Trzecia książka świdnickiej pisarki, reportażystki i dziennikarki Agnieszki Dobkiewicz przebojem wkroczyła na listy bestsellerów. Opisany z wrażliwością trudny temat spotkał się z zainteresowaniem i uznaniem czytelników. Z autorką „Pożydowskie. Niewygodna pamięć” czytelnicy będą mogli spotkać się w jej rodzinnym mieście. Na wieczór autorski Zarząd i Rada Powiatu Świdnickiego zapraszają 12 września 2024 r.
Świdniczanka Agnieszka Dobkiewicz zyskała uznanie czytelników dzięki dwóm książkom, w których sięgała po bolesne tematy II wojny światowej. Wydana w 2020 roku „Mała Norymberga” oparta była o procesy nazistowskich zbrodniarzy, jakie toczyły się przed sądem w Świdnicy. Dwa lata później ukazały się „Dziewczyny z Gross-Rosen”, zawierające historię więźniarek działających na Dolnym Śląsku filii niemieckiego obozu Gross-Rosen.
Trzecia książka to 12 reportaży, wśród których znów znalazły się m.in. historie związane także z KL Gross-Rosen – ucieczka jednego z komendantów w przebraniu żydowskiego więźnia, czy skandal jaki miał miejsce przy pochówku ofiar Holocaustu. Jest także rozdział poświęcony pogromom Żydów w Świdnicy, po których do dziś można w mieście znaleźć ślady. Książka pokazuje jednak przede wszystkim przenikanie się kultury polskiej i żydowskiej. Agnieszka Dobkiewicz odwiedza różne regiony Polski i w charakterystyczny dla siebie sposób odkrywa to, co zapomniane, nieznane, niechciane i… niewygodne. Przekonuje, że materiał polskiej duszy tka się nieustannie, a żydowskość jest jednym z jej wątków.
Wydawcą „Pożydowskie. Niewygodna pamięć” jest Wydawnictwo Znak Koncept. Premiera miała miejsce 15 maja 2024 r. Ze względu na ogromne zainteresowanie czytelników książka miała już kilka dodruków.
12 września w Świdnicy Agnieszka Dobkiewicz spotka się z czytelnikami w Park Hotelu w Świdnicy przy ul. Pionierów Ziemi Świdnickiej 20. Wieczór autorski rozpocznie się o godz. 17.00. Spotkanie poprowadzą Justyna Gąsior, radna Rady Powiatu Świdnickiego i inicjatorka spotkania oraz Agnieszka Szymkiewicz, redaktorka naczelna portalu informacyjnego Swidnica24.pl, a fragmenty „Pożydowskiego” przeczyta ceniony świdnicki recytator Mariusz Kozłowski. Na miejscu będzie można kupić książkę i po spotkaniu otrzymać autograf autorki. Wstęp wolny.
– Serdecznie zapraszam Państwa na spotkanie z „Pożydowskim”. Mam nadzieję, że zechcecie ze mną odbyć piękną podróż po tym, co zostało, co jest nasze i co już nie nasze, a jakby nie cudze. Zapraszam razem z redaktor Agnieszką Szymkiewicz i szefową powiatowej komisji kultury Justyną Gąsior, które będą jego gospodyniami – zachęca Agnieszka Dobkiewicz.
Organizatorem spotkania jest Powiat Świdnicki. Patronat medialny Świdnicki Portal Historyczny, Radio Sudety i Swidnica24.pl.
Fragment książki
Mój rozmówca jest Żydem. Żydem z Polski. Żydem z Polski mieszkającym w USA. Pochodzi z małej miejscowości, w której w XX wieku doszło do pogromu Żydów. Tam wszyscy wiedzieli, kto był za co odpowiedzialny, więc nic wyjaśniać nie trzeba. Na potrzeby książki nazwę go Symcha, bo mężczyzna nie chce być rozpoznany. Symcha kolegował się z synami tych, którzy pogrom urządzili. Dzieci winne za grzechy rodziców nie są. Teraz nie mieszka już w Polsce. Wyprowadził się do Stanów Zjednoczonych i jest chasydem.
– W Polsce nie ma Żydów, oni są w głowach Polaków – mówi mi.
– Polacy mają złą opinię wśród Żydów? – pytam go.
