Bohaterów Getta 2-12: Dom pod Złotą Igłą? (cz. 3)
Latający piekarz, skandal obyczajowy, kontynuacja rzemiosł od czasów średniowiecza, rodziny uprawiające ten sam zawód przez kilka pokoleń… Historie nieznane i niesamowite. A wszystkie związane z miejscem, gdzie jeszcze do lat 60. XX wieku wznosiły się stare kamieniczki prze dawnej Peterstrasse nr 2-12 (ulicy Piotrowej). Dziś nie ma już kamieniczek, a w tym miejscu stoi „nowy” blok mieszkalny, który ma adres Bohaterów Getta 2-6. Pozostały zapomniane całkowicie historie związane z tym miejscem, które postanowili odkryć na nowo autorzy tego szkicu.
Gdy będą Państwo przechodzić ulicą Bohaterów Getta w Świdnicy, owych starych domów już Państwo nie zobaczą. Ale mamy nadzieję, że po lekturze cyklu artykułów na ich temat, uruchomią Państwo swoją wyobraźnię i przypomną sobie niektóre z opisanych tu historii.
***
Drugi dom w bloku kamieniczek przy dawnej Peterstrasse 2-12 położony był na parceli oznaczonej cyfrą 100 i nosił numer 4. Wrocławski historyk Mateusz Goliński na podstawie analizy ksiąg podatkowych ustalił, że pierwszym uchwytnym w źródłach właścicielem domu w pod koniec XIV wieku był Ysak de Hirsberg (zapis z księgi). Imię Isaak wskazuje, że był Żydem natomiast przydomek de Hirsberg wskazuje, że mógł pochodzić z Jeleniej Góry (niem. Hirschberg).
Badania archeologiczne prowadzone podczas rozbiórki domu w latach 50. XX wieku wskazują, że był to jeden z mniejszych domów w omawianym bloku przy obecnej ulicy Bohaterów Getta 2-12. Szerokość jego frontowej elewacji wynosiła zaledwie 4,85 metra i posiadała ona dwie osie okien. Trzykondygnacyjny budynek aż do XVIII wieku posiadał konstrukcję szachulcową – drewniano-murowaną i był w średniowieczu niepodpiwniczony. Murowany budynek z dwuspadowym dachem i trójkątnym szczytem elewacji powstał dopiero w XVIII wieku (Chorowska/Lasota). Wtedy też pod budynkiem powstała sklepiona piwnica. Budynek dzielił losy sąsiednich kamieniczek, niszczonych przez pożary i wojny, opisane w części I tego artykułu [Bohaterów Getta 2-12: Uruchomić wyobraźnię (cz. 1)]. W średniowieczu i w wiekach późniejszych podatek szosu za parcelę i dom wynosił 6 srebrnych groszy i 8 halerzy.
Podobnie, jak to miało miejsce w wypadku domu nr 2 opisanego tutaj: Bohaterów Getta 2-12: W oparach cyny i… cygar (cz. 2), nie znamy jego właścicieli w XV i w XVI wieku, wobec braku zachowanych z tego okresu ksiąg podatkowych Świdnicy. Podobnie jednak możemy wymienić właścicieli od początku XVII wieku, przy czym tylko o niektórych z nich posiadamy dodatkowe informacje w postaci ich zawodu lub dat związanych z ich życiem. Imiona tych właścicieli w XVII i XVIII wieku prezentujemy w tabeli poniżej:
O pierwszych czterech właścicielach domu w XVII wieku nie udało się odnaleźć żadnych informacji. Po koszmarze wojny trzydziestoletniej (1618-1648) jeszcze w 1668 roku dom pozostawał w ruinie. Tym, który go odbudował ok. 1674 roku był zapewne bliżej nam nieznany Andreas Rehnholt.
Kolejny właściciel, wymieniany w źródłach w 1686 roku – H. George Werner był folusznikiem sukienniczym, a więc rzemieślnikiem trudniącym się folowaniem sukna, to jest oczyszczaniem jej z tłuszczów i klejów i zagęszczaniem tkaniny. O Wernerze wiadomo również, że zmarł 10 grudnia 1709 roku, a ponieważ był wyznania ewangelickiego, pochowany został na cmentarzu przy Kościele Pokoju.
W latach 1688-1704 właścicielami domu nr 4 byli złotnicy – to Adam Gottfried Neumann oraz Georg Weiß. Ten ostatni był starszym cechu świdnickich złotników i zmarł w wieku 56 lat w dniu 26 kwietnia 1724 roku. Pochowano go jako ewangelika na cmentarzu przy Kościele Pokoju.
Złotnicy nie zapisali się jakoś szczególnie w historii kamienicy, dzierżąc ją jako własność jedynie przez 16 lat. Po nich przez krótki okres czasu dom należał do Johanna Stephana Stübera (Stiebera) – bogatego kramarza świdnickiego, o którym wiadomo, że zmarł w 11 kwietnia 1716 i pochowany został z wielkimi honorami 15 kwietnia przy Kościele Pokoju.
