Świdnica ma unikatowy w skali Europy zabytek, który ciągle jest ukryty pod ziemią.
W Świdnicy znajduje się unikatowy w skali Europy zabytek i bynajmniej nie chodzi tu o jedną ze sztandarowych budowli w mieście tj. katedrę czy Kościół Pokoju. O tym zabytku wie stosunkowo wąskie grono historyków i archeologów. W chwili jego odkrycia w 1996 roku w Europie znane były tylko trzy takie zabytki!
Do chwili obecnej jest on ukryty pod ziemią i ciągle czeka, aż powstanie koncepcja jego wyeksponowania, a przede wszystkim znajdą się na jej realizację fundusze. Tym zabytkiem jest barokowy piec browarniczy, w którym warzono słynne świdnickie piwo.
Jego odkrywcą był w 1996 roku świdnicki archeolog a obecnie dyrektor Muzeum Dawnego Kupiectwa Dobiesław Karst. Odkrycie było całkowicie przypadkowe. W połowie lat 90. XX wieku realizowany był na terenie starego miasta w Świdnicy, zakrojony na ogromną skalę projekt badawczy, który miał stanowić podstawę do opracowania studium historyczno-konserwatorskiego w zakresie dawnej zabudowy Świdnicy w obrębie murów miejskich. Prowadzone były wówczas badania zarówno archeologiczne, jak i architektoniczne starej substancji miejskich w poszczególnych kwartałach starego miasta. Wnioski z realizacji owego projektu miały być wykorzystane nie tylko dla pogłębienia wiedzy o rozwoju architektoniczno-urbanistycznym miasta, ale także w bardziej praktyczny sposób, z wykorzystaniem ich przy planowanym uporządkowaniu pustych wnętrz kwartałów, gdzie niegdyś znajdowały się wyburzone w ogromnej ilości w latach 50. i 60. XX wieku stare oficyny i zabudowania gospodarcze.
Wtedy, w latach 90. mówiło się o różnych formach zagospodarowania tych pustych przestrzeni – od budowy podziemnych garaży, po taki podział terenu i przypisanie ich do konkretnych kamienic, aby odtworzyć pierwotną parcelację działek w mieście. Na nich mieszkańcy poszczególnych domów mogliby zakładać tereny zielone i rekreacyjne. Ostatecznie żadna z koncepcji nie weszła nigdy w fazę realizacji, a sam program badawczy po pewnym czasie porzucono ze względów finansowych, chociaż na szczęście udało się zbadać pokaźną część obszaru starego miasta, między innymi poprzez archeologiczne badania sondażowe.
Część z tych ostatnich była prowadzona także na tyłach północnej pierzei ulicy Kazimierza Pułaskiego.
– W jednym z wykopów ku naszemu zaskoczeniu natrafiliśmy na zachowane w dobrym stanie relikty barokowego pieca browarniczego. Piec składał się z cylindrycznej komory o średnicy 1,3 m i prostokątnego w rzucie wlotu o wymiarach: 64×70 cm. Zbudowano go z cegieł o formacie barokowym, związanych gliną. Ściany urządzenia miały grubość jednej cegły (ok. 30 cm). Posadowiono je na głębokości ok. 70 cm poniżej współczesnego poziomu
terenu. Dno pieca, zbudowane również z cegieł, założono o 30 cm wyżej od poziomu posadowienia ścian, na podkładzie z gliny – mówi jego odkrywca archeolog Dobiesław Karst.
To, że obudowa pieca pochodzi z okresu baroku nie oznacza, że w tym miejscu nie warzono piwa już w średniowieczu. Świadczą o tym ułamki ceramiki z tego okresu, m.in. pucharki itp. pochodzące właśnie ze średniowiecza.
Niegdyś wewnątrz pieca znajdował się miedziany kocioł, do którego wlewano odcedzony z zaciernicy ekstrat przyszłego piwa (tzw. brzeczka), który poddawano gotowaniu i filtracji. W świdnickim piecu miedziany kocioł nie zachował się, nie dziwi to jednak, gdyż był to sprzęt bardzo drogi i zapewne znalazł swojego nabywcę, gdy zaprzestano warzenia piwa w tym miejscu.
