W materiale Dramat mieszkańców Strzegomia (cz. I), przedstawiliśmy wspomnienia 19-letniej Niemki z dnia 14 lutego 1945 r., kiedy do miasta wkroczyły wojska sowieckie 1. Frontu Ukraińskiego, dokonując mordów, rabunków i gwałtów.
Tomasz Kruszewski w swojej książce Gwałty na kobietach niemieckich w schyłkowym okresie II wojny światowej (październik 1944-8/9 maja 1945 roku) i w pierwszych latach po jej zakończeniu, zamieścił odnalezione kolejne wspomnienia mieszkanek Strzegomia, opisujących, dramaty tego dnia. W Strzegomiu gwałcone były między innymi zakonnice i to tak często (…) że ze wstydu zrezygnowały z noszenia habitów.
Nawet pozornie bezpieczne kryjówki nie dawały pewności uniknięcia straszliwego losu. Przeżyła to między innymi Hildegarda Frauthoffer, która ukrywała się na poddaszu jednego z domów.
(…) To była maleńka izba wysoko pod zniszczonym dachem. Nie pojawiali się tutaj Rosjanie, trudno było zobaczyć kameralne drzwi. Myślałam, że tutaj będę bezpieczna. Od środka zabarykadowałam się regałem, na którym powiesiłam dywan. Było zimno. Nasłuchiwałam każdego kroku, który można było usłyszeć na schodach.
Nagle jednak drzwi zostały wyłamane i wpadł Rosjanin, który zaczął wszystko przeszukiwać. Nie trwało to jednak długo, jak kurtyna została zerwana i mnie znalazł. Żołnierz lustrował mnie wzrokiem i kazał pójść ze sobą. Każdy musiał teraz nosić po kartonie papierosów, z góry na dół.
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała grupa Rosjan. Teraz zaczęły się najgorsze godziny mojego życia. Żołnierz zaprowadził nas do innego pomieszczenia i dalsze wydarzenia tam się toczyły. Widok tego pomieszczenia był przerażający. Zerwane drzwi, wyrwane okna, przez co budziło grozę, wywrócone kawałki mebli, których zawartość była rozrzucona po całym pokoju. Bród i kawałki, w których dosłownie się brodziło, to było moje otoczenie. W odległości widziałam na ciemnym niebie płonący ogień, z którego narastały świecące kule. Czułam prawdziwy wstręt, wszystkie moje członki drgały ze strachu. Broniłam się, ale moje siły opadały szybko przed siłą, którą zastosował. Nie zostało mi na koniec nic innego, jak znosić wszystko bez słowa protestu. Nie mogłam ogarnąć myśli. Czy mogą istnieć ludzie, którzy zachowują się źle jak zwierzęta?
Nie mogłam na nic patrzeć. Czy to, co dzieje się na świecie, nie może być proste do osiągnięcia. Czy można to wszystko przeżyć? Nie znajduję odpowiedzi na żadne z tych pytań. Tonąc we łzach, spotkałam później Magdę i była ona zadziwiająco opanowana i spokojna.
Tomasz Kruszewski cytuje również fragment pamiętnika innej strzegomianki – Helene Plüschke o tym, co działo się w mieście 14 lutego 1945 r.
(…) Około 6.00 tupot ciężkich butów na piwnicznych schodach, gardłowe okrzyki i łomot do drzwi. Ktoś otwiera je kopniakiem i stoimy w snopie światła kieszonkowych latarek.
(…) wypadamy ze schronu na podwórze. Wszyscy muszą położyć się w zimny śnieg. Już nigdy nie zapomnę dotknięcia lufy karabinu na twarzy. I jak wstaję na rozkaz Frau, komm!
Rozwierają się przede mną bramy piekieł. Dwóch albo trzech podpitych rosyjskich żołnierzy zaciąga mnie do sieni. Czuję smród samogonu, męski pot, woń prochu i dymu od ich brudnych mundurów. Jeden spogląda na mnie, jakby chciał mnie pożreć, pociąga łyk z butelki i oblizuje usta. Czuję, jak ogarniają mnie mdłości, obrazy jakichś koszmarnych scen przemykają mi przez głowę. Zesztywniała ze strachu, nie mam siły krzyczeć.
Jakiś wysoki mężczyzna po prostu mnie przewraca, pochyla się nade mną i odsłania zęby. Próbuję się doczołgać do ściany, żeby się skryć. Mężczyzna chwyta mnie za nogi i przyciąga do siebie jak kawał drewna. W tej samej chwili zrywa mi spódnicę, a ja leżę na plecach z wyciągniętymi ramionami, niezdolna poruszyć się albo bronić. Ostry ból przeszywa ciało, żołdak rozdziera mi bluzkę na całej długości wraz z biustonoszem. W tym momencie mogę znowu nabrać oddechu i zaczynam krzyczeć. Żołnierze wrzeszczą, klaszczą w dłonie i piją. Najwyższy i najbardziej odrażający brzegiem dłoni zadaje mi cios w twarz i wpycha mi chustkę w usta. Mogę jeszcze tylko jęczeć.
