Press "Enter" to skip to content

Niezwykła pamiątka

Spread the love

W kamienicy przy ulicy Długiej 27, przygotowując się do zmiany szyldu zakładu fryzjerskiego, ściągnięto ramę istniejącego do tej pory szyldu. Ku zaskoczeniu, pod nim pojawił się w dużym stopniu zachowany napis informujący o tym, że dawniej znajdowała się tu piekarnia, należąca Józefa Radwana. Ze źródeł wiadomo, że był to jeden z pierwszych piekarzy, który otworzył swój zakład po przyjeździe do Świdnicy w 1945 r. Niewykluczone, że napis pochodzi z pierwszych lat powojennych, a nawet 1945 r. Przejęcie piekarni przez Radwana nie było przypadkiem. Do maja 1945 r. działał tu także piekarnia. Rodzajów działalności, jakie były prowadzone w tym budynku było jednak znacznie więcej. Ale po kolei…

Dom przy ulicy Długiej 27

Odkrycie to jest okazją do przedstawienia historii kamienicy przy ulicy Długiej 27, której rodowód sięga aż średniowiecza. Świadczy o tym zachowana, ewidentnie średniowieczna, murowana piwnica, nad którą wznosił się dom mieszczański o początkowo szachulcowej konstrukcji. Pierwszymi uchwytnymi w źródłach właścicielami kamienicy byli m.in. Nyclos Lemmil i radny miejski Hannos Lemmil (II poł. XIV w.) oraz ławnik miejski Nyclos Hundegasse (koniec XIV w.). Warto wspomnieć, że już w XIV w. właściciele tej kamienicy posiadali przywilej warzenia piwa.

Zapewne w I poł. XV w. w miejsce domu o konstrukcji szachulcowej, wzniesiony został dom murowany z wykorzystaniem wcześniejszych piwnic. O ile I i II piętro przeznaczone były na pomieszczenia mieszkalne, o tyle parter zarezerwowany został na działalność rzemieślniczo-handlową oraz trakt komunikacyjny, prowadzący na klatkę schodową i na tyły domu.

Z zachowanych w archiwach ksiąg gruntowych i podatkowych możemy poznać wartość domu wraz z przyległą posesją oraz jej kolejnych właścicieli i rodzaj działalności rzemieślniczo-handlowej, jaka była tu prowadzona od II poł. XVIII w.

Wiadomo, że w 1762 r. dom z posesją zostały sprzedane za kwotę 200 talarów. Przy kolejnych transakcjach kupna-sprzedaży cena domu z parcelą systematycznie rosła, co związane mogło być z malejącą wartością pieniądza lub wzrostem cen domów i parcel w mieście, chociaż mamy także do czynienia z jedną, dużą obniżką ceny zakupu domu, której przyczyn mogło być wiele – pogarszający się stan techniczny domu, czy też na przykład długi właściciela: 1800 r. – 500 talarów; 1801 r. – 700 talarów; 1813 r. – 300 talarów; 1815 r. – 500 talarów; 1817 r. – 590 talarów; 1821 r. – 990 talarów.

Pierwszym uchwytnym z nazwiska w księgach gruntowych XIX-wiecznym właścicielem domu był Johann Gottlieb Pormann – mistrz szewski, który zapewne na parterze budynku prowadził swój zakład. Właścicielem kamienicy był do 20 października 1822 r., kiedy za kwotę 1.030 talarów sprzedał dom podoficerowi Franzowi Weigeltowi, o którym wiadomo tyle, że po zakończeniu służby wojskowej był stróżem w świdnickim sądzie. Właścicielem kamienicy przy Długiej 27 był on przez następne 23 lata, aż do 23 kwietnia 1845 r., kiedy sprzedał ją za kwotę 1.125 talarów mistrzowi szewskiemu Franzowi Blaschke. Zmarł on ok. połowy 1863 r. 9 lipca tego roku otwarty został testament Blaschkego (spisany 4.03.1863 r.) na mocy którego pozostawiony majątek w postaci parceli i kamienicy przeszedł na własność wdowy po Franzu Blaschke – Johanny z domu Riese.


W księdze podatkowej zachował się z tego roku dość szczegółowy opis majątku Franza Blaschke, tj. kamienicy i zabudowy na jej tyłach, także do niego należących.

