To mógł być spokojny dzień, gdyby nie fakt, że nagle rozległ się huk, a cały dom zatrząsł się w posadach. Przez częściowo zniszczonych dach czy też według innej wersji wybite okno, wpadło do mieszkania… ciało bez głowy…
W wyjaśnianiu tego nieprawdopodobnego wydawałoby się zdarzenia ustaliliśmy już, że nad Marcinowicami zestrzelony został w 1945 r. amerykańskiej produkcji samolot P-39 Airacobra, latający w barwach sowieckiego lotnictwa. Udało się także ustalić (patrz I część artykułu), że prawdopodobnie była to jedna z maszyn startujących z autostrady A4 pod Wrocławiem i walcząca w serii starć powietrznych, związanych z próbą likwidacji stacjonującej na lotnisku między Świdnicą a Pszennem niemieckiej jednostki lotniczej Luftwaffe – Jagdgeschwader 52. Kiedy dokładnie jednak doszło do tego zdarzenia? Otóż za nim przejdziemy do zeznań świadków zestrzelenia wspomnimy tylko, że wskazują oni na miesiąc marzec 1945 r.
Potwierdzenia tej daty poszukaliśmy w rosyjskich archiwach wojennych z tego okresu. Niestety, pierwsze potwierdzone zestrzelenie rosyjskiego myśliwca P-39 Airacobra w tym rejonie, na jakie trafiliśmy, miało miejsce nie w marcu, a 25 kwietnia 1945 roku, kiedy słynny niemiecki as lotnictwa ze stacjonującej pod Świdnica jednostki Jagdgeschwader 52 – kapitan Erich Hartmann zestrzelił w ciągu jednego dnia dwa samoloty – Jak-9 i P-39 Airacobra. To udokumentowane zestrzelenie miało jednak miejsce w kwietniu. Dalsze przeszukiwanie archiwów przyniosło jednak potwierdzenie straty przez lotnictwo sowieckiego nie jednej, a aż pięciu myśliwców P-39 w rejonie Świdnicy i Marcinowic w okresie między 22 marca a 17 kwietnia 1945 r.
Według jednego z najlepszych znawców działań wojennych na terenie powiatu świdnickiego w 1945 r., zestrzelenie sowieckiego myśliwca P-39 Airacobra nad Marcinowicami można wiązać z dużą bitwą powietrzną, jaka miała miejsce w tym rejonie w dniu 22 marca 1945 r.
– Fragment dziennika bojowego 2. Armii Powietrznej, która wspierała działania 1. Frontu Ukraińskiego podczas działań wojennych na Dolnym Śląsku, przynosi informację o dużej bitwie powietrznej. Pod datą 22 marca 1945 roku widnieje zapis mówiący, że między godz. 17.55 a 18.15 lotnisko polowe w Świdnicy było atakowane przez 14 samolotów typu P-39 Airacobra z 6. Gwardyjskiego Korpusu Lotniczego pod dowództwem podpułkownika Goregliada. W akcji udział brali udział m.in. starszy porucznik Jegorow, starszy porucznik Kuzmin, major Kożiewnikow i młodszy porucznik Zajcew. Przy podchodzeniu do lotniska wywiązała się walka z sześcioma niemieckimi Messerschmittami Bf-109. Jeden został strącony przez por. Jegorowa. Z czasem do walki włączyło się kolejnych osiem Messerschmittów, z których jeden został strącony przez por. Zajcewa. Reszta niemieckich samolotów wycofała się z pola walki i odleciała na południe – opisuje Bogdan Mucha zapewne największą powietrzną bitwę w okolicach Świdnicy i Marcinowic w 1945 r.
Niestety, w rosyjskich dokumentach nie potwierdzono strat własnych, chociaż zapewne miały one miejsce i nie wykluczone, że dotyczyły właśnie zestrzelenia nad Marcinowicami.
