Co roku w dzień Wszystkich Świętych, moi rodzice składali kwiaty u stóp pomnika wojennego w Sainte-Savine i mówili mi, że: – To dla dziadka, który zginął podczas deportacji. Oczami mojego dziecka nie widziałam, kim on jest i co to oznacza. Ostatnio zgłębiałam jego historię i teraz myślę o nim, o moim pradziadku, z rozrzewnieniem, bo mogłabym go znać, gdyby okoliczności życiowe potoczyły się inaczej.

W ten sposób swoją opowieść o pradziadku zaczyna Elisabeth Huéber, Francuzka z miejscowości Troyes we Francji, położonej nad Sekwaną, w regionie Grand Est, w departamencie Aube, historycznej stolicy Szampanii. Napisała do nas jakiś czas temu, po przeczytaniu na Świdnickim Portalu Historycznym artykułów o obozie KL Gross-Rosen. Okazało się, że zginął w nim jej przodek. Niezwykłe jest jednak to, że dzięki nawiązanemu kontaktowi udało się ustalić, że pradziadek Elisabeth nie figurował do tej pory w spisie więźniów KL Gross-Rosen! Po otrzymaniu informacji o przodku Elisabeth, poprosiliśmy pracownika archiwum w Muzeum Gross-Rosen – panią Leokadię Lewandowską (jeszcze przed jej przejściem na emeryturę) o sprawdzenie, czy osoba nazwisku Joseph Charles Huéber, figuruje w odtwarzanej bazie więźniów KL Gross-Rosen. Okazało się, że nie ma takiego więźnia w aktualnych spisach obozowych! Tym samym pradziadek Elisabeth jest jednym z zapewne wielu, nieznanych czy raczej niezidentyfikowanych jeszcze przez naukowców z Muzeum Gross-Rosen, więźniów tego obozu. Wraz z publikacją niniejszego artykułu, przesłaliśmy do muzeum materiał biograficzny, jaki otrzymaliśmy od Elizabeth, w celu dopisania Josepha Charlesa Huébera do spisu więźniów wspomnianego obozu.
Na naszą prośbę, pod koniec ubiegłego roku Elisabeth przygotowała obszerny materiał biograficzny o swoim przodku. Trochę czasu zajęło nam jego tłumaczenie. Obszerne fragmenty tego opracowania zamieszczamy poniżej. Pominięte zostały ogólnie znane w Polsce relacje świadków oraz informacje o obozie i warunkach w nim panujących. Ich zamieszczenie w poniższym opracowaniu, świadczy jednak o wielkiej staranności, z jaką Elisabeth Huéber próbowała odtworzyć wojenne losy swojego pradziadka.
Śladami Josepha Charlesa Huébera (Sur les pas de Joseph Charles Huéber)
Pochodzenie i młodość
Joseph Charles Huéber urodził się 15 grudnia 1875 roku w Villers-lès-Nancy. Był synem Josepha i Marie Louise Nicolas.
Jego ojciec – Joseph Huéber urodził się 11 września 1840 roku w Zimmersheim, małym miasteczku położonym 6 km od Miluzy. Był górnikiem, podobnie jak jego ojciec, w jedynych złożach białego gipsu eksploatowanych w Alzacji, w Rixheim. Górnictwo w rejonie Zimmersheim, które istniało już od XVIII wieku, zanikło pod koniec XIX wieku.

Wygrana przez Prusy wojna z Francją i aneksja Alzacji w 1871 roku oraz śmierć ojca († 28/11/1871 Rixheim) skłoniły Josepha do opuszczenia miasta w poszukiwaniu lepszego świata i podjęcia pracy w Villers-lès-Nancy jako murarz. 15 lutego 1875 roku poślubił tam Marie Louise Nicolas. Urodziła się 1 września 1854 roku w Gondreville, w rodzinie kamieniarzy, co mogło ułatwić zbliżenie się młodych ludzi.
Dziesięć miesięcy po tym ślubie 15 grudnia 1875 roku w Villers-lès-Nancy urodził się mój pradziadek Joseph Charles. Niestety, lipca 1881 roku w Frouard zmarł kamieniarz Joseph Huéber, pozostawiając młodą żonę, z którą przeżył dwadzieścia siedem lat i dwójkę małych dzieci. Marie Louise Nicolas wyszła ponownie za mąż 13 maja 1882 r. w Laxou za Ernesta Maxanta (1855-1903), kamieniarza, z którym miała troje innych dzieci. Rodzina przeniosła się do Troyes, o czym świadczą ostatnie narodziny. Trudne dzieciństwo niewątpliwie ukształtowało charakter Josepha Charlesa. Wybierze zawód szewca, w którym będzie mógł pracować sam, bez szefa, podobnego wyboru dokonał później jego brat – Camille.
Z jego akt wojskowych wynika, że miał 165 cm wzrostu (średni wzrost w tamtym czasie), brązowe włosy i niebieskie oczy. Jego poziom wykształcenia wynosi „3”, co oznaczał, że posiadał wykształcenie podstawowe. 14 listopada 1896 roku wstąpił do 12. Pułku Dragonów, stacjonującego w Troyes. Został zwolniony ze służby 28 września 1899 roku i przeniesiony do czynnej rezerwy armii 1 października 1899 roku.