– Nieprawda! – oponuje.
– Czy Polacy są antysemitami? – pytam nie bez powodu, bo niedawno te same osoby, które w Kaliszu spaliły statut kaliski, obrażały go w Internecie, gdy powiedział, że jest Polakiem.
– Odpowiem ci na to tak, jak ludziom, którzy do mnie piszą: „Ty Żydzie jebany”. Kiedyś pojechałem do konsulatu polskiego zagłosować w wyborach – mówi Symcha. – Nie pamiętam już, które to były wybory. Wchodzę do sali, gdzie odbywało się głosowanie, ubrany tak, jak chodzę na co dzień, w kapeluszu, chałacie, mam pejsy. Stała tam grupka mężczyzn, takich po 50–60 lat. To byli Polacy w Ameryce. Wchodzę i… nagle czas się zatrzymał. Dosłownie tak jak w filmie. Zrobiło się cicho. Wszyscy się na mnie patrzą. Idę tak, jakbym na westernie do saloonu wchodził. I nagle słyszę: „O kurde, mośkowi się chyba konsulaty pomyliły! Co on tu robi?”. Odwróciłem się i mówię: „Przyszedłem zagłosować, to jest obowiązek Polaka”. Ten pan, który to powiedział, zamilkł i zrobiło mu się głupio. Nie chciał mi zrobić krzywdy, w nim nie było nienawiści do Żydów, nie miał nic przeciwko Żydom. Chciał zabłysnąć w towarzystwie. Zagłosowałem i podszedłem do tych panów. Okazało się, że grupa, która pozornie mogła się wydawać antysemicka, wcale taka nie była. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że on jest stamtąd, skąd i ja pochodzę, i że grupka tych panów nie odczuwa wobec mnie nienawiści, oni byli po prostu mnie ciekawi, tylko trudno im było ubrać to w słowa. Usłyszałem: „Kurczę, tacy jak ty mieszkali w Polsce 800 lat”.
Tu Symcha kończy swoją opowieść i wraca do mojego pytania: „Czy Polacy są antysemitami?”.
– Słuchaj, ja urodziłem się w Polsce, mówię w charakterystyczny sposób, jeśli się nie opanuję i jeśli ktoś mnie nie trąci i nie powie: „Weź, wieśniaku, bo ludzie będą się patrzyli”. Jeśli trwają igrzyska olimpijskie, to codziennie sprawdzam, czy Polacy zdobyli medal. Jeśli grają polskie drużyny, na przykład siatkarze, to sprawdzam, czy wygrali. Jeśli widzę polską flagę na samochodzie, to myślę: „Moi rodacy jadą”. W domu mówimy po polsku. Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem Polakiem?
– Nie! – odpowiadam zgodnie z prawdą.
– A są tacy, którzy odbierają mi moją jedyną ojczyznę, którą mam, Polskę – mówi Symcha, a mnie ściska się serce.
Robią to ludzie, którzy palili statut kaliski. – Mówili, że mnie pobiją, rozwalą mi łeb, że jestem parchem żydowskim… Gdyby mieli odwagę powiedzieć mi to w twarz… Gdyby mi tak powiedzieli prosto w oczy, skonfrontowalibyśmy się…
Symcha po raz trzeci wraca do mojego pytania i znowu zadaje swoje:
– Czy Polacy są antysemitami? A czy ty jesteś antysemitką, rozmawiając ze mną? – pyta i nie czeka na odpowiedź. – Czy ja, Polak, jestem antysemitą? Dlaczego więc ludzie mówią, że Polacy są antysemitami? W Polsce jest bardzo wielu antysemitów. Ale nie wolno określać tym mianem całego narodu. Kiedyś nie było podziału na Polaków i Żydów. Ten podział wprowadzili Niemcy. To nawet ma swoją anegdotę w Brazylii. Tam, jeśli powiesz, że jesteś Polką, wszyscy pomyślą, że jesteś prostytutką, w mowie potocznej tak nazywają prostytutki. Skąd się to wzięło? Bo żydowskie kobiety z Polski, które wyemigrowały na początku XX wieku do Brazylii, pracowały jako prostytutki. One mówiły, że są Polkami, nie Żydówkami, nie czuły, że to jakaś różnica.
7 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!