Pracowały po 12 godzin. Z 500 więźniarek ocalało… 20… Oddziałowe Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytuty Pamięci Narodowej we Wrocławiu prowadzi śledztwo w sprawie ustalenia lokalizacji obozu pracy, filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, jaka znajdowała się we wsi Grabina (obecnie dzielnica Strzegomia).

W tej sprawie odbyły się już dwa spotkania – 10 lipca 2019 r. w siedzibie IPN we Wrocławiu oraz 19 lipca – wizja lokalna w Strzegomiu. W obu spotkaniach udział wzięli członkowie zespołu do spraw upamiętniania miejsc kaźni więźniów obozu koncentracyjnego Gross-Rosen: wicedyrektor oddziału IPN Wrocław dr Katarzyna Pawlak-Weiss, dr Joanna Hytrek-Hryciuk z Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa, dr hab. Dorota Sula i Dominik Aberski z Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy, ppłk Józef Ledzianowski z Akademii Wojsk Lądowych, strzegomski badacz i historyk Krzysztof Kaszub oraz burmistrz Strzegomia – Zbigniew Suchta.
Podczas obu spotkań starano się ustalić lokalizację obozu w oparciu o porównanie pozyskanych przez IPN z Muzeum Narodowego w Waszyngtonie zdjęć lotniczych Strzegomia wykonanych podczas II wojny światowej, z relacjami świadków oraz dotychczas zgromadzonej na ten temat wiedzy. Uczestnicy spotkania poszukiwali na terenach widocznych na wspomnianych zdjęciach lotniczych śladów lub pozostałości po budynkach oraz infrastrukturze FAL Gräben.

– Nie udało nam się jeszcze w pełni zweryfikować wszystkich posiadanych informacji ze stanem faktycznym i dokładnie umiejscowić teren obozu. Wstępnie rozpatrujemy dwie lokalizacje – na terenie dawnej fabryki przeróbki lnu i nieco dalej za rzeką, na obecnych terenach rolniczych. Oczywiście ustalenie dokładnej lokalizacji obozu jest ważne, ale myślę że o wiele istotniejsze jest to, że przy wsparciu władz samorządowych Strzegomia uda nam się ustawić monument upamiętniający miejsce kaźni więźniów w czasie II wojny światowej – wicedyrektor oddziału IPN Wrocław dr Katarzyna Pawlak-Weiss.
Historię obozu, jaki znajdował się na terenie Grabiny od kilku lat bada strzegomski historyk Krzysztof Kaszub, który zdobył wiele nieznanych do tej pory materiałów archiwalnych na temat obozu i nie tylko!
– Zaczęło się od tego, że nawiązałem kontakt z dwiema żyjącymi jeszcze więźniarkami strzegomskiego obozu pracy: Sonią Abri z Izraela i Leą Glaitman ze Szwecji, które podczas wielogodzinnych rozmów opowiedziały mi historię tego strasznego miejsca – mówi Krzysztof Kaszub. – Niedawno skontaktowałem się jeszcze z kolejnym świadkiem tamtych tragicznych czasów – Goldą Zucker, mieszkającą aktualnie w Stanach Zjednoczonych. Jej syn napisał książkę „I Choose Life”, która dokładnie opisuje codzienne życie w obozie na Grabach. Jestem w jej posiadaniu i z niecierpliwością czekam na przetłumaczenie.

Jak twierdzi Krzysztof Kaszub były obóz pracy znajdował się przy obecnej ul. Milenijnej 6 w Strzegomiu i funkcjonował jako FAL (Frauen-Arbeitslager). Był filią obozu Gross-Rosen w Rogoźnicy. W obozie więziono Żydówki polskiego pochodzenia z Górnego Śląska (głównie w wieku 12-18 lat), które pracowały po 12 godzin dziennie, ponad swoje siły, przy przetwarzaniu lnu.
Na podstawie zebranych materiałów archiwalnych i relacji żyjących świadków Krzysztof Kaszub jest pewien, że dokładnie zidentyfikował miejsce, gdzie znajdował się obóz.
– Do dnia dzisiejszego istnieją przyziemia jednego z sześciu baraków, w których jednocześnie przebywało ok. 500 więźniarek. Zachował się również fragment pięknej betonowej posadzki i fundamenty bramy wjazdowej. W sumie przez strzegomski obóz przewinęło się kilka tysięcy kobiet. Pracę więźniarek – często bardzo rygorystycznie – nadzorowały młode esesmanki, które mieszkały w Grabinie. Dziewczyny pracowały po 12 godzin dziennie przy obróbce lnu, który był przywożony do Strzegomia. Były bite za każdą niesubordynację i brak dyscypliny. Trzeba jednak od razu dodać, że warunki bytowe w barakach nie były aż tak drastyczne jak w innych obozach. Więźniarki miały dostęp do ciepłej wody, każdy pokój w baraku miał swój grzejnik. Gdy pewnego dnia do Strzegomia przybył transport z Oświęcimia, tamtejsze więźniarki miały powiedzieć: Z piekła do nieba… – opowiada Krzysztof Kaszub
Inna lokalizacja obozu wskazywana jest przez pracowników Muzeum Gross-Rosen, którzy opierają się między innymi na zdjęciach lotniczych, wykonanych podczas II wojny światowej. Różnice zdań dotyczą nie tylko lokalizacji, ale na przykład liczby baraków.
– Aby wyjaśnić te wszystkie różnice w opiniach na temat lokalizacji obozu, jesienią chcemy przeprowadzić badania powierzchniowe, które będą miały na celu odnalezienie pozostałości obozu. Niestety, po II wojnie światowej, kiedy w Świdnicy trwało śledztwo i zbierano świadectwa na temat pobytu więźniarek w obozie, skupiono się przede wszystkim na warunkach bytowych więźniarek i postępowaniu wobec nich załogi obozu. Zeznania te nie pozwalają na jednoznaczne usytuowanie obozu – dodaje Katarzyna Pawlak-Weiss.

W lutym 1945 r. podjęto decyzję o zamknięciu obozu w Grabinie i ewakuacji młodych kobiet.
Przez Czechy, drogą kolejową i pieszo zamierzano je przetransportować do niemieckiego KL Bergen-Belsen. Z ok. 500 więźniarek do KL Bergen-Belsen znajdującego się przy granicy holendersko-niemieckiej dotarło tylko 120 dziewcząt. Aż 380 z nich zmarło z wycieńczenia, głodu i zamarzło na skutek ujemnych temperatur.
– Gdy 15 kwietnia 1945 r. alianci wyzwolili ten niemiecki obóz, okazało się, że tylko 20 więźniarkom ze Strzegomia udało się przeżyć, w tym między innymi Sonii Abri, Lei Gleitman i Goldzie Zucker z którymi udało mi się porozmawiać – mówi Krzysztof Kaszub.
Jako ciekawostkę warto podać, że obok wspomnianej fabryki lnu, która była wówczas jedną z najnowocześniejszych w Europie, zlokalizowano także produkcję silników elektrycznych do U-bootów. Według posiadanych przez Krzysztofa Kaszuba informacji, ostatni pociąg z gotowymi silnikami, odjechał ze stacji kolejowej w Strzegomiu w momencie, kiedy do miasta wkraczały wojska sowieckie.
Andrzej Dobkiewicz (foto: IPN Wrocław, UM Strzegom, ŚPH)
13 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!