Press "Enter" to skip to content

Świdnica w huku bomb

Spread the love

Historyk Sobiesław Nowotny natrafił w niemieckich archiwach na nieznane do tej pory świdnickim badaczom historii materiały, związane z sowieckimi nalotami na Świdnicę pod koniec II wojnie światowej. Ale nie tylko na Świdnicę…

O nalotach tych w lutym i marcu 1945 roku pojawiały się już informacje w różnych artykułach i publikacjach, były one jednak oparte na szczątkowych przekazach. Między innymi na Świdnickim Portalu Historycznym zamieściliśmy na ten temat artykuł w kontekście ofiar tych nalotów i strat materialnych (czytaj tutaj: Ofiary nalotów na Świdnicę).

 – Reichssicherheitshauptamt, w skrócie RSHA, czyli Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy prowadził rejestr nalotów na Niemcy na podstawie raportów z poszczególnych placówek Gestapo. Takie raporty musiały być także dostarczane ze Świdnicy, meldunki o sowieckich nalotach na to miasto i okoliczne miejscowości znalazły się bowiem w wykazach sporządzanych przez RSHA. Mieliśmy do tej pory informacje o kilku nalotach na Świdnicę z innych źródeł, ale podawane w nich były tylko dni, w jakich one się odbywały. Tymczasem z nowych informacji w odnalezionych dokumentach wynika, że w ciągu jednego dnia miało miejsce nawet po kilka nalotów. Znamy dokładne godziny, kiedy miały miejsce i jakie straty przyniosły. Warto zwrócić uwagę, że dane dotyczące ofiar różnią się na przykład od listy osób, które są wymienione w innych dokumentach, chociażby tych ze zbiorów parafii ewangelicko-augsburskiej w Świdnicy. Jest to jednak łatwe do wyjaśnienia, bo liczby podane w odnalezionych wykazach RSHA dotyczą ofiar (zabitych i rannych), bezpośrednio po nalocie i nie ujmują zapewne osób, które zmarły w wyniku odniesionych ran w późniejszym czasie – mówi Sobiesław Nowotny.

Jedna ze stron raportów RSHA na które natrafił w archiwum niemieckim Sobiesław Nowotny (Źródło: Bundesarchiv)

W odnalezionych dokumentach wymienione są następujące naloty na Świdnicę:

11 lutego 1945 r. W tym dniu miały miejsce dwa naloty. Pierwszy rozpoczął się o godzinie 12.25 i został przeprowadzony przez 8 samolotów. Drugi nalot rozpoczął się kilkadziesiąt minut później o godzinie 13.05 i uczestniczyło w nim już 18 samolotów. W sumie w obu nalotach zrzucono 85 bomb. W wyniku bombardowania i ostrzału z broni pokładowej 4 domy zostały zniszczone całkowicie, 9 domów ciężko uszkodzonych, 21 domów lekko uszkodzonych. Wiele z budynków utraciło szyby w oknach, częściowo przerwane zostały sieci wodociągowe, elektryczne i telefoniczne. Zginęło 18 osób (3 mężczyzn, 8 kobiet, 6 dzieci oraz 1 żołnierz), 59 osób zostało rannych (16 mężczyzn, 28 kobiet, 15 dzieci), 68 osób straciło dach nad głową. Z tych i pozostałych danych wynika, że był to najpoważniejszy nalot na Świdnicę.

Piękny hotel Hindenburghof (do 1915 roku – Thamm), całkowicie zniszczony po trafieniu bombą lotniczą dużego kalibru w dniu 17 lutego 1945 roku. Znajdował się na obecnym placu Grunwaldzkim vis a vis budynku dworca kolejowego Świdnica Miasto

17 lutego 1945 r. Według danych niemieckich w tym dniu miał miejsce tylko jeden nalot, który miał trwać od 13.19 do 15.45. Wydaje się, że tak długie bombardowanie i ostrzał miasta nie mogło mieć miejsca. Raczej są to godziny pierwszego i ostatniego pojawienia się samolotów, które mogły nadlatywać w grupach. Ich liczby jednak w raporcie nie podano. Podczas nalotów w tym dniu zrzucono 55 bomb. Całkowitemu zniszczeniu uległo 8 budynków, 2 zostały średnio uszkodzone, a 6 lekko. Ciężko uszkodzone zostały Koszary Barbary (Barbara Artillerie Kaserne), zlokalizowane pomiędzy obecnymi ulicami Gdyńską, Parkową, Ułańską i Husarską. W wyniku nalotu zginęło 16 osób, w tym 9 mężczyzn, 6 kobiet i 1 dziecko; 30 osób zostało rannych. Warto dodać, że tego samego dnia – o godzinie 9.30 rano z niewiadomych powodów zbombardowana została, znajdująca się niedaleko Świdnicy – wieś Lutomia. Jest to o tyle zastanawiające, że nie miała ona żadnego strategicznego znaczenia, nie było tu poważniejszych instalacji wojskowych. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy była to pomyłka Sowietów, czy też wywiad sowiecki doniósł na przykład o jakimś zgrupowaniu wojska w tej miejscowości. W każdym razie na Lutomię zrzucono 20 bomb w wyniku czego uszkodzono 17 domów, a 16 mieszkańców wsi odniosło rany.

