Press "Enter" to skip to content

Świebodziccy wynalazcy

Spread the love

Wiek XIX jest określany w literaturze stuleciem odkryć i wynalazków.  Niezliczona ilość patentów, innowacji i udogodnień technicznych bardzo pozytywnie wpłynęła na wiele dziedzin życia. Swój wkład mieli w tym również mieszkańcy Świebodzic. Wprawdzie żaden ze świebodzickich wynalazków nie stanowi dzisiaj przysłowiowego „kamienia milowego” w dziejach ludzkości, to jednak trzeba przyznać, że nie brakowało wśród lokalnej społeczności osób, które w znaczący sposób odznaczały się kreatywnością i pomysłowością w działaniu.

PIERWSI BYLI KRAMSTOWIE

Maszyny włókiennicze z XIX wieku

Kramstowie zaliczają się do najwybitniejszych rodów przemysłowych w historii Świebodzic. Dzięki ich zaangażowaniu, determinacji i żyłki do robienia „złotych interesów”, dokonały się wielkie przemiany w krajobrazie przemysłowym i architektonicznym naszego miasta. W ciągu kilku pokoleń swojej nieustannej działalności biznesowej stali się jedną z najbogatszych rodzin na Dolnym Śląsku. W skład ich olbrzymiej fortuny wchodziły liczne przędzalnie cukrownie, cegielnie, kopalnie czy huty. Byli posiadaczami znaczących majątków ziemskich i okazałych rezydencji pałacowych. Na terenie naszych Świebodzic posiadali oni m.in. największą w tym rejonie przędzalnię (dawna „Silena” przy ul. Strzegomskiej), w której pracowało w połowie XIX stulecia już 700 osób.

Produkcja przędzy w świebodzickiej fabryce opierała się głównie na angielskiej technologii. Wiadomo nam, że w 1829 r.  Kramstowie podpisali umowę z brytyjską firmą Samuel Lawson & Sons z Leeds, od której zdecydowali się kupić znaczną ilość maszyn przędzalniczych. Jednak dzięki własnemu uporowi udało im się w 1840 r. opatentować swoją maszynę do przędzenia lnu (niem. Feinspinn-Machine für Flachs und andere Stoffe). Wynalazek ten okazał się momentem zwrotnym w historii dolnośląskiego przędzalnictwa. Dzięki niemu doszło do powolnego uniezależniania się miejscowego przemysłu tkackiego od angielskiej technologii. Z zachowanych informacji z lat 50. XIX stulecia wynika, że w świebodzickiej przędzalni znajdowała się już znaczna część maszyn rodzimej produkcji, które powoli zaczęły wypierać zagraniczne innowacje.

MASZYNA ZUCKERA

Maszyna Zuckera

Kramstowie byli zapewne pierwszymi w historii naszego miasta, którym udało się opatentować  maszynę według własnego zamysłu. Ale nie jedynymi. Kilka lat po nich – w 1848 r.- swój niecodzienny wynalazek postanowił również zarejestrować inny mieszkaniec Świebodzic – Julius Zucker. To on właśnie skonstruował maszynę do rozdrabniania i siekania wszelkiego rodzaju produktów rolnych. Urządzenie to niedługo potem znalazło swoje zastosowanie w przemyśle przetwórczym i spożywczym.

Do dnia dzisiejszego zachowało się kilka wzmianek z prasy niemieckiej, które donosiły o maszynie opracowanej przez świebodziczanina. Między innymi w jednym z numerów Amtsblatt für den Regierungsbezirk Arnsberg możemy przeczytać: Mechanik Julius Zucker z Freiburga na Śląsku otrzymał w dniu 6 czerwca 1848 r. patent na maszynę do siekania kory drzewnej, która może znaleźć swoje zastosowanie w przemyśle garbarskim. Poza tym może być ona również użyta do rozdrabniania buraków, ziemniaków i innych produktów rolnych, które są niezbędne w żywieniu i hodowli zwierząt gospodarskich…

Zucker cieszył się wyłącznością na swój wynalazek przez okres 5 lat. Zresztą prawo do tego gwarantowało mu państwo pruskie. Warto tu podkreślić, że maszyna Zuckera była pierwowzorem współczesnych rozdrabniaczy do gałęzi, a więc maszyn, które po dziś dzień cieszą się szerokim uznaniem w pracach ogrodniczych i leśnych.

