Press "Enter" to skip to content

Epidemia tyfusu w powiecie świdnickim w 1945 r. (cz. 3)

Spread the love

Tuż po zakończeniu II wojny światowej na terenie powiatu świdnickiego wybuchła epidemia duru brzusznego, obiegowo zwanym także tyfusem brzusznym. Na podstawie zachowanych dokumentów można w przybliżeniu zrekonstruować przebieg tej epidemii (pierwsze dwie części artykułu można przeczytać tutaj: Epidemia tyfusu w powiecie świdnickim w 1945 r. (cz. 1), Epidemia tyfusu w powiecie świdnickim w 1945 roku (cz. 2).

W II połowie września 1945 roku epidemia nie odpuszczała. Systematycznie zwiększała się nie tylko ilość zachorowań ale także ilość ognisk duru brzusznego.

Dokument informujący o zamknięciu szkoły w Imbramowicach z powodu epidemii

Już 20 września lekarz powiatowy dr Fryderyk Sass informował wójta gminy Marcinowice o utworzeniu – wobec nowych zachorowań – punktu izolacyjnego w Chwałkowie, gdzie delegowana została niemiecka lekarka Ruth Czech oraz pielęgniarka Marianna Hintsch. Pierwszej wójt miał zapewnić środek transportu z racji sprawowania nadzoru lekarskiego w kilku wsiach – przypadki duru odnotowano także w Śmiałowicach, Białej i Marcinowicach – a drugiej mieszkanie. Poważna sytuacja epidemiczna miała miejsce w Imbramowicach, gdzie delegowany dr Zbigniew Wall potwierdził aż 48 przypadków zakażenia. W efekcie tego 1 października starosta Jedyński podjął decyzję o czasowym zamknięciu szkoły podstawowej w Imbramowicach do odwołania.

Rozwijająca się w powiecie epidemia wywołała chyba pewnego rodzaju psychozę i panikę wśród mieszkańców, którzy w trybie alarmowym zaczęli zgłaszać potrzebę podjęcia natychmiastowych działań lekarza powiatowego także w wypadku innych chorób. Na przykład 17 września sołtys Witoszowa Górnego alarmował, że we wsi pomiędzy mieszkańcami szerzy się… świerzb koński. Lekarz powiatowy nie podjął żadnych kroków w tej mierze odpisując, że świerzb koński nie podlega obowiązkowi zgłaszania w trybie choroby zakaźnej i że należy go leczyć w miejscu zamieszkania.

W październiku i listopadzie – podobnie jak we wrześniu nie udawało się opanować epidemii, chociaż zapewne gdyby nie podjęte środki, jej zasięg i częstotliwość zachorowań byłyby o wiele większe. Mimo to, do końca listopada 1 przypadek odnotowano w Lutomii, 9 w Stanowicach, 7 w Piotrowicach, 5 w Łażanach, 4 w Jaroszowie, a 14 w Wysokiej Górze (ówczesna nazwa Dobromierza, który należał wtedy do powiatu jaworskiego).

Dramatycznie sytuacja rozwijała się w Świebodzicach. W połowie listopada liczba chorych wynosiła aż 231 osób, wśród których było 71 dzieci poniżej 14 roku życia. Na dodatek doszło do konfliktu z sowietami, którzy ewakuowali z powiatu wałbrzyskiego, dotkniętego epidemią w stosunkowo niewielkim stopniu – 25 zarażonych osób (9 z Boguszowa i 16 z Gorc), których przywieźli do szpitala w Świebodzicach. Ponieważ tu nie chciano przyjąć chorych, sowieci pozostawili ich na siłę. W tej sprawie dyrektor świebodzickiego szpitala dr Kazimierz Uszycki napisał skargę do lekarza powiatowego w Świdnicy, w której czytamy m.in.:

(…) prosimy o interwencję w tej sprawie, by te rzeczy na przyszłość nie miały miejsca i wobec faktu dokonanego, prosimy o interwencję w Starostwie Wałbrzych  o dostarczenie żywności dla chorych z tamtejszego powiatu. Zaznaczamy zarazem, iż sytuacja żywnościowa naszego szpitala przedstawia się tragicznie. Zarząd Miejski nie jest w stanie przydzielić produktów żywnościowych, a my nie rozporządzamy gotówką, aby zakupić na wolnym rynku.

