Świdnica jest miastem pełnym historycznych zabytków. O te sztandarowe – Kościół Pokoju, katedrę, fontanny, niektóre kamienice na przestrzeni ostatnich 20-30 lat potrafiono zadbać, chociaż pracy do wykonania jest jeszcze wiele.
Jakoś po macoszemu traktowane są natomiast okruchy historii – odnajdywane detale architektoniczne, nagrobki i inne drobne elementy. A szkoda. Każdy z nich ma swoją odrębną historię i wpisuje się w dzieje miasta. Każdy z tych drobnych elementów mówi nam o czasach w jakich je wykonano, o ludziach do których należały lub którym były poświęcone. W Polsce – i nie tylko – zapanowała w ostatnich dekadach tendencja, aby pamiątki z przeszłości – nawet te najdrobniejsze, zachowywać dla potomności, jako świadectwo lat minionych. Dla zachowania tych elementów, w wielu miejscowościach naszego kraju powstają lapidaria, gdzie gromadzi się kamienne relikty. Wystarczy przejrzeć pobieżnie Internet, aby przekonać się jak wiele i jak pomysłowo wykonanych lapidariów powstało w ostatnich latach i to przy niewielkich nakładach finansowych.
W Świdnicy od lat brak takiego miejsca, nie licząc pseudo lapidarium, które kiedyś znajdowało się koło wieży ratuszowej i w istocie było jedynie składowiskiem różnego rodzaju kamiennych detali architektonicznych. Kiedy część powierzchni zajęła na patio restauracja, kamieniarkę złożono pod trzonem wieży ratuszowej i zamknięto na kłódkę. Potem, gdy przystępowano do odbudowy wieży, kamieniarkę – nota bene – nie zinwentaryzowaną i która nie jest „na stanie” żadnej instytucji wywieziono do magazynów Nieruchomości Świdnickich przy ulicy Waleriana Łukasińskiego.
Odkrywane co jakiś czas inne detale kamienne, wobec braku lapidarium miejskiego z prawdziwego zdarzenia są upychane to tu, to tam… Czy takie postępowanie się sprawdza? Odpowiedzmy kilkoma przykładami i to nie sięgając daleko wstecz, do pierwszych lat powojennych, kiedy w dobie ugruntawiania polskości na „Ziemiach Odzyskanych”, niszczono wszystko – no prawie – co miało proweniencję niemiecką, często nie rozróżniając pochodzenia i przeznaczenia różnego rodzaju artefaktów. Dobitnym przykładem jest tu teren dawnego cmentarza garnizonowego u zbiegu ulic Kolejowej i Armii Krajowej, gdzie niszcząc niemieckie nagrobki, zniszczono przy okazji także pomniki żołnierzy duńskich, czy groby żołnierzy m.in. rosyjskich z I wojny światowej, serbskich i belgijskich…
Ale wróćmy do przykładów, które odpowiedzą na pytanie, dlaczego potrzeba powstania miejskiego lapidarium w którym można by zabezpieczyć kamienne detale i nagrobki i co najważniejsze – po ich opisaniu – uczynić z takiego lapidarium atrakcję turystyczną – jest ważną kwestią.
Przykład 1
Kiedy w 1967 r. zawaliła się wieża ratuszowa w Świdnicy, większość gruzu wywieziono na wysypisko przy ul. Bystrzyckiej, skąd jeszcze kilkanaście lat później „poszukiwacze” wyciągali kamienne detale z napisami i ornamentami. Ówczesny kierownik Muzeum – Franciszek Jarzyna w jednym ze swoich pism informował: „Uczyniono wszystko, aby ocalić i zabezpieczyć te fragmenty wieży, które przedstawiać mogą wartość historyczną i posłużyć do rekonstrukcji w przyszłości. Mniejsze elementy, a jest ich sporo zostaną tymczasowo złożone w magazynie teatru, większe partie (miedziany hełm itp.) w magazynach miejskich pod ścisłym nadzorem”. Gdzie są dziś te elementy? Po hełmie nie ma śladu, a i „spore” ilości kamieniarki gdzieś wyparowały, jeśli nie liczyć – być może kilku sztuk – które trzymano pod trzonem wieży.
