Press "Enter" to skip to content

30. rocznica śmierci artysty

Spread the love

13 września, minęła 30. rocznica śmierci znanego świdnickiego malarza i grafika Romana Łysakowskiego.

Roman Łysakowski w Kobylcu w 1926 r. (Źródło: www.ormianie.pl/CC BY-NC-ND 3.0)

Roman Łysakowski urodził się 8 sierpnia 1899 we Lwowie. Ojciec malarza Leopold Łysakowski ożenił się z Ormianką Marią Agopsowicz. Po ukończeniu w 1917 roku IV Gimnazjum Lwowskiego i przyśpieszonym zdaniu matury, zgłosił się do armii austro-węgierskiej, trafiając do szkoły artylerii w Ołomuńcu, a następnie służył w pułku artylerii w Litomierzycach. Karierę wojskową przerwał z uwagi na konieczność objęcia majątku po zmarłym dziadku Jakubie Agospowiczu, w Kobylcu na Pokuciu.  Mimo to w 1919 roku powrócił do Lwowa i zgłosił się ochotniczo do wojska polskiego, otrzymując przydział do 6. Pułku Artylerii Ciężkiej i biorąc w 1920 roku udział w  wojnie polsko-bolszewickiej.

Po zakończeniu działań wojennych podjął naukę na wydziale architektury Politechniki Lwowskiej. Po przeprowadzce do Krakowa, w 1927 roku podjął naukę pod kierunkiem profesorów Wojciecha Weissa, Fryderyka Pautscha, Władysława Jarockiego, na Akademii Sztuk Pięknych, którą ukończył w 1932 roku. Zaraz potem odbył półroczną podróż artystyczną do Francji, gdzie kontynuował studia w paryskiej filii krakowskiej Akademii, prowadzonej przez Józefa Pankiewicza. Po powrocie do Krakowa otworzył własną pracownię malarską.

Pracownia artysty w Krakowie w 1935 r. (Źródło: www.ormianie.pl/CC BY-NC-ND 3.0)

Rozwój artystycznej kariery przerwał wybuch II wojny światowej. Roman Łysakowski został zmobilizowany, a po zakończeniu kampanii wrześniowej został internowany w obozie dla oficerów w Egerze (Węgry). Nawet tutaj nie porzucił swoich malarskich zainteresowań, malując portrety, pejzaże. W obozach jenieckich – Strasshof i Kaisersteinbruch w Austrii, spędził całą wojnę, doczekując kapitulacji Niemiec w oflagu Luckenwalde koło Berlina. To, co działo się w obozie po zakończeniu wojny wspominał humorystycznie w swoich wspomnieniach:

„Po oswobodzeniu zaczęły się wędrówki ludów. Ludzie różnych narodowości ciągnęli we wszystkich kierunkach wracając do domu z obozów, z pracy u chłopów itd.. i często obozowali po drodze w pobliżu. Zdarzało się, że niemieckie „panienki” łase na pieniążki, lub czekoladę, zawierały z nimi bliższą znajomość. Ruski komendant obozu był tym wyraźnie zgorszony i po namyślę wynalazł świetne zajęcie dla polskich: „Wy – powiada – będziecie po kilku chodzić wokoło obozu w promieniu +/- 2 km, a jak spotkacie te Niemki to przyprowadzajcie je tutaj!” My oczywiście spacerowaliśmy, bo był maj i pogoda piękna, ale nikogo nie łapaliśmy. Jednak cuda się zdarzają; gdyby mi ktoś powiedział – gdy wyruszałem na wojnę w r. 1939, że za 5 lat będę pod Berlinem łapał niemieckie hm… panienki pod rosyjską komendą po brandenburskich krzakach, to chyba popukałbym się w czoło i zmierzyłbym mu puls (czy aby nie gorączkuje?).”[1]

Roman Łysakowski – Akt, 1935 r.

Po powrocie do Krakowa, wobec zniszczenia pracowni, zdecydował się na wyjazd na Dolny Śląsk. W Świdnicy osiadł we wrześniu 1945 roku, znajdując zatrudnienie jako pracownik kulturalno-oświatowy w Cukrowni „Świdnica” w Pszennie.

Roman Łysakowski – Filozof, 1975 r.