18-19 lutego 1945 r. W wykazach RSHA brak informacji o nalotach w tych dniach, są one natomiast wymieniane w kilku opracowaniach i dokumentach źródłowych. Być może nie były to naloty w sensie bombardowania miasta, co może potwierdzać niewielka liczba ofiar, a jedynie ostrzały z broni maszynowej przez pojedyncze lub niewielkie grupy samolotów sowieckich.

20 lutego 1945 r. Według źródeł niemieckich tego dnia miały miejsce aż cztery naloty na Świdnicę o godzinie: 8.25, 9.45 i 9.55 (być może to był jeden nalot dwóch oddzielnych grup) oraz o 17.55. Mimo zrzucenia aż 99 bomb, odnotowano tylko lekkie uszkodzenia budynków oraz 1 osobę zabitą i 6 rannych. Z innych źródeł wiadomo, że tego dnia zaatakowano przede wszystkim zakłady naprawcze taboru kolejowego (powojenna Fabryka „Wagony”).

21 lutego 1945 r. Dzień później kolejne naloty o godzinie 7.10, 7.40 i 9.17 dotknęły znowu zabudowę miasta. Zrzucono 30 bomb. 6 budynków zniszczonych zostało całkowicie, a 6 doznało średnich uszkodzeń. Straty wśród mieszkańców wyniosły 2 zabitych i 6 rannych.

4 marca 1945 r. Ostatni, odnotowany w źródłach niemieckich nalot na Świdnicę. O godzinie 10.30 nadleciała na miasto nieustalona liczba samolotów, która zrzuciła w sumie sześć bomb. Nie odnotowano strat w ludziach oraz materialnych.

Powyższe zestawienie skłania do kilku wniosków. Przede wszystkim w okresie od 11 lutego do 4 marca miało miejsce przynajmniej 11 nalotów na Świdnicę. Do tej pory w różnego rodzaju opracowaniach podawano ich o wiele mniejszą ilość. Druga sprawa to kwestia zniszczeń. W wielu powojennych wspomnieniach pierwszych mieszkańców Świdnicy można znaleźć informacje o tym, że Świdnica była praktycznie niezniszczona w wyniku działań wojennych. Wydaje się jednak, że takie twierdzenia mogły się opierać o porównania z niemal zrównanym z ziemią Wrocławiem czy olbrzymimi zniszczeniami Strzegomia. Z raportów niemieckich wynika, że w mieście, które przecież miało o wiele mniejszą powierzchnię niż obecnie, całkowicie zniszczonych zostało 18 domów, a wiele uszkodzonych. Zbombardowane zostały zakłady naprawcze taboru kolejowego, stacja Świdnica Miasto i koszary Barbara Artillerie Kaserne. Trudno więc zgodzić się z tezą o niewielkim zniszczeniu miasta, chociaż w porównaniu z Wrocławiem czy Strzegomiem rzeczywiście były one niewspółmiernie mniejsze.

W jednym ze swoich opracowań Bogdan Mucha z Żarowskiej Izby Historycznej pisze, jakie samoloty i  z jakich jednostek mogły bombardować Świdnicę:

W nalotach na Świdnicę w lutym i marcu 1945 roku mogły uczestniczyć sowieckie samoloty typu Jak 3, Jak 9, Pe 2 i Ił 2.

