Druga część artykułu świdnickiego historyka Sobiesława Nowotnego o oblężeniu twierdzy świdnickiej w 1807 r.
***
Gdy w jednym z pomieszczeń kamienicy „Pod Złotym Chłopkiem” układano się z francuskim emisariuszem co do ewentualnego zawieszenia broni bądź kapitulacji, w drugim oficerowie pruscy omawiali sytuację w jakiej obecnie znajdowali się obrońcy twierdzy.
Generał von Kropf stwierdził, że mięsa, wódki i świec wystarczy zaledwie do 24 lutego, a stan kasy garnizonowej jest w opłakanym stanie. Stwierdził on również, iż członkowie świdnickiego magistratu kazali mu donieść, iż browary, słodownie i gorzelnie w mieście zostały poważnie uszkodzone podczas ostrzału artyleryjskiego prowadzonego przez żołnierzy Napoleona. Drugi komendant twierdzy von Hombold, odnosząc się do powyższego raportu, zaproponował, aby podpisać z Francuzami zawieszenie broni do 24 lutego, zaś w przypadku, gdyby do tego dnia nie nadeszła żadna odsiecz dla obrońców, aby wówczas podpisać kapitulację twierdzy na zasadach honorowych, z możliwością prawa do wolnego opuszczenia Świdnicy przez pruską załogę.
Pozostali oficerowie zgadzali się na taką propozycję, tym bardziej, iż spodziewano się, że piekarnie, magazyny i inne budynki użyteczności wojskowej mogą w wyniku dalszego ostrzału artyleryjskiego ulec całkowitemu zniszczeniu w przeciągu zaledwie trzech kolejnych dni. Podnoszono również głosy, że część załogi twierdzy zaczyna skłaniać się ku dezercji i „w ogóle stanowi niepewny element”. Oficerowie pruscy przedstawili wyniki swych obrad księciu von Hohenzollern, ten jednak stwierdził, że książę Hieronim z pewnością nie będzie chciał przystać na jakiekolwiek warunki, obiecał jednak, iż przedstawi mu pruski punkt widzenia. 7 lutego kontynuowano rokowania, częściowo w Świdnicy, częściowo zaś w Sulisławicach, gdzie znajdowała się kwatera główna wojsk francuskich. Obie strony sporządziły również wspólnie dokument, w którym spisano warunki ewentualnej kapitulacji twierdzy świdnickiej.
Zanim jednak doszło do podpisania, na przedpolach twierdzy nastąpiło kilka wydarzeń, które mogły wskazywać na chęć utrzymania twierdzy świdnickiej przez pruski sztab generalny. W tych właśnie dniach w okolicach Modliszowa pojawił się oddział pruski złożony z 200 ludzi – zbyt niewielki, aby móc się zmierzyć z wojskami oblężniczymi Napoleona, który wysłany został przez hrabiego von Götzen, komendanta twierdzy kłodzkiej, celem nawiązania łączności z obrońcami twierdzy świdnickiej i odsieczy oblężonym. Po małej utarczce z Francuzami, żołnierze ci wycofali się w stronę Głuszycy. Również książę von Pless próbował przyjść z pomocą twierdzy. Misja, jaką powierzył on podporucznikowi Negro polegała na tym, iż miał on przedostać się do twierdzy, nawiązać kontakt z majorem Gfugiem, dowodzącym trzecim batalionem regimentu von Schimonski i przekazać mu rozkaz zaaresztowania obu komendantów twierdzy, a następnie samodzielnego objęcia dowództwa. Dotychczasowe układy ze stroną francuską miały zostać zanegowane. Misja ta zakończyła się niepowodzeniem, gdyż Negro nie zdołał się przedostać przez pierścień wojsk oblężniczych.
