Po raz kolejny woda przypomniała o sobie, że jest żywiołem nieobliczalnym. Na części zalanych przez tegoroczną powódź obszarach trwa szacowanie strat i odbudowa, nad część terenów wzdłuż zlewiska Odry nadal wisi zagrożenie.
Dolny Śląsk od niepamiętnych czasów narażony był na mniejsze i większe powodzie, pod tym względem zresztą jest to najbardziej narażony na nie region na terenie dzisiejszej Polski. Rozciągające się na stosunkowo długim obszarze pasma górskie Sudetów sprawiają, że napływające najczęściej z północnego-zachodu masy powietrza wznoszą się, para ulega kondensacji, co prowadzi do obfitych opadów w na obszarach górskich. A ponieważ górskie doliny w Sudetach są stosunkowo krótkie, potoki niosą nierzadko blisko 1000 procent więcej wody niż zazwyczaj, a ta spływa w sposób bardzo gwałtowny, doprowadzając do szybkiego i gwałtownego wzbierania rzek na niższych terenach. Efekt ten potęgowany jest także słabą przepuszczalnością skalnego podłoża.
Drugim czynnikiem, który miał na przestrzeni wieków ogromny wpływ na powodzie niszczące infrastrukturę, było osadnictwo na Dolnym Śląsku, który bardzo szybko rozwijał się dzięki napływowi i rozrostowi liczby ludności. Najchętniej osiadała ona w dolinach lub w pobliżu większych rzek, a więc miejscach, gdzie żyzne gleby i możliwość chociażby transportu wodą czy wykorzystywania tychże do prowadzenia gospodarki rybnej – tak, tak, w dolnośląskich rzekach znajdowało się niegdyś wiele ryb stanowiących poważną gałąź gospodarki. Jeszcze na przełomie XIX/XX wieku nad niewielką w sumie rzeką na terenie gminy Świdnica – Piławą, pracował rybak (sic!) – czytaj tutaj: Jak to z przepiórem było…
Intensywny rozwój infrastruktury sprawił jednak, że ludzie zajmowali coraz więcej obszarów pod zasiewy i budownictwo, na których niegdyś mogły swobodnie wylewać rzeki. Ten proces trwa zresztą do chwili obecnej, bo można znaleźć wiele przykładów, gdzie na dawnych obszarach zalewowych powstają na przykład osiedla mieszkaniowe. Takie bezmyślne działanie, połączone z regulacją rzek i zamykaniem ich w ciasnych korytach sprawiło, że koniecznym stała się budowa zapór, zbiorników retencyjnych itp. urządzeń wodnych, które miały zapobiegać powodziom. W najbliższym rejonie taką budowlą jest sztuczny zbiornik w Zagórzu Śląskim – Jezioro Bystrzyckie z tamą wzniesioną w latach 1911-1914. Większość odnotowanych w kronikach powodzi spowodowanych było obfitymi opadami deszczu i przypadały na miesiące letnie i jesienne. Zdecydowanie mniejsza ich część była związana z wiosennymi roztopami.
Świdnica i powiat świdnicki wielokrotnie na przestrzeni wieków także doświadczyły wielu powodzi. O wielu z nich nie zachowały się żadne szczegółowe wzmianki, chociaż czasem lakonicznie wspominają o nich kronikarze. Poniżej prezentujemy kalendarium „świdnickich” powodzi z wykorzystaniem przetłumaczonych przez historyka Sobiesława Nowotnego starych zapisków z kronik. Zestawienie doprowadzone jest do 1977 roku. O powodzi z 1997 roku pisaliśmy tutaj: Wielka powódź w 1997 roku.
* Od 14 sierpnia 1464 roku padało nieprzerwanie przez trzy dni i przez trzy noce. Bystrzyca przybrała tak mocno, że zerwała kamienny most (obecnie w ciągu ulicy Westerplatte).
* 26 maja 1493 roku miały miejsce tak gwałtowny opad deszczu, że woda zaczęła bardzo mocno przybierać i zalała miejsca w mieście i wokół niego, do których wcześniej miała nigdy nie docierać. Kronikarz świdnicki Wenzel Thommendorf zanotował wówczas: Około święta pięćdziesiątnicy, przed nim i po nim, wystąpiły obfite opady, które spowodowały gwałtowne spiętrzenie wody w rzekach. Szlachetnie urodzonym zniszczyły one stawy rybne, a wielka woda wydała na zgubę ludzi w budynkach i ich mienie. Tam, gdzie woda nigdy nie wyrządziła szkód, wtenczas właśnie była olbrzymia.