Przykład 2
Z wieży ratuszowej pochodzą dwa maszkarony (kamienne głowy), które jakimś cudem, zamiast w muzeum czy w lapidarium, znalazły się na ogrodach działkowych, gdzie wmurowano je w kwietniki przy domu działkowca. Tu akurat działkowcom na plus trzeba zapisać tą inicjatywę, bo dzięki temu maszkarony ocalały, ale czy na pewno tam jest ich miejsce?
Przykład 3
W 1994 r. przewrócone przez burzą drzewo na cmentarzu garnizonowym wydobyło na powierzchnię pięć zabytkowych nagrobków, zepchniętych spychaczem podczas likwidacji cmentarza do zagłębienia w ziemi. Najstarsza z nich (z 1844 r.), należała do majora Carla Antona Rudolpha von Wechmar. Po wydobyciu płyty tymczasowo zostały złożone w pobliskiej siedzibie klubu MKS Polonia Świdnica, w nieużywanej kotłowni, w piwnicach budynku. Przez lata nikt się nimi nie interesował. Kiedy w końcu ktoś sobie o nich przypomniał okazało się, że… podczas remontu pokaźnych piwnic w siedzibie klubu, płyty zostały wywiezione na wysypisko razem z gruzem.
Przykład 4
Kilka lat temu na tym samym cmentarzu odnaleziono płytę nagrobkową barona Karla Alexandra von Reibnitza, szwagra „Czerwonego Diabła” – Manfreda von Richthofena. Ponieważ znowu był kłopot co z nią zrobić, „podrzucono” ją do Zieleni Miejskiej. Obok nagrobka von Reibnitza znajduje się zresztą inna płyta nagrobna – Günthera Lercha – świdnickiego urzędnika bankowego, którą przywieziono tu kilkanaście lat temu. Czy aby Zieleń Miejska to właściwie miejsce na składowanie tych płyt?
Przykład 5
Chociaż może akurat ten zabytek nie nadawałby się do lapidarium, ale obrazuje nasze postępowanie z okruchami historii. Kilkanaście lat temu ktoś wpadł na pomysł, aby skrzynkę energetyczną umieścić w środku portalu znajdującego się w Zaułku Świętokrzyskim. Jakiś czas potem ściągnięto drewniane drzwi z pięknym, renesansowym okuciem zawierającym herby Świdnicy. Gdzie się podziały?
Przykład 6
Kiedy postanowiono w parku przy ulicy Generała Władysława Sikorskiego wybudować amfiteatr, realizacji tych planów przeszkadzał piękny, XVIII-wieczny nagrobek pochowanego w tym miejscu komendanta twierdzy świdnickiej Karla Gottfrieda von Knoblocha. Otaczający go ozdobny płotek poszedł na złom, a płytę (bez ekshumacji grobu) zdemontowano. Przez wiele lat leżała na cmentarzu przy Kościele Pokoju, a następnie podrzucono ją na ulicę Spółdzielczą, gdzie niewidoczna dla miłośników historii i turystów leży pod podjazdem dla armat. Czy tam jest jej miejsce?
***
Tych przykładów można jeszcze wiele mnożyć, nie to jest jednak celem artykułu. Chcemy zwrócić uwagę na problem braku miejskiego lapidarium.
