Dokładnie 7 lipca mija 25 lat od największej powodzi, jaka miała miejsce po 1945 roku na terenie Świdnicy i powiatu świdnickiego. Była częścią niszczącego żywiołu nazwanego później Powodzią Tysiąclecia, jaki dotknął południową część Polski, Czech i Niemiec.
Wylały rzeki i potoki w dorzeczach Bobru, Kaczawy, Bystrzycy, Kwisy, Nysy Kłodzkiej, Nysy Łużyckiej, Odry, Olzy, Oławy, górnej Wisły, Łaby i naszej Bystrzycy. W całej Polsce zginęło 56 osób, straty materialne oszacowano na około 12 mld złotych. Dach nad głową straciło 7000 ludzi, a około 40 tys. utraciło dorobek całego życia. Straty z tytułu zniszczenia majątku poniosło 9000 firm. Woda zniszczyła lub uszkodziła 680 000 mieszkań, 843 szkoły, 4 000 mostów, 14 400 km dróg, 2 000 km torów kolejowych, 613 km wałów przeciwpowodziowych i 665 835 ha ziemi.
Na terenie Świdnicy i powiatu świdnickiego największe niebezpieczeństwo związane było ze zlewnią rzeki Bystrzyca, płynącą głównie przez gminę wiejską Świdnica i same miasto oraz rzeką Piławą. Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie, w nocy z 6/7 lipca 1997 roku.
Poniedziałek 7 lipca
Deszcz padał przez całą noc i cały dzień. Około godziny 15.00 ulewa przybrała na sile w sposób bardzo gwałtowny i system miejskiej kanalizacji przestał być drożny. Zaczęły być zalewane – na razie wodą opadową niżej położone fragmenty ulic. Nieprzejezdne były między innymi ulice Ofiar Oświęcimskich, Karola Marcinkowskiego i Sprzymierzeńców. Całą szerokością ulicy Ludwika Zamenhoffa i Śląskiej płynęła rwącym potokiem woda. Straż Pożarna razem ze Świdnickim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji zaczęła udrażniać studzienki i system kanalizacyjny z różnym skutkiem. Około 15.30 do Straży Pożarnej zaczęło napływać coraz więcej zgłoszeń o zalanych domach, piwnicach i lokalnych podtopieniach. Sygnały o narastającym żywiole i szkodach jakich dokonuje nadchodzą z podświdnickich wsi – Bukatowa i Bystrzycy Dolnej oraz z miasta z rejonu ulic Ludwika Zamenhofa, Bobrzańskiej, Kruczej, Sarniej, Jakuba Jasińskiego i Bartosza Głowackiego.
Miejski Komitet Przeciwpowodziowy zaczyna wydawać worki i zapewniać dostawy piasku do ich napełniania. Zakład Robót Awaryjnych rozpoczyna trwający kilka dni proces zabezpieczenia przecieków na 148 dachach i udrażniania kanalizacji w ponad 100 zalanych piwnicach. Poważne awarie mają miejsce przy ulicy Kolejowej 13, Warszawskiej 6 i Komunardów 4. Na terenie największych świdnickich zakładów pracy mobilizowane są formacje Obrony Cywilnej. Najliczniejszą grupę stanowi obrona cywilna z Fabryki Wagonów Świdnica (45 osób) oraz z PAFAL-u i ZEM-u (po 24 osoby). Przez całą noc przy napełnianiu worków pracuje także 8 aresztantów ze świdnickiego więzienia karno-śledczego. Akcją na terenie powiatu dowodzi komendant Straży Pożarnej w Świdnicy – Tomasz Szuszwalak. Dwukrotnie, o godzinie 16.00 i 22.00 strażacy muszą wypompowywać wodę z całkowicie zalanej izby przyjęć Szpitala Miejskiego przy ulicy Westerplatte. Na tyle niepokojąco wzrasta poziom rzeki Bystrzycy w granicach miasta, że dla ruchu samochodowego i pieszego Straż Miejska zamyka ruch na mostach przy ulicy Westerplatte, Kraszowickiej i Wodnej. Niestety, w Świebodzicach, gdzie potężnie wezbrała Pełcznica, dochodzi do tragicznego wypadku. Przechodzącego przez most mężczyznę porywa nurt wezbranej rzeki. Jego ciało odnaleziono dopiero nazajutrz. Więcej szczęścia miała 9-letnia Monika w Lutomi Górnej, którą porwał wezbrany nurt potoku Bielina. Uratowali ją dwaj dwudziestolatkowi – Mariusz Ciecierski i Paweł Gawłowicz.