* W 1496 roku od piątku 12 sierpnia do poniedziałku 15 sierpnia nieprzerwanie padało w dzień i w nocy. Zaczęło padać w piątek przed dniem Matki Boskiej Zielnej około godziny 17. I powstała taka powódź, że nikt nie mógł wjechać do miasta, ani stąd wyjechać – czytamy w kronikach. Woda zniszczyła domy garbarzom i innym ludziom w mieście, przysporzyła także znacznych szkód w ogrodach, młynach, młynówkach, mostkach i kładkach. Poza miastem zniszczyła także sporo zasiewów. Kronikarz zapisał wówczas: woda porwała domy i przysporzyła szkód wielkich w ogrodach, młynach, młynówkach i mostach. Kronikarz zapisał wówczas: Była zatem tak wielka, jak przed 32 laty. Obawiam się, że Bóg ukarał nas za nasze grzechy.
* W 1501 roku, 13 i 14 sierpnia, w piątek i sobotę przed dniem Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny ponownie wielkie ulewy doprowadziły do powodzi. Kronikarz zanotował: (…) był taki deszcz, że rzeka Bystrzyca przybrała i przybyła z wielką gwałtownością, która wyrządziła szkód wielkich na wsiach, a zwłaszcza w mieście wśród rzemieślników i wśród zamieszkujących przedmieścia oraz w młynach, a że była to powódź szczególna dla całego świata, o której nie słyszano od czasów Noego, unicestwiła zasiewy i zniszczyła ludzkie siedziby, spichlerze, mosty i wyrządziła we wszystkich miastach w straszliwy sposób szkodę niezmierzoną na polach, stawach rybnych, a w niektórych miastach nawet wśród kościołów, w Nysie, we Wrocławiu i Kłodzku, a trwała prawie do sześciu dni. A Bóg Wszechmogący niechaj raczy odwrócić gniew swój od nas i niechaj nam da swój pokój. Tak dużej powodzi nie było nigdy od 37 lat.
Dość powiedzieć, że w jej następstwie – jak donosi kronikarz Martin Steinberg – w Młynie Szpitalnym nie można było mielić zboża aż do dnia św. Marcina czyli 11 listopada.
* W 1508 roku miała miejsce powódź (…) przez którą zginęło wielu ludzi i bydła.
* 1513 lub 1515 rok. Według kronikarza Daniela Schepsa w Świdnicy i jej okolicach ponownie odnotowana została powódź. Miała mieć miejsce 8 września, w dzień urodzin Najświętszej Marii Panny), jednak data roczna wzbudza wątpliwości. O powodzi w 1515 roku (jednakże 15 sierpnia) wspomina także inny kronikarz Steinberg, który zapisał lakoniczną wzmiankę o tym, że (…) była wielka powódź w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
* W 1530 roku, 3 lipca pomiędzy godziną 11 i 12 w nocy (…) doszło do wielkiej powodzi, tak iż mur w pobliżu izb łaziebniczych został zerwany do połowy.
* 1537 rok. W dniu 23 lipca Świdnica została zalana wprawdzie nie przez powódź, ale w wyniku obfitego deszczu, który z wielką gwałtownością padał przez dwie godziny, między godziną 4 a 6 po południu: W poniedziałek przed dniem świętego Jakuba panowała upiorna pogoda. Padało tak mocno od godziny 22 [tj. 4 po południu], początkowo tylko do 24 [6 po południu], że woda zalała zupełnie ulice, a w niektórych miejscach wdarła się do piwnic. Nastąpiło gradobicie i biły potężne pioruny. Podpaliły one dwa domy stojące przy bramie Kraszowickiej [wylot obecnej ulicy Trybunalskiej], które też spłonęły. Gospodarz, któremu spłonął dom nazywał się Schulz. Zbiło również wiele zboża na polach.
* 1560 rok. 14 lipca nieznanego pochodzenia woda niemal doszczętnie zniszczyła kamienny most [w ciągu ulicy Westerplatte] oraz jaz na Bystrzycy [zapewne Kleczkowski]. Zginęło kilku mieszkańców miasta i z zabudowań podmiejskich.
