Press "Enter" to skip to content

Historia klasztoru franciszkanów (cz. 1)

Spread the love

Z racji podjętych prac związanych z uporządkowaniem miejsca, gdzie niegdyś wznosił się kościół i klasztor franciszkanów (pisaliśmy o tym tutaj: Archeologiczne „eldorado”?, Świdnica zyska zabytek!) warto przybliżyć historię tych obiektów.

Klasztor pod wezwaniem NMP „w lesie” był najstarszą kościelną fundacją na terenie miasta Świdnicy. Niestety, podobnie jak ma to miejsce w wypadku samej Świdnicy, jego początki nie są na tyle dobrze udokumentowane, aby móc precyzyjnie określić czas jego powstania. Wśród historyków z różnym, okresowym nasileniem lansowane są dwie teorie.

Klasztor franciszkanów i kościół przyklasztorny pw. Najświętszej Marii Panny „w lesie” około 1630 r.

Pierwsza związana jest ze znajdującą się niegdyś w kościele marmurową tablicą z 1504 roku, z inskrypcją mówiącą o tym, że:

Fundatorami tegoż klasztoru byli pan Stephanus hrabia z Wierzbnej i pan Andreas, pan Stephanus i pan Franciscus z Wierzbnej, który to klasztor poświęcony został 6 września 1220 roku ku czci Najświętszej Marii Panny przez przewielebnego biskupa wrocławskiego.

Ta informacja została później powielona na istniejącej do dziś tablicy z 1668 roku, wiszącej do dziś w sieni budynku dawnego gimnazjum ewangelickiego, który powstał w połowie XIX wieku na miejscu zburzonego klasztoru. Wspomniana tablica z 1504 roku powstała z inicjatywy potomków pierwszych Wierzbitów, którzy na początku XVI wieku

Szukali potwierdzenia fundacji swoich protoplastów. Część badaczy uważa, że data ta jest niemożliwa do przyjęcia z uwagi na fakt, że na początku XIII wieku franciszkanów nie było jeszcze na Śląsku, a papież Innocenty III ustnie uznał zakon już w 1209 roku (oficjalnie zatwierdzono jego regułę dopiero w 1223 roku) i zezwolił na wstępowanie do niego. Wprawdzie rzeczywiście franciszkanów nie było jeszcze wtedy na Śląsku, ale swoją działalność prowadzili już w sąsiadujących ze Śląskiem Czechach i w Saksonii. Jeżeli rzeczywiście mieliby przybyć pod Świdnicę i założyć tu klasztor, byłby to najstarszy klasztor tego zgromadzenia na Dolnym Śląsku. We Wrocławiu franciszkanie pojawili się dopiero w 1236 roku i teoretycznie należy wątpić w to, że najpierw powstał klasztor przy mało znaczącej wówczas osadzie, jaką była Świdnica, a nie w najważniejszym mieście śląskim jakim był Wrocław.

Tablica z 1668 roku z informacją o Wierzbnach, jako fundatorach klasztoru

Drugim argumentem przeciwko tak wczesnemu datowaniu powstania klasztoru franciszkanów w Świdnicy jest fakt, że pierwsza pewna, uchwytna w źródłach informacja o świdnickiej fundacji pochodzi z dokumentu wystawionego w kancelarii papieskiej w dniu 13 czerwca 1249 roku. Ówczesny papież Innocenty IV udzielił w nim 40-dniowego wszystkim tym, którzy chcieliby wesprzeć ofiarą pieniężną świdnickich franciszkanów, przy wykańczaniu kościoła klasztornego pw. NMP „w lesie” i innych budowli na obszarze klasztoru. Traktując literalnie ową bullę można wysnuć wniosek, że prace związane z budową klasztoru mogły rozpocząć się dopiero w latach 40. XIII wieku.

