Press "Enter" to skip to content

Trzęsienie ziemi w Świdnicy

Spread the love

Trzęsienia ziemi na Dolnym Śląsku są zjawiskiem dość rzadkim ze względu na budowę i strukturę geologiczną. Niemniej jednak wystąpiły kilkakrotnie na terenie ziemi świdnickiej, co we wcześniejszych wiekach odbierano jako nadzwyczajne i niepokojące wydarzenia.

Pierwsza znana wzmianka o trzęsieniu ziemi na terenie Świdnicy pochodzi z roku 1433. Zgodnie z ówczesnymi poglądami, a może raczej wierzeniami, zjawisko to odebrano jako zapowiedź przyszłych strasznych wydarzeń. Jeszcze żyjący na przełomie XVI i XVII wieku kronikarz świdnicki Daniel Scheps opisując ów groźny dziw natury, nie mógł powstrzymać się od stwierdzenia, co było zgodne z jego poglądami i poglądami jemu współczesnych odnośnie tego tematu, że: (…) trzęsienie ziemi, które nastąpiło w 1433 r. na Śląsku zapowiadało liczne wojny i zarazę.

Kolejne wstrząsy ziemi odnotowano dopiero pod koniec XVI wieku. W świdnickiej kronice Uslera i Seilera znajdujemy wzmiankę, że 15 września 1590 roku pomiędzy godziną 5 a 6 rano nastąpiło tak silne trzęsienie ziemi, iż strażnik siedzący na wieży kościoła farnego do tego stopnia się przestraszył, że z korony wieży zbiegł jak najszybciej po schodach na ziemię. Sądził z pewnością, że rozkołysana na moment w swych posadach wieża runie, a on niechybnie straci przy tym życie. Trzęsienie to objęło szersze tereny. Wydaje się, że jego epicentrum znajdowało się na południe od Śląska. Oprócz opisu trzęsienia w Świdnicy, wspomniana kronika zawiera bowiem również informację o wielkich szkodach wyrządzonych przez to zjawisko na terenie Austrii, przede wszystkim w Wiedniu, gdzie uszkodzona została wieża katedry św. Szczepana i mnóstwo innych budynków – tak iż ludzie wybiegali na pola leżące poza miastem, sądząc, że Wiedeń zostanie zrównany z ziemią.

Na szczęście w swojej historii Świdnica nigdy nie doświadczyła trzęsienia ziemi, które zrujnowałoby jej zabudowę

Ziemia zadrżała w Świdnicy również w 1895 r. Sam wstrząs był jednak bardzo krótki, a niektórzy ludzie w ogóle go wówczas nie dostrzegli. Nie słychać też o większych szkodach.

Groźniejsze w skutkach i bardziej rozległe trzęsienie ziemi nastąpiło 10 stycznia 1901 r. Gdybyśmy chcieli posłużyć się językiem ludzi żyjących w XVI wieku, moglibyśmy śmiało powiedzieć, że zapowiadało ono burzliwy i niespokojny wiek XX, nie tylko dla Świdnicy, lecz dla całego świata. Z zachowanych informacji prasowych wynika, że objęło ono swym zasięgiem rozległe tereny Europy. W Czechach najsilniejsze wstrząsy zanotowano wówczas po południowej stronie Sudetów, zwłaszcza w paśmie Karkonoszy. Poważnie uszkodzony został też m.in. budynek szkolny w leżącym tuż nad granicą śląską czeskim Nachodzie. W Saksonii odczuwano wyraźne kołysanie budynków w Dreźnie, gdzie odpadły tynki na jednym ze szpitali. Informacje o trzęsieniu ziemi dochodziły również z północnych Włoch, gdzie najbardziej ucierpiało miasto Acqui, znane z gorących źródeł z dużą zawartością siarki.

Zachowały się nieliczne opisy tego zjawiska z terenu Świdnicy i jej okolic. Są one jednak bardzo wymowne. 11 stycznia 1901 r. świdnicka prasa doniosła, że nocą z 10 na 11 stycznia o godzinie wpół do czwartej nastąpiło kilka krótkich, trwających zaledwie parę sekund, silnych wstrząsów. Ze względu na panujący jeszcze o tej nocnej porze mrok, jak i ze względu na to, że większość ludzi o tej porze spała, obserwacje w samej Świdnicy poczyniło niewielu mieszkańców. Jedynym widocznym skutkiem trzęsienia były porozbijane porcelanowe figurki i zniszczone obrazy, który zerwały się z haków.