LUFKA ZE ŚWIEBODZIC

Opis lufki Hamanna

Kolejny znaczący wynalazek związany z naszym miastem (a właściwie z Cierniami), to tzw. lufka (cygarniczka) do palenia papierosów. Opatentował ją w 1878 r. mechanik August Hamann z Cierni. Dzięki tej nowince technicznej palenie używki stało się bardziej przyjemne. Pośrednictwo lufki zapobiegało przedostawaniu się do ust okruchów tytoniu, a sama cygarniczka eliminowała też przykry zapach rąk przy paleniu papierosa.

Już w rok po uzyskaniu patentu można było spotkać w niemieckiej prasie reklamy wynalazku polecanego palaczom przez firmę A. Hamanna z Cierni koło Świebodzic Była to reklama mechanicznego etui do nabijania tytoniu wraz z lufkami do palenia papierosów. Zresztą samo ogłoszenie informowało, że: (…) drogie papierosy są od teraz zastąpione nowym wynalazkiem – mechanicznym etui wraz z lufkami do palenia tytoniu. Ze względu na osobliwą konstrukcję nadaje się ono do każdego rodzaju tytoniu, a samo palenie staje się przez to bardziej przyjemne. Czas palenia to około 35 minut. W etui znajduje się miejsce na tytoń i mechaniczne urządzenie do jego nabijania. Dzięki temu lufkę można nabić w ciągu kilku sekund. Dopiero rozpowszechnienie się papierosa z filtrem znacznie ukróciło korzystanie z wynalazku świebodziczanina.

Co do samego wynalazcy – tj. A. Hamanna – warto tu poinformować, że był on również autorem innego pomysłu. W grudniu 1874 r. udało mu się  zarejestrować pewien przyrząd do karabinów ładowanych od tyłu i przechowywania pustych łusek od naboi.

ŚWIEBODZICKI „ŁUKASIEWICZ”

Kto z nas dziś nie słyszał o Ignacym Łukasiewiczu i jego słynnej lampie naftowej! To właśnie nasz rodak położył wielkie zasługi w przeróbce ropy naftowej. Dlatego jest on dziś uważany za pioniera światowego przemysłu naftowego. Jego badaniami interesował się nawet sam John Davison Rockefeller (1839-1937)  – wielki potentat finansowy i najbogatszy człowiek w dziejach świata.

Łukasiewicz znalazł też kilku naśladowców, którzy przerabiali i udoskonalali jego  lampę naftową. Wśród nich był niejaki E. La Ramée, inspektor gazownictwa oraz zarządca gazowni miejskiej w Świebodzicach (powstałej w 1865 r.). To właśnie Ramée jest wymieniany w niemieckich księgach patentowych jako właściciel wynalazku nr 11.870. Jemu to przypisuje się patent z 1879 r. na tzw: latarnię z lampą naftową, która przykryta była blaszaną osłoną na górze. Do dzisiaj jednak nie wiadomo czy kiedykolwiek wynalazek świebodziczanina znalazł swoje powszechne zastosowanie.

GUSTAV BECKER – TWÓRCA PRZEMYSŁU ZEGAROWEGO

Budzik z zakładów Beckera w kształcie pocisku do słynnego w czasach I wojny światowej moździerza Gruba Berta

Oczywiście na naszej liście wybitnych świebodzickich wynalazców nie mogło zabraknąć Gustava Beckera, który jest dzisiaj uważany za założyciela światowej marki czasomierzy, charakteryzujących się niezawodnością i solidnością wykonania. Becker miał również znaczący wpływ na rozwój Świebodzic. To właśnie dzięki jego wysiłkom i staraniom stworzona została w granicach naszego miasta wielka gałąź przemysłu, która przez dziesiątki lat była chlubną wizytówką tych okolic.