Odnośnie Świebodzic istotną wydaje się kwestia skali zachorowań. Pokutuje do dziś przekonanie, że zmarło wówczas w mieście kilka tysięcy osób. Niestety, liczba ta nie ma zupełnie oparcia w dokumentach a wynika jedynie ze wspomnień pielęgniarki – Krystyny Pająkowej, która w sposób literacki – chociaż na bazie wspomnień opisała w powieści „Ucieczka od zapachu świec”. Pomijając szczegółową analizę tych wspomnień i próbę dopasowania jej do rzeczywistego czy też bardziej – możliwego przebiegu epidemii w Świebodzicach stwierdzić należy, że Krystyna Pająkowa wprowadza nas w błąd. Krytyczną analizę niektórych aspektów danych i informacji zawartych w jej wspomnieniach przeprowadziła m.in. Maria Palichleb w artykule Epidemia tyfusu – mit czy rzeczywistość? (w Świebodzice – dzieje miasta, 1/2012), która w księdze zgonów dla miasta Świebodzice odnalazła „tylko” 73 zapisy zgonów osób z powodu tyfusu. Nawet dodając do tych wyliczeń nieujętych w jej zestawieniu zmarłych z Cierni i Pełcznicy oraz ewentualne osoby, które zmarły, ale przyczyna śmierci nie została ustalona lub ich śmierć została ukryta, liczba zgonów nie mogła przekroczyć nawet kilku setek, nie mówiąc już o tysiącach. Zresztą potwierdzają to dane, jakie w połowie grudnia przedstawiono w szczegółowym raporcie skierowanym do wydziału zdrowia urzędu wojewódzkiego w Legnicy. Nie ma także w zachowanych dokumentach śladu informacji o tym, że przez dwa miesiące pod koniec 1945 roku Świebodzice były miastem zamkniętym ze względu na epidemię o czym także pisze Krystyna Pająkowa.

Przyjęto także koncepcję, że źródłem zachorowań w Świebodzicach w dzisiejszych granicach, w więc z Pełcznicą i Cierniami, była nie tylko zanieczyszczona studnia w Pełcznicy, ale także woda z przepływającej przez wszystkie trzy miejscowości rzeki Pełcznica. Była ona poważnie zanieczyszczona różnego rodzaju odpadami, zalegającymi brzegi rzeki, z której częściowo pobierano wodę do miejskiej sieci wodociągowej!

Wspomniane sprawozdanie zostało napisane w schyłkowym okresie epidemii, w połowie grudnia 1945 roku. Ze względu na to, że stanowi ono pewnego rodzaju podsumowanie epidemii tyfusu w powiecie świdnickim, która jak się wydaje wygasła na początku 1945 roku – warto je opublikować w całości.

To jeden z ostatnich istotnych dokumentów w jednostce archiwalnej, poświęconej epidemii tyfusu w powiecie świdnickim w 1945 roku. Ciekawostką jest, że pod koniec 1945 roku do Starostwa Powiatowego w Świdnicy zaczęły napływać także meldunki z powiatu wałbrzyskiego, mniej dotkniętego epidemią, co może oznaczać jakąś ustaloną w tym okresie podległość terytorialną obszaru wałbrzyskiego w stosunku do lekarza powiatowego w Świdnicy. Podobnie rzecz miała się w odniesieniu do powiatu jaworskiego z którego meldunki także spływały do dr. Fryderyka Sassa ze Świdnicy, kierującego walką z epidemią.

Epidemia tyfusu w powiecie świdnickim do połowy grudnia 1945 roku zamknęła się liczbą 865 zarejestrowanych chorych. Biorąc pod uwagę wygaszanie epidemii przez pierwsze 2-3 miesiące 1946 roku oraz liczbę nie zgłoszonych przypadków choroby (miało miejsce wykrywanie takich przypadków), ogólną liczbę chorych można zwiększyć maksymalnie o kilkanaście procent, co da nam łącznie około tysiąca zachorowań. Śmiertelność wynosiła ok. 8-10 procent ogółu zachorowań, co potwierdza absurdalność tezy o tysiącach osób zmarłych w Świebodzicach. Zachorowania podczas epidemii dotyczyły głównie ludności niemieckiej (ponad 90 procent), która w nowej rzeczywistości miała o wiele trudniejsze warunki życia. Z ogólnej liczby w połowie grudnia 865 zachorowań, tylko 59 (6,8 procent) dotyczyła ludności polskiej.

Wygaśnięcie epidemii na początku 1946 roku nie oznaczało, że choroba przestała się pojawiać. Dla przykładu jeszcze w 1959 roku zanotowano w samej tylko Świdnicy 4 przypadki duru brzusznego a w 1960 roku 3 przypadki. Były już to jednak incydentalne przypadki, nie mające charakteru epidemii. Wpływ na to miała niewątpliwie kwestia szczepień. O ile w 1945 roku zaszczepiono zaledwie około 300 osób, o tyle nauczone doświadczeniem z epidemii władze, tylko w samym mieście Świdnica zaszczepiły w 1946 roku 5.203 osoby przeciwko durowi brzusznemu i przeprowadziły dezynfekcję 97 mieszkań. O tym, jakie znaczenie przywiązywano do szczepień przeciwko chorobom zakaźnym niech świadczy fakt, że cztery lata po epidemii duru, w Świdnicy zaszczepiono 17.945 osób przeciw durowi brzusznemu, 734 przeciw ospie i 1.951 przeciw błonicy.