Po zajęciu 25 stycznia 1945 roku Oleśnicy, przebazowana została tu z lotnisk w Częstochowie i Szczukocicach 7. Gwardyjska Dywizja Myśliwska (7-я гвардейская истребителная дивиэия) w składzie 1. i 89. Gwardyjski Pułk Myśliwski (1-й, 89-й гвардейский истребительный полк). Do Oleśnicy z Częstochowy trafiła również 9. Gwardyjska Dywizja Szturmowa (9-я гвардейская штурмовая дивиэия) w składzie 141., 144. i 155. Gwardyjski Pułk Szturmowy (141-й, 144-й, 155-й гвардейский штурмовый полк). Z Brzegu natomiast do Oleśnicy przebazowana została 8. Gwardyjska Dywizja Bombowa (8-я гвардейская бомбардировочная дивиэия) w składzie 161., 162. i 163. Gwardyjski Pułk Bombowy (161-й, 162-й, 163-й гвардейский бомбардировочный полк). Maszynami 7. Dywizji były myśliwce typu Jakowlew Jak-3 oraz Jak-9, 9. Dywizja Szturmowa latała na słynnych samolotach Iliuszyn Ił-2, a na wyposażeniu 8. Dywizji Bombowej były z kolei samoloty bombowe Petliakow Pe-2. Samoloty tych dywizji w pierwszych dniach po przebazowaniu prowadziły rozpoznanie meteorologiczne i rozpoznanie rozmieszczenia oraz wielkości sił przeciwnika, a także wykonywały tzw. „wolne polowania”, czyli lot w dany obszar i samodzielne obieranie celów ataku. Rejonem działania samolotów 7., 8. i 9. Dywizji był szeroki odcinek frontu od oblężonego Wrocławia aż po Chojnów na zachodzie i Żagań na północy. Nie ma więc cienia wątpliwości, że samoloty radzieckie startujące z lotniska w Oleśnicy przemierzały niebo na linii frontu w okolicach Świdnicy i Żarowa.

W dokumentach z Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy znajduje się także informacja o nalocie na Strzegom (powiat świdnicki). Nalot miał miejsce 12 lutego o godzinie 13.00. Zrzucono 18 bomb w wyniku czego 2 domy zostały ciężko uszkodzone, podobnie jak hala montażowa (wykaz nie podaje jakiego zakładu). Dwóch obcokrajowców zostało ciężko rannych (prawdopodobnie robotnicy przymusowi), natomiast 5 osób lekko rannych (2 mężczyzn, 2 kobiety, 1 dziecko).

21 lutego miał także nalot na Wałbrzych. O godzinie 13.26 zrzucone zostały zaledwie dwie bomby, które nie przyniosły żadnych szkód materialnych i ofiar w ludziach.

 – To, że Wałbrzych nie był bombardowany przez Sowietów ma swoje uzasadnienie. Doskonale wiedzieli oni, że jest tu rozwinięty przemysł, który powinien w nienaruszonym stanie wpaść w ręce zdobywców. O wiele bardziej intrygująca jest natomiast informacja z wyżej wymienionego wykazu o bombardowaniu w dniu 17 lutego niewielkiej wioski Glinno (koło Zagórza Śląskiego), na którą zrzucono 100 bomb (sic!) i ostrzeliwano ją z broni pokładowej. Dlaczego pozbawienia teoretycznie znaczenia militarnego wioska została dotknięta tak dużym nalotem? Czy ma to coś wspólnego ze słynnym kompleksem Riese w Górach Sowich? – pyta historyk Sobiesław Nowotny.

Fragment zdjęcia lotniczego Świdnicy i okolic z 1936 roku. Widoczna jest zwarta zabudowa miasta, co ułatwiało naloty

Potężny nalot na Glinno miał miejsce 17 lutego 1945 roku o godzinie 13.35, a więc w tym samym dniu, kiedy bombardowana była Świdnica oraz Lutomia w jej pobliżu. Oczywiście trudno zakładać kolejną pomyłkę Sowietów, ale rzeczywiście wydaje się, że w Glinnie nie było żadnych dużych instalacji wojskowych. O opinię na temat tego nalotu poprosiliśmy Andrzeja Boczka, eksploratora i badacza tajemnic kompleksu Riese:

 – Ta informacja jest rzeczywiście bardzo ciekawa. Podobno w pobliżu Glinna miał się znajdować olbrzymi bunkier podziemny, ale nie wiadomo o nim nic dokładnie. Być może nalot ten wiązać by należało z obecnością w Zagórzu Śląskim i w jego pobliżu żołnierzy z Kriegsmarine. Według posiadanych przeze mnie informacji odbywały się bowiem na jeziorze Bystrzyckim ćwiczenia dla oficerów i załóg okrętów podwodnych. Na wyposażeniu tej szkółki był kiosk okrętu podwodnego w którym ćwiczono zanurzanie i wynurzanie, zapewne za pomocą jakiegoś dźwigu lub wysięgnika. Powiązanie bombardowania Glinna ze szkoleniem Kriegsmarine to oczywiście tylko hipoteza, ale na pewno sprawa zrzucenia 100 bomb na maleńką wioskę, jest na pewno warta dalszych badań. Nie można wykluczyć, że akurat w tym czasie w Glinnie mogły być skoncentrowane jakieś oddziały armii niemieckiej – mówi Andrzej Boczek.

Niemieckie dokumenty na które natrafiono w niemieckim archiwum na pewno rzucają nowe światło na końcówkę wojny w rejonie Świdnicy i pozwalają na uzupełnienie naszej wiedzy. Chociaż jest ich niewielka ilość, niosą ze sobą niezwykle cenną wiedzę dla badaczy historii, zajmujących się tym okresem.

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)

18 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.