Press "Enter" to skip to content

Komunardów 14 (cz. 4): W kierunku upadku

Spread the love

Jedną z wielu kamienic, w której niegdyś mieściła się gospoda, jest okazały dom pod obecnym adresem Komunardów 14. Kamienica zwraca swoją uwagę przede wszystkim okazałością i zamysłem architektonicznym jej budowniczego, bo razem ze stojącą naprzeciwko kamienicą przy ulicy Komunardów 12, tworzy efektowne ujęcie wylotu ulicy Księcia Bolka.

Gospoda i gorzelnia zu den drei Hacken na przedwojennym zdjęciu

Ale nie z tego powodu chcieliśmy przedstawić historię tego miejsca czytelnikom Świdnickiego Portalu Historycznego. W domach, które stały na tej parceli mieściła się niegdyś gospoda, posiadająca jedną z bardziej oryginalnych nazw: zu den drei Hacken czyli Pod Trzema Motykami. Poprzednie części opracowania można przeczytać tutaj: Komunardów 14 (cz.1): Burmistrz Ehrenfriedt Ferdinand von Machfriedt, Komunardów 14 (cz.2): Starsza o minimum 84 lata!, Komunardów 14 (cz. 3): Zanim nastali Hertelowie.

Wspomniano w poprzedniej części opracowania, że 5 stycznia 1876 roku posesję wraz z gospodą i pozostałymi zabudowaniami zakupił od Josefa Langnera kolejny oberżysta na naszej liście – Josef Hertel. Pochodził ze świdnickiej rodziny kupców i handlowców, a nazwisko to występuje w świdnickich źródłach już w I połowie XVIII wieku, kiedy mamy prawdopodobnie do czynienia z jego przodkami.

Hertel musiał umrzeć najpóźniej  w 1900 roku, bowiem od tego czasu właścicielem posesji i gospody byli wspólnie spadkobiercy, z których znamy dwoje, tj. wdowa po Josefie – Bertha Hertel oraz ich syn Max Fritz Karl Hertel (używał powszechnie tylko pierwszego imienia – Max). Nie słyszymy nic o żadnych inwestycjach budowlanych na posesji pomiędzy 1876 a 1904 rokiem, chociaż patrząc na późniejsze działania Maxa Hertela można uznać, że interes kręcił się całkiem nieźle, a rodzina sporo na nim zarabiała. Z pewnością były przeprowadzane jakieś remonty domów, ale nie duże inwestycje, o czym przekonuje nas prezentowana w poprzedniej części kartka pocztowa z około 1900 roku, na której widać starą, XIX-wieczną zabudowę na posesji.

Nowością, która pojawia się w kolejnej zachowanej księdze podatkowej z lat 1895-1905 jest gorzelnia, która została uruchomiona w budynku po prawej stronie dziedzińca.  Nie wiemy czy została uruchomiona z inicjatywy jeszcze Josefa, czy też dopiero po jego śmierci z inicjatywy jego syna Maxa. Oprócz tego w księdze wymieniona jest między innymi wozownia, która ze stajniami istniała już wcześniej. Samodzielnym właścicielem całego majątku Max Hertel został 30 marca 1904 roku, już po śmierci matki, która miała mieć miejsce około 1904 roku.

Reklama z 1914 roku gospody zu den drei Hacken o treści: Karczma i parowa gorzelnia zbożowazu den drei Hacken”. Właściciel: Max Hertel. Założona w 1876 roku. Świdnica; Telefon nr 43. Poleca swoje lokalizacje. Sala klubowa na ok. 60 osób. Pokoje gościnne 1,25 i 1,50 marki. Dania zimne i ciepłe o każdej porze dnia. Piwa i wina w dobrym stanie. Stajnie dla 60 koni. Centralne ogrzewanie.

