Press "Enter" to skip to content

Georg Bartsch – egzotyczny bohater ze Strzegomia

Spread the love

W gazecie Striegauer Blätter z 1 stycznia 1916 roku natrafiłem na interesujący artykuł dotyczący porucznika Georga Bartscha i jego uczestnictwa w walkach w Afryce, a później śmierci w czasie walk w Chinach. Autor tego materiału napisał we wstępnie, że  artykuł ukazuje się w dziesiątą rocznicę walk w Niemieckiej Afryce  Wschodniej, w czasie których porucznik Georg Bartsch odznaczył się niepospolitą odwagą i został ranny. Kim był bohater ze Strzegomia?

Mapa Kamerunu w 1900 roku z książki Hansa Dominika – Kamerun. Sechs Kriegs- und Friedensjahre in deutschen Tropen

Georg Bartch był synem mistrza murarskiego i właściciela kamieniołomu Paula Bartsch’a. Urodził się 24 stycznia 1864 roku w Strzegomiu. Po ukończeniu szkoły realnej rozpoczął karierę wojskową – od maja 1884 roku jako podchorąży w 2. Górnonadreńskim regimencie piechoty Nr. 99, w grudniu 1884 roku został mianowany chorążym a we wrześniu 1885 roku został mianowany na stopień podporucznika. Przez krótki czas był wychowawcą w szkole kadetów w Wahlstatt a we wrześniu 1893 roku został awansowany na stopień porucznika. W styczniu 1895 roku został wysłany do Kamerunu jako oficer kompanii oddziałów kolonialnych (Schutztruppen).

Jego historię walk w Kamerunie opisał porucznik Hans Dominik we swoich wspomnieniach zatytułowanych: Kamerun. Sechs Kriegs- und Friedensjahre in deutschen Tropen. 1901 (Kamerun. Sześć lat wojny i pokoju w niemieckich tropikach).

Hans Dominik rozpoczął swoją opowieść od przedstawienia sytuacji w kolonii. Otrzymał rozkaz wyjazdu do stacji o nazwie Jaunde, ponieważ dowódca oddziału major von  Kamptz pozostał bez oficerów. Porucznik Georg Bartsch w czasie zwycięskiej potyczki w dniu 1 stycznia 1896 roku pod Ngilambala został dwukrotnie postrzelony i leżał w lazarecie w Lolodorf, a drugi porucznik von Stein zachorował na malarię i musiał pozostać w Kamerunie. Z ekspedycją  Hansa Dominika do Lolodorf udał się lekarz doktor Döring. Stacja Jaunde, do której wyruszył Hans Dominik, została założona przez niemieckich handlarzy kością słoniową w roku 1888, następnie w latach 1889-1895 stacja była kierowana przez botanika i zoologa Georga Zenker’a. W maju 1895 roku została przekształcona w bazę wojskowa przez kapitana Hansa Dominik’a (obecnie jest stolicą Kamerunu).

Stacja Iaounde w Kamerunie. Na zdjęciu miejscowe kobiety pozują z siostrą misjonarką przed wyjściem do pracy, (ok. 1918-1920)

Dzięki  ciężkiej pracy tubylców w czasie ekspedycji majora von Kamptz’a droga do stacji Lolodorf była dobrej jakości co ułatwiało podróż. Po dotarciu na miejsce Hans Dominik zastał ciężko chorego porucznika Bartsch’a, który oprócz ran postrzałowym cierpiał na dezynterię i był bardzo osłabiony. Porucznik Georg Bartsch zrelacjonował porucznikowi Dominikowi wydarzenia, które doprowadziły do wybuchu powstania miejscowej ludności i samego jego przebiegu.