Około godziny 20-21 woda przerwała wał przed oczyszczalnią ścieków i zniszczyła główną magistralę energetyczną. W efekcie oczyszczalnia pozbawiona była dopływu energii elektrycznej i przez kolejne dni jest wyłączona z użytkowania. Część biologiczna oczyszczalni, do otwarcia której szykowano się za kilka dni, została całkowicie zalana.
Bardzo niepokojące informacje dochodzą z tamy na jeziorze Bystrzyckim w Zagórzu Śląskim, do którego w normalnych warunkach wpływa nieco ponad 8 tysięcy m3 wody na sekundę. W poniedziałkowy wieczór wpływało do niego 27 tysięcy m3 wody na sekundę. W zbiorniku było wówczas około 4,5 miliona m3 wody przy całkowitej pojemności zbiornika wynoszącej ok. 8 milionów m3 wody (w momencie budowy tamy na początku XX wieku pojemność ta wynosiła prawie 12 milionów m3 wody co dowodzi, jak mocno zbiornik jest zamulony). Wezbrana Bystrzyca zaczyna się rozlewać na terenie g miny wiejskiej Świdnica. Przed północą dochodzą informacje o zalaniu podświdnickich wsi – Bukatowa, Bystrzycy Dolnej i Górnej, Witoszowi a także Modlęcina, Śmiałowic i Gołaszyc w pozostałych gminach powiatu świdnickiego. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne podstawia autobusy do ewakuacji kobiet i dzieci, które są przewożone do Słotwiny i Pszenna. Mężczyźni pozostają w swoich wsiach, zabezpieczając domy i budując wały z worków z piasku. Około północy do jeziora Bystrzyckiego wlewa się już 225 tysięcy m3 wody na sekundę. Otwarte są wszystkie śluzy w tamie, mimo to wody w zbiorniku drastycznie przybywa.
Wtorek 8 lipca
Od północy wiadomo już, że przez teren gminy Świdnica i miasta zaczyna przepływać wielka fala powodziowa, która trwała do około godziny 5 rano. Bystrzyca kilkukrotnie zwiększyła szerokość swojego koryta i rozlała się w niżej położonych miejscach. Potężna siła wezbranej wody zrywa mosty i kładki w Burkatowie, Bystrzycy Dolnej i Lubachowie. W Świdnicy na ulicy Westerplatte, Wodnej i Kraszowickiej ponownie wstrzymany jest ruch samochodowy i pieszy, a woda zaczyna się przelewać nad nawierzchnią mostów. Na ulicy Kraszowickiej woda niszczy sporą część nawierzchni ulicy, która przestaje być przejezdna. Rzeka porywa rosnące w jej bezpośredniej bliskości wielkie drzewa, które zatrzymują się na filarach mostów, grożąc ich uszkodzeniem. Spływająca polami woda zalewa drogi na terenie całego powiatu świdnickiego. Nieprzejezdne są drogi między innymi w Wieruszowie, Krzyżowej, Śmiałowicach i Domanicach. W Lubachowie całkowicie rozmyty został fragment drogi, z której pozostał pasek asfaltu o szerokości 20 cm. Zniszczone zostały także w wielu miejscach obmurowania i umocnienia kamienne rzek i potoków. W mieście zalane są budynki przy ulicy Nadbrzeżnej, Szarych Szeregów i Częstochowskiej. Wezbrana woda przelała się przez Polmozbyt na ulicy Szarych Szeregów, powodując wypłukanie odpadów ropopochodnych, które wraz z wodą spłynęły na działki ogrodnicze w dziel ny Kolonia.
Woda płynąca ulicą Śląską całkowicie zalała kąpielisko, dokonując wielu zniszczeń. Dzięki ofiarnej pracy załogi Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji nie został zalany hotel na terenie OSiR. Bardzo niewiele brakowało, aby całkowicie zostały zalane studnie z ujęć wody dla miasta przy ulicy Bokserskiej. Problemy SA ze świdnickim mostami, przy których zerwane zostały sieci energetyczne. Filary starego mostu przy ulicy Kraszowickiej zostały poważniej uszkodzone i trzeba go całkowicie wyłączyć z użytkowania (musiał przejść później kapitalny remont), odnotowano także niebezpieczne ruchy górnej części filara mostu przy ulicy Wodnej. Ogromnych zniszczeń dokonała woda w Burkatowie. Zerwane zostały linie energetyczne, zalanych wiele gospodarstw, zniszczona została droga na długości ponad 200 metrów, podmyte słupy energetyczne wpadły do koryta Bystrzycy, zniszczone zostały także transformatory energetyczne i uszkodzona sieć gazowa. Niestety, tragedię próbują wykorzystać trzej mieszkańcy wsi, którzy zostali zatrzymani przez strażaków z OSP przy próbie… kradzieży kabli telefonicznych.
