Press "Enter" to skip to content

Zapomniane lotnisko, katastrofa samolotu i ekshumacja żołnierzy w Świdnicy (cz. 1)

Spread the love

Na przełomie czerwca i lipca br. przeprowadzono w Świdnicy ekshumacje szczątków ponad 30 niemieckich żołnierzy, którzy zginęli pod koniec II wojny światowej. Pochowani zostali wówczas w granicach wsi Schönbrunn (obecnie Słotwina), ale obecnie obszar pochówku jest włączony w granice miasta.

Junkers Ju-52 w zimowym kamuflażu. Tak mógł wyglądać samolot, który rozbił się pod Świdnicą 22 lutego 1945 roku

Temat poruszamy z pewnym opóźnieniem, ma to jednak swoje uzasadnienie, gdyż zbieraliśmy materiały do tego artykułu, aby zdobyć jak najwięcej szczegółowych informacji, bo sprawa – jak zwykle w takich przypadkach – ma także tajemnice. Udało się nam także dotrzeć do rewelacyjnej rzeczy, jaką otrzymaliśmy od jednego z mieszkańców Słotwiny, który przekazał nam kopie oryginalnych dokumentów, sporządzonych przez niemieckiego autochtona tuż po wojnie, a zawierających listę nazwisk żołnierzy pochowanych w trzech zbiorowych mogiłach oraz plan pochówku. Materiały te przechowywane przez kilkadziesiąt lat, stanowią cenne uzupełnienie naszej wiedzy o wspomnianych grobach, które były widoczne w terenie jeszcze kilka lat po maju 1945 roku. W ekshumowanych grobach archeolodzy i historycy z Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych POMOST, która prowadziła badania odnaleziono szczątki 32 żołnierzy, z których 25 było ofiarami katastrofy samolotu transportowego Junkers Ju-52, jaki rozbił się pod Słotwiną na początku 1945 roku i ci zostali pochowani w dwóch grobach masowych, a pozostali  byli żołnierzami, którzy zginęli pomiędzy lutym a majem 1945 roku i pochowani zostali w grobach pojedynczych.

Pracownia Badań Historycznych i Archeologicznych POMOST od lat dokonuje poszukiwań i ekshumacji grobów niemieckich żołnierzy, pochowanych na obecnych terenach Polski. Powstała na bazie założonego w 1997 roku stowarzyszenia. Początkowo jego działalność nakierowana była na dokumentowanie wydarzeń lat wojny na dawnym pograniczu polsko-niemieckim, na terenie dzisiejszego województwa lubuskiego. Od 2013 roku prace poszukiwawcze oraz sondażowo-ekshumacyjne prowadzi Pracownia Badań Historycznych POMOST powstała na bazie stowarzyszenia, na zlecenie Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi (Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge), stopniowo powiększając obszar działania o województwa wielkopolskie, dolnośląskie, opolskie, kujawsko-pomorskie i zachodniopomorskie.

Rozładunek zapasów z samolotu transportowego Ju-52. Tak mógł wyglądać też na lotnisku w podwrocławskim Gądowie

Dzięki informacjom zebranym przez Pracownię Badań Historycznych i Archeologicznych POMOST we współpracy z portalem Echa z Festung Breslau i prowadzącym go Jackiem Cieleckim, badaczem zajmującym się losami cywilnych mieszkańców oraz żołnierzy podczas walk o Twierdzę Wrocław w 1945 roku oraz naszym własnym ustaleniom, możemy przedstawić jak doszło do pochówku żołnierzy niemieckich w masowych grobach w Świdnicy.

Historia, którą zakończyły świdnickie ekshumacje rozpoczęła się w nocy z 21 na 22 lutego 1945 roku. Do oblężonej przez Sowietów Festung Breslau wysłano 8 średnich,  trzysilnikowych samolotów transportowych typu Junkers Ju-52.

Był to najpopularniejszy i najpowszechniej używany przez niemiecką Luftwaffe samolot transportowy podczas II wojny światowej. Prosta konstrukcja i stosunkowo wysoka niezawodność, a także możliwość łatwego przerabiania go do różnych zadań sprawiły, że w niektórych okresach czasu był używany nie tylko jako samolot pasażersko-transportowy, ale także na przykład jako wodnosamolot czy bombowiec. To właśnie na Ju-52 szkolili się na początku lat 30 niemieccy piloci samolotów bombowych, przed otrzymaniem nowocześniejszego sprzętu. Zresztą mimo archaicznej konstrukcji Ju-52 były produkowane jeszcze w latach 50. XX wieku! Jego plany konstrukcyjne zostały opracowane w 1929 roku i początkowo wyposażony był w jeden silnik. Z czasem kolejna wersja rozwojowa, których było w sumie kilkanaście otrzymała jeszcze dwa silniki na skrzydłach typu Pratt & Whitney o mocy 600 KM każdy lub BMW o mocy 830 KM każdy. W skład uzbrojenia obronnego wchodził karabin maszynowy w odkrytym stanowisku, kalibru 7,92 lub 13 mm, dwa podobne karabiny w okienkach z boku kadłuba i jeden nad kabiną pilotów z przodu samolotu. Junkersy mogły zabierać do 1.500 kg bomb.

