Kiedy zadzwoniliśmy do kilku osób z pytaniem, czy gotycka płyta nagrobna z wyrytym nazwiskiem jest cennym zabytkiem, otrzymaliśmy identyczne odpowiedzi w rodzaju – Ależ oczywiście! Kiedy poinformowaliśmy, że taka płyta leży od lat porzucona na podwórku jednej z kamienic i utwardzono nią podjazd do budynku, najłagodniejszym stwierdzeniem było… chyba żartujecie sobie…
Niestety, taka sytuacja ma miejsce od wielu lat na podwórzu kamienicy Grodzka 18, gdzie trzema płytami – prawdopodobnie nagrobnymi, utwardzono podjazd pod budynek na podwórku. Mało tego, ponieważ jedna z płyt zapadła się, zrobiono na niej… małą wylewkę betonową. Chciałoby się zakrzyknąć O tempora, o mores! – Co za czasy! Co za obyczaje!
– O tym, że na podwórku znajdują się prawdopodobnie XIV-wieczne płyty nagrobne wiadomo od przynajmniej kilku lat, ale nikogo do tej pory ta sprawa nie zainteresowała. Ostatnio jednak na jednej z płyt udało mi się odczytać nazwisko osoby, której była poświęcona. Brzmi ono prawdopodobnie Weygman (względnie Weygilmann). Uważam, że tą płytę możemy datować nawet na XIV, najpóźniej XV wiek. Pochodzi zapewne z dawnego kościoła Franciszkanów, jaki znajdował się niedaleko, przy obecnej ulicy Franciszkańskiej – mówi świdnicki historyk Sobiesław Nowotny.
Kiedy i w jaki sposób płyta została zawleczona na podwórze kamienicy przy ulicy Grodzkiej 18 – nie wiadomo. Zapewne stało się to po sekularyzacji zakonu Franciszkanów w 1810 r. W 1813 r. kościół częściowo został wyburzony, a po wykupieniu przez miasto w 1849 r. całej pofranciszkańskiej parceli rozebrano wszystkie budynki klasztorne i pozostałości kościoła, wznosząc w tym miejscu w latach 1852-1854 gimnazjum ewangelickie.
– Niewykluczone, że część materiału z rozbiórki, w tym stare płyty, mogły być po prostu sprzedawane, jako materiał budowlany do wtórnego wykorzystania – dodaje Sobiesław Nowotny.
W sumie na zapleczu kamienicy Grodzka 18 leżą trzy płyty. Jedna wspomniana z napisem, pozbawiona jakichkolwiek ornamentów i dwie inne, na których nie widać śladów żadnych napisów.
– Nie wyklucza to jednak możliwości, że są one po prostu odwrócone ornamentami do ziemi. W każdym razie płyta z inskrypcją Weygmann, może być według mnie najstarszą zachowaną płytą nagrobną w naszym mieście – mówi świdnicki historyk.
Problemem pozostaje kwestia, co zrobić z zabytkową płytą. Na pewno nie może ona nadal niszczeć, służąc za utwardzenie podwórka. Koszt jej podniesienia i przetransportowania w bezpieczne miejsce nie wydaje się nie do udźwignięcia chociażby dla władz Świdnicy, które powinny dbać również o tego typu pamiątki z przeszłości. Przy okazji można by odwrócić pozostałe dwie płyty i stwierdzić, czy przypadkiem także nie pochodzą sprzed wieków i nie posiadają jakichś zachowanych inskrypcji.
Do sprawy będziemy powrócimy.
Andrzej Dobkiewicz
Fundacja IDEA
8 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!