To mógł być spokojny dzień, gdyby nie fakt, że nagle rozległ się huk, a cały dom zatrząsł się w posadach. Przez częściowo zniszczonych dach czy też według innej wersji wybite okno, wpadło do mieszkania… ciało bez głowy…
Kilka tygodni temu skontaktował się z nami pan Tadeusz Rakowski – obecnie świdniczanin, były mieszkaniec wsi Marcinowice (powiat świdnicki). – Chciałbym, żebyście wyjaśnili pewną sprawę. Pamiętam, że kiedy jeszcze mieszkałem w Marcinowicach, obok kapliczki w pobliżu Urzędu Gminy przy ulicy Juliana Tuwima znajdował się ziemny grób. Ludzie we wsi mówili, że był tam pochowany niemiecki żołnierz, który zginął w 1945 r. Ostatnio widziałem, że tego grobu już nie ma. Koło kapliczki zrobili parking z asfaltową nawierzchnią, a grób chyba splantowali. Może zajmiecie się tą sprawą? Za tym kryje się na pewno ciekawa historia – przekonywał nas pan Tadeusz. Zajęliśmy się. Historia rzeczywiście okazała się niezwykle ciekawa, chociaż początkowo błądziliśmy po omacku.
Przede wszystkim pierwotna wersja opowieści, która krążyła wśród mieszkańców wsi, że w ziemnym grobie pochowany był niemiecki żołnierz, poległy w 1945 r., jakoś dziwnie nas nie przekonywała. Chociażby z tego faktu, że miejscowa społeczność jeszcze 20-30 lat temu dbała o ten grób i istniał on aż do mniej więcej lat 80. ubiegłego wieku. Opiekowali się nim między innymi harcerze z miejscowej szkoły podstawowej, o czym zresztą dowiedzieliśmy się znacznie później. Śladu po ewentualnym pochówku nie znaleźliśmy w księgach parafialnych Marcinowic, poza tym dlaczego żołnierz niemiecki miałby być pochowany koło kapliczki, a nie kilkadziesiąt metrów dalej na cmentarzu przy kościele?
Tak naprawdę sprawa ruszyła z miejsca, kiedy skontaktowaliśmy się z Borysem Urbańskim, który niegdyś mieszkał w Marcinowicach, a do dziś jest propagatorem historii i piękna marcinowickiej ziemi.
– To nie był niemiecki żołnierz. Według mnie to był na pewno radziecki pilot samolotu, który został zestrzelony nad Marcinowicami w 1945 r. Wersja o grobie niemieckiego żołnierza powstała raczej na podstawie konfabulacji prawdziwych faktów. Trzydzieści lat po wojnie ludzie mogli zupełnie przeinaczyć sobie tą opowieść, przekazywaną w kolejnych wersjach. Wydawało im się pewnie naturalne, że to Niemcy, a nie Rosjanie atakowali Marcinowice – komentował historię Borys Urbański.
Skąd radziecki myśliwiec wziął się nad Marcinowicami, o które nie toczyły się żadne walki? O wytłumaczenie tego faktu oraz analizę możliwości zestrzelenia radzieckiego myśliwca i w pewnym sensie potwierdzenie takiej możliwości, poprosiliśmy znawcę przebiegu działań wojennych w 1945 r. na terenie powiatu świdnickiego i tej części Dolnego Śląska – Bogdana Muchę, kierującego Żarowską Izbę Historyczną. Okazało się, że w kontekście prowadzonych w tym czasie działań wojennych, takie zestrzelenie mogło mieć jak najbardziej miejsce.
