Ponad 120 lat temu, w 1899 r., ukazało się drukiem potężne dzieło pod tytułem Urkundliche Chronik der Familien Bartsch zu Striegau, Liegnitz, Jauer, Freiburg usw. Jego autorem był Ewald Bartsch.
To właśnie z kart tej obszernej kroniki możemy dowiedzieć się o dziejach jednej z najznamienitszych rodzin, która była właścicielami wielu dóbr na terenie Strzegomia, Legnicy, Jawora, Świdnicy czy Świebodzic. Posiadali kamieniołomy, przedsiębiorstwa budowlane i transportowe, fabryki oraz kamienice. W Świebodzicach, w ich rękach znajdowała się garbarnia, młyn, ogrody oraz kilka nieruchomości wraz z atrakcyjnymi parcelami. I o świebodzickiej linii tego rodu przedstawiamy dziś nieco informacji.
Początki rodu giną w mrokach średniowiecza, dlatego na temat powstania tej familii zrodziło się kilka podań i legend. Większość jednak badaczy słusznie uważa, że nazwa BARTSCH ma słowiańskie korzenie i wywodzi się od rzeki Baryczy. W pierwotnych źródłach historycznych była pisana jako Bariche (XII w.), by w późniejszych czasach ewoluować i pisać się: Baricz (XIII w.), Bariz, Barutsh, Baracz, Baratsch (w XIV w.), następnie Baritz i Barusch (na przełomie XV i XVI stulecia), by ostatecznie uformować się w 2 połowie XVI wieku jako Bartsch. Większość dokumentów związanych z wcześniejszymi dziejami rodziny zaginęła bądź została bezpowrotnie zniszczona wskutek licznych pożarów, wojen i innych okoliczności losowych. Ze szczątkowych informacji wynika jednak, że najstarsze wzmianki o członkach tego rodu pojawiają się już u progu XIV stulecia.
Ze Świebodzicami Bartschowie związani byli od co najmniej XV wieku. Najstarszy przedstawiciel świebodzickiej linii – niejaki Christoph I Bartsch urodził się w Świebodzicach ok. 1460 r. Jego losy nie są jednak znane (zmarł po 1536 r.). Z kolei jego syn – Christoph II – (zm. ok. 1532 r.) był ożeniony z nieznaną z nazwiska Anną, właścicielką domu przy ul. Kościelnej w Strzegomiu. Z nią też miał dwóch synów: Christopha Caspara oraz Joachima. Obaj osiedlili się i pomarli w nieodległym Strzegomiu. Po nich, na blisko trzy stulecia, zamilkły źródła o świebodzickich Bartschach. Przedstawiciele tej familii pojawiają się dopiero w naszym mieście u progu XIX wieku. Ale to już całkiem inna generacja rodu. Warto tu też wspomnieć, że ze świebodzicką linią był spokrewniony Jakob Bartsch z Lubania, który ożenił się z córką słynnego astronoma – Johanessa Kepplera.
Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że najwybitniejszym przedstawicielem świebodzickiej linii był Christian Samuel Bartsch, żyjący w latach 1780-1859. Chociaż urodził się w Jaworze, to jednak od 1804 r. był związany ze Świebodzicaami. To on poczynił wiele intratnych inwestycji na terenie miasta. Za jego czasów rodzina świebodzickich Bartschów – jako pierwsza – weszła w posiadanie herbu rodowego. Przedstawiał on jelenia w skoku w tarczy z półksiężycem i gwiazdą. Herb ten trafił do świebodzickiej familii drogą kupna od pewnego szlacheckiego rodu pomorskiego. Miało to nastąpić około 1830 r. W kronice Bartschów można też znaleźć informacje o pieczęci rodowej, której miano używać już od czasów średniowiecza. Stosowano ją głównie przy umowach handlowych i rozprawach sądowych. Pieczęć ta nie mogła jednak uchodzić za symbol herbowy.