W Świdnicy wszystko wskazywało na to, że komendanci twierdzy, mimo dalszych możliwości obrony, skłaniają się do szybkiej kapitulacji miasta. 7 lutego zorganizować miano roboty w miejscach, w których umocnienia twierdzy uległy uszkodzeniu. Komendant nakazał jednak, aby oddział złożony ze 150 robotników, zwolniono, a ludzi rozpuszczono do domów. Z rozkazu komendanta von Haacke wstrzymano również ogień artyleryjski prowadzony z twierdzy. Gdy zdumieni oficerowie Fortu Szubienicznego pytali go dlaczego tak się dzieje, odpowiadał im tylko: „Nie pytać, posłusznie wykonywać rozkazy.” Mimo zapewnień, że nie podda twierdzy, wedle jego słów: „woli on skończyć nawet jako żebrak, ale zarazem człowiek honoru”, jeszcze tego samego dnia podpisał on kapitulację twierdzy świdnickiej. Ponieważ do 16 lutego nie nadeszła żadna poważniejsza odsiecz dla miasta, dlatego też twierdzę oddano Francuzom na wcześniej ustalonych zasadach. Wszyscy żołnierze twierdzy świdnickiej stali się jeńcami wojennymi. Wyjątek stanowili oficerowie i sierżanci, którzy mogli zachować swe szpady i pójść do swych domów. Zobowiązali się oni jedynie, że do zawarcia pokoju nie będą walczyć przeciwko Francuzom. Ci ostatni natomiast zobowiązali się, że specjalną ochroną obejmą szkoły, biblioteki i kościoły miasta. 15 lutego z rana oddziały jegrów wirtemberskich zajęły bramę Ściętych (stała u wylotu Franciszkańskiej na plac św. Małgorzaty); tego samego dnia Francuzi przejęli również armaty należące do twierdzy. 16 lutego przekazano nieprzyjacielowi zapasy artykułów żywnościowych. Sam dowódca był zdumiony, że były one aż tak olbrzymie. W ten sposób obiekt pruskiej dumy pośród śląskich twierdz, przeszedł w ręce przeciwnika.
Niemiecki historyk Leonhard Radler w swej pracy poświęconej oblężeniu Świdnicy przez Francuzów napisał, że załoga pruska, która opuszczała miasto liczyła 92 oficerów i 4001 żołnierzy. Wyszli oni z twierdzy przez tzw. Barierę Wrocławską (stała ona w ciągu ulicy Wrocławskiej, prawdopodobnie w pobliżu dzisiejszej ulicy Wodnej) i złożyli broń. Część żołnierzy, mimo że zgodnie z umową kapitulacyjną mieli oni zostać jeńcami, natychmiast rozpuszczono do domów, jedynie część odeskortowano do Strzegomia. Interesujące jest przy tym, że w okresie od 9-16 lutego z twierdzy uciekło (zdezerterowało) 41 podoficerów i 1425 żołnierzy załogi. Świadczy to nie tylko o wysokim stopniu defetyzmu, lecz wskazuje także na nieudolność prowadzenia obrony przez jej dowódcę, komendanta von Haacke.
Francuzi byli zdumieni ilością zdobytych w Świdnicy zapasów, które jednoznacznie wskazują na to, że twierdza mogła jeszcze długo się bronić i stanowić ważny punkt oporu przeciwko armii Napolepona. Znaleźli tu oni: 4.218 cetnarów prochu, 257.841 kul, 239 armat, 296 lawet armatnich i 4 chorągwie, gdy chodzi zaś o zapasy żywności, w ręce Francuzów dostało się: 507 wyspli (dawna miara zboża odpowiadająca 14 hektolitrom) żyta, 764 wyspli mąki żytniej, 354 korców mąki pszennej, 464 korce mąki jęczmiennej, 599 korców grochu, 200 korców kaszy jęczmiennej, 106 cetnarów masła, 25 beczek kapusty kiszonej, 225 wyspli owsa, 514 cetnarów siana oraz 40 kop słomy. Około południa 15 lutego wojska francuskie w należytym porządku wkroczyły do miasta; na ich czele kroczył książę Hieronim, brat samego Napoleona, oraz pierwszy dowódca oblężenia Vandamme.
Początkowo na załogę zdobytej twierdzy wyznaczono sprzymierzone oddziały bawarskie, potem, gdy sprzymierzonych odesłano w rejon walk, zadanie to przejęli sami Francuzi. 16 lutego książę Hieronim wyjechał do Wrocławia, a na komendanta twierdzy wyznaczył on podpułkownika de la Ville. 21 marca 1807 r. kolejnym komendantem został podpułkownik Leroux. Interesujący jest też los dawnego pruskiego komendanta twierdzy. W dniu poddania miasta udał się on do Legnicy, gdzie stanął w hotelu „Pod Wiankiem Ruty”. Jeszcze tego samego dnia zbulwersowani mieszczanie legniccy wybili kamieniami wszystkie okna w pokoju, w którym stanął na kwaterze. Brano mu za złe, że w niehonorowy sposób oddał twierdzę, od której zależało utrzymanie Śląska przez Prusy. W oczach jemu współczesnych był uznany za zwykłego zdrajcę, dla którego istnieje tylko „jedna nagroda”.