Od tego czasu – przez lat kilkanaście – czym nie byłem? Czego nie robiłem? Byłem urzędnikiem, kasjerem, świetlicowym, bibliotekarzem – w cukrownictwie, w energetyce, w fabryce wyrobów ogniotrwałych, instruktorem w domu kultury, potem propaganda wizualna, wystawy rolnicze. Żadnej roboty nie odrzucałem, mnóstwo upokorzeń i poniżenia. Trzeba było mieć zahartowane nerwy w stosunkach z różnymi nieukami, aby tylko utrzymać się na powierzchni  – wspomniał artysta ten okres po latach.[2]

Roman Łysakowski – Świdnica, Rynek, 1950 r.

Szybko też zaangażował się w życie artystyczne i kulturalne miasta. W jego twórczości dominowały portrety, pejzaże, architektura i sceny rodzajowe. Wykorzystywał do tego przede wszystkim technikę olejną oraz akwarele.

Świdnica – obraz ze zbiorów prywatnych uznawany za dzieło Romana Łysakowskiego

Z upodobaniem stosował pastelowe barwy, w pewnym sensie charakteryzujące kolorystykę jego prac. Roman Łysakowski projektował także i realizował dekoracje wewnątrz sklepów i restauracjach – Płotka, Zagłoba, Piast czy Casanova, odnowił także gotycki ołtarz w kościele pw. Św. Mikołaja w Pszennie. Wykonał także kilkanaście prac, które ozdobiły kajuty na statku m/s „Świdnica”. Był artystą niezwykle płodnym, ogromna ilość jego prac jest w posiadaniu muzeów i prywatnych kolekcjonerów. Swoje obrazy i grafiki prezentował na wystawach m.in. w Świdnicy, Wałbrzychu, Katowicach, Krakowie, Lwowie, Warszawie i Budapeszcie.

Oprócz pracy artystycznej Roman Łysakowski angażował się także w działania Komisji Opieki nad Zabytkami. Za swoją działalność artystyczną i kulturalną na rzecz Świdnicy otrzymał medale X-lecia i XV-lecia Miasta Świdnicy, a w 1973 roku nagrodę Miasta i powiatu świdnickiego.

Pod koniec życia, po śmierci żony, przeprowadził się do Wrocławia, gdzie zmarł 13 września 1992 roku w wieku 93 lat. Pochowany został na cmentarzu parafialnym przy Alei Brzozowej w Świdnicy.

Był niezwykle wartościowym, szlachetnym, dobrym człowiekiem. O dużej wiedzy ogólnej. I – nawet jak na artystę – nieprzeciętnie wrażliwym, o ogromnej wyobraźni. Nie był osobą bardzo otwartą. Mało się odzywał i nie do każdego. Z tych ludzi, którzy mają przyjaciół niewielu, ale za to do grobowej deski. Był wymagający, bezkompromisowy. Ludzi dosyć surowo oceniał, ale zawsze oceniał człowieka jako takiego. Jego tytuły czy pozycja społeczna nie miały na to żadnego wpływu. Nigdy, ale to nigdy nie poszedł na żadne układy. Płacąc za to brakiem zleceń. Pisał listy. Większość właściwie spraw załatwiał korespondencyjnie – czy to nieporozumienia z sąsiadami drzwi w drzwi, czy moje szkolne sprawy, czy ze mną, czy … z mamusią. Pewnie nie potrafił o wielu sprawach mówić. Więc – pisał listy – mówiła o swoim ojcu jego córka Elżbieta Łysakowska.[3]

Rocznica śmierci artysty przeszła w mieście niezauważenie. Niech więc ten krótki szkic stanowi przypomnienie o malarzu, który swoje powojenne życie artystyczne związał ze Świdnicą.

Przewodnią cechą malarstwa Łysakowskiego jest fascynacja kolorem, poszukiwanie właściwej gamy, ale nie eksperymentowanie raczej, lecz jakoby operowanie kilkoma wariantami kolorystycznymi, które łączy jeden wspólny moduł. Przeważa jasna paleta utrzymana w ciepłych raczej tonach, a dodatkowym efektem, przydającym niewątpliwie walorów artystycznych jest uzyskiwana zwłaszcza w akwarelach wewnętrzna świetlistość, budująca atmosferę, wypełniająca przestrzeń własnym życiem. (Z katalogu wystawy autora w Muzeum Dawnego Kupiectwa w 1973 r.)

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)


[1] Źródło: www.ormianie.pl

[2] Źródło: Pegaz nad Świdnicą. Almanach świdnickiej Kultury 1945-2000.

[3] Źródło: www.ormianie.pl

8 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.