Jest w Świdnicy dom przy ulicy Kościelnej pod numerem 13 o bardzo prostej formie w porównaniu z sąsiednimi, barokowymi kamieniczkami. Swoją skromną formą nie przyciąga uwagi ani świdniczan, ani tym bardziej turystów. A jest z nim związana historia niezwykła [pierwsze dwie części opracowania można przeczytać tutaj: Kościelna 13: Töpfer Gasse (cz. 1), Kościelna 13: Zapomniany Pauliander (cz. 2)]. Na tej bowiem parceli i domu na niej stojącym, w XVIII wieku mieszkał Peter Pauliander, który został w historii Świdnicy niemal całkowicie zapomniany. To jemu miasto zawdzięcza jeden z najwspanialszych zabytków, którym Świdnica się szczyci…
W poprzedniej części niniejszego opracowania wspomniano, że Peter Pauliander zmarł w wieku 45 lat, w dniu 13 listopada 1730 roku.
Jakiś czas przed śmiercią sporządził testament, który nie zachował się w oryginalnej formule, niemniej dzięki zapobiegliwości ewangelickich duchownych, zapisy i postanowienia w nim zawarte zostały zapisane w księdze fundacji dla Kościoła Pokoju. Z niej dowiadujemy się, jak szczodrym człowiekiem okazał się Peter Pauliander i do powstania jak wielkich rzeczy się przyczynił. Pauliander czując zbliżającą się śmierć, nakazał adwokatowi Casparowi Andreasowi Krause złożyć zapieczętowany testament w ratuszu. Jego potwierdzenie urzędowe nastąpiło w dniu śmierci Pauliandera 30 listopada. Nie będziemy tu przytaczać wszystkich szczegółów zapisów testamentowych Petera Puliandera, omówione zostaną najciekawsze i które dla naszej opowieści miały największe znaczenie.
Przede wszystkim Peter Pauliander, który po 30 latach funkcjonowania w mieście został starszym cechu świdnickich garncarzy, utworzył fundację w wysokości 1500 talarów śląskich, z której to kwoty procenty miały być odkładane z przeznaczeniem na budowę ołtarza w Kościele Pokoju. Jak ogromna była to kwota niech świadczy fakt, że jego parcela wraz z zabudowaniami przy ulicy Kościelnej 13 warta była w owym czasie około 1200 talarów. Swój dom przy ulicy Kościelnej 13 wraz z 1/3 pozostałej masy spadkowej zapisał swojemu synowi Michaelowi Paulianderowi, który tak jak ojciec wyuczył się garncarstwa. Wspomniano już, że Michael w chwili śmierci ojca miał 30 lat, a mimo to posiadał wymienionych w zapisach testamentowych opiekunów, którzy mieli otrzymać 1 procent masy spadkowej za sprawowanie nad nim opieki – w nieznanym zakresie.
Być może więc Michael cierpiał na jakieś schorzenia – niewykluczone, że umysłowe lub w jakiś inny sposób ograniczające jego funkcjonowanie, a wymagające nadzoru ze strony opiekunów. O tym, że było to bardzo prawdopodobne przekonują nas kolejne zapisy z testamentu Petera Pauliandera. Otóż dopuszczał on z sobie tylko znanych powodów możliwość, że Michael może umrzeć w stanie bezżennym i bezdzietnie. W takiej sytuacji cały jego dział ze spadku miał przypaść parafii ewangelickiej z przeznaczeniem na obie szkoły oraz dom wdów (mieszkały w nim wdowy po pastorach). Podobnie rzecz się miała w sytuacji gdyby Michael Pauliander ożenił się, ale żadne z jego dzieci nie przeżyło. Wprawdzie miał on zarządzać pieniędzmi przeznaczonymi dla nich, ale jeżeli wszystkie by umarły, 1/3 z majątku miała otrzymać po śmierci Michaela wdowa po nim, a reszta majątku miała zostać przeznaczona także na budowę ołtarza w Kościele Pokoju. Dalsze losy Michaela Pauliandera przekonują, jak dalekowzroczne były zapisy jego ojca Petera. Michael najprawdopodobniej nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci. W każdym razie nie odnaleziono żadnej wzmianki na ten temat w zachowanych źródłach. Zmarł w wieku zaledwie 36 lat, sześć lat po śmierci ojca, w dniu 20 czerwca 1736 roku. Podobnie jak ojciec pochowany został na cmentarzu przy Kościele Pokoju, jednak ich groby nie zachowały się do chwili obecnej.
