Na prośbę rodziny szukamy Polaków, którzy ocalili żydowskie dziecko z Holokaustu. Jego dzieci chcą im wręczyć nadany pośmiertnie tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Ostatnie ślady prowadzą na Dolny Śląsk do Świdnicy.
W styczniu 2018 r. Instytut Yad Vashem przyznał tytuł Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata rodzinie Blaszko. Doprowadził do tego Amos Katz. To syn człowieka, którego ocalili. Wzięli do siebie ojca, gdy był dzieckiem i przechowali podczas II wojny światowej. Po wojnie chłopiec wrócił do Izraela.
Ta historia zaczyna się na Podlasiu podczas II wojny światowej. Według przekazów rodzinnych miejscowy ksiądz poprosił, by polskie rodziny ratowały dzieci żydowskie umieszczone w sierocińcu pod jego opieką. Ksiądz miał pochodzić z Grajewa. Jednym z nich był Benek (imię mogło brzmieć inaczej) Katz (Kac?). To 4-letni wtedy chłopiec, którzy urodził się w pobliskim Szczuczynie. I tu pojawia się od razu pierwsze pytanie – jak chłopczyk trafił do sierocińca? Był rok 1942. Szczyt „polowań” na Żydów. Za ich ratowanie i pomoc groziła śmierć. W Szczuczynie powstało getto. Na stronie sztetl.pl Muzeum Historii Żydów Polskich Polin podano, że w dniu 20 lipca 1941 roku Niemcy utworzyli je w rejonie ul. Krzywej. „Zamknięto w nim kilkuset Żydów, a pozostałych Niemcy zamordowali (…). Obszar getta otoczono drutem kolczastym. Zamknięci w getcie Żydzi byli wykorzystywani do prac na rzecz okupanta, między innymi do prac porządkowych oraz robót drogowych. Często dochodziło do doraźnych egzekucji. Ostateczna likwidacja skupiska żydowskiego w Szczuczynie nastąpiła w dniu 2 listopada 1942 roku – czytamy na stronie Muzeum. 200 osób zabrano do obozu w Boguszach, skąd trafili do niemieckiego nazistowskiego obozu Treblinka (2,5 do 3 tys. osób), nielicznych skierowano do Auschwitz. Tu można postawić drugie pytanie – czy ten los spotkał rodzinę małego Benka, a może Benjamina? Zagładę przeżyło 10 szczuczyńskich Żydów. Przed wojną było ich 3 tysiące.
Szczuczyn ma jeszcze jedną, wstydliwą dla Polaków kartę historii. Polacy zamordowali tutaj w 1941 roku 12 Żydówek. Kobiety pochodziły z getta i zostały przez miejscowych wynajęte do pracy. Wtedy napadli je oprawcy. Wcześniej prawdopodobnie ci sami mężczyźni zamordowali kobiety żydowskie w pobliskich Bzurach. Tak podczas powojennego procesu zeznawał jedyny skazany uczestnik mordu Stanisław Zalewski: – Zawieźliśmy Żydówki do boczkowskiego lasu, gdzie był wykopany okop. Tam kazaliśmy wszystkim porozbierać się do koszul i majtek. Zaczęliśmy prowadzać po jednej nad okop i tam zabijaliśmy pałkami. Tkacz zabił cztery Żydówki. Jeszcze przed zabiciem w pięciu zgwałcili jedną Żydówkę. Po zgwałceniu Żydówki ja wziąłem pałkę drewnianą od Tkacza i sam osobiście zabiłem Żydówkę, uderzając ją pałką trzy razy w głowę, i wpadła do okopu. Z pomordowanych Żydówek otrzymałem pantofle i jedną sukienkę… Myśmy wszyscy należeli do endecji.
Zdaniem prokuratora Radosława Ignatiewa z białostockiego IPN, zbrodnia w Bzurach pod Szczucinem jest podobna do tej, która wydarzyła się w Jedwabnem, tylko jej skala jest mniejsza. Trzy miesiące wcześniej, w czerwcu 1941 doszło w mieście do mordów. W czterech miejscach zamordowano w sumie 300-400 Żydów. – Oprawcy wrzucili ciała do rowów oraz ogłosili, że chcą zabić każdego Żyda w mieście – czytamy na stronie Muzeum.