Druga teoria związana z fundacją klasztoru w Świdnicy opiera się na hipotezie  sformułowanej przez historyka dr. Paula Gantzera, który uważa, że klasztor – owszem został ufundowany w 1220 roku przez panów z Wierzbnem, ale adresatami fundacji byli nie franciszkanie, a cystersi. Wspominał już zresztą o tym świdnicki poeta i kronikarz Daniel Czepko w swoich opisach księstwa świdnicko-jaworskiego i Świdnicy, uznając datę fundacji jak i fundatorów za wiarygodnych z podaniem wiadomości o cystersach. Informację tą z 1650 roku powielił później Ephraim Ignatius Naso w wydanej w 1667 r. we Wrocławiu książce o historii księstwa świdnickiego i jaworskiego Phoenix redivivus Ducatuum Svidnicensis et Jauroviensis, ponieważ jednak dość często w swojej pracy konfabulował, trudno uznać go za rzetelne źródło informacji, a takim bez wątpienia był Daniel Czepko. Tyle, że jego informacja o cystersach pochodzi dopiero z połowy XVII wieku, jest więc źródłem późnym i niemożliwym do bezkrytycznego uznania. Nie wiadomo też co miałoby być źródłem tego, że cystersi opuścili podświdnicki klasztor i kiedy mogło mieć to miejsce. Zwolennicy obecności cystersów w Świdnicy już w 1220 roku podnoszą jeszcze jeden argument związany z lokacjami ich klasztorów, które z reguły były zakładane z dala od dużych miast, w przeciwieństwie do franciszkanów, którzy jako zakon żebraczy utrzymywali się przede wszystkim z jałmużny i pobożnych fundacji, a o te z pewnością było łatwiej w pobliżu silnych ośrodków miejskich, gdzie lokowali swoje klasztory. Na pewno około 1220 roku Świdnica jeszcze takim silnym ośrodkiem nie była. Jeżeli przyjmiemy, że franciszkanie przybyli do Świdnicy w latach 40. XIII wieku, nie wyklucza to wcześniejszej, ewentualnej obecności cystersów. Kwestią nierozpoznaną byłby więc powód opuszczenia Świdnicy przez cystersów i czas w jakim to uczynili oraz kiedy na ich miejsce przybyli franciszkanie.

Faktem, na który nie zwrócono do tej pory uwagi, a będący powodem zamiany konwentów w Świdnicy mógł być najazd mongolski na ziemie polskie. Zagony wojowników powszechnie nazywanych choć niesłusznie tatarami, dotarły wszak na Śląsk z finałem w postaci bitwy pod Legnicą 9 kwietnia 1241 roku. Nie ma żadnych niepodważalnych dowodów na to, że „hordy tatarskie” podeszły pod Świdnicę i ją spaliły – z takimi wzmiankami w literaturze popularnej można się czasem spotkać.

