Press "Enter" to skip to content

Oblężenie Świdnicy w 1757 r. (cz. 1)

Spread the love

Ponad 250 lat temu wojska austriackie dowodzone przez Franza Leopolda hrabiego Nadasdy obległy i zdobyły twierdzę świdnicką.

Materiał źródłowy dotyczący tych wydarzeń jest olbrzymi, a samo oblężenie wpłynęło znacząco na zmianę wizerunku Świdnicy. Zniszczenia spowodowane w zabudowie miejskiej wpłynęły na zmianę formy architektonicznej budynków stojących w centrum Świdnicy (po oblężeniu likwidowano wysokie szczyty domów), jak również częściowo na koncepcję zagospodarowania tej części miasta.

Historiografia świdnicka zachowała dość liczne relacje dotyczące ówczesnych działań zbrojnych – by wymienić tu chociażby Pamiętnik świdnickiego rzeźbiarza Augusta Gottfryda Hoffmanna. Zainteresowanie oblężeniami znalazło jednak swój oddźwięk dalece poza granicami Śląska. Jego opisy znaleźć można w wielu publikacjach anglo- czy też francusko-języcznych. Najciekawszą rekonstrukcję zajść z 1757 r. oraz pozostałych trzech oblężeń twierdzy świdnickiej zawdzięczamy jednak kapitanowi wojsk saskich Johannowi Gottliebowi Tielkemu. Swe dzieło noszące tytuł „Przyczynki do historii sztuki wojennej i historia wojny z lat 1756-1763”, opublikował on we Freybergu w 1781 r. Rozpatruje on co prawda ówczesne wydarzenia od strony czysto militarnej, niemniej jednak ujmuje on zarazem niezwykle szczegółowo ówczesne zajścia, można by rzec, prawie dzień po dniu, godzina po godzinie. Opis Tielkego jawi się na przy okazji jako niezmiernie obiektywny – był on przecież Sasem, który z całą pewnością nie był rozmiłowany w pruskim drylu wojskowy, pamiętając, iż to właśnie Prusacy złupili stolicę Saksonii Drezno, w okresie drugiej wojny śląskiej. Pochwały wobec Fryderyka II Wielkiego, króla pruskiego, których nie skąpi na łamach swej pracy, należy zatem tłumaczyć jako rzeczowe i uzasadnione.