* W dniu 30 lipca 1567 roku doszło do oberwania chmury. Potężny opad deszczu uczynił wielkie szkody. W Burkatowie wody Bystrzycy doszczętnie zniszczyły miejscową kuźnię. W Kraszowicach w ogrodzie należącym do młyna zmyła ziemię z zasadzeniami, zaś w mieście zerwała most w pobliżu Św. Ducha [tzw. Most Piaskowy w ciągu obecnej ulicy Westerplatte], który został uszkodzony aż do fundamentów, jaz Kleczkowski i domy koło łaźni.
* 21 lipca 1573 roku około godziny 4 nad ranem zerwała się gwałtowna burza. Fala powodziowa na Bystrzycy, która dotarła do miasta zniosła koło łaźni 5 domów, zburzyła budynki stojące nad Młynówką, zabrała z posesji łaziebnika wielki zapas drewna używanego w łaźni i zburzyła kamienny mur aż do podstaw. Podczas tej powodzi stracił życie nieostrożny chłopiec, który znalazł się zbyt blisko rwącego nurtu Bystrzycy.
* 13 czerwca 1574 roku wezbrana Bystrzyca miała dokonać wielkich szkód na przedmieściach.
* 13 maja oraz w sierpniu 1578 roku Bystrzyca ponownie wylewała, dokonując wielu zniszczeń. Kronikarz zanotował pod datą 13 maja, że: Z powodu rozpętania się wielkiej burzy, nastąpił znaczny przyrost wód Bystrzycy. W Kraszowicach utopiły się dwie baby.
* W dniu 12 lipca 1588 roku kronikarz Daniel Scheps zapisał: Była wielka powódź w Świdnicy. Woda doszła aż do ogrodu należącego przy Św. Krzyżu [kościół i dawna komandoria Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą na ulicy Westerplatte], w pobliże mojego domu.
* 1593 rok zapisał się szczególnie w dziecka Świdnicy i powiatu świdnickiego. Nieprzerwanie padające od 8 czerwca do 23 sierpnia (!) deszcze sprawiły, że doszło do kolejnie po sobie następujących14 powodzi! Nadmierna wilgoć zniszczyła większość plonów, przez wiele tygodni unosił się nad polami fetor. Odnotowano także liczne przypadki rozmaitych chorób związanych ze zgnilizną i złym powietrzem.
Świadkiem tych powodzi mógł być Nicolaus Thomas, który wiele lat później opisał Bystrzycę w swoim utworze Pieśń pochwalna o Świdnicy (1597 rok): Jednak żadna znacząca rzeka, tak mógłby może każdy powiedzieć, nie obmywa miasta i nie czyni go poprzez swój bieg słynnym. Zgadza się, ale oto obok niego przepływa woda dzika, naturalnie bez znaczącej nazwy, czystsza niż srebro z najbardziej krystaliczną wodą. Często jako chłopiec widziałem, jak w dzikim szumie zwalała się niczym szalona, jej fale pryskały wysoko i wirując zalewała wszystkie pola. Bowiem, kiedy na wiosnę południowy wiatr wszędzie na niebie zgromadza ołowiane chmury, a powtarzające się ulewy spadają z przestworza, wtedy można zobaczyć z jaką gwałtownością Bystrzyca przewala się przez łany. Wtedy nie chciałbym przebywać zbyt długo nad jej brzegiem i łapać na wędkę pluskających ryb; ponieważ rzeka natychmiast pokrywa okoliczne pola i radujące już oko zasiewy i uprowadza je z sobą rwącym prądem. Ubogie chaty z na wpół zapadłymi dachami ogarnia ona i zatapia w końcu w swych dzikich kipielach.
* 1598 rok. W dniach 15-18 sierpnia deszcz padał praktycznie bez przerwy (…) po czym woda z gór wylała się ku Świdnicy, zrywając mosty i kładki. Karczmarzowi Dielingowi porwała dobry kawałek jego ogrodu koło młyna papierniczego, a w okolicznych wioskach uczyniła szkód wielkich. Ze względu na to, że woda zniszczyła zasiewy obawiano się drożyzny. Kronikarz dopisał do swej notatki często powtarzające się stwierdzenie związane z wiarą ówczesnych ludzi (i dziś znaleźć można wiele osób podobnie myślących): „Niechaj Bóg łaskawie odwróci karę!” oraz szokującą nas informację, że przybór wody nastąpił około pełni księżyca, któremu towarzyszyło zaćmienie. Wiąże się to oczywiście z rozkwitem astrologii w tych czasach i niezachwianą wiarą we wpływy gwiazd na los i przeznaczenie ludzi i zmiany biegu ziemskich wypadków.