W ostatnich latach odnalezione zostały bowiem kolejne okruchy historii, których przyszłość i miejsce docelowego złożenia stoi pod znakiem zapytania: płyty nagrobne związane z rodziną Zeisel – odnalezione podczas prac ziemnych przy ulicy 1 Maja, ostatnie znalezisko mieszkańców ulicy Teatralnej – płyta nagrobna kobiety sprzed 150 lat, czy średniowieczny nagrobek burmistrza Świdnicy Weigmanna. Ten ostatni podobno ma być umieszczony na murze przy ulicy Franciszkańskiej w miejscu, gdzie niegdyś znajdował się klasztor Franciszkanów i kościół z którego owa płyta zapewne pochodzi. Sprawą odkrycia tego nagrobka zainteresowały się media w całej Polsce, więc są pieniądze na opracowanie projektu i wyeksponowanie tej płyty. Z innych detali architektonicznych, które zostały odnalezione w ostatnim czasie wspomnieć należy także o kamiennym elemencie z herbem Świdnicy, jaki został znaleziony w jednej z piwnic przy ulicy Mennickiej. Niestety, ów kamień został podobno sprzedany na jednej z ostatnich giełd staroci.
Takich kamiennych elementów, które powinny zostać pozbierane z terenu miasta i zabezpieczone jest wiele. Ot chociażby leżące w ogrodzie koło kościoła przy ulicy Westerplatte – kamienne kule, być może pochodzące z największego na Śląsku w XV wieku działa „Locha” czy detale architektoniczne znajdujące się w ogrodzie kościoła Zielonoświątkowego przy ulicy Muzealnej. Oczywiście pozostaje też dość duża ilość detali architektonicznych, które był składowane pod wieżą ratuszową.
Kolejnych takich znalezisk można się spodziewać w każdej chwili i biorąc pod uwagę bogatą historię miasta, będzie ich wiele. Czy nadal mają pozostawać rozproszone i z czasem zaginąć? Czy nie warto stworzyć dla nich miejsce, a powstały w ten sposób zbiór okruchów z dziejów naszego miasta reklamować, jako kolejną atrakcję turystyczną? Atrakcję ściśle związaną ze Świdnicą i jego mieszkańcami, odwołującą się do jego autentycznej historii i tradycji? Może warto pielęgnować to, co nam owa historia i tradycja podaje na tacy, zamiast tworzyć nowe, wydumane inicjatywy i projekty? Może warto też najpierw zadbać o spuściznę dawnych wieków, a dopiero potem stawiać nowe pomniki. Przecież nie uważamy się za barbarzyńców. Dziś cieszymy nasze oko i jesteśmy dumni z Kościoła Pokoju czy katedry. Bądźmy dumni także ze stworzenia lapidarium z pamiątkami z przeszłości naszego miasta tak, aby nasze dzieci i wnuki wiedziały, że potrafiliśmy zadbać o każdy szczegół bogatej historii Świdnicy.
Można mieć tylko nadzieję, że na przykład któryś z członków Rady Miejskiej – do których apelujemy – pochyli się nad potrzebą założenia miejskiego lapidarium i zechce u władz miasta lobbować na rzecz jego powstania. Tym bardziej, że nie wymaga to dużych nakładów finansowych. W Świdnicy jest kilka miejsc, gdzie można takie lapidarium stworzyć, a nawet dwa lapidaria – osobne dla detali architektonicznych i osobne dla zabytków sztuki sepulkralnej. Jako redakcja ŚPH mamy w tym względzie kilka pomysłów, którymi gotowi jesteśmy się podzielić z tymi radnymi, którzy zechcą zająć się sprawą. Świdnickie okruchy historii, te drobne „skarby przeszłości”, trzeba w końcu pozbierać i odpowiednio wyeksponować!
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
Fundacja IDEA
15 LIKES
Szkoda że wciąż nie ma jakiegoś spójnego programu ratowania zabytków 🙁 . Kiedy już coś się znajdzie, to przysparza więcej problemów niż radości, nie mówiąc już o postępującej destrukcji zabytkowych budowli.
Szkoda, że zlikwidowano Budżet Obywatelski. To by mogło być dobre narzędzie do zobligowania władz do stworzenia lapidarium.