Od środy 9 lipca poziom wody w Bystrzycy zaczyna opadać. Ponieważ przestaje padać deszcz na obszarze zlewni rzeki, do jezioro Bystrzyckiego wpływa znacznie mniej wody. Sytuacja zaczyna się stabilizować, ale natura nie powiedziała ostatniego słowa. Nie zdołano usunąć wszystkich zniszczeń i dokonać napraw, kiedy żywioł uderzył po raz drugi…
Piątek/Sobota 18-19 lipca
Ciągłe opady deszczu pojawiły się w czwartek 17 lipca rano i trwały aż do niedzieli 21 lipca. Były wprawdzie słabsze niż tydzień wcześniej, ale nasiąknięta jak gąbką wodą ziemia nie przyjmowała już wody opadowej. Około godziny 10.00 wiadomo już było, że zbliża się druga fala powodziowa. Przed południem poziom lustra wody w jeziorze Bystrzyckim sięgał zaledwie trzech metrów poniżej korony tamy. Mieszkańcy Świdnicy przewidując najgorsze, zaczynają budować wały z worków z piasku w tych miejscach, gdzie woda poprzednio przedarła się i zalała budynki mieszkalne. Jako jedni z pierwszych do umacniania zagrożonych miejsc przystąpili mieszkańcy ulic Okrężnej, Wrocławskiej, Nadbrzeżnej i Kraszowickiej. Wszyscy z niepokojem czekają co przyniesie noc. Ta upływa w miarę spokojnie, ale w sobotę około południa woda zaczyna się przelewać w możliwym do kontrolowania wypływie przez górne otwory w koronie tamy w Lubachowie.
O godzinie 14.45 spływająca wzdłuż koryta Bystrzycy woda zalewa dzielnicę Kraszowice. Przerwana zostaje ulica Przyjaźni, mieszkańcy ratują księgozbiór filii Biblioteki Miejskiej, zniszczony zostaje jaz przy ulicy Przyjaźni i pobliskie ogrody działkowe. Częściowo ewakuowany jest szpital przy ulicy Westerplatte. Pacjenci z parterowych pawilonów przeniesieni zostają na górne piętra budynku głównego, dzieci z oddziału pediatrycznego zostają przewiezione do Wałbrzycha. Część pacjentów w lepszym stanie zostaje wypisana do domu, a część przeniesiona do wyżej położnego Szpitala Zakaźnego. Spływająca z pól woda zalewa bazę Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego przy ulicy Ignacego Prądzyńskiego na osiedlu Młodych, która zostaje ewakuowana. Przerwana zostaje zapora zbudowana przez mieszkańców na ulicy Willowej i woda zalewa okoliczne tereny z budynkami. Fatalna sytuacja jest w Burkatowie i Bystrzycy Dolnej. Około godziny 20.00 nadchodzi informacja, że woda niszczy w tych miejscowościach mosty.
O godzinie 21.30 wezbrane wody Bystrzycy niszczą dużą część nasypu przy moście kolejowym na Kraszowicach i przerywają linię kolejową niszcząc torowisko. Znowu zagrożone są ujęcia wody pitnej dla miasta przy ulicy Bokserskiej, gdzie przy umacnianiu wałów pracuje ciężki sprzęt. Krytyczna sytuacja jest w Zagórzu Śląskim. Woda nadal przelewa się przez koronę tamy w sposób niekontrolowany. Zbiornik jest pełny, a nadal wpływa do niego więcej wody, niż wypływa (dopływ 150 tysięcy m3 wody na sekundę, wypływ 140 tysięcy m3 wody na sekundę. Około godziny 22.00 walkę z żywiołem wygrywają mieszkańcy Kraszowic, gdzie zbudowane wały kierują wodę z powrotem do koryta rzeki. Wodzie nie udaje się także przerwać wałów z worków z piaskiem zbudowanych przez mieszkańców ulic Wodnej i Nadbrzeżnej. Mimo to o godzinie 22.45 prezydent Świdnicy zaleca mieszkańcom ulic Kraszowickiej, Sądowej, Łąkowej, Nasypowej, Działkowej, Słonecznej, nadbrzeżnej, częściowo Okrężnej, Wrocławskiej, Wierzbowej, Mlecznej Drogi, Komunalnej i Częstochowskiej ewakuację (ewakuowało się 175 osób).
Groźna sytuacja panowała także poza Świdnicą, gdzie wylewały już wszystkie rzeki i potoki. O godzinie 23.00 ewakuowani zostali mieszkańcy nadbrzeżnych obszarów rzeki Bystrzycy w Burkatowie, gdzie woda zniszczyła niemal całkowicie remizę strażacką i uszkodziła dwie drogi oraz przyczółek mostowy, Lubachowie i Bystrzycy Dolnej. Zalewany jest Panków, nieprzejezdna jest droga w Jagodniku, coraz bardziej wzbiera rzeka Piława, która ostatecznie zalewa niżej położone części Pszenna.