Kolejnym właścicielem był kupiec Gottfried Ferdinand Buchwaldt. Po śmierci żony Anne Rosine Buchwaldt, która zmarła w wieku 32 lat w dniu 8 października 1731 r. (pochowana przy Kościele Pokoju), Gottfried Ferdinand prawdopodobnie wyjechał ze Świdnicy, gdyż brak wzmianki o nim w świdnickich księgach zmarłych.
Trudno powiedzieć, czy autorem wystawienia murowanego domu był któryś z pierwszych XVIII-wiecznych jego właścicieli. Niewykluczone, że zasługę tą można przypisać rodzinie Hoffmann, której potomkowie dom przy dawnej Peterstrasse 4 dzierżyli od 1721 roku przez kolejne 139 lat, do 1860 roku!
Trzy – a nie wykluczone, że cztery – pokolenia tej rodziny, trudniły się rymarstwem czyli wytwarzaniem uprzęży konnych, siodeł, akcesoriów jeździeckich, pasów i innych drobnych produktów z ręcznie zszywanych skór, wykończonych metalowymi elementami. Niewykluczone, że rymarzem był pierwszy z Hoffmanów na Peterstrasse 4 – Christian, który była właścicielem domu od 1721 roku.
Na pewno tym rzemiosłem parał się jednak już jego syn – Johann Georg Hoffmann, właściciel domu od 1748 roku. Był mistrzem w swoim rzemiośle i starszym cechu świdnickich rymarzy. Zmarł schorowany 17 sierpnia 1759 roku i jako ewangelik pochowany został przy Kościele Pokoju.
W źródłach zachował się interesujący dokument z nim związany, to jest jego testament spisany w 1756 roku, na trzy lata przed śmiercią. Testament ów jest dla nas ciekawy, bo oprócz możliwości poznania sposobu formułowania tego typu dokumentów (spora ilość odwołań do Boga oraz porównań i przenośni), pokazuje również co zapisywano testamentorom. Poznajemy także dzięki niemu członków najbliższej rodziny Johanna Georga Hoffmanna. Był więc żonaty z Sabine Hoffmann z domu Engel z którą miał trójkę wymienionych w testamencie dzieci:
– córkę Marie Elisabeth, która w chwili spisywania testamentu była wdową Baumgarten
– nieżyjącego w 1756 roku pierworodnego syna Gottfrieda Hoffmanna
– młodszego syna Johanna Gottlieba Hoffmann
– wnuczkę (córkę zmarłego syna Gottfrieda) Anne Rosine Hoffmann, która była niemową
Johann Georg Hoffmann wykazał w testamencie, że zmarły, najstarszy syn Gottfried otrzymał od niego za życia 248 talarów na naukę rzemiosła (rymarstwa) w Świdnicy i Brzegu i kolejne 500 talarów na pokrycie jakichś długów. Swojej córce Marie Elisabeth zapisał owcę 300 talarów śląskich. Była to kwota za którą można było kupić parcelę w mieście z małym domem, taki w jakim mieszkali Hoffmanowie przy Peterstrasse 4. Wnuczce i córce swojego nieżyjącego syna -Anne Rosine Hofmann zapisał jako podarunek od dziadka – 10 talarów śląskich. Jednocześnie uczynił zapis, że jeżeli jego córka wyjdzie ponownie za mąż i urodzi dziecko, to ma ono otrzymać 5 talarów śląskich.
Jego drugi, młodszy syn – Johann Gottlieb Hoffmann otrzymał zapis w postaci 400 talarów gotówką oraz dodatkowo 200 talarów, jeżeli uzyska tytuł mistrza rymarskiego i otrzyma mniejsze prawa mieszczańskie. Nadto w spadku po ojcu miał otrzymać jego strój świąteczny z niebieskiego sukna ze srebrnymi guzikami i zdobieniami oraz… wyposażenie jego łóżka, czyli m.in. dwie poduszki dwie pierzyny i dwie poszwy.
Pozostała część majątku, a więc parcela ze stojącym na niej domem, a także całe jego ruchome wyposażenie Johann Georg Hoffmann zapisał swojej najukochańszej żonie Sabine, która od 1759 roku wymieniana była, jako właścicielka domu, chociaż testament oficjalnie został opublikowany (odczytany i zatwierdzony w magistracie) dopiero w 1760 roku.
Johann Georg Hoffmann nie zapomniał także o ubogich. Dla tzw. kasy dla ubogich przeznaczył kwotę 27 groszy. Nie wiemy jak długo jego żona Sabine żyła i do kiedy była właścicielką domu. Być może do 1793 roku, kiedy to 6 września właścicielem domu stał się jej syn Johann Gottlieb Hoffmann, z zawodu także mistrz rymarstwa. Nie żył już 24 grudnia 1846 roku, kiedy właścicielką parceli i domu została wdowa po nim Rosine Doorthea Charlotte Hoffmann z domu Pflug. Parcela z zabudowaniami warta była wówczas 1.000 talarów, wobec kwoty 350 talarów na którą była wyceniania 53 lata wcześniej (w 1793 r.). Tak duży skok wartości parceli z domem może sugerować, że to właśnie jej mąż wystawił nowy, murowany budynek.