Johann Gottlieb Tielke rozpoczyna swą relację od opisu przyczyn powstania twierdzy świdnickiej, tłumacząc te względy położeniem naszego miasta: „Miasto Świdnica leży 7 mil na południowy-wschód (powinno być: południowy-zachód) od Wrocławia, w nadzwyczaj pięknej okolicy, pomiędzy Masywem Ślęży, i górami, które oddzielają Śląsk od Czech […] Połać ziemi, na której ono leży, zdominowana jest przez obniżenie, które, ze względu na wzniesienia leżące z drugiej strony, ma dość dużą głębokość, a przez które przepływa niezbyt duża rzeka, która dzięki wielu swym ramionom, i mniejszym rzeczkom, które do niej wpadają, tworzy uroczy wprost krajobraz. Rzeka ta powyżej miasta nosi nazwę Bystrzyca (niem. Weistritz), lecz poniżej miasta przybiera nazwę Świdnickiej Wody (das Schweidnitzer Wasser), i zachowuje ją aż do odległości 2 mili poniżej Wrocławia, gdzie wpada do Odry. Opisywane powyżej położenie Świdnicy, czyni z tego miasta w okresie wojny doskonałe miejsce aprowizacji i zaopatrzenia w broń dla wojska, które zamierza atakować Czechy, jak i szachować Śląsk od strony tego ostatniego kraju. Ostatecznie w tym celu Jego Królewska Wysokość sam stworzył projekty kilku szańców, które miały zostać założone na przedmieściach dla osłony zakładanych tu magazynów. Ten prosty w swym założeniu i stworzony wyłącznie dla ochrony magazynu projekt, stał się w późniejszym czasie bardziej złożony i został poszerzony. Chciano mieć forty, enwelopy, szerokie i głębokie fosy, kryte drogi, miny i wszystko to, co czyni jakiekolwiek miejsce groźnym. Wprowadzenie projektu w życie powierzono ówczesnemu pułkownikowi korpusu inżynieryjnego von Seersowi. Przy okazji Jego Królewska Mość wyraźnie rozkazał, aby oszczędzać przedmieść i ogrodów, na ile to tylko możliwe, aby tym samym mieszkańcy nie ponosili żadnej szkody, a gdzie nie można było uniknąć strat, byli oni wynagradzani. Budowę umocnień twierdzy świdnickiej rozpoczęto w 1747 r., zaś w 1753 r. po większej części były już gotowe. Świdnica przed jej umocnieniem, posiadała wedle starego zwyczaju tzw. międzymurza, bądź też podwójne mury miejskie, oba opatrzone okrągłymi i czworobocznymi wieżami, i otoczona była szeroką i głęboką, omurowaną fosą. Ponieważ takie urządzenie nie umożliwiało założenia tu żadnego systemu bastionowego, a w dodatku chciano prawdopodobnie oszczędzić również pięknych i rozległych przedmieść, dlatego też mury miejskie przebudowano w wał, który wprawdzie chronił przed atakiem, lecz nie można się było z niego bronić ogniem z flanki. Fosa miejska w dolnej części miasta zalana była wodą, w górnej jego części była sucha. Wokół przedmieść założono: 4 forty gwiaździste (tzw. gwiazdy) (nr I Fort Szubieniczny, nr II Fort Jawornicki, zwany Strzegomskim, nr III Fort Ogrodowy, nr IV Fort Witoszowski), 4 raweliny zwane lunetami, 1 z rodzajów rogów i 2 reduty.

Opis działań zmierzających do oblężenia twierdzy Tielke opisuje tymi słowy: „Jej oblężenie powierzono austriackiemu generałowi Nadasti`emu, którego opatrzono dość pokaźnym korpusem, do którego w późniejszym czasie dołączyli dodatkowo jeszcze Bawarczycy i Wirtemberczycy. Książę von Bevern, który ciągle był jeszcze słabszy niż jego przeciwnicy, nie mógł przyjść Świdnicy z pomocą, ponieważ wówczas utraciłby Wrocław, i musiałby zająć pozycje między dwiema wrogimi armiami. Dlatego też oszańcował się on przed Wrocławiem, zaś generał hrabia Nadasti 30 września rozbił ze swym korpusem obóz w pobliżu Siedlimowic, półtora mili od Świdnicy.

13 października, gdy wszystkie rozdzielone dotychczas jego oddziały zeszły się na nowo, przystąpił on do zamknięcia tej miejscowości w następujący sposób.

Korpus, który stał w pobliżu Siedlimowic, przy którym on również pozostał, rozbił obóz między Pankowem i Marcinowicami; wszystkie kompanie grenadierów ustawione zostały na prawym skrzydle. Generał Draskowitz wraz z 5 batalionami Chorwatów (Kroatów) zajął pozycję na tyłach Wilkowa i Pszenna, generał Palfy z dwoma regimentami huzarów w pobliżu Mokrzeszowa, generał Krottendorf z czterema batalionami koło Modliszowa, pułkownik Vehla z 1000 Chorwatów (Kroatów) w pobliżu Starego Jawornika, podpułkownik Redey z 1000 koni (kawalerii) koło Grodziszcza; dwa bataliony rozbiły swój obóz przed wioską Gruszów, gdzie generał Nadasti zajął główną kwaterę.

Załoga twierdzy świdnickiej składała się tymczasem z: czterech generałów-majorów; byli to: von Seers jako komendant twierdzy, von Rebentisch, von Grumbkow i von Mützschephal. 10 batalionów, mianowicie: 2 batalionów Hautscharmoya, 2 batalionów Kreuzena, 1 batalionu Kursela, 1 batalionu Jung Bevern, batalionu grenadierów Diezelskyego, 3 batalionów Mützschephala, i większej części regimentu huzarów Wernera, którego zapomniano przy sprzyjających okolicznościach odesłać z twierdzy. Wszystkie te oddziały liczyły ponad 6000 żołnierzy.