Max Hertel urodził się na początku lat 70. XIX wieku w Świdnicy. Ukończył szkołę powszechną, później szkolił się zapewne jako kupiec i oberżysta, bardziej jednak jako praktyk, nie kontynuując nauki chociażby w gimnazjum (nie odnaleziono jego nazwiska na dostępnych spisach). Niemal natychmiast po śmierci matki rozpoczął zakrojone na szeroką skalę zmiany. Zburzył stary budynek gospody oraz drugi budynek mieszkalny z prawej strony podwórca i w ich miejscu wystawił w ciągu roku dużą czterokondygnacyjną kamienicę z poddaszem. Mimo, iż dzisiaj jej elewacja jest w opłakanym stanie, oparła się ona jednak procesowi zubożania ozdób na elewacjach, z jakim mieliśmy do czynienia po II wojnie światowej, toteż dzisiaj możemy patrząc na nią wyobrazić sobie, jak wspaniale musiała wyglądać w latach swojej świetności. Elewacje parteru i I piętra są otynkowane, z wyrobionymi na jej powierzchni boniami, imitującymi bloki kamienne. Wyższe piętra wyłożone są cegłą licówką, której powierzchnia jest dzielona pilastrami wyrobionymi w tynku oraz ościeżami i trójkątnymi nakryciami otworów okiennych. Boniami na całej wysokości budynku jest ozdobiony ścięty narożnik, który wymodelowany jest na wieżyczkę. Wieńczy ją wysoka sztyca na której umieszczono metalowego koguta, umocowana na wysokim, hełmie. Najwyżej usytuowane w części „wieżowej” okno ujęte jest w ozdobne obramowanie. Równie efektownie wygląda ozdobny spód balkonu, gdzie ludzki wzrok rzadko sięga, a naprawdę warto. Na  2/3 wysokości „wieżyczki” zachował się kartusz z cyframi „05”, będącymi pozostałością po dacie rocznej budowy kamienicy – „1905”.

Dach jest wielospadowy w formie mansardowej, pokryty papą i ozdobiony trzema oknami doświetlającymi, umieszczonymi w trójkątnych murowanych wypustach, wychodzących przed lico połaci dachowej (siedem okien doświetlających od strony ulicy Księcia Bolka zostało wykonane współcześnie, wcześniej były tylko dwa małe).

Inwestując w budowę obszernego domu, w którym oprócz okazałych pomieszczeń gospody na parterze, znajdowały się również na wyższych piętrach pokoje do wynajęcia dla gości oraz mieszkania do wynajęcia, Max Hertel przypisał firmę do posesji. O wysokim standardzie mieszkań na wyjecie niech świadczy fakt, że wszystkie posiadały centralne ogrzewanie.

Przed I wojną światową firma znakomicie prosperowała, a oprócz gospody, która funkcjonowała w reprezentacyjnym budynku przy popularnej ulicy-promenadzie, na której często odbywały się różnego rodzaju parady, zyski przynosiła także gorzelnia, uruchomiona na tyłach posesji. Jej wartość razem z budynkami wynosiła w 1915 roku stosunkowo dużą kwotę 140 tysięcy marek. Na składzie znajdował się towar wartości około 4 tysięcy marek. Max Hertel zatrudniał 1 stróża i 4 kobiety, które – co było pewnego rodzaju novum – obsługiwały gości w gospodzie.

Od strony torów kolejowych elewacja jest pokryta gładkim tynkiem, w górnej jej części podzielona pilastrami z cegły licówki, na mniejsze części. Dolny i środkowy fragment elewacji porasta piękny gatunek rośliny z rodziny bluszczowatych, którego liście zmieniają kolor z zielonego wiosenno-letniej na ferię pomarańczowo-karminowych barw jesiennych, co wygląda niezwykle efektownie.

Sam właściciel uchodził w tym czasie za człowieka solidnego, uczciwego, pracowitego i godnego zaufania. Wprawdzie był zadłużony i spłacał te długi powoli, aczkolwiek systematycznie. Był człowiekiem – jak podkreślali współcześni z niewielkimi ambicjami, ale spokojnego i godnego zaufania.