Dwaj trzymają dygocące nogi, a jeden obnaża się całkiem, żeby zaraz na mnie runąć. Pod jego ciężarem nie mogę złapać tchu. Zdaje mi się, że słyszę, jak pękają mi żebra. Ale ból w piersiach jest jeszcze niczym w porównaniu z tym, który rozlewa się po podbrzuszu. Ten drań wprawnie wdziera się we nie tak brutalnie, że czuję jakby rozpalone żelazo we wnętrznościach.
Walczę z odruchem wymiotnym i z kneblem, w rozpaczy ledwie łapię powietrze, a korpus mężczyzny rozgniata moje ciało. I jeszcze raz, i jeszcze raz wdziera się we mnie, jakby chciał mnie rozerwać. Zmysły wyłączają się, obrona słabnie. Jego gęsta ślina kapie mi na twarz, a stękanie w obcych głoskach pobrzmiewa jak odległy nierealny ryk. Prześladowca przyciska mi lewą nogę w kostce do ziemi. Mam wrażenie, jakby już nie była moja… Boże drogi, za co
mnie tak karzesz?! Cóż uczyniłam, że na to pozwalasz?! Z ostatnim sapnięciem mężczyzna stacza się ze mnie na ziemię. Następny rzuca się i wbija się we mnie, nie zważając na sączącą się spomiędzy moich ud ciepłą krew. Zalewa mnie fala mdłości i bólu. Kiedy i ten mnie zostawia, doznaję dziwnego uczucia, jakbym była gdzieś daleko, daleko, gdzieś nad wodą, na bagnach, czuję smak stęchlizny w ustach… Przez zasłonę z łez spostrzegam następnego i jeszcze następnego. Wraz z tępym bólem czuję, jak jeden z nich oddziera kawałek mojej bluzki i wyciera mi spermę i krew między udami. On też wdziera się we mnie z odwróconą twarzą, porusza kilka razy lędźwiami i stacza się na ziemię.
Przeciągły, tępy ból nie pozwala mi zarejestrować, ilu ich jest. Po nieskończenie długim czasie nagle w jednej chwili, pojawia się inne uczucie. Zalewa mnie fala gorąca, coś dławi. Robi mi się lodowato. Nienawiść! Tak silnie jeszcze nigdy jej nie czułam. Nienawiść wypiera cały strach. Porzucają mnie na posadzce jak bydlęcy ochłap.
Świadectwa dramatu, jaki rozegrał się w Strzegomiu, o który toczyły się wyjątkowo krwawe walki dowodzą, jak niskie instynkty wyzwala wojna. I to u każdej z walczących stron. Sowieccy żołnierze (oczywiście jakaś ich część zapewne) wkraczając na tereny, które przed II wojną światową wchodziły w skład III Rzeszy – Prusy Wschodnie czy Dolny Śląsk uważali, że oto dokonuje się sprawiedliwość dziejowa i za wszystkie krzywdy, jakie wyrządzili Niemcy, odpłacą im z nawiązką. O niespotykanie wielkiej skali ekscesów żołnierzy Armii Czerwonej, mordach i gwałtach było tak głośno, że nawet „dyżurny” propagandzista sowietów – pisarz Ilja Erenburg, w oficjalnym organie Armii Czerwonej – gazecie Krasnaja Zwiezda z 11 kwietnia 1945 r. napisał artykuł Chwatit! (Wystarczy!). Demony wojny, które zostały jednak uwolnione nie usłuchały tego wezwania. Słynne, powtarzane wielokrotnie hasło Czerwonoarmiści! Niemieckie kobiety są wasze! zbyt mocno nakręciło sprężyny nienawiści i zemsty, aby można było myśleć o jakimkolwiek humanitaryzmie w stosunku do kobiet na ziemiach, na które wkraczali Sowieci. Zresztą dotyczyło to nie tylko Niemek. Jest wystarczająco dużo świadectw na to, jak Sowieci obchodzili się także z Polkami.
Generalnie gwałcicieli w mundurach nie spotykały żadne kary, przynajmniej w początkowym okresie wkraczania Armii Czerwonej na tereny niemieckie. Dopiero pod koniec wojny zaczęto zdawać sobie sprawę, że takie działania mogą wzmóc zbrojny opór Niemców. Jednak nawet sowieckim dowódcom trudno było zapanować nad swoimi żołnierzami. Nieliczne przykłady karania winnych, nie były w stanie – poprzez strach przed konsekwencjami, powstrzymać fali przemocy wobec kobiet.
Według szacunków w samym tylko Berlinie, po zdobyciu miasta zgwałcono ok. 100-130 tysięcy kobiet, z których ok. 10 tysięcy popełniło samobójstwo. Łącznie szacuje się, że zgwałcono ok. 2 milionów Niemek.