Jako ciekawostkę – chociaż nie związaną bezpośrednio z głównym tematem tego artykułu warto podać, że w tym samym dniu, 22 marca pod Wierzbną w gminie Żarów, lądował awaryjnie amerykański samolot bombowy Boeing B-17G Y-46697 (z 429. Szwadronu 2. Grupy Bombowej, należącej do 15. Armii Powietrznej USA). Wracał on z misji bombardowania rafinerii Ruhland koło Drezna. Według zeznań sześciu ocalałych lotników amerykańskich, ich samolot został zaatakowany przez samoloty myśliwskie typu P-39 Airacobra w barwach lotnictwa radzieckiego (sic!). – W dzienniku bojowym 527. pułku strzeleckiego (118. dywizja strzelecka), pod datą 23 marca 1945 roku (błędna data, chodzi o wydarzenie mające miejsce dzień wcześniej 22 marca), znajduje się informacja, mówiąca o tym, że o godz. 16.25 dostrzeżono 4-silnikowy samolot, który szedł do lądowania w pobliżu Wierzbnej w towarzystwie ośmiu samolotów myśliwskich, którymi były zapewne radzieckie P-39 Airacobra. Z lotniska pod Świdnicą wystartowało do akcji przeciw nim dziewięć niemieckich samolotów myśliwskich. Według zeznań lotników amerykańskich Niemcy otworzyli ogień do radzieckich P-39, które przypuściły atak na B-17 i przegonili je – dodaje Bogdan Mucha. Ten epizod świadczy o intensywności walk lotniczych nad tą częścią powiatu świdnickiego w dniu 22 marca, który przyjąć można jako dzień zestrzelenia sowieckiego myśliwca nad Marcinowicami.
Szczegóły na temat tego co stało się w tym dniu w Marcinowicach możemy poznać, dzięki wspomnianemu już badaczowi historii tej miejscowości Borysowi Urbańskiemu, który rozmawiał na ten temat z przedwojennymi mieszkańcami Marcinowic, pamiętającymi to wydarzenie!
– Mieszkałem w Marcinowicach od połowy lat 70. i zawsze interesowała mnie historia tego samolotu, o której wspominali ówcześni mieszkańcy. Opowieść była już mocno zniekształcona, bowiem w opowieści występował samolot niemiecki, a nie radziecki. Po wielu latach miałem możliwość rozmowy z inżynierem Eberhardtem Bialkiem, który mieszkał w Marcinowicach. On też narysował plan z dokładnym zaznaczeniem miejsca upadku samolotu – powiedział nam Borys Urbański. Okazuje się, że Eberhardt Bialek był synem miejscowego działacza partyjnego, pracownika kasy oszczędnościowej i nauczyciela, który podczas I wojny światowej służył w niemieckim lotnictwie. Ten fakt sprawił, że Eberhardt Bialek także interesował się lotnictwem, stąd jego relację i sporządzony plan można uznać za bardzo wiarygodny tym bardziej, że w ich domu kwaterował dowódca baterii przeciwlotniczej, która była usytuowana w zakolu obecnej ulicy Leopolda Staffa w Marcinowicach. Bateria przeciwlotnicza według Bialka złożona była z dwóch armat zaprojektowanych w Szwajcarii – Solothurn S10-100, zmodyfikowanych w 1935 r. przez Niemców, którzy rozpoczęli ich seryjną produkcję. Armata ta miała kaliber 37 mm, szybkostrzelność 160 pocisków na minutę oraz zasięg do celów powietrznych 4.800 metrów i do celów naziemnych 6.500 m. Obok baterii rozmieszczono także naziemną stację radarową do kierowania ogniem przeciwlotniczym.