Samolot miał dobre właściwości pilotażowe i aerodynamiczne, dzięki wyjątkowo dużym skrzydłom, których rozpiętość wnosiła aż 29,24 m, przy długości kadłuba 18,9 i powierzchni nośnej skrzydeł wynoszącej aż 110,50 m2.

W sumie wyprodukowano w czasie wojny 4.835 sztuk różnych wersji Ju-52, który okazał się prawdziwym „wołem roboczym” niemieckiego lotnictwa transportowego.

Samolot transportowy Junkers Ju-52

Wspomniano już, że w nocy z 21 na 22 lutego 1945 roku do oblężonej przez Sowietów Festung Breslau wysłano 8 samolotów typu Junkers Ju-52. Załadowane były częściami zamiennymi i podzespołami do artylerii przeciwlotniczej. Już w czasie trwania akcji została ona odwołana z uwagi na bardzo złe warunki atmosferyczne. Wobec śnieżyc i mgieł widoczność była bardzo mocno ograniczona, bardzo niskie temperatury powodowały zamarzanie podzespołów w samolotach, a na dodatek nie działała jedna z radiolatarnii, co utrudniało przy tak złej pogodzie dotarcie do celu. Około 23.35 siedem samolotów zawróciło, przy czym jeden rozbił się na skutek wspomnianych złych warunków pogodowych. Jak informuje PBAiH POMOST tylko jeden pilot zdecydował się na kontynuowanie lotu i dotarcie na Flughafen Klein-Gandau, czyli lotnisko, które znajdowało się w obecnej dzielnicy Wrocławia Gądów Mały. Samolotem tym był Ju 52/3mg14e (W. Nr. 641392, 4V+JH) z 1. Transportgeschwader 3 (1. Eskadry Transportowej 3). Dowódcą samolotu był porucznik Dieter Petzke, radiotelegrafistą – starszy sierżant Gerhard Ewald, mechanikiem pokładowym – sierżant sztabowy Friedrich Schmidt i strzelec pokładowy kapral Arkadius Udaloff. Mimo sowieckiego ostrzału udało się samolot rozładować i zabrać 27 rannych żołnierzy. Ci ostatni pochodzili z jednostek niemieckich broniących twierdzy Wrocław, z regularnych jednostek Wehrmachtu, policji i Volkssturmu.

Mimo kontynuowania ostrzału lotniska przez Sowietów, transportowemu Ju-52 udało się wystartować z lotniska w Gądowie skierować się do macierzystego lotniska, gdzie stacjonowała 1. Eskadra Transportowa TG 3, które znajdowało się pod Chociebużem (Cottbus w Brandenburgii, w Niemczech). Nadal panowała fatalna pogoda i duży mróz, który w ocenie dowódcy samolotu Dietera Petzke uniemożliwiały tak daleki lot (około 200 km w linii prostej). Postanowił więc lądować zdecydowanie bliżej. Podejścia na lotnisko w Mirosławicach było nieudane, podobnie jak i na lotnisko w Pszennie. Ostatecznie Petzke wybrał na awaryjne lądowanie swojego oblodzonego samolotu zapasowy pas startowy na dawnym lotnisku koło podświdnickiej Słotwiny. Niestety, było ono całkowicie nieudane i jak można sądzić po obrażeniach poległych, które zostały uwidocznione na ich szczątkach – mnóstwo złamań i pęknięć kości szkieletów, samolot uległ doszczętnemu rozbiciu.

Pozostawmy na chwilę kwestię poległych żołnierzy i zajmijmy się lotniskiem, czy też pasem startowym na którym próbował lądować awaryjnie Junkers Ju-52 pod Słotwiną. Podając informacje o lotniskach w pobliżu Świdnicy najczęściej wymienia się istniejące od lat 30. XX wieku lotnisko zlokalizowane pomiędzy Pszennem i Świdnicą, na temat którego zachowało się sporo materiałów i informacji. Faktem jest natomiast, że istniało drugie, mniej znane lotnisko, pomiędzy Słotwiną i Świdnicą. Było ono o wiele mniejsze i w zasadzie pozbawione tak rozbudowanej infrastruktury, jaką miało lotnisko pod Pszennem. Brak było tutaj hangarów, warsztatów naprawczych, pomieszczeń dla pilotów itp. Pas startowy był nieutwardzony, o nawierzchni trawiastej.

