Pod koniec II wojny światowej w fabryce Främbs & Freudenberg w Schweidnitz (powojenna Świdnicka Fabryka Urządzeń Przemysłowych) produkowane były części do niemieckich okrętów podwodnych – U-Bootów.
To kolejny „morski” aspekt związany z tym zakładem. O powojennej produkcji związanej już z polskim przemysłem stoczniowym pisaliśmy tutaj: Świdnickie serce „Sołdka”.
Drugim typem niemieckiego okrętu podwodnego do którego mogły być używane, produkowane w świdnickich zakładach Främbsa & Freudenberga podzespoły, był typ określany mianem XXIII.
Były to znacznie mniejsze U-Booty w porównaniu z opisanym w poprzednim odcinku typem XXI, niemniej ich projektowanie i produkcja przebiegały równolegle, a typowi XXIII nadano pewien priorytet. W przeciwieństwie do swoich większych oceanicznych „braci”, były to jednostki zaprojektowane do operowania na stosunkowo płytkich wodach morza Śródziemnego, Północnego i Bałtyku. Niewykluczone, że w świdnickim zakładzie produkowane były klapy wydechowe także do tego typu okrętów, które były wyposażone w silnik Diesla o mocy w zależności od podtypu od 575 do 630 KM. Sama konstrukcja okrętu i zastosowane w nim rozwiązania, były przeniesione z typu XXI. Okręty typu XXIII miały jednak tylko dwie wyrzutnie torped, bez zapasu dodatkowych, musiały więc po ich wystrzeleniu wracać do bazy. Pozbawione zostały także obrony bezpośredniej w postaci wielkokalibrowych działek, takich, jakie montowano na typie XXI. Również tak samo, jak przy tym typie, te małe przybrzeżne jednostki były montowane w kilku niemieckich stoczniach z gotowych sekcji (czterech), na które były podzielone jednostki.
Siedem wybudowanych podczas wojny okrętów tego typu zostało straconych podczas działań wojennych w wyniku kolizji, wpadnięcia na miny oraz pomyłkowych zatopień przez inne jednostki niemieckie. Na początku maja 1945 roku 31 okrętów podwodnych typu XXIII zostało samozatopionych przez własne załogi. Alianci zdobyli w sumie 22 jednostki, z których później 18 także zatopili w ramach operacji „Deadlight” („Martwe Światło”). Była to operacja związana ze zniszczeniem tej części podwodnej floty niemieckiej, która dostała się w ręce aliantów. Ze 156 okrętów podwodnych zatopionych zostało 116 jednostek. Ciekawostką jest, że w operacji „Deadlight” uczestniczyły polskie niszczyciele operujące w Wielkiej Brytanii – ORP „Błyskawica”, ORP „Garland”, ORP „Krakowiak” i ORP „Piorun”. Do okrętu typu XXIII należał także ostatni sukces Krigsmarine w II wojnie światowej, kiedy 7 maja 1945 roku U-2336 zatopił u wybrzeży Szkocji dwa frachtowce – „Sneland” i „Avondale Park”.
W sumie niemiecka Kriegsmarine zamówiła aż 980 okrętów typu XXIII, z których zdołano zbudować jedynie 61 okrętów. Plan budowy tak wielkiej liczby okrętów podwodnych, wobec częściowo już zniszczonej gospodarki niemieckiej i permanentnych brakach materiałowych było fikcją. Zresztą potwierdzenie problemów organizacyjnych i związanych z dostarczaniem materiałów i surowców sygnalizowane były już w marcu 1944 r.:
21 marca 1944 r.
Grupa robocza ds. klap spalin, z firmy wiodącej Främbs & Freudenberg Schweidnitz, zgłosiła do biura [Ministerstwa] Uzbrojenia i Produkcji Wojennej nadzwyczajne trudności w produkcji klap.
O tym, że trudności te występowały także w kolejnych miesiącach, mówi raport z czerwca 1944 r.:
7 czerwca 1944 r.