O północy dramatyczna walka ma miejsce w okolicach ulicy Bokserskiej, gdzie systematycznie podnoszony jest wał przy Stacji Uzdatniania Wody. Udaje się go zbudować na wysokość metra ponad poziomu wody, co zapobiega zalaniu stacji. Groźna sytuacja robi się też przy ulicy Śląskiej, gdzie całkowicie zostaje zalany teren OSiR-u, chociaż udaje się uratować budynki biurowe. Wszystkich wód młynówki zalewających kąpielisko nie można przekierować w stronę parku Centralnego, gdyż za nim znajduje się najsłabiej zabezpieczony Szpital Miejski. Z kolej zbierająca się na kąpielisku woda grozi przelaniem się i zalaniem ujęć wody. Tabor Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego wysyłany jest w zagrożone miejsca na ternie miasta i powiatu, celem ewakuacji ludności z zagrożonych rejonów.
Niedziela 20 lipca
Ustają opady deszczu i poziom wody w jeziorze Bystrzyckim powoli się stabilizuje. Do jeziora zaczyna wpływać coraz mniej wody. Problemem jest natomiast ciągle woda spływająca z pól i ciągle wezbrane mniejsze rzeki i potoki. Piława w Pszennie zalewa 70 procent domostw do wysokości 1,5 metra. Zaledwie kilkunastu centymetrów zabrakło, aby woda przelała się przez most w Pszennie i zablokowała krajową drogę nr 35 Świdnica-Wrocław. Zalane zostało między innymi Państwowe Gospodarstwo Rolne z którego uratowano 200 świń. Spływająca z Pszenna woda w dalszej kolejności zalała niżej położony Wilków. W Świdnicy zniszczeniu uległa część kolektora ściekowego przy ulicy Komunalnej i ścieki wraz z wodami Bystrzycy przez pewien czas spływały do jeziora Mietkowskiego. Udało się natomiast uratować stary most przy ulicy Kraszowickiej, który na czas udało się wzmocnić podporami, chociaż z jego filarów zaczęły już wypadać kamienie. Wobec zaniknięcia opadów i stabilizacji sytuacji w jeziorze Bystrzyckim i na samej rzece, w miarę upływu godzin, zagrożenie żywiołem zaczęło maleć. Opadająca woda odsłaniała skalę zniszczeń, które usuwane były przez wiele kolejnych lat.
W sumie podczas obu fal powodzi tylko na terenie Świdnicy zużyto ponad 60 tysięcy worków z piaskiem. Poważnie uszkodzone zostały trzy mosty, wiadukt kolejowy z przerwaną linią kolejową, zniszczone zostały w 70 procentach wały przeciwpowodziowe, zalanych kilkaset piwnic, uszkodzone kilkadziesiąt dachów oraz główny kolektor ściekowy, którym odprowadzano ok. 80 procent ścieków miejskich. Straty w samym mieście oszacowano na około 20 milionów złotych. Na 3 miliony złotych szacowano straty na terenie samej tylko gminy Świdnica.
Powódź z 1997 roku na terenie Świdnicy i powiatu świdnickiego ujawniła wiele niedociągnięć organizacyjnych przy tego typu klęskach żywiołowych. Na pewno godna podkreślenia była wspaniała postawa mieszkańców miasta i powiatu oraz wszelkiego rodzaju służb, firm i zakładów, które z ofiarnością ich wspierały. Ogromnym wsparciem byli żołnierze, których łącznie na teren powiatu świdnickiego skierowano kilkudziesięciu z różnych jednostek. Znacznie gorzej było jednak z organizacją, zarządzaniem i koordynacją działań oraz kwestiami wyposażenia technicznego. Brakowało na przykład rękawic ochronnych. Zawodziła łączność, a na terenie całego powiatu świdnickiego nie było ani jednej dużej łodzi, która można by było wykorzystać do ewakuacji. Zakupiono taką dopiero w rok później. Powódź z 1997 roku oprócz pokazania wspaniałej, ludzkiej solidarności mieszkańców Świdnicy i powiatu świdnickiego, była jednak także dowodem na to, jak niewiele jesteśmy w stanie ze swoimi osiągnięciami techniki i zdobyczami cywilizacyjnymi przeciwstawić naturze.
Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)
Źródła zdjęć: Andrzej Dobkiewicz, Kazimierz Jurewicz, ŚPWiK, archiwum „Wiadomości Świdnickich”. Mapka pochodzi z książki „Wielka Woda. Powódź w Świdnicy w 1997 roku”.
16 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!