Według relacji porucznika Bartsch’a niezadowolenie wśród niektórych plemion afrykańskich wzbudziło wybudowanie nowej drogi ze stacji Jaunde do Kribi, dzięki której wysyłano towary bez cła do portów na wybrzeżu. Transport towarów dawną drogą stał się nieopłacany co wzbudziło wzburzenie u wodza plemienia Voghebetschi-Jaundes Mbazamsoko. Nie mógł o znieść myśli, że inne plemię Zonu-Jaunda będzie mogło czerpać duże korzyści z handlu. Podburzył on inne plemiona, które nie znały dobrze panujących w tym regionie zasad władzy i łatwo dały się namówić na zbrojne wystąpienie.

W połowie grudnia 1895 roku dwóch pracowników z ludu Dahomey w stacji Jaunde, którzy w wiosce wodza Mbazamsoko chcieli kupić jedzenie, zostało zabitych przez tubylców, odurzonych winem palmowym. Wówczas porucznik Georg Bartsch zorganizował kilka militarnych wypraw karnych w celu poskromienia plemienia, w czasie których wojownicy z plemienia Voghebetschi, doznali znacznych strat. Po krótkim czasie otrzymał niepokojącą wiadomość od  wodzów Jaunda Amba i Zonu, że plemię Voghebetschi zamierza napaść na  karawanę idącą z Lolodorfu. Dlatego wysłał tam 16 żołnierzy, którzy przybyli z odsieczą 18 żołnierzom eskortującym karawanę. Niestety było już za późno, z 18 żołnierzy pod dowództwem podoficera Müllera, 11 zostało rannych. Utracono cały towar, który wiozła karawana.

Kartka pocztowa z podobiznami niemieckich dowódców wojsk kolonialnych w Kamerunie (ok. 1914 r.)

Wkrótce Bartsch otrzymał nową wiadomość o zamierzonym ponownym ataku na karawanę w miejscowości Njong. Tym razem wyruszył osobiście wraz z rusznikarzem Zimmermannem i podoficerem Müllerem na czele 38 żołnierzy. W stacji Jaunde pozostawił tylko 6 zdolnych do walki żołnierzy, 16 rannych i 20 robotników z plemienia Dahomey. Przez cały czas marszu Bartsch ze swoim oddziałem musiał odpierać ataki powstańców i atakować wioski – nawet te, w których jeszcze niedawno był przyjmowany życzliwie przez ich mieszkańców. Tylko nieliczne wioski nie podejmowały zbrojnego oporu. Do Lolodorf oddział Bartsch dotarł 12 stycznia 1896 roku. Z jego oddziału zdolnych do walki było tylko 20 żołnierzy. On sam i rusznikarz Zimmermann byli także ranni, 4 żołnierzy zmarło w trakcie marszu i walk a 2 umarło już w Lolodorf.

Po wysłuchaniu relacji porucznika Georga Bartscha, kapitan Hans Dominik odbył następnie podróż po kraju, w którym nie tak dawno porucznik Bartsch musiał toczyć ciężkie walki i był niezmiernie zdumiony efektami, jakie porucznik osiągnął. Bartsch pracował nie tylko bronią ale także pługiem, albowiem cała okolica był świetnie zagospodarowana. Dżungla była wycięta, na wykarczowanych polach kwitły pola kartofli, w pobliżu rzek założono pastwiska dla bydła, naprawione zostały zniszczone w czasie walk budynki gospodarcze oraz wybudowano nowe. Hans Dominik był zachwycony pracowitością  porucznika Bartsch’a i nie mógł się nadziwić , że stacja mimo toczonych przez kilka miesięcy walk wygląda tak samo, jak przed wybuchem powstania.