Lokal dawnej piekarni, obecnie zakład fryzjerski

Kamienica stojąca przy ulicy była trzypiętrowym, murowanym domem w którym znajdowały się 4 izby mieszkalne i 2 pokoje, a na poddaszu 1 izba mieszkalna i trzy komory. Murowana piwnica składała się z dwóch pomieszczeń. Generalnie była w nienajlepszym stanie technicznym. Do Franza Blaschke należał także przypisany do parceli dziedziniec oraz stojący na niej dom zatylni, piętrowy, o konstrukcji szachulcowo-murowanej. Opisywany był jako pozostający w bardzo złym stanie. Oprócz tego na terenie parceli, w podwórzu, znajdowały się 1 magazyn, 2 drewutnie oraz 1 izba za magiel. W dokumentach odnajdujemy także informację, że w kamienicy i domu zatylnim Blaschke wynajmował pomieszczenia za łączną kwotę 83 talarów, natomiast podatek, jaki miał wpłacać do kasy miejskiej z tytułu posiadanych nieruchomości wynosił 3 talary i 6 srebrnych groszy rocznie.

W posiadaniu Johanny Blaschke kamienica pozostawała po śmierci męża jedynie przez kolejne 2 lata, bo już 17 stycznia 1865 r. kamienicę kupił za 2.300 talarów (sic!) jeden z pierwszych świdnickich fotografów Gustaw Galle. Również w jego rękach nie pozostawała ona zbyt długo. 11 grudnia 1871 r. kamienicę kupił za 2.500 talarów kupiec pochodzenia żydowskiego Isaack Tieschler, po którego śmierci ok. poł. 1879 r., na zasadzie dziedziczenia kamienicę przejął malarz pokojowy Wilhelm Wiesner.

„Piekarskie” dzieje kamienicy przy ulicy Długiej 27 rozpoczynają się 10 marca 1888 r., kiedy jej właścicielem został mistrz piekarski Hieronimus Neugebauer. Prawdopodobnie to on założył w miejscu obecnego zakładu fryzjerskiego niewielką piekarnię, którą prowadził do 1893 r. 1 lipca 1893 r. zakupił ją Maximilian Kühnel. W rękach jego rodziny piekarnia pozostawał aż do 1945 r., warto więc poświęcić jej nieco więcej miejsca.


O Maksymilianie Kühnelu kilku ciekawych informacji dostarczają nam zachowane w archiwum w Kamieńcu Ząbkowickim Akta Biura Informacyjnego Wilhelma Schimmelpfenga. Według informacji w nich zawartych Maksymilian Kühnel urodził się ok. 1868 r. i był mistrzem piekarskim. Po zakupieniu w 1893 r. kamienicy przy Długiej 27, w 1895 r. wzniósł w oficynie nowy budynek w którym urządził nowoczesną piekarnię, a na parterze kamienicy otworzył sklep w którym sprzedawał swoje wypieki. A asortyment był spory, bo oprócz tradycyjnego pieczywa, wypiekał także różnego rodzaju „pieczywo delikatne”, swoim składem przypominające różnego rodzaju ciasta. Wiadomo także, że mąkę Kühnel sprowadzał z młyna w Jaworze.

Zrujnowana klatka schodowa w domu przy ulicy Długiej 27

Oprócz nowego budynku mieszczącego piekarnię Kühnel wystawił nowy lub wyremontował w oficynie stary, niewielki budynek mieszkalny. W opisie parceli i nieruchomości z 1895 r. wymieniana jest także stojąca na zapleczu drewutnia oraz pomieszczenia wc (wszystkie te obiekty, częściowo i po przebudowach zachowały się do chwili obecnej).

W opinii wywiadowni gospodarczej Schimmelpfenga – Maximilian Kühnel był osobą bardzo pracowitą, solidną i wiarygodną. Bardzo szybko wyrobił sobie dobrą markę, pozyskując liczną klientelę. Obroty roczne piekarni wynosiły aż 30 tysięcy marek rocznie, a wartość piekarni i składu oceniano na ok. 4-5 tysięcy marek. W 1934 r. kamienica razem z parcelą  i zabudową oficyny warta była ok. 25 tysięcy marek.


Kühnel prowadził piekarnię do momentu śmierci ok. 1937 r. Od lat 20. XX wieku do zawodu przygotowywał jednego ze swoich dwóch synów – urodzonego w 1902 r. – Martina. Po śmierci ojca przejął on prowadzenie piekarni, jednak właścicielką całego majątku była jego matka, wdowa po Maksymilianie.