* Dnia 1 sierpnia 1609 roku fala powodziowa, która wezbrała na Bystrzycy, zalała Dolne Miasto, dokonując sporej ilości zniszczeń w zasiewach i zabudowaniach.
* Lata 1618-1648. W kronikach zachowanych do czasów dzisiejszych, brakuje informacji o powodziach, które zapewne miały miejsce w okresie wielkiej wojny trzydziestoletniej. Również z lat bezpośrednio po jej zakończeniu takich wzmianek nie posiadamy. Ważniejsze dla kronikarzy był przebieg wielkiego konfliktu i potworne zniszczenia jakich doznały miasto i ziemia świdnicka. Trudno jednak sądzić, że takowych powodzi w tym okresie nie było.
* Z sierpnia 1688 roku pochodzi pierwsza wzmianka o powodzi od czasów zakończenia wojny trzydziestoletniej.
* 1702 rok – powódź w tym roku miała dokonać w mieście i jego przedmieściach sporej ilości zniszczeń, jednak brak jakichkolwiek szczegółowych wzmianek na jej temat.
* 21 czerwca 1734 roku między godziną 1 a 3 po południu nastąpiło oberwanie chmury. Wody wezbranej Bystrzycy zniszczyły w Kraszowicach wszystkie drogi i zrujnowały śluzy i jazy. Rwące fale zniosły bielarnię w wiosce Schreibendorf, która zajmowała teren obecnego placu Ludowego i parku Centralnego, podmyły również narożny dom stojący przy tamtejszej karczmie. Woda porwała z sobą wiele drewna budowlanego spod Nowego Młyna przy ulicy Śląskiej i zawlekła je na parcelę jezuitów. Na zewnętrznej ulicy Witoszowskiej (obecna Wałbrzyska) woda płynęła niczym otwarta rzeka. Wdarła się do Zaułku Bocznego (obecnie Joachima Lelewela) i zalała wiele ogrodów. Podczas tej strasznej powodzi utonęło wielu ludzi, a szkody na polach i łąkach były dość duże.
* 4 lipca 1755 roku rozpętała się potężna burza, która trwała 12 godzin od południa do północy. Wezbrana w wyniku opadów rzeka Bystrzyca zerwała kładkę i jaz w pobliżu Kleczkowa, a wszystkie młyny zostały zalane wodą.
* W 1785 roku wezbrana Bystrzyca przysporzyła wielu szkód, brak jednak szczegółowych informacji na jej temat.
* 9 czerwca 1829 rok. Wraz z nastaniem XIX wieku zmieniła się specyfika szkód dokonywanych przez kolejne powodzie. Od tego okresu można bowiem mówić o rewolucji przemysłowej w naszym mieście. Ze względu na to, że nad Świdnicą przeważają wiatry zachodnie, przemysł zaczęto lokować we wschodniej części miasta. Wiązało się to również z zapotrzebowaniem fabryk w wodę. Dlatego też straty od tej pory w dużej mierze dotyczyły przede wszystkim obszarów przemysłowych i niezmiennie wiejskich. I tak w 1829 roku fala wezbraniowa Bystrzycy zniszczyła dwa łuki wybudowanego w 1823 r. na nowo kamiennego Mostu Piaskowego. Koszt tej inwestycji wyniósł niebagatelną kwotę 13 tysięcy talarów, Nowa, kamienna konstrukcja, zastąpiła dotychczasową drewnianą. Spośród stojących na nim osób, aż 21 wpadło do szalejącej kipieli Bystrzycy. Było wśród nich 19 żołnierzy i 2 cywili. Pomimo sprawnie przeprowadzonej akcji ratunkowej, w której wyróżnił się szczególnie podporucznik von Schau i czeladnik kotlarski Hofscheid udało się uratować zaledwie 17 osób. Szkody powstałe w konstrukcji mostu i potrzebę naprawy brzegów rzeki określono na bardzo dużą jak na owe czasy kwotę 10.000 talarów. Wysoka woda utrzymywała się przez dwa kolejne dni, zalewając obejścia gospodarskie i studnie, co spowodowało niedobory wody pitnej. W sumie w Świdnicy i jej najbliższych okolicach utonęło tego roku sześć osób.