Sprawa pieca browarniczego ze Świdnicy, odkrytego w 1996 roku wróciła całkiem niedawno. Na tyłach domów przy ulicy Kazimierza Pułaskiego Spółdzielnia Mieszkaniowa w Świdnicy przystąpiła do II etapu porządkowania dużego podwórka i jego zagospodarowania. W miejscu, gdzie pod warstwą ziemi znajduje się unikatowy zabytek, zaplanowane było urządzenie kilku miejsc parkingowych.
– Ze względu na rzadki charakter zabytku wstrzymaliśmy prace i wystąpiliśmy o zmianę decyzji w sprawie zagospodarowania wspomnianego obszaru. Marzy mi się, aby ten piec pokazać mieszkańcom i turystom odwiedzającym Świdnicę. Dwa tygodnie temu odbyło się w tej sprawie spotkanie, między innymi z konserwatorem zabytków. Myślimy o jakimś przeszklonym elemencie, który pokazałby to, co znajduje się pod ziemią. Zdajemy sobie jednak sprawę, że będzie to kosztowna rzecz – mówi prezes Spółdzielni Andrzej Brzozowski.
Problem polega na tym, że w pobliżu znajdują się obiekty naziemne małej architektury, które nieco przeszkadzają w pełnym wyeksponowaniu odkrycia. Ewentualne wykupienie ich i wyburzenie, znacznie podrożyłoby koszt całej inwestycji.
– Wspaniale byłoby, gdyby udało się w tym miejscu zaprojektować i wznieść mały przeszklony pawilon tak, jak to się czyni czasami przy innych spektakularnych odkryciach cennych reliktów historii i gdy chce się je pokazać. Można byłoby wtedy stworzyć miejsce poświęcone jakże ważnej dziedzinie dawnej gospodarki Świdnicy, tj. browarnictwu – dodaje Dobiesław Karst.
I trudno się z nim nie zgodzić. Taki element na mapie turystycznej Świdnicy, niewątpliwie byłby sporą atrakcją. Atrakcją realną i mocno związaną z dziejami miasta, a nie wymyśloną przy urzędniczym biurku i oderwaną od całokształtu historycznego portretu miasta. Czy Świdnica podoła temu zadaniu? Oby nie skończyło się jedynie na pamiątkowej tablicy.
***
Przy okazji odkrycia na parceli na której wznosiła się niegdyś nieistniejąca już kamienica nr 29, warto także wspomnieć o tej ostatniej. Parcela ta zabudowana była już w średniowieczu domem szachulcowym z podcieniem. Z tego okresu znamy prawdopodobne nazwiska dwóch jej właścicieli – Petira Clousnicza i Hensila Stepphanshayna. Dla XV wieku mamy dwóch zidentyfikowanych właścicieli – Nickela Geislera i Hansa Breslauera, którzy zostali wymienieni w księdze podatkowej z 1471 roku.
Właścicieli parceli w XVII wieku, a więc w okresie z którego pochodzi opisywany zabytek oraz w I połowie XVIII wieku przedstawiamy w zamieszczonej poniżej tabeli.
Od parceli i stojących na niej zabudowań właściciele płacili podatek szosu w wysokości 1 talara 30 srebrnych groszy i 8 halerzy, obciążona ona była również od czasów średniowiecza fundacjami w wysokości 3 grzywien srebra.
Ciekawostką, na którą warto zwrócić uwagę jest fakt, że przez prawie 100 lat, pomiędzy 1652 a 1742 rokiem dom należał so ewangelickiej rodziny Mohaubt, której przedstawiciele w co najmniej dwóch pokoleniach byli rzeźnikami. Caspar Mohaubt zmarł 8 kwietnia 1684 roku w wieku 51 lat, po nim majątek odziedziczyła nieznana z imienia wdowa, która zmarła przed 1694 rokiem. Kolejnym właścicielem domu został być może jej syn Gottfried Mohaubt, zmarły 9 grudnia 1740 roku w wieku 88 lat. Wcześniej zmarła jego żona Helene Mohaubt (21 marca 1728 roku w wieku 62 lat). Po śmierci Gottfrieda Mohaubta przez dwa lata dom i parcela były własnością nieznanych z imienia jego spadkobierców. W 1742 roku sprzedali oni parcelę przy Hohstrasse 29 kolejnemu rzeźnikowi – Johannowi Friedrichowi Adamowi, który zmarł w wieku 54 lat 25 czerwca 1745 roku. Rzemiosło rzeźnicze było więc obecne w tym domu przez minimum 98 lat!