– Pod koniec II wojny światowej na lotnisku polowym w Świdnicy (dokładnie między Świdnicą a Pszennem), stacjonowała słynna myśliwska jednostka Luftwaffe, znana pod nazwą Jagdgeschwader 52 (JG 52). Najczęściej źródła podają, że pierwszy dywizjon tej jednostki – I./JG 52 stacjonował w Świdnicy w dniach od 27 kwietnia do 5 maja 1945, po czym została przeniesiona do Deutsch Brod. W tym samym okresie pod Świdnicą stacjonował również trzeci dywizjon tej jednostki – III./JG 52. Raczej pewne jest jednak, że dywizjony tej jednostki stacjonowały o wiele wcześniej na lotnisku pod Świdnicą, przynajmniej od marca 1945 r. 20 marca 1945 roku bowiem na lotnisko przybył generał pułkownik Robert Ritter von Greim, dowódca szóstej floty powietrznej Luftwaffe, gdzie spotkał się z dowódcą Jagdgeschwader 52 podpułkownikiem Hermannem Grafem, oraz dowódcą pierwszego dywizjonu (I./JG 52) słynnym asem lotnictwa niemieckiego – kapitanem Erichem Hartmannem. Tego też dnia jednostka straciła dwa samoloty myśliwskie Messerschmitt Bf-109G (cztery dni wcześniej 1 rozbity na lotnisku). Pierwszy uszkodzony, który wracał znad Wrocławia i rozbił się na pasie lotniska, drugi zestrzelił około Sobótki porucznik Igor Pawłowicz Zajcew z 53. myśliwskiego pułku lotniczego pilotujący samolot typu P-39 Airacobra. (od red. fakt, że radziecki pilot dokonał zestrzelenia na samolocie amerykańskiej produkcji będzie niezwykle istotny dla powiązania pewnych faktów naszej historii). Między 22 a 25 marca utracono kolejne dwa myśliwce, a śmierć poniósł pilot Kurt Weigel. W dniach od 7 do 17 kwietnia trzeci dywizjon pułku (III./JG52) zrzucał pojemniki z zaopatrzeniem nad Festung Breslau. W walkach strącono przy tym 5 radzieckich samolotów typu P-39 Airacobra i jeden Jakowlew Jak-9 -opowiada Bogdan Mucha.
Niemieccy piloci ze stacjonującej pod Świdnicą jednostki Jagdgeschwader 52, stanowili poważne zagrożenie dla wojsk sowieckich wojsk rozciągniętych na froncie od Sobótki po Lubań i dalej po Żagań oraz jednostek 2. Armii Lotniczej, wspierającej działania na Dolnym Śląsku 1. Frontu Ukraińskiego. Na dodatek 13 lutego rozpoczęło się oblężenie Festung Breslau, nic więc dziwnego, że w ten rejon przerzucono poważne siły lotnicze, na które składały się na przełomie stycznia i lutego 1945 r. następujące jednostki:
– 7. Gwardyjska Dywizja Myśliwska, w składzie 1. i 89. Gwardyjski Pułk Myśliwski
– 9. Gwardyjska Dywizja Szturmowa, w składzie 141., 144. i 155. Gwardyjski Pułk Szturmowy
– 8. Gwardyjska Dywizja Bombowa, w składzie 161., 162. i 163. Gwardyjski Pułk Bombowy
Samoloty tych dywizji prowadziły początkowo rozpoznanie meteorologiczne i rozpoznanie rozmieszczenia oraz wielkości sił przeciwnika, a także wykonywały tzw. „wolne polowania”, czyli lot w dany obszar i samodzielne obieranie celów ataku.
– Nie ma cienia wątpliwości, że samoloty tych dywizji, startujące z lotniska w Oleśnicy przemierzały niebo na linii frontu w okolicach Świdnicy i Żarowa, a więc także nad Marcinowicami – dodaje Bogdan Mucha.
Dysponując znaczną przewagą liczebną w powietrzu dowództwo radzieckie, postanowiło zniszczyć niebezpiecznego sąsiada jakim był niemiecki 52. Pułk Myśliwski (Jagdgeschwader 52), stacjonujący na lotnisku pod Świdnicą. W okresie od kwietnia do maja 1945 r. nad powiatem świdnickim a także gminą Marcinowice rozgorzały walki powietrzne.