* 1860 rok. Kilkudniowe, obfite opady deszczu sprawiły, że Bystrzyca znowu wystąpiła z brzegów osiągając poziom powodzi z 1829 roku.Po przerwaniu Jazu Kraszowickiego woda zalała wieś Kraszowice. Most Piaskowy w ciągu obecnej ulicy Westerplatte wytrzymał tym razem ogromny napór wody. Porwała ona jednak kładkę w pobliżu Karczmy Wodnej, i wystąpiła z brzegów koło młynu na Błoniach, zrywając połowę znajdującego się tam mostu. Znaczące były również szkody wyrządzone na wałach, w ogrodach i na polach.
* 1867 rok. Miała miejsce powódź, która według jednego z kronikarzy miała przynieść spore straty. Ojczyźniany Związek Kobiet w pierwszej kolejności poprzez zbiórki starał się zapobiec nędzy poszkodowanych.
* Rok 1880 okazał się wyjątkowo pechowy, bo mieszkańcy ziemi świdnickiej musieli się zmierzyć z powodziami dwukrotnie.W sobotę 9 czerwca pod wieczór wody Witoszówki i Bystrzycy spływające po obfitych deszczach z gór przybrały tak bardzo, że woda koło Mostu Piaskowego w Świdnicy sięgała po szczyty izbic. Droga z ogrodu Zimowego do fabryki okuć Ludwiga Wiethoffa znalazła się pod wodą, tak że robotnicy po skończonej pracy musieli nadrabiać ładny kawałek drogi, aby przedostać się na drugi brzeg rzeki. Zalane zostały liczne pola uprawne buraków cukrowych. Pastwiska leżące nad Piławą i Bystrzycą nie nadawały się do wypasu, ziemniaki na polach zgniły, a na polach z burakami rolnicy brnęli po kolana w błocie. Bohaterską postawą wykazał się rektor Glombik, który uratował pięcioletniego chłopca przed utopieniem się.
Kilkanaście dni później 19-20 czerwca woda ponownie zaatakowała. Była to jedna z największych powodzi w XIX wieku. Rzeka podmyła wiele budynków mieszkalnych, uszkodziła Most Piaskowy, zniszczyła Most Styriusa w ciągu ulicy Wrocławskiej. Miasto musiało wydać 13.605 marek na remont brzegów, jazów i mostów. Naprawa samej zniszczonej kładki koło karczmy Wodnej kosztowała aż 2.034 marki. Woda zniosła całą parcelę należącą do niejakiego Heringa. Koszt jej odbudowy (nawiezienie nowej ziemi i budowa niezbędnego brzegu ) wyniósł 1.800 marek. W akcji ratowniczej obok policji brały udział oddziały straży pożarnej wyposażone w wielkie tratwy umieszczone poniżej Mostu Styriusa. Warto przy okazji wspomnieć, że powódź ta tak trwale weszła do ludzkiej pamięci, że jeszcze dwadzieścia lat później, 20 czerwca 1903 r. na łamach jednej z najpopularniejszych gazet świdnickich – Schweidnitzer Stadtblatt opublikowano artykuł wspomnieniowy jej dotyczący.
* 21 czerwca 1886 roku odnotowano wysoki poziom wody w Bystrzycy, tym razem obyło się jednak bez większych strat.
* Od 5 do 7 kwietnia 1888 roku miały miejsce potężne opady śniegu. Powódź i spływ kry lodowej przysporzyły na obszarze rzeki Bystrzycy wielkich zniszczeń. Istniejące od dwóch lat Wolne Stowarzyszenie Śpiewacze zorganizowało wieczór pieśni na rzecz poszkodowanych powodzian, a „Radosna Harmonia” w tym samym celu ponownie wystawiła bajkę o Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach.
