W różnego rodzaju archiwach można znaleźć wiele informacji o życiu na Dolnym Śląsku w pierwszych latach powojennych. Informacji… także tych kryminalnych…
Był maj 1949 r. W zniszczonym walkami Strzegomiu życie wracało powoli do normy. Napływali osadnicy, a miasto powoli dźwigało się z ruin. Nadal jednak nie było bezpiecznie. Chociaż obawy związane z ewentualnymi napadami Werwolfu, przed którymi straszyła władza ludowa, jakby z czasem były coraz mniejsze, nie oznaczało to jednak, że w mieście było bezpiecznie.
Właśnie w maju 1949 roku funkcjonariusze strzegomskiej milicji obywatelskiej znaleźli zwłoki młodej kobiety. Wezwani ze Świdnicy funkcjonariusze komendy powiatowej MO po oględzinach stwierdzili, że kobieta została najpierw zamordowana, a następnie zgwałcona. Śledczy zauważyli na podstawie oględzin zwłok, że ofiara musiała się gwałtownie i energicznie bronić. Zabójca powinien mieć więc ślady głębokich zadrapań. Podjęto zakrojone na dużą skalę poszukiwania, ale bez efektu.
Tego samego dnia na posterunek policji w Strzegomiu wpłynął meldunek o dokonaniu napadu na miejscowego zbieracza złomu, niejakiego S. Prowadzący sprawę funkcjonariusz zainteresował się napadem i wezwał na przesłuchanie poszkodowanego, osobiście go przesłuchując. Analizując przebieg rozmowy doszedł do wniosku, że żadnego napadu nie było, a meldunek był fałszywy. Zainteresował go jednak inny fakt. Złomiarz był podrapany, miał ślady pobicia i był pogryziony. Śledczy skojarzył ten fakt z morderstwem i gwałtem dokonanym na strzegomiance. Złomiarz został zatrzymany i poddany dokładnym oględzinom lekarskim. Sprawdzono także jego alibi. Milicjanci mieli w tym wypadku przysłowiowego „nosa”. Poddany drobiazgowemu przesłuchaniu Złomiarz S. przyznał się do popełnionego morderstwa i gwałtu. O rozwiązaniu zagadki… zadecydował więc przypadek. Fałszywe zgłoszenie na milicję w innej sprawie.
AD
4 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!