Po dokonanym rozpoznaniu lotniczym, które wykazało obecność na świdnickim lotnisku ok. 70 samolotów myśliwskich, 6 kwietnia 1945 roku z lotniska w Oleśnicy wzbiły się w powietrze dwie grupy (po 7-8 maszyn w każdej) bombowców Petliakow Pe-2 z 8. Gwardyjskiej Dywizji Bombowej. W przeprowadzonym nalocie udało się zniszczyć zaledwie 2 niemieckie myśliwce typu Messerschmitt Bf-109 i uszkodzić pasy startowe. Kolejny zwiad lotniczy w brawurowym locie przeprowadził porucznik Władimir Michajłowicz Taglicew, pilotujący samolot bombowy Petliakow Pe-2. W trudnych warunkach atmosferycznych, zdołał umknąć atakom trzech Messerschmittów Bf-109 G i wykonać fotografie świdnickiego lotniska, na którym stwierdzono obecność 42 samolotów wroga, ponadto na dworcu kolejowym znajdowało się 8 transportów w składzie do 300 wagonów. Dla unicestwienia przeciwnika wysłano 5 grup (po 9 samolotów w każdej) bombowców Petliakow Pe-2 ze 161. Gwardyjskiego Pułku Bombowego. Eskadra wystartowała z Oleśnicy 8 kwietnia 1945 roku. Niedługo po starcie dołączyło do niej 16 myśliwców z 6. Gwardyjskiego Korpusu Myśliwskiego. Były to maszyny Bell P-39 Airacobra produkcji amerykańskiej, dostarczane do ZSRR w ramach pomocy Lend-Lease. Jednostka ta po okrążeniu Wrocławia bazowała na pasie autostrady Wrocław-Legnica (dzisiejsza A4), a jej Airacobry często gościły w okolicach Świdnicy. Przeprowadzony nalot przyniósł wyeliminowanie 14 samolotów wroga. Dodatkowo na koncie radzieckich myśliwców P-39 Airacobra znalazły się 3 zniszczone Messerschmitty Bf-109. Naloty bombowe nie przyniosły całkowitego zniszczenia zaplecza lotniska oraz samolotów Jagdgeschwader 52. W kolejnych dniach niemieccy piloci zanotowali kolejne powietrzne zwycięstwa. 10 kwietnia 1945 roku kapitan Erich Hartmann strącił sowiecki samolot bombowy B-26 Marauder, a dzień później jego łupem padł myśliwski Jakowlew Jak-3. 16 kwietnia porucznik Walter Wolfrum zniszczył dwa Jaki-9. 17 i 25 kwietnia 1945 roku Hartmann zestrzelił kolejne dwa samoloty – Jak-9 i P-39 Aircobra. Sukcesy odnosili również piloci radzieccy. 22 marca 1945 roku porucznik Aleksiej Aleksandrowicz Jegorow z 212. Gwardyjskiego Pułku Myśliwskiego lecąc samolotem P-39 Airacobra, zniszczył w północno-zachodniej części lotniska świdnickiego samolot Messerschmitt Bf-109. 7 kwietnia 1945 roku, jeden z Messerschmitów padł łupem P-39, pilotowanego przez porucznika Nikołaja Pietrowicza Fryłowa z 69. Gwardyjskiego Pułku Myśliwskiego. 4 maja 1945 roku major Iwan Siemionowicz Anaszenko z 8. Gwardyjskiej Dywizji Myśliwskiej zniszczył jednego Focke Wulfa Fw-190, a porucznik Borys Nikołajewicz Artjuchin ze 166. Pułku Myśliwskiego zapisał na koncie jednego Messerschmitta Bf-109. Na dzień przed ewakuacją Jagdgeschwader 52 ze Świdnicy do Deutsch-Brod (Niemiecki Bród), 5 maja 1945 roku porucznik Piotr Michajłowicz Nikonorow z 88. Gwardyjskiego Pułku Myśliwskiego zanotował zniszczenie jednego Focke Wulfa Fw-190.
Niezwykle istotną informacją, potwierdzającą możliwość zestrzelenia nad Marcinowicami sowieckiego samolotu jest fakt, że na pewno w tym rejonie operowały w barwach tego lotnictwa samoloty amerykańskiej produkcji P 39 Aircobra. Świadkowie wydarzeń sprzed 74 lat twierdzili, że zestrzelonym nad Marcinowicami samolotem był sowiecki myśliwiec typu P-51 Mustang. Tyle, że podczas wojny ZSRR otrzymało zaledwie 10 Mustangów, które nie były użyte w akcjach bojowych. Natomiast od Anglików i Amerykanów sowieci otrzymali aż 4.970 sztuk myśliwców P-39 Airacobra, które były wykorzystywane także w walkach nad powiatem świdnickim. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że świadkowie zdarzenia z 1945 r. wiedzieli, że zestrzelony samolot z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach nie był produkcji sowieckiej lecz amerykańskiej, mogli jednak i chyba pomylili Mustanga z Airacobrą. Jacy świadkowie? Okazuje się, że mimo prawdopodobnej pomyłki w identyfikacji typu samolotu -bardzo wiarygodni… O nich jednak i o sensacyjnych ustaleniach w następnej części artykułu.