Sam gwałt nie był jednak jedyną traumą, jaką kobiety musiały przeżyć. Pamiętać należy, że w wyniku gwałtów, w samych tylko Niemczech – jak się szacuje – mogło się urodzić nawet do 200 tysięcy dzieci. Co przeżywały kobiety, które nosiły, urodziły i decydowały się na wychowanie dziecka poczętego z brutalnych gwałtów? Na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko kobiety.
(Podziękowania dla Pana Bogdana Muchy, za udostępnioną literaturę)
12 LIKES
14 lutego 1945 roku w Strzegomiu były następujące jednostki Armii Czerwonej: 70. Brygada Zmechanizowana (dowódca pułkownik Aleksandr Michajłowicz Miotlko), 91. Brygada Pancerna (dowódca pułkownik Wiktor Iwanowicz Tutuszkin) – obie w składzie 9. Korpusu Zmechanizowanego (dowódca generał porucznik Iwan Prokofiewicz Suchow) z 3. Gwardyjskiej Armii Pancernej (dowódca generał porucznik Paweł Semenowicz Rybałko). Oprócz tego 273. Dywizja Strzelecka (dowódca pułkownik Dimitrij Pawłowicz Sinkin) z 74. Korpusu Strzeleckiego (6. Armia – dowódca generał porucznik Władimir Aleksiejewicz Gluzdowskij)
6 Armia Gluzdowskiego nie mogła być w Strzegomiu 14 lutego 1945 roku, a tym bardziej 273 Dywizja Strzelecka, gdyż w tym czasie armia ta wcześniej dokonała okrążenia Wrocławia i przystąpiła do jego zdobycia. 6 Armia z rozkazu marszałka Koniewa miała za zadanie zdobycie Wrocławia z „marszu” lecz gdy to się nie udało …..
Na mapie wskazującej położenie wojsk Armii Czerwonej w okresie 15-22 lutego 1945 r. m.in 273 Dywizja Strzelecka szturmowała Wrocław od strony obecnego osiedla Brochów – w 1945 r. było to miasto Brockau, które na mapach sztabowych oznaczone było nr 13 – duży węzeł kolejowy.
Używane w artykule słowo Sowieci, sowieckie wojska, sowieccy żołnierze itd. winno być zastąpione słowami Armia Czerwona, gdyż sowieci to określenie ludności ZSSR.
Sprawa gwałtów na Niemkach dotyczy również wojsk amerykańskich lecz temat ten jest pomijany jako niepoprawnie polityczny bynajmniej w Polsce.
Określenie Sowieci jest powszechnie używane w odniesieniu do – jak Pan pisze – żołnierzy Armii Czerwonej i to zarówno ponad 70 lat temu, jak i obecnie. O sprawie gwałtów amerykańskich żołnierzy na Niemkach nie piszemy z powodu „niepoprawności politycznej” a z prostego faktu, że nie miały one miejsca na Dolnym Śląsku, a to jest zasięg działania Świdnickiego Portalu Historycznego. Proszę więc ŚPH nie szufladkować jako poprawnych czy niepoprawnych politycznie. Co do obecności 273. dywizji strzeleckiej pod Strzegomiem skonsultujemy kwestię z Bogdanem Muchą z Żarowskiej Izby Historycznej, który analizował pod tym kątem rosyjskie archiwa.
Niestety jest pan w błędzie, gdyż walki 273. dywizji strzeleckiej – wchodzące w jej skład pułki 967. i 971. w dniu 14 lutego do 19 lutego toczyły walki nad rzeką Strzegomką w okolicy dzisiejszego Żarowa oraz w Strzegomiu. Potwierdza to m.in. Журнал боевых действий 273 сд na stronach od 10 do 12. Wpis ze strony 12 pod datą 20 lutego 1945 roku informuje, że pułki wyżej wspomnianej dywizji dopiero w dniu 20 lutego przeszły do walk w oblężonym Wrocławiu, gdzie zastąpiły jednostki 15. dywizji strzeleckiej. Wspomniane wcześniej działania bojowe 273. dywizji strzeleckiej w rejonie Strzegom – Żarów w dniach 14 – 19.02.1945 r. potwierdza szereg innych datowanych na te dni dokumentów tj. Боевое донесение штаба 273 сд oraz Оперативная сводка штаба 273 сд. Ponadto rozmieszczenie jednostek 273. dywizji strzeleckiej we wspomnianym rejonie i czasie potwierdzają mapy sztabowe m.in. Отчетная карта оперативного управления штаба 1 УкрФ с 11 по 13.2.45 г. (включительно). Приложение к делу № 2539 oraz Отчетная карта штаба 1 УкрФ с 14 февраля 1945 г. по 17 февраля 1945 г. Istnieje ponadto szereg dokumentów z nadania orderów dla żołnierzy 273. dywizji strzeleckiej walczących w rejonie Strzegom-Żarów do dnia 20 lutego 1945 r. W swoich zbiorach posiadam ok 3000 stron różnych dokumentów rosyjskich dotyczących wyżej wspomnianych walk oraz kilkaset rosyjskich map sztabowych. Chętnie się podzielę. Pozdrawiam