Press "Enter" to skip to content

U-Booty ze Świdnicy (cz. 2)

Spread the love

Pod koniec II wojny światowej w fabryce Främbs & Freudenberg w Schweidnitz (powojenna Świdnicka Fabryka Urządzeń Przemysłowych) produkowane były części do niemieckich okrętów podwodnych – U-Bootów.

To kolejny „morski” aspekt związany z tym zakładem. O powojennej produkcji związanej już z polskim przemysłem stoczniowym pisaliśmy tutaj: Świdnickie serce „Sołdka”.

Drugim typem niemieckiego okrętu podwodnego do którego mogły być używane, produkowane w świdnickich zakładach Främbsa & Freudenberga podzespoły, był typ określany mianem XXIII.

Dane techniczne okrętów podwodnych typu XXIII: Wyporność 232 tony na powierzchni (258 ton w zanurzeniu), długość 34,6 m, szerokość 4,0 m, załoga 18 oficerów i marynarzy; uzbrojenie: 2 wyrzutnie torpedowe 533 mm. Wyposażony był w dwa silniki elektryczne o mocy 550-580 i 35 KM, silnik Diesla o mocy 423-463 KM. Prędkość na powierzchni wynosiła 9,7 węzła, a w zanurzeniu 12,2 węzła. Zasięg okrętów na powierzchni wynosił 4.300 mil morskich.

Były to znacznie mniejsze U-Booty w porównaniu z opisanym w poprzednim odcinku typem XXI, niemniej ich projektowanie i produkcja przebiegały równolegle, a typowi XXIII nadano pewien priorytet. W przeciwieństwie do swoich większych oceanicznych „braci”, były to jednostki zaprojektowane do operowania na stosunkowo płytkich wodach morza Śródziemnego, Północnego i Bałtyku. Niewykluczone, że w świdnickim zakładzie produkowane były klapy wydechowe także do tego typu okrętów, które były wyposażone w silnik Diesla o mocy w zależności od podtypu od 575 do 630 KM. Sama konstrukcja okrętu i zastosowane w nim rozwiązania, były przeniesione z typu XXI. Okręty typu XXIII miały jednak tylko dwie wyrzutnie torped, bez zapasu dodatkowych, musiały więc po ich wystrzeleniu wracać do bazy. Pozbawione zostały także obrony bezpośredniej w postaci wielkokalibrowych działek, takich, jakie montowano na typie XXI. Również tak samo, jak przy tym typie, te małe przybrzeżne jednostki były montowane w kilku niemieckich stoczniach z gotowych sekcji (czterech), na które były podzielone jednostki.

U-2363 poddający się Aliantom w maju 1945 r.

Siedem wybudowanych podczas wojny okrętów tego typu zostało straconych podczas działań wojennych w wyniku kolizji, wpadnięcia na miny oraz pomyłkowych zatopień przez inne jednostki niemieckie. Na początku maja 1945 roku 31 okrętów podwodnych typu XXIII zostało samozatopionych przez własne załogi. Alianci zdobyli w sumie 22 jednostki, z których później 18 także zatopili w ramach operacji „Deadlight” („Martwe Światło”). Była to operacja związana ze zniszczeniem tej części podwodnej floty niemieckiej, która dostała się w ręce aliantów. Ze 156 okrętów podwodnych zatopionych zostało 116 jednostek. Ciekawostką jest, że w operacji „Deadlight” uczestniczyły polskie niszczyciele operujące w Wielkiej Brytanii – ORP „Błyskawica”, ORP „Garland”, ORP „Krakowiak” i ORP „Piorun”. Do okrętu typu XXIII należał także ostatni sukces Krigsmarine w II wojnie światowej, kiedy 7 maja 1945 roku U-2336 zatopił u wybrzeży Szkocji dwa frachtowce – „Sneland” i „Avondale Park”.

W sumie niemiecka Kriegsmarine zamówiła aż 980 okrętów typu XXIII, z których zdołano zbudować jedynie 61 okrętów. Plan budowy tak wielkiej liczby okrętów podwodnych, wobec częściowo już zniszczonej gospodarki niemieckiej i permanentnych brakach materiałowych było fikcją. Zresztą potwierdzenie problemów organizacyjnych i związanych z dostarczaniem materiałów i surowców sygnalizowane były już w marcu 1944 r.:

Jeden z okrętów podwodnych typu XXIII do którego elementy były prawdopodobnie produkowane w Świdnicy

21 marca 1944 r.

Grupa robocza ds. klap spalin, z firmy wiodącej Främbs & Freudenberg Schweidnitz, zgłosiła do biura [Ministerstwa] Uzbrojenia i Produkcji Wojennej nadzwyczajne trudności w produkcji klap.