Strój franciszkański na dawnej rycinie

Nawet jeżeli jednak Mongołów nie było pod Świdnicą, operowali oni w bliskiej jej obecności. Najazd mongolski wzbudzał ogromne przerażenie ówczesnych mieszkańców poszczególnych dzielnic rządzonych przez Piastów, nie mniejszy niż przerażenie ludności Europy w XVI-XVII wieku wzbudzali Turcy najeżdżający Bałkany i podchodzący aż pod Wiedeń czy w czasach nam już bliższych strach wśród mieszkańców Śląska przed nadciągającymi Sowietami w 1945 roku. Okrucieństwo i bezwzględność, jakie towarzyszyły tym najazdom, szczególnie w dawnych wiekach traktowano jako przysłowiowy „bicz Boży”. Czy wobec zbliżających się wojsk mongolskich i poprzedzającej je famy o ich okrucieństwie nie mogły być wystarczającym powodem do opuszczenia przez cystersów klasztoru w Świdnicy? Z pewnością tak. Hipoteza ta jak do tej pory nie wybrzmiała w żadnej z prac historycznych i chociaż nie ma poparcia w dokumentach czy przekazach, świetnie koreluje z przybyciem franciszkanów na Śląsk w latach 40. XIII wieku, a konkretnie na powstanie klasztoru tego zakonu w Świdnicy. Wkomponowuje się nam tu czasowo wspomniana bulla papieża Innocentego IV z 13 czerwca 1249 roku, mówiąca o odpuście za wsparcie wykończenia, czy dokończenia budowy kościoła i klasztoru. Świadczyć to może o tym rzeczywiście, że franciszkanie na początku lat 40. XIII wieku, ale na pewno już po najeździe mongolskim, rozpoczęli budowę swojego klasztoru i kościoła w Świdnicy, być może na miejscu starych, zapewne drewnianych budowli wzniesionych przez cystersów i to bez względu na to, czy zostały one zniszczone podczas najazdu mongolskiego czy nie. Powyższa hipoteza jest na tyle uniwersalna, że pozwala na wyznaczenie pewnego ciągu przyczynowo-skutkowego w kwestii fundacji klasztoru cystersów a następnie franciszkanów w Świdnicy i koreluje z przedstawianym we wcześniejszych koncepcjach datowaniem. Idąc dalej tym tokiem rozumowania być może sprowadzenie właśnie cystersów, a nie innego zakonu i ufundowanie w 1292 roku ich klasztoru w Krzeszowie, było pewną reminiscencją tego, iż posiadali oni na początku XIII wieku klasztor w Świdnicy (Krzeszów także leżał na terenie księstwa).

Dopiero w Z XIV wieku dysponujemy nieco większą liczbą informacji związanych z funkcjonowaniem klasztoru franciszkanów w Świdnicy. Na przełomie XIII/XIV wieku świdniccy franciszkanie zyskali na znaczeniu w prężnie rozwijającym się mieście, pozostając zresztą przez długi czas jedynym zakonem. O znaczeniu ich konwentu może świadczyć fakt, że przy wytyczaniu granic miasta i parcelacji działek, cała posiadłość franciszkanów znalazła się w obrębie mrów miejskich. A pamiętajmy, że początkowo, na co wskazywała jego nazwa, musiał znajdować się na mniej lub bardziej zalesionym terenie, w pewnym oddaleniu od lokowanego na prawie niemieckim około 1250 roku miasta.

Rozwojowi klasztoru sprzyjały liczne zapisy i fundacje dokonywane przez mieszkańców miasta i okolic. W swojej pracy poświęconej średniowiecznym kościołom Świdnicy, historyk Sobiesław Nowotny wymienia niektóre z takich fundacji, o których wzmianki zachowały się w dokumentach, chociaż z pewnością są one tylko częścią z większej liczby darowizn, o których wiedza nie zachowała się do naszych czasów:

– 8 września 1331 roku Heinrich der Pole (Henryk Polak) zapisał klasztorowi ½ grzywny, jako wypominki za swoją duszę

 – w 1332 roku winogrodnik Apeczko zobowiązał się, mając na uwadze zapis testamentowy jego ojca, oddawać klasztorowi 19 miar wina ze swojej winnicy

 – w 1333 roku rada miasta ustaliła, że Nikolaus Schildov w myśl testamentu będzie oddawał corocznie franciszkanom pół urny wina ze swej winnicy, która znajdowała się przy górze Ceglanej (niestety, nie można jej już dziś zlokalizować)

 – 27 stycznia 1380 roku Nytsche Vetir zapisał eyne marg den graen monchen (jedną grzywnę szarym mnichom) w Świdnicy

 – ten sam fundator 25 września 1388 roku podarował jeszcze klasztorowi roczny czynsz w wysokości 1 i ½ grzywny, za który mnisi mogli kupić sobie w czas postny beczkę śledzi

 – w 1382 roku świdnicki patrycjusz Johannes Probisthain rozporządził w swym testamencie: Ku zbawieniu duszy każdego roku z mojego majątku Szczepanów należy oddawać mnichom franciszkanom 8 korców zboża, jako wypominki za mnie i moich przodków

 – 23 marca 1388 roku Johannes Dobelin zapisał den graen monchin czwene scheffil salz (tymże szarym mnichom dwa korce soli)

