Press "Enter" to skip to content

Zapadlisko w parku. Relikty starych fortyfikacji

Spread the love

W świdnickim parku przy ulicy Generała Władysława Sikorskiego zapadła się ziemia. To kolejny taki wypadek w ostatnich kilkunastu latach, a związany ze znajdującymi się pod ziemią pozostałościami fortyfikacji twierdzy świdnickiej, wzniesionej w połowie XVIII wieku z inicjatywy króla Prus Fryderyka II Wielkiego.

Obecne zapadlisko znajduje się kilkadziesiąt metrów od tego, które powstało kilka lat temu. Park powstał po likwidacji twierdzy świdnickiej w II połowie XIX wieku na terenie dawnego Hangardu Fleszy Jawornickiej, po jego zachodniej stronie. Zapadlisko związane jest prawdopodobnie ze znajdującymi się pod ziemią licznymi chodnikami kontrminowymi.

Były to podziemne korytarze, przygotowane w miejscach, gdzie można było się spodziewać obecności wojsk przeciwnika podczas oblężeń twierdzy. System takich chodników składał się z chodników głównych i odchodzących od nich chodników bocznych. Zakończone były one niewielkimi komorami minowymi, które w razie potrzeby wypełniane były materiałami wybuchowymi i wysadzane w powietrze. Chodniki kontrminowe w twierdzach – takich jak świdnicka – wykonywane były już w czasie pokoju, jako element fortyfikacji stałych. Były solidnie wykonane, obmurowane z utwardzoną posadzką, aby zapewnić szybką komunikację. Fragmenty takiego chodnika były badane podczas eksploracji zachowanych reliktów Fleszy Jawornickiej w 2011 roku. Poniżej przypominamy relację z tych badań, która ukazała się we wrześniu 2011 roku w „Tygodniku Świdnickim”.

Miejsce obecnego zapadliska zabezpieczyła taśmami ostrzegawczymi Farma Miejska. Prawdopodobnie tak, jak poprzednie, zostanie ono zasypane, chociaż decyzję w tej sprawie ma podjąć konserwator zabytków. Przy poprzednich tego typu zdarzeniach żadne prace archeologiczno-badawcze nie były przez miasto prowadzone. Zapewne tak się stanie i tym razem.

W latach 60. XX wieku w tych podziemiach zginęło dziecko. Po tym wydarzeniu tunele zamurowano i na 50 lat o nich zapomniano. Dziś świdniczanie chcą wiedzieć, czy pod ziemią w parku przy ulicy Władysława Sikorskiego zachowały się podziemne fragmenty umocnień twierdzy Fryderyka Wielkiego?

 – Zdecydowanie tak, problem polega tylko na ich odnalezieniu, zidentyfikowaniu i dokładnym zinwentaryzowaniu – mówi zastępca prezydenta Świdnicy Waldemar Skórski, który jest jednym z autorytetów w dziedzinie nowożytnych fortyfikacji twierdzy świdnickiej. – Zlokalizowanie tych reliktów jest ważne z kilku powodów. Jeżeli ich stan zachowania jest dobry, moglibyśmy się pokusić o ich wyeksponowanie i udostępnienie jako relikty twierdzy świdnickiej. Nie bez znaczenia jest jednak fakt bezpieczeństwa. W kilku miejscach tego parku, miały miejsce zawaliska, kiedy nadwyrężone kamienno-ceglane konstrukcje podziemne nie wytrzymywały naporu ton ziemi i zawalały się do środka.

Budowanie twierdzy świdnickiej, która obok kłodzkiej była jedną z najważniejszych w tym rejonie Dolnego Śląska rozpoczęto praktycznie niemal natychmiast po zdobyciu Świdnicy przez króla pruskiego Fryderyka II w 1745 roku i kontynuowano przez następne kilkanaście lat. Na terenie obecnego parku przy ulicy Sikorskiego powstały dwa potężne dzieła fortyfikacyjne Flesza Jawornicka (teren dawnego amfiteatru) i Hangard Jawornicki. O ile na początku XIX wieku Francuzi wysadzili umocnienia Fleszy i zniwelowali wierzchnią część hangardu, o tyle istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że pod powierzchnią ziemi zachowały się nadal puste przestrzenie i podziemia.

Aby wstępnie określić ich położenie i do nich dotrzeć, w środę 14 września specjalistyczna ekipa podjęła się próby spenetrowania chodników kontrminowych, które z terenu fleszy (amfiteatru) zostały wykonane pod ziemią w kierunku hangardu. W skład zespołu wchodzili świdnicki himalaista Piotr Snopczyński, Władysław Bączek i Jacek Szynalski z Wałbrzyskiego Klubu Górskiego i Jaskiniowego oraz Wojciech Koniczyński z Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Na podstawie zachowanych planów twierdzy bardzo szybko ekipa zlokalizowała wejścia do trzech chodników kontrminowych, prowadzących pod ziemię. Z pierwszym z nich wiąże się tragedia, która miała miejsce w latach 60., kiedy w podziemiach zginął przysypany zawałem młody chłopak. Zresztą prace w odosobnionym zakątku parku wzbudziły zainteresowanie postronnych obserwatorów. Na miejscu pojawił się między innymi mieszkający w pobliżu pan Tadeusz Jaciów, który okazał się być kolegą tego chłopca, który zginął przysypany ziemią. – Pamiętam, że jak dzieci biegaliśmy po tym chodnikach, znajdując różnego rodzaju monety, stare papiery i tym podobne rzeczy. Niestety, mój kolega wszedł i został przysypany. Pamiętam, że akcja ratowania go trwała dwie doby, przyjechały górnicze ekipy ratownicze z Wałbrzycha, ale nie zdążyli – opowiadał członkom ekipy Tadeusz Jaciów.