Po śmierci Michaela Pauliandera na podstawie zapisów testamentowych jego ojca, ogromny majątek przeszedł na własność gminy ewangelickiej. Była to w sumie 1/3 pierwotnego majątku Petera Pauliandera. Nie wiadomo co się stało z pozostałą częścią – nie była powiązana zapisami z gminą ewangelicką i nie została uwzględniona w księdze fundacji Kościoła Pokoju. Wydaje się jednak, że i tak sumy i nieruchomości z majątku Petera Pauliandera, jakie stały się udziałem gminy ewangelickiej musiały wynieść co najmniej kilka tysięcy talarów śląskich.
Zgodnie z postanowieniami testamentowymi Petera Pauliandera gmina ewangelicka za uzyskane fundusze wzniosła w Kościele Pokoju ołtarz główny, który w niezmienionej praktycznie formie – jeżeli nie liczyć wykonanych na 100. i 200. rocznicę istnienia świątyni ozdobnych skrzydeł przy ołtarzu, zachował się do chwili obecnej! To właśnie Peterowi Paulianderowi, Szwedowi z Uppsali, który zamieszkał w Świdnicy przy ulicy Kościelnej 13, zawdzięczamy jeden z najwspanialszych barokowych ołtarzy ewangelickich w Europie!
Dziś mało kto o tym pamięta. Zwiedzający Kościół Pokoju, oglądający wyposażenie wnętrza świątyni, są przytłoczeni jego wspaniałością, rozwiązaniami architektonicznymi i mnogością zdobień, oślepiających ferią barw i złoceń. I zapewne niewiele osób zwraca uwagę na ozdobne chociaż niewielkie epitafium, zawieszone z tyłu ołtarza i kontrastujące swoją czernią oraz złoceniami z szarością desek. Treść epitafium w tłumaczeniu na język polski brzmi następująco:
Świętej pamięci Pana Petera Pauliandera, starszego tutejszego cechu garncarzy. Opuścił swą Ojczyznę Szwecję. Bóg uczynił Świdnicę za jego miasto ojczyste i pobłogosławił go wszelkimi dobrami, w zamian za co pewną ich część z wdzięczności pozostawił na wzniesienie tego ołtarza. Świdnicki Syjone! Zachowaj wdzięczną pamięć o tym fundatorze i bądź skłonny do naśladowania jego dobrodziejstwa.
Marzenie Petera Pauliandera o nowym ołtarzu dla Kościoła Pokoju spełniło się dopiero 22 lata po jego śmierci, w 1752 roku. Jego wykonanie powierzono około 1740 roku świdnickiemu rzeźbiarzowi Augustowi Gottfriedowi Hoffmannowi – nota bene autorowi wspaniałego pamiętnika z masą niezwykle interesujących informacji o Świdnicy. Właśnie w nim Hoffmann wspomniał, że w 1740 roku powstała koncepcja wyglądu ołtarza, którą przedstawił przełożonym świdnickiej gminy ewangelickiej – nie wiemy czy w formie projektu na papierze, czy też może modelu. Rada parafialna Kościoła Pokoju przyjęła projekt dopiero w 1752 r. Wydaje się, że główną przyczyną aż 12-letniej zwłoki była niejasna sytuacja polityczno-militarna Śląska. Ślązacy nie byli bowiem do końca przekonani, czy młody król Prus Fryderyk II okrzyknięty po drugiej wojnie śląskiej Wielkim zdoła utrzymać ich kraj w swym posiadaniu. W tym niepewnym położeniu, gdy w każdej chwili mogli powrócić na Śląsk katoliccy Habsburgowie, ewangelicy nie chcieli jednoznacznie manifestować swych przekonań. Niemniej jednak koniec drugiej wojny śląskiej (grudzień 1745 r.) i stosunkowo długi okres pokoju (do 1756 r.) pozwalał sądzić, iż Śląsk na trwałe pozostanie w monarchii pruskiej. Stąd też w tych sprzyjających okolicznościach rada parafialna Kościoła Pokoju postanowiła zlecić budowę nowego ołtarza wspomnianemu rzeźbiarzowi z Drezna, który w 1728 roku osiadł w Świdnicy Augustowi Gottfriedowi Hoffmannowi.