Fakt, że wśród XVII-wiecznych właścicieli parceli na której znaleziono piec browarniczy nie wymienia się żadnego piwowara nie zmienia faktu, że właśnie do niej przypisany był przywilej warzenia piwa w ilości 5 warów dziedzicznych. Warzeniem piwa zajmowała się ograniczona liczba rzemieślników, a przywileje piwowarskie były przypisane do konkretnych parcel. Często się zdarzało, że właściciel domu i parceli, miał piec browarniczy, ale nie zajmował się sam warzeniem piwa lecz wydzierżawiał posiadane urządzenia piwowarom. Być może było też tak w odniesieniu do przywileju dla omawianej parceli.
Gdzieś na przełomie XVIII/XIX wieku nastąpiła w domu przy dawnej Wysokiej 29 zmiana uprawianego rzemiosła. Zamiast rzeźników pojawili się tu handlarze skór i rymarze. 3 października 1844 roku wdowa po handlarzu skórami – Marie Susanna Ossig z domu Gade, sprzedała posesję wraz z domem za kwotę 4 tysięcy talarów. Nabywcą był mistrz rymarski Johann Gottlieb Krause. 11 grudnia 1882 roku majątek przejął kolejny mistrz rymarski Ernst Krause, być może syn Johanna Gottlieba. Był on właścicielem domu przy Wysokiej 29 przez kolejne 46 lat, do chwili, kiedy 4 października 1928 roku dom wraz z parcelą nabył świdnicki kupiec Paul Goldmann, który pozostał jego właścicielem aż do maja 1945 roku.
Ostatni z właścicieli budynku przy dawnej Wysokiej 29, wspomniany Paul Goldmann prowadził w kamienicy Rynek 22 nowoczesny jak na owe czasy, sklep obuwniczy w formie tzw. pasażu handlowego. Goldmann urodził się 14 października 1893 r. w Gogolinie na Górnym Śląsku, skąd przeprowadził się do Świdnicy w 1919 r. Początkowo prowadził on tutaj sklep z artykułami spożywczymi, który jednak sprzedał w 1926 r. Rok później zarzucił całkowicie działalność w branży spożywczej i zakupił resztkę składu sklepu obuwniczego przy ulicy Wysokiej [obecnie Kazimierza Pułaskiego] 38, gdzie rozpoczął sprzedaż obuwia. W 1929 r. przeniósł siedzibę sklepu do nowego lokalu przy ul. Wysokiej 29. Jeszcze w tym samym roku założył on spółkę handlową o nazwie „Paul Goldmann & Co.”. Firma ta, pomimo trudnych lat stagnacji gospodarczej na terenie Niemiec, okazała się niezmiernie aktywnym faktorem świdnickiego rynku. Jej właściciel i główny udziałowiec zaczął zarabiać na tyle duże pieniądze, iż w 1933 r. mógł sobie pozwolić na zakup kamienicy Rynek 22 i otwarcie nowego sklepu na parterze tego domu. W sierpniu 1936 r., po śmierci swej małżonki, Paul Goldmann stał się jedynym właścicielem spółki handlowej o wspomnianej powyżej nazwie. Zgodnie z opisem z lat trzydziestych XX wieku jego sklep był bardzo nowocześnie wyposażony, posiadał dwie witryny sklepowe, szereg przeszklonych lad. Goldmann zatrudniał aż 8 ekspedientek, które chętnie służyły pomocą klientom. Samą wartość składu towarów należących do obu sklepów (przy ul. Pułaskiego 29 i w kamienicy Rynek 22) oceniano na 60.000 marek. Roczne obroty firmy Goldmanna szacowano na 120.000 marek, co wyróżniało go znacząco spośród wielu przedsiębiorców posiadających swe sklepy przy Rynku.
Paul Goldmann cieszył się powszechnym szacunkiem wśród mieszkańców Świdnicy, a jego sklep na parterze kamienicy Rynek 22 znany był zarówno w mieście, jak i w powiecie świdnickim. Nazywano go „Schuh-Goldmann”. Dla każdego świdniczanina było to pojęcie równie dobrze kojarzone, jak obecnie dla nas katedra, poczta główna, czy też Kościół Pokoju. A powstało ono w celu odróżnienia go od innego właściciela o tym samym nazwisku, mianowicie Oskara Goldmanna, który również posiadał swój sklep w Rynku.