Po tym wypadku zasypany częściowo chodnik został zamurowany. Ekipa wykuła dwa otwory w murze, ale tak jak opowiadał pan Tadeusz, dalej, za murem było gruzowisko, którego nie opłacało się eksplorować.

Plan sytuacyjny rekonesansu. Zielonym kolorem zaznaczono możliwe wejścia do tuneli, niebieskim prawdopodobne położenie nieistniejącej kaponiery, a czerwonym eksplorowany chodnik, który może sięgać aż do podziemnych korytarzy i pomieszczeń Hangardu Jawornickiego. Małymi czarnymi kropkami zaznaczono przebieg chodników kontrminowych

Ekipa przeszła więc do drugiego wejścia i tu pełny sukces. Po kilku minutach pracy koparki ukazało się wejście do nie zasypanego chodnika kontrminowego. Jako pierwszy w jego czeluście zapuścił się Jacek Szynalski, potem kolejni członkowie ekipy. Obserwując z boku poczynania członków zespołu, można było tylko podziwiać ich pełen profesjonalizm i świetne obeznanie z tematyką eksploracji podziemi. – W naszej profesji to nie jest nic nienormalnego. Pracując w zespole nie może być miejsca na przypadkowość, bo inaczej może to doprowadzić do tragedii. Musimy reagować na każde słowo i gest – mówił Piotr Snopczyński. Okazało się, że chodnik miał wysokość 1,20 metra i około 70 cm szerokości, z zachowanym w dobrym stanie ceglanym sklepieniem. Dno chodnika zostało częściowo zamulone przez przesiąkające wody gruntowe, ale w momencie eksploracji był suchy. Okazało się, że można było zbadać go na długości prawie 16 metrów. Dostęp do dalszej jego części blokowała zwiększona ilość osadów. – Jest bardzo prawdopodobne, że nieco dalej jest on czysty. Trzeba byłoby tylko oczyścić chodnik z części piasków. Jeżeli miasto znalazłoby na ten cel fundusze, zajęłoby nam to nam ze dwa dni – mówił Piotr Snopczyński, po wyjściu z podziemi. Na oczyszczenie chodnika w tym samym dniu ekipa miała zbyt mało czasu. Gdyby jednak się okazało, że rzeczywiście można dalej się przedostać tym chodnikiem, być może dotarłoby się do podziemi poszukiwanego Hangardu Jawornickiego, gdyż akurat ten chodnik, w przeciwieństwie do innych – znacznie krótszych, według szczegółowej inwentaryzacji umocnień twierdzy, wykonanej przez doktora Małachowicza z Wrocławia, miałby łączyć się z systemem podziemnym hangardu.

Ponieważ cała eksploracja miała charakter rekonesansu, ekipa nie zdążyła zbadać trzeciego, zidentyfikowanego wejścia do chodnika kontrminowego. Wejście do tego, który został odkryty, ekipa zabezpieczyła i przysypała ziemią. – Ostrzegam, przed próbami samowolnej eksploracji tego typu obiektów. Wydarzenie z lat 60. udowadnia, że jest to bardzo niebezpieczne – mówi na koniec całej akcji Piotr Snopczyński.

 – Byliśmy pewni, że znajdziemy chodniki. Generalnie jednak muszę stwierdzić, że ponieśliśmy klęskę. W tym miejscu szukaliśmy przede wszystkim kaponiery, ta jednak wydaje się, że została zniszczona. Być może zachowała się jeszcze z niej posadzka, gdzieś pod powierzchnią gruntu. Co do przyszłości naszych dalszych badań w tym rejonie jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Raczej nie będziemy szaleć po całym parku z koparką, szukając hangardu. Być może uda nam się przeprowadzić badania metodą georadarową, co znacznie ułatwiłoby nam poszukiwania zachowanych, podziemnych reliktów twierdzy. W razie ich dobrego stanu technicznego bardzo poważnie zastanowilibyśmy się, nad ich wyeksponowaniem – powiedział nam zastępca prezydenta Waldemar Skórski.

***

Jak się okazało w kolejnych latach, żadne badania więcej nie zostały podjęte. W parku przy ulicy Generała Władysława Sikorskiego zachowało się wiele reliktów twierdzy świdnickiej. Miasto – jak wskazują minione lata, nie jest jednak zainteresowane zbadaniem terenu i ewentualnym wyeksponowaniem tych reliktów, głównie ze względów finansowych.

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja Idea)

21 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.