Rzadko zdarza się, aby do historii obiektu o randze zabytku ważnego dla światowego dziedzictwa kultury, jakim jest świdnicki Kościół Pokoju, znaleźć można było nowe, nieznane fakty, które nie tylko stawiają poza nawiasem dotychczasowe poglądy i opinie, lecz przewracają do góry nogi całą naszą dotychczasową wiedzę na temat jednego z elementów jego wyposażenia.
Wydawać by się mogło, że wszystko w tym względzie zostało już powiedziane, i że historycy nie mają tu już wiele do zrobienia. Jak bardzo zwodnicze są to poglądy, pokazuje przykład odkrycia, jakiego udało mi się dokonać w materiałach źródłowych przechowywanych w Archiwum Państwowym we Wrocławiu. Zgodnie z dotychczasową wiedzą, ugruntowaną w literaturze tematu przez niemieckich historyków, zarówno piszących w okresie przedwojennym, jak i autorów zajmujących się tym tematem obecnie, ambona w Kościele Pokoju ufundowana została przez papiernika Konrada Riedigera (czy też Rüdigera), który wyłożył odpowiednią sumę na jej realizację. Pogląd taki przejęli również wszyscy autorzy polscy, korzystający głównie z literatury niemieckojęzycznej. Muszę przyznać, iż ja sam w „Historii Kościoła Pokoju w Świdnicy”, wydanej w 2003 r., zbyt mocno zaufałem dawnym autorom niemieckim w tym zakresie (głównie L. Worthmannowi i H. Schubertowi) i popełniłem ten błąd. Wydawało się bowiem, iż fundacja Konrada Riedigera jest w tym wypadku bezsprzeczna, skoro wspomina ją tablica inskrypcyjna umieszczona na koszu ambony, która brzmi w jęz. łacińskim: „Pietatis et liberalitatis monumentum Conradio Riedigerianum Anno MDCCXXIX”, co można by oddać na język polski jako: „Pomnik pobożności i szczodrobliwości Konrada Riedigera, roku 1729”. Problem w tym, iż żaden z dotychczasowych badaczy nie zwrócił uwagi na to, iż żaden Conrad Riediger, który byłby papiernikiem, nie istniał.
Kto zatem był fundatorem ambony wyrzeźbionej przez Augusta Gottfrieda Hoffmanna? I jak do całej tej historii ma się inskrypcja umieszczona na ambonie? Zupełnie nowe światło na historię fundacji rzucają odkryte właśnie przeze mnie i jak widać, nigdy niewykorzystywane przez historyków dokumenty. Pierwszy z nich, datowany na 18 lutego 1695 r., opisuje legat świdnickiego mieszczanina Heinricha Riedigera (zm. 14 maja 1694 r. – w dokumencie nazywany jest świętej pamięci), który na łożu śmierci nakazał swym spadkobiercom, aby przekazali 500 talarów śląskich przełożonym parafii ewangelickiej z przeznaczeniem na realizację nowej ambony. Dokument ten jest ważny również pod tym względem, iż nie tylko wymienia z nazwiska rzeczywistego fundatora ambony Heinricha Riedigera, lecz także czasowo przenosi znacznie wstecz moment planowania zmian w zakresie potrzeby wystawienia nowej ambony – według L. Worthmanna pastor Fuchs dopiero w 1704 r. miał się uskarżać na zły stan techniczny kazalnicy. Obecnie przyjąć należy, że przynajmniej już w 1694 r. zamierzano dokonać zmian w tym kierunku.
Jeszcze ciekawszy pod względem treści jest drugi z odkrytych dokumentów, który wymienia drugą fundatorkę świdnickiej ambony, mianowicie panią Elisabeth von Conradin, z domu von Zimmermann, która mocą swego testamentu z dnia 19 czerwca 1705 r. zapisała na budowę nowej ambony w Kościele Pokoju 800 talarów śląskich. Jego wartość jest nieoceniona w odniesieniu do inskrypcji umieszczonej na koszu ambony. Wyjaśnia bowiem, w jaki sposób mogło dojść do powstania największego nieporozumienia i błędu w historii świdnickiego Kościoła Pokoju. Autorzy niemieccy, a za nimi wszyscy polscy historycy, historycy sztuki i lokalni wielbiciele historii, przyjęli bowiem, iż Conrad to imię Riedigera, gdy w rzeczywistości chodziło o nazwisko drugiej fundatorki ambony, pani von Conrad.
Zatem inskrypcję na ambonie odczytywać należy: „Pomnik pobożności i szczodrobliwości pani von Conrad i [Heinricha] Riedigera, [zrealizowany] w roku 1729”.
Przykład ten jest dowodem na to, iż historia to nauka, która nie jest zamkniętym na zawsze rozdziałem, a nowe odkrycia są ciągle możliwe. Z drugiej strony uczy, iż opieranie swej wiedzy wyłącznie na literaturze, nawet jeśli spisana została przez niemieckich autorów, którzy wydawali się solidnymi badaczami, może być zwodnicze i niewystarczające, a w każdym przypadku potrzebna jest konfrontacja z oryginalnymi materiałami źródłowymi, jeżeli nawet ich poszukiwania i analiza pochłaniałaby mnóstwo cennego czasu.
Sobiesław Nowotny
11 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!