Co skłoniło Samuela Bartscha do osiedlenia się w Świebodzicach? Było nim niewątpliwie małżeństwo, które zawarł w 1804 r. z zamożną wdową, a zarazem rodowitą świebodziczanką – Joanną Charlottą Hoyer z domu Stolle (1767-1850). Dzięki temu mariażowi stał się posiadaczem nieistniejącej już dziś garbarni, która niegdyś należała właśnie do rodu Hoyerów i usytuowana była nieopodal dzisiejszej firmy „Śnieżka-Invest”. Bartsch w 1809 r. znacznie ją zmodernizował i podniósł do rangi nieźle prosperującego przedsiębiorstwa.
Ale nie była to jedyna inwestycja poczyniona przez ambitnego i zdolnego inwestora. W kilka lat później – w 1815 r. – zdecydował się na wybudowanie przy obecnej ul. Ofiar Oświęcimskich 52 dużego młyna, tzw. Młyn Górny (Obermühle lub Lohmühle), który służył do mielenia kory wykorzystywanej przy garbowaniu skór. Niestety, do dnia dzisiejszego po dawnym młynie pozostały tylko ruiny, które nadają się do całkowitej rozbiórki.
Młyn i garbarnia nie były jedynymi dobrami, które przynosiły pokaźne dochody ich właścicielom. Rodzina ta była również w posiadaniu dwóch kamienic w Świebodzicach: przy obecnej ul. Wiejskiej 1 (tzw. willa rodowa Bartschów) oraz przy Henryka Sienkiewicza 57 (budynek ten już nie istnieje, wyburzony został w 1949 r. z powodu złego stanu technicznego). Poza tym Bartschowie posiadali kilka zabudowań gospodarczych przy ul. Świdnickiej (nr 29, 40 i 53), ogrody oraz pola uprawne usytuowane w najbliższej okolicy Świebodzic i Pełcznicy.
Po śmierci Christiana Samuela Bartscha 10 października 1859 r. jego dobrze prosperujący biznes przejęli dwaj synowie: August Wilhelm (1805-1892) oraz Gustav Friedrich (1809-1877). Pierwszy z nich poślubił w 1833 r. Eleonorę Juliannę Sommer (1812-1886), z którą miał trzech synów i jedną córkę. Drugi natomiast, dzięki zawartemu małżeństwu ze swoją szwagierką Marią Barbarą Dorotą Sommer (1816-1889), doczekał się czterech synów i trzech córek.
Bartschowie cieszyli się w swoim środowisku dużym poważaniem. Świadczą o tym zapisy w starych księgach i dokumentach, gdzie nazwisko Bartsch było zawsze poprzedzone określeniem: wielce czcigodny, zacny lub szanowny. Członkowie tegoż rodu pełnili też ważne funkcje urzędnicze. Na przykład Samuel Bartsch wchodził w skład rady miejskiej Świebodzic, a w 1854 r., w rocznicę 50-lecia przyjazdu do naszego miasta, odznaczony został przez tutejsze władze tytułem honorowego obywatela miasta. Natomiast jego starszy syn – August Wilhelm – został wybrany na urząd Przewodniczącego Rady Miejskiej Świebodzic oraz pełnił kilka innych funkcji we władzach okręgu. Rodzina ta przyczyniła się również do znaczących inicjatyw społecznych. Między innymi w lutym 1851 r. Bartschowie ufundowali karetę pogrzebową do przewożenia zwłok dla miejscowego cmentarza. W październiku 1854 r. podarowali znaczną sumę pieniędzy na rzecz wspólnoty ewangelickiej w Świebodzicach. Natomiast w kwietniu 1892 r. utworzyli kasę zapomogową z kapitałem 3 tysięcy marek dla najbardziej potrzebujących mieszkańców tych okolic. Warto tu dodać, że członkowie rodziny chętnie udzielali się też na rzecz gildii garbarskiej, działającej w naszym mieście od 1782 r.
