Prezentujemy drugą część artykułu o znalezieniu urn podczas remontu ulicy Kraszowickiej w Świdnicy. Część pierwszą opublikowaliśmy tutaj: W Świdnicy odnaleziono urny z cmentarzyska sprzed około 2.500 tysiąca lat (cz. 1).
Budowa wspomnianej w poprzedniej części artykułu linii Kolei Bystrzycy rozpoczęła się w lutym 1902 roku od prac ziemnych przy przystanku Jakubowice. To od linii kolejowej Świdnica-Dzierżoniów, w pobliżu jej przecięcia się z drogą do Zagórza Śląskiego, miało zaczynać się rozwidlenie nowej linii kolejowej w kierunku na Jedlinę-Zdrój. Ponieważ zima była w tym roku lekka, szybko przystąpiono do prac ziemnych. A tych było sporo. Należało obniżyć bieg toru do Dzierżoniowa poprzez częściową likwidację nasypu po której biegła linia oraz wykonanie głębokiego przekopu, po której torowisko miało przechodzić pod planowanym wiaduktem w ciągu drogi Świdnica – Zagórze Śląskie. Plantowany miał być także obszar, na którym miała zostać wybudowana stacja Kraszowice z budynkiem dworca i obiektami pomocniczymi.
Wszystkie te prace toczyły się na obszarze, na którym znajdowało się cmentarzysko. Czy już wówczas, podczas tych pierwszych prac natrafiono na pochówki? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Jeżeli tak, nie zwracano na nie chyba uwagi, chociaż wszystkie prace ziemne były wykonywane ręcznie, przez 60 robotników ze Świdnicy i okolicznych wniosek. O tym, że elementy pochówków musiały być widoczne na powierzchni plantowanej ziemi świadczy wspomniana już historia dr Bonaventury Stolpera, który 12 lutego 1903 roku zawiadamiał urząd konserwatorski o znalezionych podczas spaceru urnach. Niewykluczone jest, że fragmenty ceramiki pogrzebowej z grobów jamowych mogły zostać przemieszczone wraz z ziemią w inne miejsce. Wiadomo bowiem, że część ziemi z rozbieranego nasypu kolejowego oraz z przekopu na przecięciu z drogą do Zagórza została przetransportowana na miejsce przyszłej stacji kolejowej Kraszowice, aby wyrównać teren pod nią oraz do Bukatowa, gdzie koniecznym było wykonanie nasypu dla przyszłej linii kolejowej do Jedliny.
Na podstawie znalezionych przez dr. Stolpera urn pierwsze prace badawcze przeprowadził profesor Hans Seeger z Wrocławia, który już 11 marca 1903 roku przygotował pierwszy raport na temat znaleziska i przesłał go 24 marca 1903 roku do berlińskiego Muzeum Etnograficznego. Prawdopodobnie to ten właśnie raport zmobilizował berlińską placówkę do przysłania do Kraszowic swojego archeologa Götza. W czerwcu i lipcu 1903 roku odjął on pierwsze badania archeologiczne wybranego fragmentu terenu. Odnalazł i przebadał 35 pochówków oraz jeden grób niepewny. Na bazie przeprowadzonych badań poddał w wątpliwość informację o odnalezionych wcześniej 3 tysiącach urn. Informacja ta mogła dotyczyć ogólnej liczby ceramicznych ułamków z tego cmentarzyska.
W swoim raporcie zwrócił uwagę na kilka istotnych kwestii. Według niego centrum cmentarzyska zlokalizowane było u stóp zniwelowanego wzgórza i ograniczone nasypem kolejowym od strony zachodniej i szosą prowadzącą od Kraszowic do stacji Jakubów i znajdującej się niegdyś przed nią gospodzie Zum Grafen von Moltke.
Ziemia w tym miejscu miała być gliniasta i bardzo twarda, co nie sprzyjało wydobyciu artefaktów bez narażenia ich na uszkodzenie. Pamiętajmy, że groby jamowe posadowione były bardzo płytko, około 60 cm pod powierzchnią ziemi, a prace archeologiczne prowadzone były w miesiącach letnich, kiedy ziemia była bardzo wysuszona.
Wszystkie pochówki miały formę jam wykopanych w ziemi, pozbawionych jakiegokolwiek obramowania czy wzmocnienia kamiennego. Nie były też przykrywane kamiennymi płytami, a jedynie zasypywane ziemią. We wszystkich odnalezionych grobach znajdowała się urna popielnicowa z prochami skremowanych ciał zmarłych oraz wspomniane już mniejsze naczynia ceramiczne tzw. przystawki z darami grobowymi. Wbrew niektórym współczesnym opiniom w kwestii tych naczyń nie było ich w grobach po 2-3 sztuki, ale nawet po kilkanaście! Wszystko zależało od statusu społecznego osoby zmarłej, a więc jego pozycji w danej społeczności i majętności. Z odkrytych przez archeologa grobów – 10 można zaliczyć do bardzo bogato wyposażonych, z urnami o wyjątkowo starannym wykończeniu i rytymi zdobieniami w kształcie prostych linii oraz barwionych. Malowane były także przystawki, których w tych grobach było minimum po siedem, a w niektórych przypadkach po kilkanaście.