Na szacunek współczesnych trzeba sobie jednak zapracować – Paul Goldmann stawiał stale na rozwój swej firmy. Dzięki zachowanym źródłom wiadomo, iż Paul Goldmann łożył spore sumy na poprawę działania swych sklepów, a filie swej firmy otwierał również w innych pobliskich miejscowościach, w tym w Głuszycy i w Dzierżoniowie. Firma przynosiła mu na tyle duże zyski, iż mógł on prowadzić inwestycje mające na celu modernizację wystroju sklepów. Paul Goldmann zaliczał się do grona ludzi majętnych w społeczeństwie świdnickim – był posesorem dwóch kamienic (Rynek 22 i obecnej Kazimierza Pułaskiego 29).
Wartość obu nieruchomości szacowano w owym czasie na około 85000 marek. Obciążenie hipoteczne tych domów było co prawda znaczące, gdyż wynosiło około 20000 marek, lecz właściciel nie miał większych problemów ze spłatą należności. Sklep obuwniczy w Rynku przetrwał w obrazie miasta do maja 1945 r. Natomiast drugi ze swoich sklepów obuwniczych wydzierżawił Kurtowi Glaubitzowi, który zajmował się handlem artykułami żelaznymi. 23 czerwca 1945 roku został on przyznany przez polską administracje miasta Spółdzielni Spożywców „Świt”.
Z 1860 roku posiadamy opis budynków znajdujących się na parceli przy dawnej Wysokiej 29. Znajdował się na niej:
– budynek główny, pięciokondygnacyjny, murowany z małym dziedzińcem i ogrodem. Znajdowały się w nim 1 sklep, 10 izb, 4 pokoje, 7 izb na poddaszu oraz 6 piwnic;
– budynek zatylni, murowany, jednokondygnacyjny z 1 izbą, 1 warsztatem kowalskim i 1 pomieszczeniem na poddaszu;
– drewutnia z sześcioma komórkami;
Zabudowania pozostawały w średnim stanie technicznym. Być może renesansowy budynek, który był dość mocno przebudowany, w ciągu kolejnych 80 lat był tylko nieznacznie modernizowany i remontowany. W każdym razie w miejsce 12 wyburzonych kamienic przy północnej pierzei obecnej ulicy Kazimierza Pułaskiego (w tym nr 29) wzniesiono nowy blok mieszkalno-usługowy ze sklepami na parterze oraz 72 mieszkaniami i 216 izbami.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny (Fundacja IDEA)
Podziękowania dla dr Dobiesława Karsta za pomoc przy opracowaniu tematu.
18 LIKES
Panowie wasze opracowania niestety są bardzo ciekawe i zawsze rodzą u mnie wiele pytań na które na szczęście staracie się odpowiedzieć. Na stronie Portalu pojawia się wątek piwowarski, ale jak Świdnica to normalne -musi być o piwie. Wątek ten jest coraz ciekawszy. Zastanawiam się, czy takie piece znajdowały się przy każdej posesji posiadającej prawo warzenia piwa. Skoro na jeden budynek przypadało czasami 6 warów piwa, wystarczył jeden kocioł czy był to już większy warsztat ?. Piwo leżakowało w piwnicy, ale jak długo, bo zmieścić 6 warów to dość trudna sprawa. Gdybym był świadkiem odkrycia takiego miejsca powiedziałbym, że to miejsce po pralni, gdzie zamontowany był duży kocioł. Dwa lata temu trwał remont budynku gdzie znajdował się stary browar miejski w Ząbkowicach. Dzięki uprzejmości właściciela spenetrowałem budynek od piwnic po dach. Nie znalazłem nic z browaru, a jedynie cele więzienne ze starymi drzwiami, gdyż budynek w latach pięćdziesiątych dziewiętnastego stulecia został wybudowany jako więzienie miejskie. Kadź znalazłem w pralni więziennej. Teraz wiem więcej, a tym samym refleksja nie ograniczy się do przybytku czystości. Pozdrawiam panów.