Większość znamienitych przedstawicieli tego świebodzickiego rodu spoczęła w zbiorowym grobowcu na cmentarzu komunalnym przy ul. Wałbrzyskiej. Grobowiec ten istniał przez niemal stulecie, ale nie przetrwał do naszych czasów. Pierwszy pochówek miał w nim miejsce 30 grudnia 1850 r. Spoczęła tu wówczas Joanna Charlotta Bartsch, która zmarła w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Poza nią ostateczne miejsce spoczynku znaleźli tutaj: Christian Samuel Bartsch (1780-1859), Maria Bartsch (1842-1861), Joanna Rosina Stilch z domu Hoyer (1789-1864), Gottfried Wilhelm Bartsch (1787-1865), Gustav Friedrich Bartsch (1809-1877), Eleonora Julianna Bartsch z d. Sommer (1812-1896), Maria Barbara Dorota Bartsch (1816-1889) oraz August Wilhelm Bartsch (1805-1892).
WAŻNIEJSZE POSIADŁOŚCI ŚWIEBODZICKICH BARTSCHÓW
Nieistniejąca kamienica przy Henryka Sienkiewicza 57
Pierwotnie na jej miejscu znajdował się niewielki dom należący do niejakiego Rennera, który w wyniku licytacji został zakupiony w 1773 r. przez Joannę Eleonorę Ritter, pierwszą żonę mistrza garbarskiego Johanna Gottfrieda Hoyera. W 1785 r., po wielkiej powodzi jaka nawiedziła wtenczas tą okolicę, nieopodal kamienicy wybudowano kamienny most na rzece Pełcznicy. Kolejną właścicielką posiadłości okazała się być druga żona J. G. Hoyera – Joanna Charlotte z domu Stolle, która po śmierci swojego męża (31.03.1804) przejęła w posiadanie cały majątek rodziny. Ona też wyszła 21 listopada 1804 r. po raz drugi za mąż za Christiana Samuela Bartscha, który stał się współwłaścicielem kamienicy. W 1858 r. obiekt ten przeszedł gruntowną przebudowę. W rodzinie Bartschów pozostawał do 14 lipca 1897 r. W tym dniu został sprzedany kupcowi Henrichowi Kriestenowi. Kamienica ta i sąsiadująca z nią garbarnia zostały, w wyniku złego stanu technicznego, rozebrane w 1949 r.
Budynek nieistniejącej garbarni przy ul. Sienkiewicza 57
Przylegał do w/w kamienicy. Początkowo garbarnia ta należała do rodu Hoyerów, a w 1804 r., w wyniku mariażu, stała się własnością Ch. S. Bartscha, który znacznie ją zmodernizował. W 1840 r. dobudowano do niej górne piętro i stworzono kilka nowych pomieszczeń gospodarczych. W późniejszym czasie część tych pomieszczeń przekształcona została przez Hermanna Bartscha (wnuka Christiana Samuela) w izby mieszkalne (1884 r.), a w 1897 r. garbarnia i przyległa do niej kamienica zakupione zostały przez H. Kriestena.
Górny Młyn przy ulicy Ofiar Oświęcimskich 52
Na terenie obecnej Pełcznicy funkcjonował niegdyś jeden z najstarszych młynów w tej okolicy, który popularnie nazywany był Górnym Młynem.
Kompleks ten składał się z trzech budynków: domu mieszkalnego, budynku gospodarczego oraz domu mieszkalnego z przybudówką. Został wybudowany w 1815 r. przez mistrza garbarskiego Christiana Samuela Bartscha i służył do mielenia kory wykorzystywanej przy garbowaniu skór. Po śmierci fundatora w 1859 r., obiekt przeszedł w posiadanie jego synów – Augusta Wilhelma oraz Gustava Friedricha. Starszy z nich postanowił jednak w 1882 r. odkupić prawa do młyna od jednego ze swoich bratanków. W 1892 r. jego właścicielem został Gustav Adolf Bartsch – najstarszy syn Augusta Wilhelma, który postanowił go znacznie zmodernizować.
