Press "Enter" to skip to content

Wybitni świdniczanie: Johannes Hoppe (1708-1783) – śmierć za wiarę

Spread the love

Johannes Hoppe był jezuitą, który zmarł tysiące kilometrów od swojego rodzinnego miasta. Urodził się 12 lipca 1708 roku w Świdnicy, w katolickiej rodzinie mieszczańskiej.

Uniwersytet w Ołomuńcu, gdzie studiował Hoppe (foto: Uniwersytet w Ołomuńcu)

Od dziecka wychowywany był w surowej dyscyplinie, zgodnie z religijnymi nakazami kościoła kontrreformacji. Nic dziwnego, iż sposób wychowania wpłynął na jego osobistą decyzję, wstąpienia do zakonu jezuitów, co miało miejsce 20 października 1724 roku. Swój nowicjat odbywał w latach 1725-1726 w Brnie, zaś w latach 1727-1729 studiował filozofię na uniwersytecie w Ołomuńcu. Szybko powołany został na stanowisko nauczyciela młodzieży katolickiej w Opawie (1730 rok), następnie w Znojmie (1731 rok), a w końcu przy szkole jezuickiej w swej rodzinnej Świdnicy (1732 rok). Johannes Hoppe kontynuował swe studia w Telcu, a zakończył je uzyskaniem tytułu magistra prawa kościelnego w 1738 rok w Ołomuńcu.

Już w momencie kończenia ołomunieckiej uczelni Hoppe poczuł w sobie potrzebę niesienia misji i ewangelizacji w tych rejonach świata, które nie były jeszcze chrześcijańskie. Jezuici posiadali w tym czasie swoje misje na wszystkich kontynentach. Najtrudniejszym polem działania były wszakże tereny azjatyckiego Dalekiego Wschodu. Hoppe uznał, iż tam właśnie może spełnić swe zamierzenia. W 1738 roku wyruszył do Chin, gdzie dotarł w dwa lata później, a następnie do tzw. Chochinchiny, czyli obszarów dzisiejszego Wietnamu i Kambodży.

Krajobraz Chochinchiny na grafice z połowy XIX wieku

Tereny te należały do obszarów ekspansji portugalskiej, a Johannes Hoppe w swych działaniach misjonarskich wspierany był przez żołnierzy królowej Portugalii, z którą prowadził ożywioną korespondencję. Pracował w niezwykle trudnych warunkach na obszarze powierzonej mu prowincji Quang-Nghia.

W jednym z listów do królowej przedstawia on miejsce swej pracy misyjnej jako obszar, gdzie ludzie, którzy przyjęli chrześcijaństwo, rozsypani są od siebie w odległości trzech dni podróży konnej. Tamtejsza okolica była, zdaniem Hoppego, bardzo nieurodzajna, biedna i słabo zaludniona. Wielu z mieszkańców opuszczało te tereny w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. Swoje własne zasługi w krzewieniu chrześcijaństwa Hoppe uznawał za niewielkie, pomimo tego, iż zdołał wystawić tu 20 kościołów. Przy świątyniach tych zbierało się od 30 do 200 wiernych. Różnice cywilizacyjne, jak również z pewnością własne przekonania, doprowadziły Hoppego do wyrażenie poglądu, iż tamtejsza ludność to dzikusy, które żyją w bydlęcych warunkach. Jak pisał jeden z jego biografów:

Strój XVIII-wiecznego jezuity

 „Owi poganie, nie byli dla niego pełnowartościowymi ludźmi.” O prawdziwym stosunku, jaki wytworzył się między Hoppem, a jego „owieczkami”, świadczy najlepiej jego własna wypowiedź:

„Barbarzyńcy bali się mnie panicznie, z drugiej jednak strony obchodzono się z nimi, jak z dobrze wychowanymi umiłowanymi dziećmi.”

Nic dziwnego, iż misja chrystianizacyjna prowadzona tymi metodami, nie mogła przynieść oczekiwanych owoców.

W 1750 roku władca Chochinchiny (Królestwa Nguyễn) – Vũ Vương Nguyễn Phúc Khoát (1738-1765) z obawy przed utratą władzy i pod wpływem nacisku ludności wydał edykt zabraniający jezuitom prowadzenia dalszej misji na terenie jego kraju. 13 maja 1750 roku ojciec Johannes Hoppe został związany w kościele w trakcie mszy świętej i wyprowadzony na zewnątrz na powrozie. Przez 10 dni był torturowany, odebrano mu jego majątek, a dom parafialny spalono. Hoppe został więźniem króla. Po długim pobycie w więzieniu pozwolono mu i innym misjonarzom opuścić obszar Chochinchiny na portugalskim żaglowcu, który 27 sierpnia 1750 roku zawiózł ich do portu Macao.

Świdniczanin nie zrezygnował mimo doznanych cierpień ze swojej misji ewangelizacyjnej w tym rejonie świata. Kolejnym trudnym polem jego działalności misyjnej stał się Tonkin, leżący w północnej części Wietnamu. Tu, jak pisał znawca śląskich jezuitów Hermann Hoffmann, zmarł on w 1783 roku „pracując w najcięższych warunkach.”

Sobiesław Nowotny

8 LIKES

One Comment

  1. Sylwia Sylwia 30 października 2025

    Co jakiś czas organizuję i oprowadzam polskie wycieczki po Ołomuńcu… Opowiadam wówczas o polskich śladach w tym pięknym, cennym pod względem zabytków i świetnych historii mieście. Zawsze i wszędzie podczas narracji, jaką serwuję turystom, staram się a niekiedy robię to nieświadomie, nawiązywać do… Świdnicy, by przy okazji zachęcić do wizyty w naszym mieście;-). I proszę kolejna piękna prawdziwa historia w perle Moraw związana ze Świdnicą. Dzięki;-) za jej przybliżenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.