W zbiorze dokumentów archiwalnych dotyczącym Starostwa Powiatowego w Świdnicy brak ze zrozumiałych względów dokumentów związanych z przebiegiem epidemii w samym mieście Świdnica. Niestety, odpowiedni zbiór dokumentów na ten temat nie zachował się w zachowanych aktach Urzędu Miejskiego w Świdnicy. Nie pozwala to na zobrazowanie przebiegu epidemii w mieście. Problem z dokumentacją potęguje fakt, że Wydział Zdrowia przy ówczesnym Zarządzie Miejskim powołany został do życia dopiero 29 września 1945 roku, a więc w okresie powolnego wygaszanie epidemii. Jego kierownikiem został dr Edmund Zaporowski. Wydaje się więc, że działania podejmowane w mieście w okresie lipca-września 1945 roku mogły nie mieć charakteru planowej i zorganizowanej akcji, a decyzje były podejmowane przez Zarząd Miejski w postaci doraźnych działań.

Pierwsza część artykułu dr Sassa o durze brzusznym w tygodniku Wiadomości Świdnickie

Skala epidemii w Świdnicy była prawdopodobnie niewielka, skoro w największej placówce zdrowia – szpitalu miejskim, wydzielono odizolowany oddział z zaledwie 15 łóżkami. Oczywiście, świdniczanie mogli być przyjmowani także do szpitala w Kraszowicach. Niewątpliwie na ewentualny łagodny przebieg epidemii w Świdnicy mogły mieć wpływ lepsze warunki sanitarne w mieście i zapewne większa świadomość mieszkańców. W bardzo poczytnym i popularnym wówczas mieście dwutygodniku Wiadomość Świdnickie, w wydaniach z 19 sierpnia i 2 września 1945 roku ukazały się dwa obszerne artykuły na temat duru brzusznego i sposobie postępowania w leczeniu oraz profilaktyce, autorstwa dr. Fryderyka Sassa. Co ciekawego, w ciągu całego 1945 roku (Wiadomości Świdnickie ukazywały się od 29 lipca tego roku) i w pierwszym kwartale 1946 roku, nie ukazała się w gazecie najmniejsza nawet informacja na temat epidemii i zachorowań ludności w mieście. Albo więc władze ukrywały fakt epidemii i jej wielkość albo była ona rzeczywiście mała.

Drugaczęść artykułu dr Sassa o durze brzusznym w tygodniku Wiadomości Świdnickie

Franciszek Jarzyna w swojej Kronice miasta Świdnicy 1945-1975 zamieszcza jedynie lakoniczną informację, że w lipcu 1945 roku:

W mieście zanotowano dość liczne wypadki duru brzusznego, w związku z czym uruchomiony został Oddział Zakaźny szpitala w Kraszowicach. Choroba miała na ogół łagodny przebieg i wkrótce została opanowana.

We wspomnieniach dr. Edmunda Zaporowskiego (niestety, autor nie miał możliwości zapoznania się z nimi), a cytowanych w jednej z ze swoich prac przez Danutę Kotełkę (Świdnica 1945. Czasy, ludzie, wydarzenia) odnajdujemy informację o tym, że:

Dzięki niezwykłym wysiłkom nielicznego personelu medycznego udało się w pierwszych miesiącach zlikwidować epidemię duru brzusznego i czerwonki [od aut. zwana także dyzenterią]. „W celu odizolowania chorych – wspominał dr E. Zaporowski – zorganizowaliśmy prowizoryczny szpital zakaźny w Kraszowicach, a do przewożenia chorych służyły nosze ułożone na sprzężonych kołach rowerowych i wóz konny”.

Być może jakieś pisma w sprawie epidemii wytworzone przez Zarząd Miejski Świdnicy zachowały się w archiwalnym zbiorze dokumentów Urzędu Wojewódzkiego do którego były kierowane, aczkolwiek także one są niekompletne. Poszukiwanie informacji na temat skali i przebiegu epidemii duru brzusznego w Świdnicy wymaga więc dalszych pogłębionych badań archiwalnych.

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)

Opracowanie powstało w ramach projektu w otwartym konkursie Starostwa Powiatowego w Świdnicy na realizację zadań publicznych  w zakresie kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego oraz krajoznawstwa  w 2023 roku.

9 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.