Twierdza była doskonale wyposażona w produkty żywnościowe, artylerię i amunicję, niestety miała wszakże spore braki, gdy chodzi o samych artylerzystów, zaś duża część garnizonu składała się z Saksończyków siłą przymuszonych do służby pruskiej, jak i dezerterów z armii austriackich, a po tych ostatnich niewiele można się było spodziewać.”

Zamykanie twierdzy świdnickiej wyglądało, jak następuje:

„Dnia 14 października generał Nadasti nie zmienił zajmowanych pozycji, dokonał ponownego dokładnego rozpoznania twierdzy, po czym15[października] poczynił pewne zmiany i nakazał zająć pozycje bliżej twierdzy. Generał Palfi przesunął się zgodnie z tym rozkazem z Mokrzeszowa do Komorowa, podpułkownik Redey z Grodziszcza do Boleścina, zaś generał Krottendorf z Modliszowa do Witoszowa (niem. Bögendorf). Pozostałe oddziały zostały na swych wcześniej zajmowanych pozycjach, zaś kwaterę główną przeniesiono do Śmiałowic.

16 przybyły oczekiwane przez oblegających oddziały wirtemberskie w sile około 6000 żołnierzy i rozbiły swój obóz koło Kątek. 17 generał Draskowitz nakazał 40 Chorwatom obsadzić folusz, zwany też Nowym Młynem (stał do niedawna w pobliżu Alei Brzozowej – S. Nowotny), leżący przez fortem Witoszowskim, oblężeni w odpowiedzi podpalili go pociskami z haubic; ponieważ jednak nie spłonął on całkowicie, dlatego też Chorwaci nie dali się tak łatwo z niego przepłoszyć. Dlatego też w godzinach popołudniowych komendant twierdzy nakazał dwóm batalionom i dwóm szwadronom huzarów, pod dowództwem generała-majora von Rebentischa, wyruszyć w ich kierunku z miasta. Żołnierze ci otoczyli Chorwatów i co siódmego wzięli do niewoli, młyn spłonął jednak całkowicie.

W dniach od 18 do 20 października obóz austriacki pozostawał na swych pierwotnych pozycjach.

Oblężeni prowadzili ostry ogień artyleryjski w kierunku najbardziej wysuniętych stanowisk przeciwnika, lecz sami ponosili znaczne straty za sprawą licznych dezercji. Oblegający pracowali skrzętnie przy zbieraniu materiałów niezbędnych do prowadzenia oblężenia i deponowali je w pobliżu Słotwiny i Witoszowa. Ich ciężkie armaty przybyły z Czech i Moraw i zwieziono je w pobliże wsi Mokrzeszów.

21 do korpusu oblężniczego dotarł książę von Ahremberg z armii głównej wraz z 8 batalionami i 6 kompaniami grenadierów i stanął obozem na prawym skrzydle Wirtemberczyków.

22 dotarło na przedpola Świdnicy jeszcze 7 batalionów z głównej armii i zajęło pozycje w pobliżu tych, którzy przybyli poprzedniego dnia.

24 października Austriacy dokonali zmian w ustawieniu swych wojsk. Dwanaście szwadronów lekkich saskich dragonów […] usadowiło się bliżej twierdzy, z lewym skrzydłem wystawionym mocno w kierunku na Sulisławice. Dwadzieścia osiem batalionów piechoty cesarskiej (austriackiej), […] ustawiło się na przedzie frontu z prawem skrzydłem w kierunku Witoszowa i Słotwiny, a w pobliżu Tomkowej mocno za lewym skrzydłem (frontu), przy Zawiszowie zaś przed jego flanką. Dziesięć szwadronów cesarskiej jazdy, na prawo od Witoszowa. […] Dziesięć batalionów bawarskiej piechoty, z lewym skrzydłem przed Jakubowicami, z prawym przed Górnym Jagodnikiem. Dziesięć batalionów wirtemberczyków, za Pszennem. Chorwaci pod dowództwem generała Draskowitza usadowili się na terenie od Niegoszowa, poprzez Wilków aż po Pszenno, mając te wsie, jak i potok Piławy przed swymi stanowiskami.

