcznikach historii. „Łacinnicy” zajęliby bowiem jedynie miejsce dawno już schrystianizowane. Sytuacja przypomina, wypisz wymaluj, podobny proces, który zachodził na Litwie, dawno już schrystianizowanej, na którą najeżdżali krzyżacy, właśnie pod hasłami „potrzeby chrystianizowania tego pogańskiego kraju”. Czy rzeczywiście tak było i jakie dowody podobnego procesu posiadamy w stosunku do Ślęży i całego Śląska? W pierwszej kolejności oczywiście źródła pisane, a w zasadzie jedno źródło, gdyż są one dla tamtych czasów więcej niż skromne. Chodzi w tym wypadku o Żywot św. Metodego, w którym wyraźnie stwierdza się, iż władca wielkomorawski o imieniu Świętopełk zajął w 885 r. Dolny Śląsk w celu krzewieniu tu chrześcijaństwa o obrządku słowiańskim. Dowodem wpływu tego ostatniego są również znaleziska archeologiczne, w tym odnalezienie tzw. krzyżyków morawskich – jeden z nich odkryto nawet na Ostrowiu Tumskim we Wrocławiu.

Kolejnym faktem są informacje podawane w Kronice książąt polskich Piotra z Byczyny i w Kronice polskiej Długosza, iż na terenie Śląska, na długo przed powstaniem biskupstwa wrocławskiego istnieć miały dwie siedziby biskupie w Ryczynie i w Smogorzowie. Czy zatem rok 1000 był rzeczywiście przełomem historycznym dla Śląska? W odniesieniu do Ślęży posiadamy inne źródła, aczkolwiek równie lakoniczne. Pierwszym są dowody archeologiczne. W I poł. XIX wieku Gazeta Śląska informowała o sensacyjnym odkryciu grobu duchownego na Ślęży, który odziany był w szaty przypominające stroje noszone w kościele prawosławnym. Na podobieństwo to wskazywały również atrybuty, które znaleziono przy szkielecie – krzyż o charakterystycznej wschodniej formie i resztki ikony. Cóż mógł robić „prawosławny” duchowny na Ślęży i to na dodatek w okresie, w którym kontakty z terenami ruskimi jeszcze nie istniały.

Przypadek ten szczegółowo przeanalizował w swej książce Piotr Kmietowicz uznając, iż duchowny nie był członkiem kościoła bizantyjskiego, ani prawosławnego, lecz właśnie kościoła obrządku słowiańskiego. Kramarkowie za najważniejszy dowód przemawiający za pobytem misji cyrylo-metodejskiej na Ślęży podawali fakt, będący w zasadzie jedynie interpretacją znanego już materiału archeologicznego w postaci figur pogańskich. To, iż zostały one przewalone i oznaczone na tylnej części znakiem „X” – symbolizującym tu znak chrześcijaństwa słowiańskiego, odnoszącego się do postaci św. Andrzeja – świadczy, iż ludność Śląska zdołała się nawrócić, obalając dotychczasowych bogów i odbierając im symbolicznie ich moc.

Niedźwiedź i Panna z Rybą.Widoczny znak X. Rysunek z 1825 r.
(Źródło: Opolska Biblioteka Cyfrowa)

Być może też cytowana przez nas notatka z Kroniki Thietmara z Merseburga wcale nie odnosi się do pogaństwa, tylko do obrządku słowiańskiego, którym on sam jako biskup się brzydził i którego jako Niemiec zrozumieć nie potrafił, uznając je za przejaw pogaństwa? I w tym wypadku Ślęża broni zawzięcie swych tajemnic.

Na tropach Piotra Własta zwanego Duninem

Przy opisywaniu dziejów tej niezwykłej góry, jaką jest Ślęża, nie sposób pominąć milczeniem postaci Piotra Własta, zwanego Duninem. To przecież jemu przypadła rola sprowadzenia w te rejony augustianów regularnych, a tym samym wzmocnienie chrześcijaństwa obrządku łacińskiego na tych terenach, gdzie co jakiś czas odzywały się głosy o powrót do dawnych wierzeń, czy to pogańskich, czy też do chrześcijaństwa obrządku słowiańskiego.

Samo pochodzenie i wielka kariera polityczna tej osoby do dziś wywołuje wiele kontrowersji i do dziś jest równie mało wyjaśnione, jak większość faktów z życia tego możnowładcy. Historycy okresu nowożytnego, a za nimi większość historyków niemieckich, widziała w nim Duńczyka (za dowód służył tu w pierwszym rzędzie jego przydomek Dunin), który podczas zamieszania z następstwem tronu po śmierci duńskiego króla Eryka wyrabować miał cały skarb królewski i uciec miał do Polski, gdzie zyskał poparcie Bolesława Krzywoustego i gdzie nabył olbrzymie posiadłości ziemskie.