O tym, że trudności te występowały także w kolejnych miesiącach, mówi raport z czerwca 1944 r.:

7 czerwca 1944 r.

Grupa robocza klap wydechowych, z firmy Främbs & Freudenberg w Schweidnitz zgłasza do biura [Ministerstwa] Uzbrojenia i Produkcji Wojennej nadzwyczajne trudności w produkcji klap ø 260. Najważniejsze jest przydzielenie brakujących pracowników. Ze względu na niewystarczającą dostawę materiałów, pominięto to, co konieczne.

Z informacji wynika, że świdnicki zakład miał problemy zarówno z obsadą linii produkcyjnej, jak również odnotowywane były kłopoty materiałowe. Te ostatnie dotyczyły zresztą nie tylko braku staliwa do produkcji klap wydechowych, ale także problematycznej jakości surowców z których były wykonywane. Problemy okazały się na tyle poważne, że tydzień później produkcja elementów do łodzi podwodnych została wstrzymana:

14 czerwca 1944 r.

W firmach Främbs & Freudenberg w Schweidnitz i Krauswerk Neusalz[1] [ob. Nowa Sól] nastąpiła przerwa w produkcji klap wydechowych z powodu braku staliwa i materiału w magazynie klap wydechowych w Krüger w Schweidnitz. Zaległości mają być nadrobione do końca czerwca.

Ciekawostką jest, że dwa okręty typu XXIII – U-2367 oraz U-2365 zostały w 1956 roku wydobyte z morza i po remoncie wcielone do niemieckiej marynarki jako „U-Hai” („Rekin”)  i „U-Hecht” („Szczupak”) – ten ostatni na zdjęciu (Źródło: Bundesarchiv/Wikipedia/Licencja CC BY-SA 3.0)

Już 10 dni później ze Świdnicy meldowano, że nastąpiła pewna poprawa:

25 lipca 1944 r.

Produkcja klap wydechowych w firmie Främbs & Freudenberg w Schweidnitz pokonała największe trudności. Cel nie został w pełni zrealizowany, ale osiągnięto tyle, że można było zaspokoić pilne potrzeby stoczni.

Być może wpływ na dostawy surowców i materiałów miał fakt, że 10 lipca 1944 roku zakładyFrämbsa & Freudenberga uzyskały specjalny status. Firma ze Świdnicy zaliczona była do grupy zakładów ważnych („W”). W sumie do tej grupy zaliczono aż 485 firm. W lipcu 1944 roku produkcja klap wydechowych została uznana za priorytetową, a zakład zaliczony do specjalnej grupy producentów:

10 lipca 1944 r.

W firmie Främbs & Freudenberg w Schweidnitz klapy wydechowe wcześniej sklasyfikowane w Grupie I zostały sklasyfikowane w stopniu priorytetowym SS 4902 (…)

Produkcja klap wydechowych nie była jedynym powodem, dla którego świdnicki zakład i jego produkcja otrzymała specjalny status, co zapewniało zapewne pierwszeństwo dostaw materiałów i szybsze zatrudnianiem dodatkowych pracowników, którymi byli zazwyczaj robotnicy przymusowi lub więźniowie obozów pracy. A wszystko po to, aby utrzymać rytmiczność produkcji, a także zwiększyć jej wydajność. Był jeszcze jeden niezwykle ważny powód…

Cdn.

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)


[1] Pełna nazwa: Eisen und Emailierwerk Wilhelm von Krause. Powojenne Dolnośląskie Zakłady Metalurgiczne Dozamet.

4 LIKES

2 komentarze

  1. Tomasz z Tomasz z 31 lipca 2022

    W byłym budynku centrali telefonicznej na ul.Tołstoja był (bo może jeszcze jest) zamontowany agregat prądotwórczy zasilania awaryjnego. To jest silnik diesla i prądnica z U-boota. Być może świdnickiej produkcji. Budynek wystawiony na sprzedaż. Ustrojstwo pewnie przez nowego właściciela zostanie potraktowane jako bez wartościowy złom. Pewnie byłoby szkoda.

    • Andrzej Dobkiewicz Andrzej Dobkiewicz Post author | 31 lipca 2022

      Niestety, musimy Pana rozczarować 🙂 Silnik Diesla ze schronu na ulicy Tołstoja nie został wyprodukowany w Świdnicy lecz w firmie elektrotechnicznej Garbe, Lahmeyer & Co. w Akwizgranie, w 1939 roku (typ G35A; numer seryjny 376478). Z produkcją części do U-bootów w Świdnicy nie ma nic wspólnego, chociaż podobne rzeczywiście były montowane na okrętach U-bootwaffe. Pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.