Sytuacja zmieniła się podczas I wojny światowej. Ogarniający Cesarstwo stopniowo kryzys gospodarczy negatywnie oddziaływał na prowadzone interesy. Chociaż Hertel nie został powołany do wojska i mógł pilnować interesów, nie był w stanie zapobiec wyraźnemu zmniejszeniu dochodów, zarówno wskutek zmniejszonej podaży, jak i problemów z zaopatrzeniem. Kurczyły się także jego zasoby finansowe, w ciągu kilku lat zmalały ze 140 do 100 tysięcy marek. Kolejne duże sumy miał stracić na nieudanym interesie, jaki zawiązał z handlarzem koni, niejakim Kempińskim. Ostatecznie jeszcze przed 1918 rokiem zmuszony był zamknąć gorzelnię, która zresztą nie została uruchomiona aż do 1927 roku. Najgorsze jednak było to, że Max Hertel nie mogąc sobie poradzić z kłopotami zaczął nadużywać alkoholu. O ile na początku jeszcze się trochę kontrolował i próbował dalej pracować, o tyle wraz z upływem czasu problem alkoholowy zaczął się pogłębiać. Doszło do tego, że w 1923 roku jego żona – Hedwig Hertel z domu Stiller planowała go ubezwłasnowolnić. Ostatecznie do tego nie doszło. Z pomocą swoich krewnych ze Strzegomia, w tym najbardziej zaangażowanego w pomoc wuja – Paula Stillera, zdołała uporządkować sprawy finansowe. Jako jedyna właścicielka przejęła też posesję, budynki i firmę. Ta ostatnia nie zdołała się jednak podnieść i w 1924 roku została wygaszona. Sytuacja ekonomiczna rodziny nie była najlepsza. Należąca do rodziny parcela przy Vorerkstrasse 9 (obecnie ulica Waleriana Łukasińskiego) została oddana Paulowi Stillerowi, prawdopodobnie zjako ekwiwalent za okazaną pomoc finansową.

Z 1926 roku pochodzi informacja, że Hertel jeszcze czasem pracował, ale nie miało to większego znaczenia dla stanu posiadania rodziny. W 1929 roku jest już wymieniany jako rentier, nadal mieszkający przy Friedrichstrasse 14, chociaż jego rodzina nie była już właścicielem domu i posesji.

Wysoki czterospadkowy hełm nakrywający naroże kamienicy z długą sztycą na której umocowano metalowego koguta

To ostatnia informacja o nim, jaką udało się odnaleźć w dostępnych źródłach. Nie jest już wymieniany w spisach mieszkańców w latach 1931-1942, co może sugerować, że albo zmarł (brak również adnotacji o jego żonie Hedwig), albo na przykład wyjechał z żoną do jej rodziny w Strzegomiu.

Znamy czwórkę dzieci Maxa Hertela i Hedwig Hertel. Urodziły im się dwie córki – jedna córka w 1926 roku była już zamężna, natomiast druga zaręczona. Para miała także dwóch synów – urodzonego 24 października 1901 roku Emila Josefa Georga Hertela oraz urodzonego 7 kwietnia 1908 roku Johannesa Maxa Paula Hertela. Obaj bracia byli całkowitymi przeciwnościami i w pewnym sensie mieli niezwykłe życiorysy, oparte na całkowicie przeciwstawnych ideologiach. Nie byli związani z rodzinnym interesem i nie przejęli po ojcu pałeczki w prowadzeniu gospody i gorzelni po ojcu. Kto wie, czy to oderwanie się od rodzinnych korzeni nie było także przyczyną depresji Maxa Hertela i jego późniejszego nałogu. W każdym razie obaj bracia byli świdniczanami i mimo, iż nie związani bezpośrednio z gospodą Pod Trzema Motykami, warto pokrótce przedstawić ich życie, co będzie tematem kolejnej części tego opracowania.

Cdn.

A. Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny

8 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.