* 1896 rok. Ulewne deszcze sprawiły, że 24-25 maja miała miejsce powódź, która tym razem w mniejszym stopniu dotknęła Świdnicę, większych zniszczeń dokonując na terenie powiatu. Powódź tego roku w mniejszym stopniu dotknęła samą Świdnicę, lecz w poważnym stopniu ucierpiały wioski i osady ziemi świdnickiej. Zachowały się relacje z tego kataklizmu: Powódź. W nocy z pierwszego na drugi dzień świąt zesłania Ducha Świętego (Zielone Świątki) około godziny pierwszej w górnym obszarze dorzecza Bystrzycy, a mianowicie głównie w górach pomiędzy Walimiem a Jugowicami Górnymi (Jawornik) nastąpiło oberwanie chmury. Masy wody w szybkim tempie zapełniły koryta rzeczne, tak iż rzeki nie mogąc ich pomieścić, wystąpiły z brzegów zalewając okoliczne łąki, pola uprawne i drogi. Pod wodą znalazły się oczywiście domy mieszkalne. Fala powodziowa nadchodziła z taką szybkością i niszczycielską siłą, że mieszkańcy domów położonych nad brzegami rzek zostali znienacka zaskoczeni pośrodku nocy poprzez mętne masy wody i nie mogli już niczego uratować z tego co leżało lub znajdowało się w zasięgu wody. Wartkie fale porywały ze sobą wielkie ilości sprzętów gospodarskich przeróżnego rodzaju, chlewiki, kładki, belki, tarcicę itd. W Jugowicach Górnych w jednej chwili podmyty został poprzez rwącą falę powodziową dom tkacza Fichtnera i w błyskawicznym tempie się zawalił. Dwoje dzieci zostało przywalonych przez walące się ściany. Wyciągnięto je jeszcze żywe spod ruin, lecz z poważnymi obrażeniami. W Walimiu masy wody zwalające się okolicznych wzniesień pozalewały domy. W jednym z nich powyżej apteki woda stała na wysokość ponad jednego metra. Zaalarmowano straż pożarną, aby ta utorowała drogę wodzie, która spiętrzyła się na skutek zatoru z belek, desek, chrustu itd. W dolinie Młynówki (w pobliżu Michałkowej) woda zerwała drogę na długości około 40-50 metrów. Wszędzie powstał obraz straszliwych zniszczeń. Wielkie szkody powstały również na polach uprawnych i łąkach. Zalane łany zboża i łąki zostały całkowicie zamulone, zasypane żwirem i kamieniami rzecznymi a uprawy zniszczone. Z położonych na stromych zboczach pól kartoflanych i buraczanych wzdłuż rzeki woda porwała częściowo warstwę gleby. Od 1883 roku Bystrzyca nie osiągnęła takiego poziomu jak obecnie. – W Domanicach całkowicie zalany został park pałacowy.
(…) Katastrofa spowodowała również śmierć dwóch osób. W Lubachowie karczmarz Meßner i jego 24 letni syn wpadli podczas próby ratowania kładki do szalejących fal Bystrzycy i natychmiast zginęli. Drugi syn karczmarza wskoczył do wody, aby ratować ojca lub brata – niestety nadaremnie. Usilne krzyki stojących na brzegu skłoniły go do powrotu, a ponieważ był dobrym pływakiem, udało mu się szczęśliwie wydostać na pobliską drogę. Ciała nieszczęśników niesione prądem rzeki znaleziono w znacznej odległości od miejsca wypadku; ojca w pobliżu Bystrzycy Dolnej, syna niedaleko cegielni Texas (już poniżej Świdnicy, w okolicy obecnej oczyszczalni ścieków). Przeniesiono je do miejskiej kostnicy.
(…) Wylała również rzeka Piława i jej nadchodzące z gór dopływy. Zalała leżące nad jej brzegami wioski, pola uprawne i łąki. Katolicki kościół w Makowicach, który z ledwością udało się uratować od wody podczas ostatniej powodzi, ponownie został zalany.
(…) Szalały również małe, w normalnych warunkach nic nie znaczące strumienie i potoki. I tak np. Milikowice zamieniły się w falujące jezioro. W Starym Jaworniku nie odbyło się nabożeństwo w drugi dzień Zielonych Świątek, ponieważ ksiądz i kantor mieli kłopoty z dojazdem. Z tego samego powodu przeniesiono również uroczystości ślubu kościelnego, a weselni goście musieli poczekać do następnego dnia. Oczywiście i w tych okolicach woda poczyniła wielkich szkód. Zniszczyła drogi i nabrzeża, zabagniła pastwiska, wymyła stawy rybne wraz z zawartością. Z brzegów wystąpiły również Pełcznica, Strzegomka i potok Miła w Lutomii.
Jeden z komentatorów opisujących te wydarzenia dodał ciekawą statystykę: Na metr kwadratowy spadło w tym czasie 48,2 litry wody. Gdyby przyjąć tę miarę dla całego powiatu świdnickiego, wówczas otrzymalibyśmy 28.438.000 metrów sześciennych lub innymi słowy masywną kostkę wody o długości boków 305 metrów. Nie należy się zatem dziwić, że doprowadziło to do dużej powodzi i przerwania wałów.
Cdn.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
Opracowanie powstało w ramach projektu w otwartym konkursie Starostwa Powiatowego w Świdnicy na realizację zadań publicznych w zakresie kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego oraz krajoznawstwa.
11 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!