W 2011 roku, podczas remontu ulicy Śląskiej w Świdnicy dokonano rozbiórki niewielkiego mostu na potoku Witoszówka, znajdującego się w ciągu tej ulicy. Planowano, że zastąpi go nowoczesna, solidniejsza konstrukcja.

Przy okazji tej rozbiórki potwierdzenie znalazła historia sprzed 70 lat, a dokładnie z sierpnia 1955 roku, kiedy ten mostek budowano. Skrzętnie zapisał ją Wiesław Raszkiewicz, miłośnik historii Świdnicy, który w 1978 roku zbierał materiały z ramienia Miejskiego Komitet NOT (Naczelnej Organizacji Technicznej) na temat powojennej historii kadry technicznej w naszym mieście. Materiały te wykorzystano później częściowo w artykule Januarego Skórskiego i Wiesława Raszkiewicza Świdnicka kadra techniczna i jej organizacje (Rocznik Świdnicki 1978).
Jedną z wielu osób, z jakimi rozmawiał wówczas Wiesław Raszkiewicz, był inż. Zygfryd Sikorski, architekt, od 1955 roku pracujący w różnych wydziałach Miejskiej i Powiatowej Rady Narodowej. Jego pierwszym, poważnym zadaniem było zaprojektowanie mostu nad potokiem Witoszówka, w ciągu ulicy Śląskiej, który przetrwał do wspomnianego, 2011 roku. Co Zygfryd Sikorski powiedział o tej inwestycji?
Była to budowa pod specjalnym nadzorem władz partyjnych i administracyjnych, gdyż stanowiła jedno z ważniejszych elementów organizowanej w 1955 r., na 10-lecie PRL, wystawy przemysłowo-rolniczej w dzisiejszym Parku Centralnym.
Sikorski jako młody zapaleniec, który zaledwie rok wcześniej ukończył Politechnikę Wrocławską, zaprojektował ten most bardzo nowocześnie, z zastosowaniem betonu sprężonego, na ten czas nowinki technicznej. Nikt go jednak nie prosił o jakikolwiek nadzór techniczny. Trudno się jednak dziwić ciekawości młodego inżyniera, jak wygląda realizacja jego pierwszego w życiu samodzielnego projektu, więc kilka razy odwiedził plac budowy.
Podczas jednej z takich wizyt stwierdził, że w miejsce jego precyzyjnie wyliczonego sprężającego beton zbrojenia – robotnicy wrzucają do masy betonowej stare żelastwo, prawdopodobnie z jakiejś składnicy złomu lub po prostu znalezione byle gdzie. Zdenerwowany fuszerką inżynier Sikorski natychmiast polecił wstrzymać prace.
Po kilku godzinach został pilnie wezwany na posiedzenie Egzekutywy Komitetu Powiatowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po wysłuchaniu jego argumentów, przesłuchujący go członkowie egzekutywy, w jego obecności rozpoczęli dyskusję między sobą. Co mówiono – nie rozumiał, bo partyjni działacze nie rozmawiali po polsku (od red. inż. Sikorski sugerował, że językiem tym był chyba jidisz – W.R.). Ostatecznie werdykt usłyszał w ojczystym języku. Powiedziano mu, że powinien iść pod sąd za sabotaż, bo swoim nierozważnym postępowaniem mógł uniemożliwić terminowe wykonanie tej tak ważnej politycznie inwestycji. Darują mu jednak pod warunkiem, że już się na tej budowie nie pokaże. W tej sytuacji o dalszym przebiegu budowy nic nie wiedział, ale w obawie przed skutkami ewentualnego zawalenia się mostu załatwił, że przez most, jeszcze przed formalnym oddaniem go do użytku, był transportowany bardzo ciężki dźwig portowy. Dźwig ten, mający stanowić najbardziej okazały element wystawy, przez kilkanaście lat stał na terenie ŚFUP nad rzeką, w tzw. „Porcie” i został wypożyczony na czas trwania wystawy. Ku zaskoczeniu projektanta, most to obciążenie wytrzymał, a tylko się nieco trwale odkształcił [od red. o żurawiu Derrika pisaliśmy tutaj: Świdnicki „Port” i popiersie sekretarza].
Informację o tym, że most wytrzymał i tylko częściowo zapadła się jezdnia, potwierdził też były dyrektor Muzeum Dawnego Kupiectwa Wiesław Rośkowicz: – O ugięciu się, a raczej zapadnięciu nawierzchni mostu opowiadał mi mieszkający kiedyś w pobliżu redaktor Władysław Orłowski, który był świadkiem tego wydarzenia. Bardzo szybko nawierzchnię później wyrównano.




Niespodziewanie potwierdzenie historii Sikorskiego dała wspomniana rozbiórka mostu, przeprowadzona w sierpniu 2011 roku. Pracownicy firmy, dokonującej demontażu konstrukcji, potwierdzili, że zamiast wysokiej klasy zbrojenia do betonu sprężonego, znajdowali powrzucane w masę betonową kawałki siatki ogrodzeniowej, elementy metalowej ramy łóżka, jakieś kawałki stalowych rur, rurek, kształtek, stare zawiasy i inny złom. Pokazywali nam wówczas drut o grubości zaledwie 3 mm, który także został zużyty do wykonania zbrojenia.
Potwierdziła się w ten sposób opowieść inż. Sikorskiego, jak przed dokładnie 70 laty, w czasach PRL-u, most na Śląskiej budowano.
Andrzej Dobkiewicz n
13 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!