Spadkobierczynią wdowy Rosiny Dorothei Charlotte Hoffmann i kolejną właścicielką posesji była jej córka Charlotte Luise Thomas z domu Hoffmann. Stało się to przed 1860 rokiem. Ciekawą informacją jest ta, że Charlotte Luise Thomas w księgach podatkowych wymieniana jest jako żona fotografa. Można więc przyjąć, że w połowie XIX wieku w Świdnicy działał już nieznany nam z imienia fotograf Thomas.
30 grudnia 1860 roku potomkowie rodziny Hoffmann przestali być właścicielami parceli z domem przy Peterstrasse 2, kończąc w ten sposób ponad wiekową historię rodziny w tym miejscu. Nowym właścicielem został bowiem Joseph Klaar, mistrz szewski, który zapłacił za nią 1.650 talarów.
Z tego okresu zachował się opis zabudowań znajdujących się na omawianej parceli. Były to:
– dom główny, mieszkalny, z dziedzińcem, w dobrym stanie, z 1 sklepem, 5 izbami, 2 pomieszczeniami na poddaszu i 1 piwnicą.
– dom zatylni, murowany, jednokondygnacyjny z 3 drewutniami na drewno
Całość ubezpieczona była w Towarzystwie Ubezpieczeniowym „Colonia” na kwotę 560 talarów.
Szewc Joseph Klaar pozostawał właścicielem parceli i zabudowań przez kolejne prawie pół wieku, aż do 30 lipca 1908 roku, kiedy dom nabył krawiec Paul Riedel.
Ostatnim, przedwojennym właścicielem domu był także mistrz krawiecki – Fritz Langer, który dokonał jego zakupu 14 kwietnia 1920 roku, za kwotę 16 tysięcy marek, otwierając w nim – podobnie jak jego poprzednik – warsztat krawiecki, być może połączony z jakimś małym sklepikiem, w którym sprzedawał uszyte ubrania.
O Fritzu Langerze posiadamy trochę informacji. Urodził się około 1880 roku i pracował w wielu miejscach jako krawiec. Po usamodzielnieniu się i zdobyciu tytułu mistrzowskiego (w 1900 roku) otworzył własny warsztat krawiecki (w 1909 r. – być może pierwotnie dzierżawiąc go od Paula Riedla), specjalizując się w szyciu mundurów zarówno wojskowych, jak i dla innych służb (kolejowe, pocztowe itp.). Interes nieźle mu prosperował, roczne obroty wynosiły w latach 30. XX wieku około 20 tysięcy marek, co jak na zakład krawiecki było sumą pokaźną. Źródła wspominają, że zatrudniał 1 pomocnika i dwóch uczniów, a w zakładzie pomagała mu także żona. Wartość towarów zgromadzonych w zakładzie krawieckim wynosiła w 1934 roku około 1-2 tysięcy marek, a wartość parceli i domu. ok. 8-10 tysięcy marek. Obniżka wartości w stosunku do ceny zakupu zapewne była spowodowana skutkami kryzysu z początku lat 30. XX wieku. Posiadał opinię bardzo dobrego krawca, u którego mundury szyli głównie oficerowie. O jego dobrej sytuacji finansowej świadczy informacja, że stać go było na to, aby pożyczać niewielkie kwoty pieniędzy. Jego losy z okresu końca II wojny światowej nie są znane. Być może ewakuował się na początku 1945 roku lub został wysiedlony po maju 1945 roku.
3 października 1945 roku dawny zakład krawiecki Fritza Langera został przyznany polskiemu osadnikowi Ignacemu Tyralikowi. Autorom tekstu nie udało się ustalić, jak długo działał. W spisie rzemieślników w latach 1947-1948 działających w Świdnicy, pod adresem Piotrkowska 4 występuje natomiast krawiec Eiryk Gersten, należący do Spółdzielni Krawieckiej „Nowe Życie”.
Jeżeli spojrzymy na historię domu przy dawnej Peterstrasse 4 i rzemieślników, którzy w nim prowadzili swoje warsztaty i zakłady możemy uznać, że gdyby na kamienicy znajdowała się jakaś tarcza herbowa, powinny na niej być wyobrażone przedmioty używane do szycia – igła, szydło, nożyczki, dratwa… Z wyjątkiem bowiem krótkiego okresu czasu, kiedy dom był własnością świdnickich złotników, swoje rzemiosło uprawiali tu kapelusznik, szewc, rymarze i krawcy. Autorzy niniejszego tekstu pozwolą więc sobie uzurpować nie bez historycznego uzasadnienia, nazwanie domu przy dawnej Peterstrasse 4 – Domem pod Złotą Igłą.
cdn
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny (Fundacja Idea)
15 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!