Grupa robocza klap wydechowych, z firmy Främbs & Freudenberg w Schweidnitz zgłasza do biura [Ministerstwa] Uzbrojenia i Produkcji Wojennej nadzwyczajne trudności w produkcji klap ø 260. Najważniejsze jest przydzielenie brakujących pracowników. Ze względu na niewystarczającą dostawę materiałów, pominięto to, co konieczne.
Z informacji wynika, że świdnicki zakład miał problemy zarówno z obsadą linii produkcyjnej, jak również odnotowywane były kłopoty materiałowe. Te ostatnie dotyczyły zresztą nie tylko braku staliwa do produkcji klap wydechowych, ale także problematycznej jakości surowców z których były wykonywane. Problemy okazały się na tyle poważne, że tydzień później produkcja elementów do łodzi podwodnych została wstrzymana:
14 czerwca 1944 r.
W firmach Främbs & Freudenberg w Schweidnitz i Krauswerk Neusalz[1] [ob. Nowa Sól] nastąpiła przerwa w produkcji klap wydechowych z powodu braku staliwa i materiału w magazynie klap wydechowych w Krüger w Schweidnitz. Zaległości mają być nadrobione do końca czerwca.
Już 10 dni później ze Świdnicy meldowano, że nastąpiła pewna poprawa:
25 lipca 1944 r.
Produkcja klap wydechowych w firmie Främbs & Freudenberg w Schweidnitz pokonała największe trudności. Cel nie został w pełni zrealizowany, ale osiągnięto tyle, że można było zaspokoić pilne potrzeby stoczni.
Być może wpływ na dostawy surowców i materiałów miał fakt, że 10 lipca 1944 roku zakładyFrämbsa & Freudenberga uzyskały specjalny status. Firma ze Świdnicy zaliczona była do grupy zakładów ważnych („W”). W sumie do tej grupy zaliczono aż 485 firm. W lipcu 1944 roku produkcja klap wydechowych została uznana za priorytetową, a zakład zaliczony do specjalnej grupy producentów:
10 lipca 1944 r.
W firmie Främbs & Freudenberg w Schweidnitz klapy wydechowe wcześniej sklasyfikowane w Grupie I zostały sklasyfikowane w stopniu priorytetowym SS 4902 (…)
Produkcja klap wydechowych nie była jedynym powodem, dla którego świdnicki zakład i jego produkcja otrzymała specjalny status, co zapewniało zapewne pierwszeństwo dostaw materiałów i szybsze zatrudnianiem dodatkowych pracowników, którymi byli zazwyczaj robotnicy przymusowi lub więźniowie obozów pracy. A wszystko po to, aby utrzymać rytmiczność produkcji, a także zwiększyć jej wydajność. Był jeszcze jeden niezwykle ważny powód…
Cdn.
Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)
[1] Pełna nazwa: Eisen und Emailierwerk Wilhelm von Krause. Powojenne Dolnośląskie Zakłady Metalurgiczne Dozamet.
5 LIKES
W byłym budynku centrali telefonicznej na ul.Tołstoja był (bo może jeszcze jest) zamontowany agregat prądotwórczy zasilania awaryjnego. To jest silnik diesla i prądnica z U-boota. Być może świdnickiej produkcji. Budynek wystawiony na sprzedaż. Ustrojstwo pewnie przez nowego właściciela zostanie potraktowane jako bez wartościowy złom. Pewnie byłoby szkoda.
Niestety, musimy Pana rozczarować 🙂 Silnik Diesla ze schronu na ulicy Tołstoja nie został wyprodukowany w Świdnicy lecz w firmie elektrotechnicznej Garbe, Lahmeyer & Co. w Akwizgranie, w 1939 roku (typ G35A; numer seryjny 376478). Z produkcją części do U-bootów w Świdnicy nie ma nic wspólnego, chociaż podobne rzeczywiście były montowane na okrętach U-bootwaffe. Pozdrawiamy!