Mapa z zaznaczonym położeniem lotniska według danych geograficznych podanych przez Henry L. deZenga IV („L”) oraz dwa bunkry – „B1” (nieistniejący) i „B2” (zachowany) oraz punkt obserwacyjny (zachowany) – „PO”

W swojej fundamentalnej pracy Lotniska Luftwaffe 1935-1945 lotnisko to jest wymieniane pod nazwą Schweidnitz Stadt (Miasto Świdnica) przez badacza tematu Henry L. deZenga IV.

Określa on położenie lotniska z podaniem dokładnych koordynatów: 50°51’30.0″N 16°26’40.0″E, które zaznaczono na prezentowanej obok mapce. Autor niewiele natomiast podaje informacji technicznych na temat samego lotniska, z wyjątkiem poniżej cytowanych:

Informacje ogólne: lądowisko awaryjne (niem. Notlandeplatz) na Śląsku, 49 km na południowy-zachód od Wrocławia i 2,5 km na północny-zachód od Świdnicy.

Historia: w 1927 roku zakwalifikowano je jako lądowisko awaryjne. Brak informacji i dowodów na wykorzystanie przez Luftwaffe podczas wojny.Istnieją pewne poszlaki wskazujące na to, że mogło ono być wykorzystywane jako poligon ćwiczebny wojsk lądowych.

Nawierzchnia i wymiary: trawiasta o wymiarach około 640 x 455 metrów [od red. dla przykładu lotnisko w Pszennie miało wymiary 730 x 1280 metry, było więc kilkukrotnie większe].

Infrastruktura: brak.

Niezachowany bunkier „B1”. (Zdjęcia udostępnione przez portal „Labiryntarium”)

Okazuje się, że pierwotnie teren późniejszego lądowiska awaryjnego (zapasowego) pełnił wcześniej funkcję poligonu dla wojsk artyleryjskich. Nie wiadomo z jakiego okresu, ale zapewne jeszcze z lat 30. XX wieku pochodzą trzy obiekty, które znajdowały się na jego terenie (dwa są do tej pory). Mowa tu o dwóch niewielkich bunkrach strzeleckich, niemal bliźniaczo do siebie podobnych o wymiarach około 3x3x4 metry, które zostały wykonane z żelbetu z wejściem i jednym okienkiem strzelniczym. Skierowane były one na południowy-wschód, w stronę wsi Słotwina. Posiadały formę sześcianu i były prawdopodobnie uzupełnieniem dla obiektu nieco większego, o niezidentyfikowanym przeznaczeniu.

Zachowany bunkier „B2” (Zdjęcia udostępnione przez portal „Labiryntarium”)

Posiada on wymiary około 12×8 metrów i 2,5 metra wysokości. Wyposażony jest tylko w jedno wejście i 18 okienek, które zostały umieszczone na tyle wysoko, tuż pod samym stropem, że nie ma możliwości wyjrzenia przez nie stojąc wewnątrz obiektu. Wnętrze tego obiektu podzielono na dwie równe części. Z tych trzech żelbetowych konstrukcji, jeden mały bunkier został zabrany ze swojego pierwotnego miejsca posadowienia ze względu na to, że kolidował z budową tzw. małej obwodnicy Świdnicy. Pozostałe dwa obiekty są dobrze widoczne w terenie. Czy obiekty te związane były później z awaryjnym lądowiskiem, trudno w tej chwili stwierdzić z całą pewnością. Zakładając, że rację ma wspomniany Henry L. deZeng IV, który nie stwierdził istnienia w tym miejscu infrastruktury pomocniczej, należy raczej przyjąć, że są to obiekty związane z dawnym poligonem artyleryjskim. Bunkry były strażnicami wojskowego obiektu, natomiast większa konstrukcja mogła być punktem obserwacyjnym podczas ćwiczeń artyleryjskich.

Punkt obserwacyjny, być może pozostałość po dawnym poligonie artyleryjskim – „PO”. (Zdjęcia udostępnione przez portal „Labiryntarium”)

Wracając do katastrofy Junkersa Ju-52 na zapasowym lądowisku, z archiwalnych źródeł wiadomo, że samo nieudane lądowanie przeżyła ją tylko jedna osoba. Był nią kapral (niem. Obergefreiter) Arkadiusz Udaloff, strzelec z załogi samolotu. Został on przetransportowany do szpitala w Świdnicy. Odniesione rany były jednak na tyle ciężkie, że żołnierz zmarł po 5 dniach 27 lutego 1945 roku. Z 31 osób znajdujących się na pokładzie samolotu (4 członków załogi i 27 żołnierzy) zginęło podczas uderzenie maszyny w ziemię aż 30 osób. I to między innymi groby tych żołnierzy zostały odkryte na przełomie czerwca i lipca br., i to z nich ekshumowano ich szczątki.

Cdn.

A. Dobkiewicz (Fundacja Idea)

Za udostępnienie zdjęć dziękujemy portalom Świdnica24.pl i Labiryntarium.

11 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.