Becker jest też postrzegany nie tylko jako konstruktor zegarów, ale również jako specjalista od przemysłowej produkcji tego typu wyrobów. Konstruował własne maszyny oraz produkował komponenty zegarowe (tj. tarcze, obciążniki, mechanizmy zegarowe, obudowy), które cechowały się wysoką jakością działania. Był jedynym producentem napędów zegarowych na Śląsku. Miał również na swoim koncie kilka znaczących pomysłów innowatorskich, które znalazły szerokie zastosowanie w przemyśle zegarowym (np. patent z 1877 r. na urządzenie do szlifowania i polerowania metali czy też patent z 1884 r. na tłoczone na gorąco bębny sprężynowe).

ŻNIWIARKA HARTUNGA

Żniwiarka Hartunga

Miesiąc sierpień kojarzy się wielu z nas z okresem żniw i zbiorów. Na podświebodzickich polach można wówczas spotkać kombajny i różnego rodzaju maszyny rolnicze. Warto tu jednak pamiętać, że do rozwoju jednej z nich – żniwiarki – przyczynił się w XIX wieku mieszkaniec naszego miasta. W 1896 r. pochodzący z Cierni koło Świebodzic G. Hartung postanowił opatentować swój nowy wynalazek – żniwiarkę z obrotowymi ostrzami. Wprawdzie pierwsze urządzenia tego rodzaju pojawiły się już znacznie wcześniej (m.in. w 1831 r. pierwszą żniwiarkę ciągnioną przez konie skonstruował amerykański wynalazca – Cyrus McCormick), to jednak pomysł świebodziczanina na udoskonalenie tej maszyny korzystnie wpłynął na wydajność pracy w polu.

Warto tu zaznaczyć, że w późniejszym czasie żniwiarki zaopatrzone zostały w mechanizm do wiązania snopów (czyli tzw. snopowiązałki), które po pewnym czasie wyparte zostały przez kombajn rolniczy i maszyny do mechanicznego zbierania słomy.

BYLI TEŻ INNI…

Przedstawione powyżej wynalazki świebodzickich wynalazców oczywiście nie są jedynymi jakie można znaleźć na kartach naszej lokalnej historii. Gdybyśmy chcieli wymienić tutaj wszystkich z imienia i nazwiska oraz dokładnie opisać ich pomysły na ułatwienie naszego życia, to z całą pewnością wyszedłby artykuł znaczących rozmiarów (a może nawet i książka!). Można dodać, że – jak podaje Świdnicki Portal Historyczny – wśród mieszkańców naszego miasta był niejaki Rudolf Chmiel, który w początkach XX wieku opracował przyrząd do sprawdzania jakości jaj. Oprócz niego mieszkał tu też  fabrykant E.G. Härter, któremu udało się w 1863 r. opatentować pewien rodzaj obrabiarki (tokarki). Oczywiście celowo pominąłem tu innych producentów świebodzickich zegarów, za którymi stoi ogromna ilość patentów i wynalazków. Przykładem tego może być chociażby konsorcjum: Zjednoczenie Świebodzickich Fabryk Zegarów, które na swoim koncie ma blisko 50 patentów i ponad 100 wzorów użytkowych. To dla niego pracowali tak wybitni konstruktorzy jak: Hermann Rosin, Georg F. Bley czy Gustav Adolf Krumm. Trzeba tu też wspomnieć o pomysłach racjonalizatorskich w powojennych dziejach Świebodzic (po 1945 r.), które miały głównie na celu usprawnienie lokalnego przemysłu. Niektóre z nich zasługują naprawdę na szacunek i uwagę. Ich wdrożenie spowodowało, że potrafiły one przynieść w skali roku dość znaczące zyski i oszczędności nie tylko w obrębie jednostkowego zakładu, ale i całej gałęzi produkcji. 

Rafał Wietrzyński

11 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.