Za swoje zasługi Georg Bartsch został awansowany na kapitana i po rekonwalescencji powrócił do Strzegomia, gdzie wkrótce poślubił córkę radcy handlowego Mende z Loschitz pod Dreznem. Jednak jego miłość do stanu żołnierskiego i poczucie obowiązku było silniejsze niż miłość do żony i na początku 1901 roku udał się na czele 8. kompanii 2. Wschodnioazjatyckiego Regimentu Piechoty do Chin, w celu stłumienia tzw. Powstania Bokserów i pomszczenia zabójstwa niemieckiego dyplomaty barona von Ketteler’a w Pekinie. Mocarstwa postanowiły wysłać do Chin ekspedycje zbrojną w celu ratowania swoich dyplomatów. W wyprawie wzięły też udział oddziały angielskie i rosyjskie, ale na czele całej ekspedycji stanął niemiecki dowódca – feldmarszałek hrabia von Waldersee. To właśnie wówczas cesarz Wilhelm II wygłosił do żołnierzy niemieckich, zgromadzonych w porcie w Bremerhaven słynną mowę, która później została nazwana „Mową Huńską” (Hunnenrede). Cesarz wspominając plemię Hunów, które w starożytności napełniało grozą Europę, podawał ich jako przykład dla wojsk niemieckich, które mają tak postępować w Chinach, aby nigdy żaden Chińczyk nie śmiał zaatakować Niemca.

Stacja Jaunde w Kamerunie pod koniec XIX wieku

W Pekinie Bartsch w dniach o d 5 do 8 kwietnia przewoził codziennie rozkazy, jeżdżąc przez nikogo nie zaczepiany. Niestety, w czasie jednej ze swoich następnych podróży z 9 na 10 kwietnia został zamordowany skrytobójczo. Wiadomość o jego śmierci dotarła do Strzegomia 12 kwietnia.

Całe wydarzenie zostało opisane dokładnie przez jego ordynansa Karla Wagnera  w liście do żony kapitana, który został opublikowany na łamach gazety Striegauer Blätter  z 4 czerwca 1901 roku. Niestety ten numer gazety nie zachował się w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej we  Wrocławiu. Listu tego nie znalazłem również w kronice rodziny Bartsch, która została wydana w 1900 roku [Urkundliche Chronik der Familien Bartsch zu Striegau. Liegnitz, Jauer, Freiburg etc., Loschwitz 1899/1900]. W kronice znajdują się krótkie informacje o Georgu Bartsch’u i jego udziale w walkach w Kamerunie i śmierci w Chinach.

Ciało kapitana Georga Bartscha zostało, na życzenie rodziny, przetransportowane na koszt Ministerstwa Spraw Zagranicznych via Hamburg do Strzegomia, gdzie dotarło 9 czerwca i w towarzystwie żołnierzy dowództwa okręgu zostało złożone w kamiennym grobowcu rodzinnym na cmentarzu św. Mikołaja. Tam 11 czerwca (wtorek) odbyły się uroczystości pogrzebowe, na które została oddelegowana kompania Regimentu Gwardii nr 10 ze Świdnicy, któremu towarzyszyła orkiestra wojskowa. Mauzoleum w którym pochowany został bohater ze Strzegomia zachowało się do chwili obecnej.

Grobowiec rodziny Bartsch w Strzegomiu

Bartsch był chyba najwybitniejszym i jest obecnie najmniej znanym mieszkańcem  Strzegomia, który swoje życie poświęcił karierze wojskowej i poza zdobytą sławą znalazł, niestety, śmierć z dala od swojej małej Ojczyzny.

Marek Żubryd

Ps. Już po publikacji artykułu otrzymaliśmy ciekawą informację od naszego Czytelnika Piotra Bułakowskiego, który znalazł informację o śmierci Bartscha w Kurierze Polskim z 1901 roku. Skan tej informacji zamieszczamy poniżej.