Okazuje się, że radziecki myśliwiec nadleciał z północnego-wschodu, od strony Szczepanowa. Nie wiemy, czy został wcześniej uszkodzony i kołował nad Marcinowicami aby lądować awaryjnie, czy też został celnie trafiony przez baterię niemieckich dział przeciwlotniczych. Być może w trakcie opadania samolotu na zabudowania wsi pilot już nie żył. Na pewno wbrew niektórym opowieściom pilot nie katapultował się, bowiem w P-39 Airacobra po prostu nie było takiej możliwości. Według planu narysowanego przez Eberharda Bialka uszkodzony samolot albo zahaczył o dach domu przy obecnej ulicy Juliana Tuwima 6, albo już nad nim zaczął się rozpadać jeszcze w powietrzu. W każdym razie na posesji należącej do tego domu miały znajdować się szczątki ogona myśliwca P-39 Airacobra. Nieco dalej, ale jeszcze na tą samą posesję spaść miały oderwane fragmenty skrzydeł samolotu. Jego kadłub przeleciał przez obecną ulicę Juliana Tuwima i uderzył w stodołę po przeciwnej stronie ulicy koło domu, należącego do rodziny Schmidt. Oderwany siłą uderzenia silnik samolotu wleciał natomiast aż na posesję domu przy obecnej ulicy Kwiatowej 5, który w 1945 r. nosił nr 19 i należał do rodziny Engel.
Pilot radziecki, którego nazwiska nie udało się – póki co ustalić – nie przeżył. W wyniku rozbicia samolotu jego głowa oderwała się od reszty ciała. I taki właśnie, pozbawiony głowy korpus, wpadł do jednego z pomieszczeń mieszkalnych w domu Schmidtów…
– Opowieść o ciele bez głowy potwierdziło kilku moich rozmówców – mówi Borys Urbański. Podawali nawet takie szczegóły, że pilot nie miał… bielizny. Jego ciało musiało zostać więc odarte z odzieży. Jeden z ówczesnych mieszkańców Marcinowic, chodził później w rosyjskiej kurtce zdartej z pilota – dodaje Borys Urbański.
Ciało pilota zostało pogrzebane w ziemnym grobie tuż obok kapliczki, która istnieje do chwili obecnej. Grób miał znajdować się między ścianą pobliskiego budynku a kapliczką i był nieco wysunięty przed jej lico. Czy ciało pilota było po wojnie ekshumowane? Tego nie udało się ustalić. Faktem jest jednak, że jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku o grób dbali marcinowiccy harcerze, porządkując go od czasu do czasu, co wspomina Borys Urbański, który brał w tych akcjach porządkowych udział. Niestety, nie udało nam się także – przynajmniej na razie – znaleźć żadnego zdjęcia tego grobu. Jego likwidacja nastąpiła gdzieś w latach 80., kiedy wykładano asfaltem obecną ulicę Juliana Tuwima, a z parkingu przy kapliczce zrobiono parking. Asfalt położono do samej kapliczki, być może przykrywając częściowo miejsce spoczynku sowieckiego pilota. Fragment terenu między kapliczką a ścianą budynku, gdzie częściowo mogła sięgać mogiła, nie jest pokryty asfaltem, co stwarza być może w przyszłości szansę na odnalezienie szczątków pilota. Jeżeli takie badania terenowe zostałyby przeprowadzone i potwierdziły, że szczątki pilota nie były ekshumowane i nadal znajdują się w ziemi, wypadałoby odtworzyć w jakiejś formie nagrobek i umieścić stosowną tablicę, co mogłaby wykonać na własny koszt gmina. Z pewnością warto byłoby również z pomocą wykrywaczy metalu dokonać badań na posesjach przy ulicy Juliana Tuwima 5 i 6. Być może w ziemi zalegają jeszcze jakieś szczątki samolotu myśliwskiego P-39 Airacobra, który w marcu 1945 r. zestrzelono nad Marcinowicami. Takie badania przeprowadzono z inicjatywy Bogdana Muchy w odniesieniu do miejsca rozbicia amerykańskiego bombowca B-17 pod Wierzbną. Dzięki temu Żarowskiej Izbie Historycznej można dziś oglądać pozostałości tego samolotu.
Andrzej Dobkiewicz & Bogdan Mucha
Fundacja Idea
PS. Specjalne podziękowania dla Borysa Urbańskiego za udzielone informacje.
15 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!