Warto tu nadmienić, że przed ostatnią wojną w okolicach interesującego nas obiektu przebiegała malownicza droga leśna w kierunku folwarku Zimny Dwór, która uchodziła wówczas za atrakcję naszego miasta. Jak wspomina jeden z przedwojennych mieszkańców tych okolic (Max Selig), właśnie tą drogą, w niedzielne poranki i popołudnia, wędrowało wielu mieszkańców Pełcznicy w kierunku folwarku, aby tam za pięćdziesiąt fenigów skosztować wytrawnych lokalnych przetworów – twarogu, maślanki, mleka, świeżego wiejskiego chleba czy masła.
Willa Bartschów przy ul. Wiejskiej 1
Początkowo na miejscu obecnego budynku znajdowały się (od XVIII stulecia) obiekty mieszkalno-gospodarcze (wraz z ogrodem) należące do poszczególnych rodzin rzemieślniczych: Riedlów, Rennerów i Stolle. W 1810 r. posiadłość tą kupił mistrz garbarski i przedsiębiorca – Samuel Bartsch, który postanowił przebudować ją w 1830 r. Nadany wówczas posiadłości nowy kształt klasycystyczny, prawie w niezmienionej formie przetrwał do dnia dzisiejszego. W 1895 r. kamienica ta została powiększona i przebudowana przez kolejnego przedstawiciela rodziny Bartschów. Natomiast w latach 20-tych XX wieku w budynku tym mieściła się apteka, a po niej z kolei swoją pracownię fotograficzną miał tu Hermann Adam –znany wydawca pocztówek o Świebodzicach i Dolnym Śląsku. Na przełomie lat 2014/2015 kamienica przeszła gruntowny remont i obecnie służy jako wielorodzinny obiekt mieszkalny.
Rafał Wietrzyński
9 LIKES
Świetny artykuł Rafale, jak zawsze.
Mieszkam w tym budynku.
Ponoć w moim salonie za ścianą w starym kominie jest
poniemiecki depozyt.
Panie Rafale, Panie Bartłomieju to do roboty! 🙂 Oczywiście pod patronatem ŚPH 🙂
Cześć Bartku
Witam Panie Andrzeju,
To kiedy działamy Panowie! Trzeba to koniecznie sprawdzić!
Pozdrawiam serdecznie
Rafał
Panie Rafale ale w Strzegomiu na cmentarzu po lewej strony licząc od rzeki Strzegomski przed rondem gdzie znajduje się Lidl. Znajduje się Kaplica rodzinna Friddrich Bartsch z datą MDCCCXXXIX .Okna oraz bramy wejściowe są zamurowane jak też świetlik znajdujący się w tylnej części budowli zasypany jest ziemią .Do środka
prowadziły metalowe ozdobne schody na przeciwko których w otwartych trumnach spoczywały zwłoki żołnierza w mundurze z kordzikiem w ręce na palcach miał coś co przypominało pierścienie tak samo jak młoda kobieta z niemowleciemz lewej strony pod ścianą spoczywała młoda kobieta z zawiniątkiem przy sobie zapewne z niemowlęciem ,zaraz przy schodach leżała starsza kobieta przykryta do wysokości pasa trzymająca coś w rękach w reszcie otwartych trumien znajdowały się szczątki pod szklanym świetlikiem stały wieka od niektórych trumien .Z lewej strony patrząc od strony wejścia po schodach za uskokiem znajdował się otwór przez który przez lada dostawały się liście gałęzie tak ,ze dwie trumny były przysypane prawie do połowę swojej długości. To było w 1969 roku .Następnie w roku 1984 trumny były ogołocone i bardziej zdewastowane na pewno przez hieny cmentarne . Gdzieś posiadam zdjęcia z 1984 roku jak i najnowsze z pobytu w Strzegomiu