Nie będziemy podawać szczegółowego opisu wszystkich znalezionych przez Götza artefaktów. Warto jednak przybliżyć jedne z najlepiej wyposażonych grobów, umownie określonych jako „Pochówek nr 17”. W odkrytej jamie znajdowały się:
1. Urna popielnicowa, o gładkiej fakturze, pomalowana na zewnątrz na czarno, a wewnątrz na czerwono, z nacięciami, przykryta odwróconą miseczką pomalowaną na czerwono.
2. Płaskie naczynie z ornamentami.
3. Naczynie w kształcie kubka z urwanym uchem.
4. Miseczka z uchem.
5. Miseczka o „rzadkiej” formie z ornamentami wewnątrz.
6-7. Dwie miseczki z uchem, zdobione czerwonymi ornamentami z zewnątrz i wewnątrz.
8. Miseczka pomalowana na brązowo.
9. Nieznana ilość (kilku) rozgniecionych, czerwonych naczyń.
10. Mały czerwony dzbanek z dziurą w dnie (rozbity na kilka oddzielnych skorup).
11-12. Dwa garnki z surowej, nie wypalonej gliny z 3-4 ornamentami.
13-14. Dwa wybrzuszone naczynia z lejkowatym uchwytem.
15. Niewielka brązowa miseczka.
16. Okrągły dysk (taca) z listwą pogrubiającą na zewnątrz (rantem), na której położone były dwa mniejsze naczynia.
17. Malowana miseczka.
Jak można przeczytać w sprawozdaniu Götza w innych grobach znajdowane były także inne drobne artefakty z gliny – m.in. ptaki, grzechotki i inne figurki, które można wiązać z wierzeniami kultowymi, a także drobne elementy metalowe – szpile i agrafy, wykonane z brązu i żelaza. Potwierdza to datowanie cmentarzyska na przełom okresu brązu i żelaza. Szczególnie ciekawe są wyobrażenia ptaków, które były formą zarówno przedstawień figuralnych, jak i motywami grzechotek czy też naczyń. Najprawdopodobniej były one związane z kultem słońca którego były symbolem.
Na podstawie odnalezionych artefaktów Götz wysnuł wniosek, że w Kraszowicach znajdowało się cmentarzysko popielnicowe, typowe dla późnego okresu kultury halsztackiej, który można datować na VI wiek p.n.e. Było ono charakterystyczne dla tego okresu i podobne do innych tego typu cmentarzysk, znajdujących się na terenie Bawarii w Niemczech i Czech. Były w tym czasie także powszechne spotykane na Śląsku. Podobieństwo znajdowanych na tych cmentarzyskach artefaktów wskazywało według niego na duże związki kulturowe i przenikanie się zwyczajów na dużym obszarze Europy.
Wszystkie artefakty odnalezione przez Götza zostały przetransportowane do Muzeum Etnograficznego w Berlinie, tam dokładnie zbadane i sfotografowane. Niestety, nie odnaleźliśmy informacji, czy przetrwały II wojnę światową.
Po wojnie jeszcze raz powrócono do badań archeologicznych cmentarzyska, a odnalezione kolejne urny i naczynia są dziś w kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Ostatnie znalezisko z 9 lutego br. dowodzi, że obszar dawnego cmentarzyska nigdy nie został przebadany kompleksowo i tak naprawdę nie wiemy jaki miało zasięg. Niewykluczone, że jakaś ilość grobów nadal znajduje się w ziemi. Nie należy się spodziewać, aby tym razem stało się inaczej. Jak poinformował nas Marek Kowalski z wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu – dopiero po odkryciu ustanowiony został nadzór archeologiczny nad inwestycją związaną z przebudową ulicy Kraszowickiej. Prace w miejscu, gdzie znaleziono urny zostały wstrzymane do czasu przebadania tego miejsca. Nie ma co jednak liczyć na kompleksowe badania całego obszaru. Po zbadaniu i konserwacji odnalezione przy ulicy Kraszowickiej urny, mają wzbogacić zbiory świdnickiego muzeum.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
18 LIKES
Zastanawia mnie dlaczego nadzór inwestorski został ustanowiony dopiero po fakcie.
I to zapewne z datą wsteczną…