Podobnie, jak ojciec, cieszył się on opinią znakomitego fachowca, a wyroby z jego piekarni cieszyły się uznaniem. Do ucznia, którego zatrudnił jeszcze jego ojciec Maximilian, Martin zatrudnił dodatkowo pomocnika, co zapewne wiązało się z rosnącym popytem na jego wypieki. Z gospodarczych informacji zawartych w aktach ABI W. Schimmelpfeng warto wspomnieć, że  Martin Kühnel uważany był za solidnego partnera w interesach, który posiadał stałą płynność finansową. W zakresie dostaw mąki współpracował z młynem w Jaczkowie koło Oławy (Jetzdorf Mühle Schoeller & Co.). Wiadomo także, że miał żonę i dziecko.

Martin Kühnel był ostatnim właścicielem kamienicy i parceli przy ulic Długiej 27, przed wkroczeniem wojsk sowieckich do Świdnicy w maju 1945 r. Jego dalsze losy po zakończeniu II wojny światowej nie są znane, prawdopodobnie został wysiedlony i wyjechał do Niemiec.

Na pewno 23 lipca 1945 r. nowym właścicielem piekarni został Józef Radwan. Jako piekarzowi z zawodu i osiedleńcowi zakład został przekazany w użytkowanie przez ówczesne władze Świdnicy. I to jego właśnie imię i nazwisko znajduje się na odkrytym pod koniec grudnia szyldzie, na którym dość wyraźnie widoczny jest częściowo czytelny napis Piekarnia (…) Radwan Józef. Niewykluczone, że był on pierwszym polskim piekarzem w Świdnicy. Do tej pory, w niektórych opracowaniach o Świdnicy w 1945 r. podawana była informacja, że pierwszym świdnickim piekarzem był Tadeusz Puchała. Według oryginalnego, zachowanego spisu lokali rzemieślniczych i sklepów, jakie w latach 1945-1947 zostały przekazane w użytkowanie osiedlającym się w Świdnicy Polakom, Tadeusz Puchała otrzymał w przydziale piekarnię „dopiero” 2 sierpnia 1945 r. Najwcześniejszą datą przekazania piekarni jest natomiast 23 lipca 1945 r., kiedy to dawny interes Kühnela został przekazany w użytkowanie właśnie Józefowi Radwanowi. W spisie figuruje wprawdzie kilka dawnych, niemieckich piekarni, przy których nie ma nazwisk i dat, co może sugerować, że przekazane były Polakom po 1947 r. W każdym razie analizując wszystkie wpisy wg dat, Józef Radwan mógł być pierwszym świdnickim piekarzem, który otrzymał zakład po swoim niemieckim koledze po fachu.

Odkryty napis Piekarnia – …. Radwan Józef

Niestety, na razie nie udało się ustalić do kiedy prowadził on piekarnię. Jak informował portal internetowy Świdnica 24.pl, warsztat fryzjerski działa w miejscu dawnej piekarni od 1965 r. Póki co władze miasta zwróciły się do Anny Nowakowskiej-Ciuchery, kierownika delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Wałbrzychu, w kwestii czy napis może być uznany za zabytek. Nie został (kopię odpowiedzi, którą otrzymaliśmy dzięki uprzejmości portalu Świdnica 24.pl, prezentujemy poniżej).

Mimo, iż dla konserwatora zabytków napis nie jest… zabytkowy, wydaje się, że władze miasta powinny czuć się zobligowane aby pomóc właścicielce lokalu poddać napis konserwacji, zabezpieczyć i wyeksponować. To żywa historia naszego miasta z 1945 r., kiedy rozpoczęto zagospodarowywanie Świdnicy. Rozumie to właścicielka salonu fryzjerskiego Ewa Kordecka, która – jak pisze portal Świdnica24.pl – Nie zamierza usuwać napisu. Raczej zrezygnuje zupełnie z szyldu nad wystawą.

Miejmy nadzieję, że władze miasta też to zrozumieją. Bo skoro inwestują w samolocik, który ma „promować” Świdnicę poprzez „Czerwonego Diabła”, czyli niemieckiego pilota Manfreda von Richthofena, to dlaczego nie miałyby sfinansować konserwacji i zachowania szyldu świadczącego o rodzącej się polskości Świdnicy w 1945 r.? Stosowna tablica informacyjna też by nie zaszkodziła.

Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny

Fundacja IDEA

Zwracamy się do wszystkich osób, które posiadają jakieś informacje na temat Józefa Radwana lub znają jego potomków o kontakt z redakcją. Odtwórzmy wspólnie życie – być może pierwszego świdnickiego piekarza. Tel. 603-343-978

2 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.