Z XV wieku znane są następujące fundacje:

 – 31 lipca 1406 roku rycerz Ulrich von Schaff (Schaffgotsch) zapisał mnichom na ich wyżywienie i odzienie 10 grzywien

 – kolejna fundacja datowana na 30 lipca 1416 roku pochodziła od Gertrudy, wdowy po świdnickim mieszczaninie Nikolausie Stangenbergu, która podarowała klasztorowi procenty od jednej grzywny rocznie, aby franciszkanie w okresie postu mogli sobie kupić beczkę śledzi

 – kolejny datek na dwie beczki śledzi zapiała mnichom w 1418 roku Elizabeth, wdowa po Konradzie Knopie. Chodziło tu o czynsz w wysokości 8 grzywien

 – w 1426 roku świdnicki patrycjusz Vigil Sachenkirch ufundował 2 grzywny na utrzymanie mnichów i 10 grzywien na odnowienie sali sypialnej klasztoru, która została zniszczona w trakcie wielkiego pożaru z 17 kwietnia 1740 roku

 – w 1426 roku mieszczanin Johann Greyban zapisał na ten cel 30 grzywien i inne pieniądze, które był mu winny Johannes Schulz ze Świdnicy

– w 1501 roku nastąpiła kolejna fundacja w wysokości 17 guldenów na renowację kościoła klasztornego i w wysokości 16 guldenów na utrzymanie braci. Fundatorką była pani Margarete Wissel

 – w 1446 roku rycerz Konrad von Nimptsch podarował świdnickiemu konwentowi czynsz w wysokości 10 grzywien, a rok później monstrancję i ornat

 – 9 kwietnia 1498 roku Hannus Kirchberg wraz ze swą żoną Dorotheą ufundował kościołowi srebrny kielich, ważący 1 ½ grzywny – mitten bergoldet (pośrodku pozłacany)

Rosnące znaczenie klasztoru i jego oddziaływanie na życie społeczno-religijne miasta dość szybko znalazło odzwierciedlenie w konflikcie zakonników z proboszczem kościoła parafialnego. Poszło oczywiście o fundusze wpływające do kasy zakonników, a związane z nadawanymi różnego rodzaju fundacjami, związanymi na przykład z wypominkami czy chowaniem zmarłych, co musiało w sposób znaczący uszczuplać dochody proboszcza kościoła parafialnego. Konflikt dotyczył także dominikanów, przy klasztorze którego również istniał cmentarz. Już w 1300 roku świdniccy dominikanie i franciszkanie zawarli między sobą układ, którym przeciwstawiali się zakusom proboszcza miejskiego. Wprawdzie w 1316 roku dominikanie porozumieli się z nim, ale franciszkanie pozostawali niewzruszeni. Sprowadzili tym samym na siebie skargę proboszcza kościoła parafialnego wystosowaną do biskupa wrocławskiego. Dopiero w 1376 roku sąd papieski wydał wyrok niekorzystny dla franciszkanów, którzy mieli od tej pory zakaz pochówków osób świeckich. Obowiązywał on ponad 100 lat, aż do 1487 roku, kiedy to biskup wrocławski Jan IV Roth przywrócił im prawo chowania wszystkich osób na cmentarzu klasztornym.

Biskup Jan Roth, który przywrócił franciszkanom prawo pochówku na swoim cmentarzu osób świeckich