Andrzej Dobkiewicz & Bogdan Mucha
Historia jednostki Luftwaffe Jagdgeschwader 52
Formacja Jagdgeschwader 52 brała udział w Kampanii Zachodniej 1940 oraz w bitwie o Anglię, ale jej osiągnięcia nie były wówczas imponujące. Piloci spod znaku skrzydlatego miecza (symbol jednostki), odnieśli 177 powietrznych zwycięstw, tracąc przy tym 53 zabitych i wziętych do niewoli po przymusowym lądowaniu. Dopiero na początku operacji Barbarossa, gdy JG 52 została przeniesiona na wschód, rozpoczęły się prawdziwe sukcesy i sława jej pilotów. Ofensywa przeciwko ogromnej liczbie źle wyposażonych i źle wyszkolonych pilotów radzieckich, dawała bowiem możliwość na budowanie doskonałych wyników, które rosły w bardzo szybkim tempie. 7 września 1941 roku jednostka osiągnęła wynik równy 500 powietrznych zwycięstw nad wrogiem. Do 5 grudnia 1941 roku piloci JG 52 zniszczyli 881 samolotów radzieckich, tracąc przy tym 49 własnych w tym 5 na ziemi. W dniu 8 maja 1942 roku odniesiono 1.500 zwycięstwo, a 3 czerwca na koncie JG 52, było już 2.000 zestrzelonych samolotów! W połowie lipca 1942 roku piloci JG52 otrzymali nowe samoloty Messerschmitt Bf 109 G Gustav i uczestniczyli w ofensywie na Kaukazie i pod Stalingradem. W październiku 1942 roku do jednostki bojowej trafił Erich Alfred Hartmann, późniejszy najskuteczniejszy as myśliwski w historii lotnictwa. 10 grudnia 1942 roku jednostka odnotowała 4.000-tysięczne zwycięstwo powietrzne. W pierwszej połowie 1943 roku toczono powietrzne zmagania na Krymie i wokół cieśniny Kercz. W połowie marca piloci z JG52 osłaniali odwrót 17. Armii. W dniu 20 kwietnia 1943 roku kapitan Günther Rall, zestrzelił 5.000-tysięczny samolot. W lipcu 1943 roku jednostka w ramach przygotowań do ofensywy Kurskiej, została przeniesiona na Ukrainę. Liczba powietrznych zwycięstw wzrosła wkrótce do 6.000. W tym czasie w lotnictwie radzieckim do służby weszła nowa generacja bardziej zaawansowanych myśliwców, takich jak Jakowlew Jak-9 i Ławoczkin Ła-5, ulepszona została również taktyka myśliwskich pilotów. Pomimo tego w grudniu 1943 roku na koncie JG52 było już 8.000 zniszczonych samolotów. W dniu 10 maja 1944 roku stan ten został powiększony do 9.000, a 2 września 1944 roku Adolf Borchers zestrzelił samolot nr 10.000 (sic!). Wycofana z Ukrainy JG52, wzięła potem udział w zwalczaniu amerykańskich samolotów, bombardujących rafinerie w rumuńskim Ploeszti, dopisując tym samym do swego dorobku ok. 15 zestrzelonych maszyn USAF. W czerwcu 1944 roku trzy pod odziały z JG52 zostały przeniesione na front zachodni do Francji. Do wiosny 1945 roku pododdziały Jagdgeschwader 52 stacjonowały w różnych miejscach (rozbieżności w źródłach). Wedle Lexikon der Werhmacht, Gruppe I./JG52 (1., 2., 3. Staffel) dnia 15 stycznia 1945 roku z Nowej Wsi Spiskiej została przeniesiona do Krakowa, następnie 18 stycznia do Ligoty Dolnej, 21 stycznia na lotnisko w Wierzbiu, 7 lutego do Breslau-Schöngarten, 10 lutego do Ligoty Dolnej skąd zaopatrywała oblężony Wrocław, 16 marca do Stephansdorf koło Nysy, 16 marca na lotniska w Chrudimiu i Świdnicy, 5 kwietnia do Rauditz (20 kilometrów od Kłodzka), 19 kwietnia do Alt-Kemnitz, a potem do Deutsch Brod, gdzie zakończyła szlak bojowy. Gruppe II./JG52 (5., 6., 7., 8. Staffel) z dniem 1 stycznia 1945 roku z Veszprém na Węgrzech, została przeniesiona do Bobolnapusta. Kolejne miejsca stacjonowania: 18 stycznia – Veszprém, 27 marca – Götzendorf, 1 kwietnia – Wiedeń-Aspern, 4 kwietnia – Wagram, 18 kwietnia – Hörsching, 28 kwietnia – Eferding, 1 maja – Hörsching, 4-8 maja – kapitulacja w Kaprun und Neubiburg. Gruppe III./JG52 (9., 10., 11., 12. Staffel) na początku 1945 roku stacjonowała w Warzyniu koło Lublina, w styczniu przeniosła się do Ligoty Dolnej, w marcu do Rauditz, a w kwietniu do Świdnicy. (BM)
8 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!