7 LIKES

6 komentarzy

  1. Piotr Bułakowski Piotr Bułakowski 6 lutego 2024

    Jako dodatek do artykułu – O śmierci Bartscha pisała m.in. polska prasa – „Kurjer Polski” nr 100 rocznik 4 z 30 marca/12 kwietnia 1901 roku donosił, że w Pekinie, w pobliżu „pałacu letniego” znaleziono zabitego postrzałem w plecy niemieckiego oficera, kapitana Bartscha. ( są zresztą w tym numerze podane dwie lokalizacje znalezienia zwłok Bartscha- pałac letni i zimowy). Autor notatki wyklucza motyw rabunkowy, ponieważ przy kapitanie znaleziono pieniądze i zegarek, zaginął natomiast koń oficera.

    • Andrzej Dobkiewicz Andrzej Dobkiewicz Post author | 6 lutego 2024

      Bardzo dziękujemy za cenne uzupełnienie! Pozdrawiamy!

  2. Julian Mazur Julian Mazur 6 lutego 2024

    Bohater dla Autora? Da współczesnych Strzegomian? Najwybitniejszy mieszkaniec Strzegomia? A nie wierny wykonawca niemieckiej eksploatacji Afryki i Chin? Pycha i postępowanie bezwzględne żołnierzy niemieckich w Pekinie – tak Polacy pisali kiedyś w związku ze śmiercią właśnie Bartscha. Z tego co pamiętam kolejny raz czytam u Was rzeczy w podobnym tonie.

    • Andrzej Dobkiewicz Andrzej Dobkiewicz Post author | 6 lutego 2024

      Witamy Pana
      Czy znalazł Pan gdzieś w tekście stwierdzenie, że jest to bohater dla autora albo dla współczesnych Strzegomian? Natomiast niewątpliwie był nim dla sobie współczesnych. Jeżeli chodzi natomiast o to, że „kolejny raz” czyta Pan u nas rzeczy w podobnym tonie… tak, opisujemy czasy, kiedy Dolny Śląsk był pod panowaniem niemieckim, austriackim i czeskim. Ale staramy się to czynić w sposób neutralny, nie kreując pana zdaniem „bohaterów”. Nie traktujemy historii wybiórczo i nie dostosowujemy jej do aktualnie panujących, czy też zmieniających się trendów. Ci ludzie żyli od wielu wieków na tej ziemi i pracowali na jej rzecz. Pokazujemy więc nie tylko pozytywne z dzisiejszego punktu widzenia aspekty historie oraz ludzi, którzy według dzisiejszych norm byliby dla nas akceptowalni. Pokazujemy również takich ludzi i takie wydarzenia, które z etyczno-moralnego czy społecznego punktu widzenia dziś byłyby nie do przyjęcia. Mimo różnicy zdań w tej kwestii, dziękujemy, że zagląda Pan na nasz portal i czyta zamieszczane tu publikacje. Mając nadzieję, że pozostanie Pan w dalszym ciągu naszym Czytelnikiem
      pozdrawiamy
      Redakcja

  3. Brzozowski Janusz Brzozowski Janusz 6 lutego 2024

    Przeczytalem z ciekawoscia , znam miejsce pochowku gdyz blisko momumentalnego grobowca sa groby moich bliskich. Nazwisko Bartsch kojarzylem z kamienialomami w ktorych czesto sie kapalismy i lapalismy raki.Co do wzmanki historyczne przeczytalem z zaciekawieniem gdyz z racji dlugiego zamieszkania w Strzegomiu zawsze z ciekawoscia doczytuje nowe wiadomosci .Oczywiste jest ze wieksza historia jest zwiazana z Niemcami i wiadomosci na temat miasta beda zwiazane z tym panstwem i ludnoscia.Nie rospatruje zyciorysu tego pana w swietle dzisiejszych norm gdyz nie moglbym czerpac xadnych wiadomosci z histori ktora nie zawsze w obecnym postrzeganiu dalaby sie wytlumaczyc.

    • Andrzej Dobkiewicz Andrzej Dobkiewicz Post author | 7 lutego 2024

      Cieszymy się, że ma Pan zdanie zbliżone do naszego. Nie można oceniać i analizować historii według obecnie obowiązujących norm. Pozdrawiamy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.