Konflikt z proboszczem świdnickiej parafii jest tylko jednym z przykładów pewnego rodzaju niezależności franciszkanów. W konflikcie księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa z biskupem wrocławskim Tomaszem II, jaki miał miejsce w latach 1282-1287, a związany był między innymi ze sporem o majątki i ziemie zajęte przez Kościół po chaosie związanym z klęską w bitwie z Mongołami pod Legnicą oraz z nie respektowaniem przez księcia immunitetu sądów kościelnych. Franciszkanie stanęli po stronie księcia i mimo klątwy rzuconej na niego i jego ziemie w 1284 roku, nadal odprawiali nabożeństwa. Wydaje się to nieprawdopodobne, aby zakonnicy stanęli przeciwko biskupowi, nie byli jednak w tym odosobnieni. Za księciem opowiedziały się także klasztory franciszkańskie w Nysie, Wrocławiu i Brzegu. Taka postawa świdnickich zakonników może dowodzić niezwykle silnych związków między franciszkanami a władzą książęcą na Śląsku, co de facto może oznaczać, że to właśnie z inicjatywy książąt wrocławskich powstała świdnicka fundacja. W grę wchodzić tu mógł zarówno Henryk I Brodaty, poległy pod Legnicą Henryk II Pobożny lub jego syn Henryk III Biały. Nieposłuszeństwo świdnickich franciszkanów i innych domów zakonnych na Śląsku odbiło się głośnym echem. Sprawa dotarła do arcybiskupa Jakuba Świnki, który napominał świdnickich zakonników i przestrzegał przed skutkami ich nieposłuszeństwa, czy też skarga na osiem klasztorów franciszkańskich, między innymi świdnicki do kapituły generalnej franciszkanów w Mediolanie (1285 r.) w 1285 r. Do generała franciszkanów napisał także skargę sam biskup Tomasz II, informując o lekceważeniu przez franciszkanów status qvo i przyłączeniu się do prowincji saskiej w 1270 roku (wcześniej należeli do prowincji czeskiej), co było w pewnym sensie przejawem niechęci zakonników do biskupa wrocławskiego.

W II połowie XIV wieku klasztor znalazł możną protektorkę w osobie księżnej Agnieszki habsburskiej, wdowie po księciu świdnicko-jaworskim Bolku II Małym. Wiadomo, że darzyła ona klasztor franciszkanów wielką estymą i że zażyczyła sobie, aby po jej śmierci w nim właśnie spoczęły jej doczesne szczątki. Wydaje się, że odpowiedniejszym do tego miejscem było mauzoleum Piastów śląskich w Krzeszowie. Na rok przed jej śmiercią w 1392 roku klasztor spłonął w wielkim pożarze miasta, jaki wybuchł 5 czerwca 1391 roku. Jeżeli księżna mimo to kazała się w nim – a raczej w kościele klasztornym pochować, oznaczać to może, że albo ten ostatni nie uległ zniszczeniu, albo stosunkowo szybko budynki konwentu i sam kościół były odbudowywane, być może z pomocą finansową samej księżnej. Dowodzi jej silnych związków z franciszkanami.

Księżna pochowana miała zostać w krypcie książęcej pod chórem kościoła (w prezbiterium). Przywoływany już świdnicki kronikarz Ephraim Ignatius Naso w cytowanym opisie księstwa świdnicko-jaworskiego pisał:

Przy głównym ołtarzu w chórze, po stronie ewangelii, stary obraz ukazuje zmarłą księżnę Agnieszkę ze złożonymi wzniesionymi do modlitwy rękoma, wraz z podpisem, że wymieniona leży pogrzebana w środku chóru, jednakże nieznane jest właściwe miejsce grobu.

Obraz, który kiedyś widział przy grobie księżnej Agnieszki w kościele franciszkanów

Według tradycji księżna miała zostać pochowana w srebrnej trumnie. Pomijając już fakt, czy zadłużoną Agnieszkę stać było na taką trumnę – raczej nie był w stanie sfinansować jej konwent franciszkanów, a i należy wątpić, czy skłócony z księżną patrycjat miejski chciałby ponieść koszty jej wykonania, historia o srebrnej trumnie była żywa w następnych stuleciach. Kwestią istnienia tej trumny zajął się historyk Sobiesław Nowotny, który odszukał w źródłach informacje dowodzące żywotności tego przekazu w tradycji świdnickiej:

Po złożeniu trumny do grobu miała ona tam spokojnie leżeć aż do momentu, gdy w XVI wieku Świdnicę ogarnęła reformacja. Wtedy, jak opisuje to XIX-wieczny pisarz zajmujący się dziejami Świdnicy – August Helbing, wskutek gwałtownego wzrostu protestantyzmu, a tym samym równie gwałtownego spadku liczby wiernych wyznania katolickiego, zmalały niezwykle szybko wpływy w postaci danin i datków na rzecz klasztoru i kościoła franciszkanów. Zmusiło to gwardiana klasztoru  Johanna Sculteti do opuszczenia – wraz z trzema pozostałymi braciszkami – domu zakonnego. Zanim jednak opuścili oni klasztor, sprzedali oni dobra należące do klasztoru miastu Świdnica, a potem przetopili kościelne i klasztorne dobra ze srebra i złota w sztabki, które rozdzielili, między siebie. To samo mieli uczynić ze srebrną trumną księżnej Agnieszki, bowiem jak pisze dalej Helbing opierając się na doniesieniach Rumbauma, gdy w 1632 roku do Świdnicy wkroczyli Szwedzi, otworzyli oni sklepienie grobu, aby wyjąć srebrną trumnę, lecz tej nie było już na swoim miejscu.

Informacje Helbinga nie bardzo współgrają z tymi, które podaje Naso piszący, że nie zna on miejsca położenia grobu księżnej. Skąd zatem trzydzieści lat wcześniej wiedzieli o nim Szwedzi, którzy w książęcej krypcie mieli pochować swojego zmarłego oficera (von Stracka)? Może Szwedzi otworzyli nie tą kryptę? A może franciszkanie po przetopieniu srebrnej trumny pochowali szczątki księżnej w innymi miejscu, którego Naso już nie znał? Mogli także ostatni franciszkanie ukryć trumnę ze szczątkami księżnej, ich dobrodziejki, aby uchronić ją przed – ich zdaniem – zbeszczeszczeniem przez protestantów, którzy przejęli kościół.

Wydaje się, że na rozwój klasztoru franciszkanów nie wpłynął w jakiś zasadniczy sposób konflikt w jego wnętrzu, a związany z dysputą teologiczną na temat reguł, które miały obowiązywać zakonników. Świdnicki klasztor od początku istnienia był obsadzony przez tzw. franciszkanów konwentualnych, którzy uznawali łagodniejsze reguły między innymi w kwestii posiadania własności. Na przeciwnym biegunie – i to już od samego niemal początku istnienia zakonu byli tzw. obserwanci, zwolennicy ścisłej, surowej reguły w kwestiach np. pracy, postu, milczenia, klauzury, noszenia habitów czy ubóstwa. Konflikt w łonie franciszkanów był zresztą jedną z części szerokich dysput teologicznych, jakie na różnych płaszczyznach targały średniowiecznym chrześcijaństwem i to w różnych kwestiach. Świetnie to ukazał na przykład Umberto Eco w swojej powieści Imię Róży, gdzie dyskutowana była kwestia tego, czy… szaty Chrystusa były jego własnością czy nie.

Tym, który doprowadził do wprowadzenia obserwantów do Świdnicy był król węgierski i czeski Maciej Korwin, który interweniował w tej sprawie w 1482 roku (zachowały się jego dwa dokumenty z 7 maja i 28 września). Konwentualiści, którzy obsadzali świdnicki klasztor zapewne mocno oponowali przeciwko naciskom króla, bo dopiero dwa lata później, 1 stycznia 1484 roku do Świdnicy przybył wizytator zakonu, który zreformował klasztor. Nie wiemy, czy wszyscy zakonnicy podporządkowali się nowym regułom, czy też część z nich musiała opuścić Świdnicę. Jak podaje wspomniany już historyk Sobiesław Nowotny, w kronice kościoła parafialnego nie bez satysfakcji zapisano:

7 sierpnia klasztor pod wezwaniem NMP został zreformowany przez przybyłego wizytatora i wszystko doprowadzone zostało do należytego porządku.

Cdn.

Andrzej Dobkiewicz (fundacja IDEA)

12 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.