Generał Kalnocky został wysłany na czele dwóch regimentów huzarów i 400 dragonów do Jaźwiny, aby przeciąć linie komunikacyjne między Dzierżoniowem i Masywem Ślęży, a zatem twierdza świdnicka została zamknięta przez armię liczącą więcej niż 30000 żołnierzy.

Dowództwo nad robotami oblężniczymi powierzono królewskiemu francuskiemu brygadierowi von Riversonowi, wykonywał je zaś podwładny mu pułkownik Colliquet.

26 października wieczorem około godziny 6 oblegający otworzyli przykopy spod Słotwiny w kierunku fortu nr III. Pracowało przy nich 700 ludzi. Ich osłonę stanowiło 12 kompanii grenadierów, cztery bataliony i cztery szwadrony dragonów, stracono przy tym 2 żołnierzy.

Z 28 na 29 października stworzono od strony Witoszowa trzecią przykopę, również w formie wielkich zygzaków, przy czym bomba [wystrzelona z twierdzy] zabiła tylko jednego człowieka, a jeden został ranny.

29 wieczorem komendant twierdzy nakazał wysadzić w powietrze resztki spalonego Nowego Młyna. Podoficer, któremu powierzono to zadanie, nie powrócił do miasta, dlatego też podejrzewano, że wyleciał wraz z młynem w powietrze, ten wszakże przeszedł na stronę austriacką.

Z 29 na 30 zdołano ukończyć pierwszą równoległą.

30 wraz z nastaniem dnia żołnierze garnizonu świdnickiego dokonali wycieczki, w której uczestniczyło 400 ochotników, pierwszy batalion Kursela, i dwa szwadrony huzarów, pod dowództwem pułkownika von Röbela, z regimentu Jung Bevern. Miano przeprowadzić ją już wcześniejszej nocy, została jednak przełożona, ponieważ wielu żołnierzy przeszło na stronę przeciwnika, i dlatego uważano całe przedsięwzięcie za znane nieprzyjacielowi.

Oblegający prawie przez całą noc mocno pilnowali swych pozycji, gdy jednak tylko się wycofali, a w przykopach wszystko spało, wówczas zostali napadnięci przez dwie kolumny oblężonych, które dochodziły pod zygzaki znajdujące się w pobliżu Stodoły Cegielnianej (niem. Ziegelscheune), gdy tymczasem kolumna kawalerii, wspierana przez grupę piechoty, podeszła ich z lewej flanki. Oblężeni wdarli się do przykopy, wyparli żołnierzy stanowiących ochronę pracujących nad ich budową, i kazali pracującym tu 300 robotnikom zakopać po większej części stworzone tu wykopy. Ponieważ jednak pułkownik Röbel zauważył, że zbliżają się austriaccy grenadierzy, z którymi spieszyli książę von Stollberg i pułkownik Tillier, dlatego też postanowił się wycofać do miasta, dokąd jako jeńców sprowadził pułkownika hrabiego Malzę, majora Uttenhorna, kapitana Schelheima, podporucznika Ramponiego, inżyniera-kapitana Dekliere, i 221 żołnierzy. Sam jednak został poważnie ranny, a po stronie pruskiej oprócz niego (rannych było) 2 oficerów i 64 żołnierzy, zaś jeden oficer i pięciu żołnierzy poległo, a dwóch zaginęło.

Wycieczka ta kosztowała Austriaków 15 oficerów, i około 400 ludzi wśród zabitych, rannych i wziętych do niewoli”.

cdn.

Sobiesław Nowotny

6 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.