Już po wojnie zebrała się pruska komisja, która dokładnie miała zbadać jego winę i zawyrokować o jego dalszych losach. Przewodził jej książę Henryk von Hohenzollern, a w jej skład wchodził także generał L`Estocq i 9 innych oficerów. Przed oblicze tego składu wezwano obu dawnych komendantów twierdzy, a dodatkowo także inżyniera twierdzy majora von Kämpfa i kapitana artylerii Bacha. Ich relacje uznano za wymówki pozbawione jakiejkolwiek logiki. Uznano, że obaj komendanci zachowywali się bezsensownie i tchórzliwie, dlatego też 10 października 1810 r. skazano ich na karę śmierci. Król łaskawie dokonał zmiany wyroku na dożywotni pobyt w twierdzy nyskiej. Von Haacke zmarł tam w 1821 r. Z dzisiejszego punktu widzenia trudno oceniać, czy wyrok był w pełni sprawiedliwy i zasłużony. Z pewnością wydano go na fali społecznej nienawiści do von Haackego, poza tym istnieje wiele faktów wskazujących na to, że twierdza mogła się jeszcze długo bronić.
Przypadek poddania świdnickiej twierdzy nie był przecież odosobniony na terenie państwa pruskiego. Postąpiło w ten sposób większość dowódców. Być może kryją się za tym inne względy, których można się jedynie domyślać. Klęska niezwyciężonych dotychczas wojsk pruskich pod Jeną i Auerstädt musiała robić wrażenie i z pewnością wpłynęła na morale w całej armii pruskiej, w tym także na poglądy i odczucia komendantów twierdzy świdnickiej. Z drugiej strony pamiętać należy, że w wykształconej kadrze oficerów pruskich nie brakowało osób, którym bliskie były ideały rewolucji francuskiej i rządów demokratycznych. Trudno wprawdzie stwierdzić, czy do grona tego należał von Haacke i inni oficerowie pruscy, stanowiący kadrę załogi twierdzy świdnickiej. Nadzwyczaj duża liczba pruskich dezerterów wskazywałaby jednak, że poglądy rewolucyjne i wolnościowe musiały być silnie reprezentowane pośród podoficerów i zwykłych żołnierzy. Pierwszym podstawowym pytaniem, jakie sobie zapewne stawiali było: Czy warto umierać za króla i za monarchię, w której i tak są tylko poddanymi bez prawa głosu? O ojczyźnie w nowoczesny sposób nikt jeszcze nie myślał. Dopiero gwałty, rabunki i zbrodnie popełniane przez Francuzów obudzą ducha pruskiego ducha narodowego, który znajdzie swój wyraz w tzw. wojnie wyzwoleńczej 1813-15 r.
Interesujący jest bilans oblężenia w stosunku do substancji architektonicznej miasta. Wskutek bombardowania Świdnicy, na obszarze tak zwanego właściwego miasta, a zatem obszaru otoczonego pierwszą linią umocnień twierdzy (przebiegała w miejscu dawnego pasa murów miejskich) całkowitemu zniszczeniu uległy 3 oficyny i jedna stajnia (spłonęły), zaś na przedmieściach 6 domów, 3 folwarki, 2 stajnie i 1 stodoła. Uszkodzonych w mniej lub bardziej poważny sposób zostało 200 budynków. Liczbę zniszczeń współcześni uznawali za niewielką, a to ze względu na fakt, iż oblężenia twierdz, szczególnie te długotrwałe, przynosiły zwykle większych spustoszeń.
Do bilansu zniszczeń należy wszakże doliczyć te, których dokonano podczas oblężenia z rozkazu pruskiego komendanta twierdzy; miały one zapewne na celu likwidację miejsc, w których mogliby się ukrywać oblegający, bądź też zabudowania, o których mowa, mogły znajdować się na potencjalnej linii ognia oblężonych. W ten sposób z obrazu świdnickich przedmieść zginęło: 11 domów, 1 przytułek dla ubogich, 2 stajnie, 4 folwarki, 4 młyny i 2 folusze. Suma zniszczeń, jakie magistrat świdnicki przedstawił w 1807 r. rządowi pruskiemu opiewała na kwotę 25 tysięcy 112 talarów i 18 srebrnych groszy. Władze Świdnicy musiały też przez całe lata prowadzić procesy z Towarzystwem Ubezpieczeń Przeciwogniowych, które nie chciało uznać strat za wynikających z pożarów, lecz jedynie wskutek wojny. Procesy te przegrano w kilku instancjach.