W Świebodzicach, gdzie przebiega tzw. Sudecki Uskok Brzeżny, zniszczenia były większe, a wstrząsy bardziej odczuwalne. Jedna z relacji z tego miasta mówi o tym, że pierwszy wstrząs był tak duży, iż ludzie pospadali z łóżek, przede wszystkim jednak dzieci, które natychmiast wpadły w popłoch i przestraszone, zaczęły płakać. Największe wstrząsy odnotowano w północnej części powiatu świdnickiego. Zachowały się m.in. ciekawe relacje z Krukowa. Najpierw zatem odczuwano drżenie ziemi, któremu towarzyszył straszliwy głuchy pomruk podobny do nadchodzącego z oddali grzmotu pioruna. Inni opisywali go później jako huk podobny do dźwięków jakie wydaje zaprzężony w konie drabiniasty wóz wyładowany beczkami, jadący po wyłożonej kocimi łbami drodze. Ludzie, których owe straszliwe odgłosy zerwały z głębokiego snu, mieli wrażenie, że drżą fundamenty ich domów. Zauważono, że trzęsienie rozchodzi się z kierunku południowego ku północy. W rzeczywistości nastąpiło tu od dziesięciu do dwunastu krótkich wstrząsów, które skończyły się niczym jednym cięciem. Wszystko klekotało, gruchotało, łomotało i trzeszczało. Zegary ścienne furczały i brzęczały, przewracały się naczynia, butelki, talerze i inne naczynia ustawione zwyczajowo w wiejskich domach na półkach spadały z łoskotem na podłogę i rozbijały się z hukiem. Gospodarz Lorenz z Krukowa zauważył, że drzwi do jego izby, które było zamknięte, same się otworzyły. Nauczyciel Klose, które leżał w łóżku, rzucany był wraz z pościelą to w tą, to w tamtą stronę. Jeden z biedniejszych gospodarzy, którego dom zbudowany był w konstrukcji szachulcowej, a zatem z drewna i gliny, słyszał jak jego ściany zaczęły się rozchodzić „na fugach”, szybko wybiegł zatem na podwórze. Dom nadawał się do kapitalnego remontu. Takich przypadków zanotowano to więcej.

Trzęsienie to było odczuwalne na całym obszarze podsudeckim. Zanotowano je w Mieroszowie koło Wałbrzycha, Boguszowie Gorce, Kotlinie Kłodzkiej. Było ono najprawdopodobniej największym jakie dotychczas dotknęło tereny tej części Śląska.

Na koniec wspomnieć wypada, że w powojennej historii Świdnicy odczuwano jedynie w latach 60. wstrząsy związane z trzęsieniem ziemi, którego epicentrum znajdowało się na terenach Rumunii. Żałować również należy, że autorzy wydanego Atlasu Śląska Dolnego i Opolskiego, na mapie ujmującej trzęsienia ziemi na Śląsku w ogóle nie uwzględnili Świdnicy (znalazły się tam natomiast informacje o nieporównywalnie mniejszych miejscowościach tj. choćby Kamienna Góra, czy Kowary).

Sobiesław Nowotny

19 LIKES

One Comment

  1. Wiesław Rośkowicz Wiesław Rośkowicz 10 marca 2022

    4 marca 1977 r. na terenie Rumunii oraz północnej Bułgarii wystąpiło bardzo silne trzęsienie ziemi. Wieczorem tego dnia siedziałem przy stole (mieszkałem wtedy w Świdnicy przy ul. Okrężnej) i nagle zobaczyłem, że kołysze się żyrandol. Natychmiast wskoczyłem na stół, aby przytrzymać żyrandol (myślałem, że hak na którym był zaczepiony obluzował się z sufitu). Dopiero rankiem następnego dnia dowiedziałem się o trzęsieniu ziemi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.