Według legendy rodowej Duninów Piotr Włast spotkał się jednak z potępieniem ze strony Kościoła i musiał odpokutować za swe czyny, budując liczne kościoły i fundując klasztory, w tym siedzibę augustianów na Ślęży. Historycy polscy, reprezentowani głównie przez badaczy wrocławskich, uważają jednak Piotra Własta za rodzimego możnowładcę, którego ród od najdawniejszych czasów zamieszkiwał tereny Polski. Żaden jednak nie udowodnił, skąd wzięły się bogactwa i prestiż tej osoby. Źródła, jakkolwiek nadzwyczaj skąpe dla owej epoki,  milczą, gdy chodzi o jego wielkich przodków. Czy zatem legenda o duńskim pochodzeniu nie zawiera ziarna prawdy? A może rację mają ci spośród badaczy, którzy twierdzą, że pochodził on z Flandrii, skąd sprowadził augustianów w nasze rejony? W okresie 1121-1138 Piotr Włast ufundował bowiem na Śląsku dwa klasztory – benedyktynów na Ołbinie we Wrocławiu i właśnie augustianów na Ślęży. Zasadnicze pytanie, które musi postawić sobie w tym miejscu każdy historyk brzmi: Skąd Piotr Włast, będąc polskim zasiedziałym możnowładcą, miał mieć w ogóle jakiekolwiek pojęcie o istnieniu bądź nieistnieniu klasztoru augustianów w Arrovaise, odległym od Śląska od setki kilometrów? I skąd akurat przyszło mu na myśl, aby właśnie stamtąd sprowadzać zakonników, jakby po drodze i bliżej, nie było innych klasztorów, skąd z pewnością łatwiej byłoby ściągnąć mnichów. A co ważniejsze, jakich argumentów musiał użyć wobec samych zakonników, aby sprowadzić ich w odległe i „dzikie” w rozumieniu ludzi Zachodu okolice, jakimi były w owym czasie tereny Śląska? Czy same nadania ziemskie, jakie wchodziły w grę, były tu wystarczającym argumentem dla klasztoru, który cieszył się wielką sławą i z pewnością niejeden możnowładca na zachodzie Europy udzieliłby im lepszych możliwości?

Może zatem zachodnie pochodzenie Piotra Własta, zwanego Duninem, Dunem albo Duńczykiem, nie jest jednak tylko kwestią legendy? Faktem jest jednak, iż zakonnicy z Arrovaise przybyli w nasze okolice i przejęli kilkanaście wiosek leżących u podnóża Ślęży. Czy jednak rzeczywiście ich siedziba znajdowała się na szczycie dawnej świętej góry Celtów, Germanów i Słowian? I z tym pytaniem historycy nie do końca potrafią sobie poradzić. Najstarszą wzmiankę o usytuowaniu klasztoru, a raczej kościoła na Ślęży zawiera dokument papieża Eugeniusza III z 1148 r., gdzie czytamy ecclesie sancte Marie de monte Silencii (kościół Najświętszej Marii Panny z góry Ślęży). Inne dokumenty wspominają ecclesia montana (kościół górski) lub in monte Silencii (na obszarze góry Ślęży). Lecz dokument z 1193 r. wymienia go jako ad montem (przy górze, czy też u podnóża góry). Czy zatem klasztor augustianów istniał na samym szczycie góry, gdzie warunki mieszkalne i aprowizacyjne wydają się szczególnie ciężkie, czy też u jej podnóża, w Sobótce Górce, która przecież przez całe wieki należała do augustianów i gdzie posiadali oni aż do 1810 r. swą prepozyturę? Kronika opatów klasztoru Najświętszej Marii Panny na Piasku wspomina, iż zakonnicy ze względu na złe warunki, jakie panowały na Ślęży wynieśli się z czasem do Wrocławia. Tylko czy wzmianka ta odnosi się do ich siedziby na szczycie góry, czy u jej podnóża? Któż może to dziś jeszcze rozstrzygnąć? Sprawę gmatwa jeszcze bardziej okoliczność, iż łacińskie słowo mons (góra) równie dobrze może się odnosić do góry, jak i do nazwy miejscowości Górka. Zatem kwestia ta nadal pozostać musi otwarta.

Sobiesław Nowotny                   

12 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.