Wraz z przejęciem twierdzy świdnickiej przez Francuzów, rozpoczął się proces jej planowej likwidacji. Rozkaz miał wyjść rzekomo od samego Napoleona, choć trudno znaleźć potwierdzenie tego faktu w źródłach. Najeźdźcy zatrudnili w tym celu robotników z okolicznych wiosek oraz sprowadzili do miasta górników z Wałbrzycha, którzy znali się na pracach minerskich. Dopiero pokój w Tylży z lipca 1807 r. położył formalnie kres prowadzonej destrukcji umocnień twierdzy. Francuzi, jak wynika z zachowanej relacji z owych robót, cytowanej przez Radlera, zdołali jednak dokonać poważnych zniszczeń w systemie obronnym Świdnicy. „Od wysokości szpitala miejskiego, na lewo od bramy Strzegomskiej, Francuzi zdołali wysadzić w powietrze galerię przeciwstokową i stok (wewnętrzna ściana fosy) aż do naczółka urszulanek, wysadzili również umocnienia od naczółka urszulanek do dwuramiennika bramy Witoszowskiej, likwidując przy okazji przedpiersia na tym odcinku. Wysadzono również w powietrze galerię przeciwstokową i stok od dwuramiennika bramy Witoszowskiej po dwuramiennik bramy Kraszowickiej, nie zlikwidowano jednak przedpiersia na tym obszarze. Przy dwuramienniku Kraszowickim wysadzono w powietrze galerię przeciwstokową i zrujnowano jedną część przedpiersia, a mianowicie jego prawą część, zaś stok i przedpiersie od lewej strony tego dwuramiennika do wcinającego się kąta prawej flanki bastionu Jezuickiego pozostawiono w dawnym stanie. Za to całkowicie wysadzono w powietrze galerię przeciwstokową na tym odcinku. Zlikwidowano zupełnie stok i galerię stokową bastionu jezuickiego, jak również tutejsze przedpiersie. Omurowanie tego bastionu od wysokości kawaliery pozostało w nienaruszonym stanie, lecz odkryto tu warstwę ziemi, która okrywała dotychczas przedpiersia.[…]”
Zlikwidowano również osłony bram miejskich, zaś kazamaty mieszkalne, w których stacjonowali pruscy żołnierze podczas oblężenia, całkowicie zdemolowano, usuwając z ich wnętrza przepierzenia, łóżka, likwidując okna i wyrywając z murów kraty osłonowe. Największych zniszczeń dokonano w fortach zewnętrznego pasa umocnień. „Prawie całkowicie zniszczono fort II z okładziną fortu i kaponiery znajdujące się na obszarze tutejszej krytej drogi, Fleszę Jawornicką, Hangard Jawornicki, linię komunikacyjną od fortu II do reduty II, redutę II, linię komunikacyjną do fortu III, fort III wraz z okładziną fortu i kaponierą, linię komunikacyjną od tego fortu do bariery Witoszowskiej, redutę III na obszarze galerii przeciwstokowej i stoku jak również kazamatę znajdującą się w szyi tejże reduty, fort IV z okładziną fortu i kaponierą krytej drogi i lunetę położoną na prawo od tego fortu, wysoki dwuramiennik” itd. itd. Warto wspomnieć, że wysadzono także w powietrze wszystkie galerie minowe twierdzy, wychodzące na jej przedpole.
Twierdza świdnicka przypominała obecnie morze ruin, przez które na dodatek zaczęli wdzierać się różnego rodzaju domokrążcy i sprzedawcy szmuglerze, prowadzący nielegalny handel. Władze miasta wydawały się być zadowolone z tej sytuacji, gdyż sądziły, że raz na zawsze pozbyły się ciasnego gorsetu, jaki nie pozwalał na rozwój Świdnicy. Nadzieje jakie wiązano z wysłaniem delegacji miejskiej do króla Prus, której przewodził pastor przy Kościele Pokoju Kunowski, wydawały się tylko potwierdzać lekki stan euforii. Król bowiem zgodził się na przekazanie terenu dawnych umocnień miastu. Szybko jednak okazało się, że twierdza zostanie odbudowana. Miała ona stanowić przeszkodę w rozwoju Świdnicy do 1867 r.
Sobiesław Nowotny
8 LIKES
Profesjonalne 🙂 Na „moim” portalu WA od kilku lat jest bardzo ciekawy i dobrej jakości skan francuskiego planu oblężenia miasta ( z zasobów ogólnodostępnych Biblioteki Cyfrowej UWr). Może by tak cz. III artykułu (suplement) z tym planem i jego opisem ? Pozdrawiam 🙂
Dziękujemy za informację, przygotujemy suplement 🙂