Pogrom przerwali na krótko żołnierze Wehrmachtu, przekupieni przez żydowskie kobiety mydłem i kawą. Jednak już w dniach 14-28 lipca 1941 r. miejscowa policja, na rozkaz oficera SS, zamordowała kolejne 100 osób.W tym miejscy powinno paść kolejne, trzecie pytanie, czy wśród zamordowanych mogli być rodzice Benka?
Wiemy na pewno, że w 1942 roku 4-latka od księdza zabierają Franciszek i Regina Blaszkowie. Ona jest z domu Klimaszewska. Mieszkają 5 godzin drogi od Szczuczyna, w Wólce Małej. Ryzykują nie tylko swoje życie. Są rodzicami 8-letniego Tadeusza. Wtedy Benek Katz staje się Remigiuszem Blaszko. Zachowała się metryka urodzenia i chrztu, z której wynika, że chłopiec zaraz w styczniu 1942 roku został ochrzczony. Jest na niej podpis księdza, prawdopodobnie tego, który go przechowywał do 1942 roku, ale nieczytelny, Potem znowu trop się urywa. Po wojnie Blaszkowie zamieszkują na Ziemiach Odzyskanych, w Świdnicy. Zachował się list przybranych rodziców do 15-letniego Benka. Wysłano go 1 lutego 1953 roku z Polski do Izraela. „Syneczku pamiętaj o wszystkiem a bóg ci dopomoże. Całuje ciebie tatuś mamusia i tadek brat twój” (zapis oryginalny).
Na liście zachował się adres – Świdnica, plac Drzymały 8/14. Problem w tym, że kamienicy o takim numerze nie ma. W latach 60. sporą część miasta rozebrano. Materiał budowlany pojechał na odbudowę Warszawy i Wrocławia. Tak zapewne stało się z domem Blaszków. Później w tym miejscu powstał blok mieszkalny istniejący do dziś. Najstarsi mieszkańcy nie pamiętają nikogo o nazwisku Blaszko. W liście pojawia się też nazwisko Staszka Matysiewicza. Brat informuje chłopca, że Staszek się ożenił, ale nie był na jego weselu. Kim jest Staszek? Czy sąsiadem, kolegą Tadeusza, a może kimś z rodziny?
Przybrani bracia ponoć utrzymywali ze sobą kontakt do 1969. W albumie rodzinnym Katzów znaleziono dwa zdjęcia z dedykacją. Na jednym jest prawdopodobnie Tadeusz z nieznanym mężczyzną. Na drugim też prawdopodobnie Tadeusz z żoną Wandą. Doczekali się dwójki dzieci – Wandy (1957 rok) i N.N. (1966). Dziewczynki o nazwisku Blaszko miałyby więc teraz 52 i 61 lat. Michał Maziarz znalazł ślad po Tadeuszu na Wyspie Wolin. Pytań jest coraz więcej – na przykład takie, dlaczego Benek wyjechał do Izraela?
W 1953 roku izraelski parlament powołał do życia Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Yad Vashem w Jerozolimie, a dziesięć lat później w 1963 r. Kneset ustanowił medal i dyplom Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata dla osób ratujących Żydów. Na medalu widnieje napis pochodzący z Talmudu: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. 31 stycznia tego roku w Yad Vasem pozytywnie rozpatrzono wniosek dzieci Benka. Regina i Franciszek Blaszko zostali dopisani do długiej listy blisko 7 tysięcy Polaków noszących zaszczytny tytuł. – Amos Katz od roku stara się znaleźć rodzinę Blaszko, bo chce im wręczyć medal i podziękować za ocalenia ojca, ale bezskutecznie – mówi Michał Maziarz. Historię poznał dzięki dziennikarce Annie Bikont, która poznała ją z kolei promując swoją książkę „Sendlerowa. W ukryciu”. Zależy mu też, by w poszukiwania Blaszków włączyć mieszkańców. Zadajemy Państwu zatem ostatnie w tej chwili pytanie – czy wiecie coś o tej rodzinie i jej powojennych losach? Czy możecie pomóc potomkom Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” odebrać wyróżnienie?
Agnieszka Dobkiewicz
2 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!