Odsłonięcia wspaniałego ołtarza, ufundowanego przez Petera Pauliandera dokonano 25 września 1752 r. na stulecie istnienia świdnickiej świątyni ewangelickiej, wówczas jednak dzieło to nie było w pełni ukończone. W swym głównym korpusie powstawał on w stosunkowo krótkim czasie. Hoffmann zanotował w swym Pamiętniku, że prace nad budową nowego ołtarza powierzono mu w 9 marca 1752 r. Uroczystość odsłonięcia ołtarza zbiegła się z 100. rocznicą wytyczenia miejsca pod budowę Kościoła Pokoju, którą miano obchodzić we wrześniu 1752 r. Kosztowny projekt zmiany w wystroju wnętrza hali ołtarzowej Kościoła Pokoju można było urzeczywistnić jedynie dzięki legatowi Peter Pauliander. Hoffmann otrzymał z zapisanej sumy 1.000 talarów śląskich, z czego – jak zanotował w swym Pamiętniku – 350 talarów musiał dać nieznanemu nam z nazwiska stolarzowi, który pomagał mu tworzyć architekturę i galeryjkę czyli prospekt ołtarzowy i balustrady obejścia.
29 sierpnia 1752 r. zaczęto usuwanie dawnego ołtarza, który był znacznie skromniejszy od obecnego, jednakże był bardziej zgodny z protestanckim kanonem. Składał się on z trzech pięter, które tworzyły obrazy przedstawiające Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie Chrystusa.
Na początku września rozpoczęto ustawianie nowego ołtarza, a związane z tym prace zakończono 18 września. Chociaż 25 września dokonano uroczystego odsłonięcia i poświęcenia Słowem Bożym nowego ołtarza, to nie był on w pełni kompletny. Hoffmann pisał, że na Boże Narodzenie 1752 r. obsadził balustradę z dwoma łukami po bokach ołtarza. 14 kwietnia 1753 r. ustawiono na ołtarzu cztery figury – chodziło zapewne o figury Mojżesza, arcykapłana Aarona, św. Piotra i św. Pawła. Centralna scena chrztu Chrystusa w Jordanie przez św. Jana Chrzciciela była ukończona zapewne znacznie wcześniej, możliwe, że była już gotowa w trakcie poświęcenia ołtarza. 23 maja 1753 r. ukończono relief ukazujący Wieczerzę Pańską umieszczony ponad stołem ołtarzowym. Zaś 16 czerwca tegoż roku Hoffmann oddał całe dzieło w ręce malarza, który miał mu nadać ostatecznego kolorytu. Zatem prace nad ołtarzem zakończono dopiero w drugiej połowie 1753 r. Powstało tym samym doskonałe dzieło o bogatej warstwie symbolicznej nawiązującej zarówno do wezwania Kościoła Pokoju – Trójca Święta, jak i ukazujące symboliczne przejście od Starego Zakonu (przedstawienie Mojżesza i Aarona), ustanowienie Nowego Zakonu, zarazem ustanowienie nowego Kościoła (Chrystus i Jan Chrzciciel) i przejście przez kościół średniowiecza (św. Piotr) do czasów reformacji (św. Paweł).
Galeria (kliknij, aby powiększyć)
W przedstawieniach podkreślono również dwa sakramenty ustanowione przez Chrystusa – chrzest święty i komunię świętą, które Marcin Luter pozostawił w kościele ewangelickim, odrzucając pozostałe, jako niezgodne z Pismem Świętym. Cała uwaga twórców koncepcji ołtarza skupia się na Chrystusie, który umieszczony jest w centralnym miejscu ołtarza. Do niego jako jedynego Zbawcy odnosi się również inskrypcja umieszczona na fryzie dźwiganym przez kolumny symbolizujące mądrość Bożą: Ten jest mój syn umiłowany, którego sobie upodobałem. Całość kompozycji ołtarzowej zamyka figura symbolizująca Baranka Bożego siedzącego na księdze zamkniętej siedmioma pieczęciami – nawiązanie do Apokalipsy i czasów ostatecznych, zarazem przypomnienie, że Jezus Chrystus jest Alfą i Omegą – początkiem i końcem.
Jak już wspomniano ołtarz ufundowany przez świdnickiego garncarza Petera Pauliandera, w możemy nadal oglądać w niezmienionej formie. Czy Szwed z Uppsali zdawał sobie sprawę, że jeszcze po 291 latach jego fundacja będzie podziwiana przez tysiące osób ją oglądających? Zapewne nie. Dlatego warto pamiętać o Peterze Paulianderze i wspomnieć tą osobę, gdy będziemy oglądać jedno z najwspanialszych dzieł świdnickiego baroku.
cdn.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny (Fundacja IDEA)
12 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!