Mało kto zwraca już dziś uwagę na tablicę inskrypcyjną, widniejąca na ścianie świdnickiego ratusza, umieszczoną tam w dowód wdzięczności dla saperów, którzy dokonali wielkiego dzieła rozminowania terenów wokół Świdnicy po II wojnie światowej.
Zgodnie z raportem Wojska Polskiego zaledwie w końcowym okresie akcji rozbrajania min, a zatem od 8 maja do 30 listopada 1947 r. na terenie Dolnego Śląska usunięto łącznie około 100 tys. różnego rodzaju min. Do rekordzistów należały tu powiaty: wrocławski (39.182 miny), świdnicki (25.716 min) i dzierżoniowski (17.617 min). Pamiętać należy, że wielu saperów straciło wówczas życie. Oto fragment relacji jednego z uczestników akcji rozminowywania, odnoszący się do Goczałkowa: „Koło cukrowni między Jaworem a Strzegomiem, po lewej stronie drogi, tak jakby w dolince, nazywała się wtedy Guczdorf, zginęło jednego dnia aż trzech saperów. Kazanie nad grobem wygłosił por. Owsiejko, dowódca kompanii – niedoszły ksiądz” – wspomina płk Wałęsa.
O problemie z ogromną ilością min świadczy też lakoniczna informacja, na jaką ostatnio trafiła Agnieszka Dobkiewicz w zdigitalizowanych niedawno pierwszych powojennych wydaniach codziennej „Gazety Ludowej”, jaka ukazywała się w Warszawie od 4 listopada 1945 r.
W numerze 90. z dnia 1 kwietnia 1947 r., w dziale „Wiadomości z kraju” zamieszczono następującą informację:
„6 trupów w lesie koło Świdnicy na Dolnym Śląsku zostało znalezionych przez miejscowego gajowego. Śledztwo ustaliło, że śmierć nastąpiła wskutek wybuchu miny. Z powodu zniekształcenia ciał, nie można było ustalić personaliów ofiar.”
Niestety, w notce prasowej nie podano dokładnie lokalizacji tego zdarzenia. A może nasi czytelnicy słyszeli coś o tym zdarzeniu?
Agnieszka Dobkiewicz, Sobiesław Nowotny
4 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!