Jego życie, jako mężczyzny
16 czerwca 1900 roku w Troyes poślubił Annę Marie Wolff, pończoszniczkę. Urodziła się w Sainte-Savine 19 września 1877 roku, jako córka Louisa (ur. 13.02.1842 w Urbeis, zm. 15.01.1900 w Troyes) i Rose Suzanne (ur. 30.11.1848 w Winckel, zm. 28.01.1904 w Troyes).
Obie rodziny pochodziły zatem z tego samego regionu, co mogło umożliwić zbliżenie.
Pierwszy syn – Charles Paul Louis Huéber, urodził się 23 marca 1901 r. w Troyes. I to był mój dziadek. Trójka pozostałych dzieci zmarła w młodym wieku. Po wybuchu I wojny światowej, odpowiadając na wezwanie do mobilizacji, Joseph Charles Huéber stawił się 2 sierpnia 1914 roku w biurze wojskowym w Troyes. 1 marca 1916 roku wstąpił do 8. Pułku Artylerii Pieszej, a 1 października tego samego roku został przeniesiony do rezerwy armii terytorialnej. Następnie wstąpił do 39. Pułku Artylerii, a 18 października 1918 roku do 155. i w końcu do 156. Pułku Artylerii Pieszej.1 lutego 1919 r. wysłano go na nieograniczony urlop demobilizacyjny, a ze służby wojskowej został zwolniony 10 listopada 1924 roku.

O jego karierze wojskowej w latach 1914-1918 dowiedziałem się z jego przebiegu służby, ponieważ w mojej rodzinie nigdy o niej nie słyszałem. Mój ojciec nie wiedział nic o tym. Jak w wielu rodzinach, wojna była tak traumatycznym przeżyciem, że ci, którzy z niej wrócili, nie opowiadali o niej. Podczas nieobecności męża moja prababcia Anna Marie utrzymywała się z handlu. Po powrocie z wojny Joseph Charles odnalazł swoją żonę Annę Marie i syna, który wyrósł na przystojnego młodzieńca i stał się moim dziadkiem. Początkowo powrócił do zawodu szewca.
Później, jak wynika ze spisu ludności z 1921 roku, mieszkał pod adresem 14 rue de Chicherey w Sainte-Savine, gdzie był kierownikiem sklepu spożywczego w Docks de l’Union ze swoją żoną Anną Marie Wolff, znaną jako Eugénie. Jego syn, Charles, mój dziadek, mieszkał z nimi. Ten ostatni 4 września 1923 roku w Sainte-Savine poślubił moją babcię Désirée Albertine Henriette Villotte. Małżeństwo nie przypadło do gustu Josephowi Charlesowi, który nie był obecny przy ceremonii ślubnej.
Nie wiem, czy Joseph Charles cierpiał z tego powodu, skoro jego zasady nie pozwalały mu zmienić decyzji, ale Anna Marie była niezadowolona. Kiedy 4 marca 1928 roku urodził się mój ojciec, Jean Huéber, moja babcia poszła go potajemnie odwiedzić i podarowała mu wózek dziecięcy, jednak moja babcia go nie przyjęła. Wiem, że było jej z tego powodu bardzo smutno. Ona, która straciła dwóch synów, trzeciego, którego nie widziała i wnuka, którego przed nią ukrywano, to było zbyt wiele! Według mojego ojca jej babcia zmarła z żalu 15 sierpnia 1931 r. w swoim domu w Sainte-Savine, w wieku 53 lat.
Joseph Charles Huéber po jej śmierci wrócił do zawodu szewca. Jego wynajęty dom sąsiadował z dwoma innymi podobnymi domami i składał się z trzech pomieszczeń: sypialni, kuchni i pokoju wspólnego, który służył również jako pokój szewca. Drzwi frontowe wychodziły bezpośrednio na ulicę. Inne drzwi kuchenne otwierały się z tyłu domu i prowadziły po kilku schodkach do ogrodu. 30 kwietnia 1933 roku w Sainte-Savine ożenił się z Madeleine Anheim z która rozwiódł się zaledwie po pół roku wspólnego życia.
Aresztowanie
Przez dwa lata Troyes, Sainte-Savine i wiele innych miast znajdowało się pod okupacją niemiecką. Każdy żył najlepiej jak potrafił, starając się zachować jak największą ostrożność lub wstępując do podziemia – Ruchu Oporu. W poniedziałek 13 lipca 1942 roku, Joseph Charles szykował się do naprawy kilku par butów. Ktoś zapukał i zawołał go do drzwi na Rue de Chicherey. Rozpoznał głos sąsiada, który miał opinię osoby bratającej się z wrogiem. Mój pradziadek zaczął coś podejrzewać i pobiegł do tylnych drzwi domu, prowadzących do ogrodu. Kiedy jednak otwierzył drzwi, schwytali go niemieccy żandarmi i zaprowadzi do swojej siedziby.
Przesłuchanie odbyło się w jednym z budynków zajmowanych przez Gestapo w Troyes: w domach DORÉ lub MAROT przy bulwarze Leona Gambetty oraz w więzieniu przy rue Hennequin. W wieku 66 lat nie był człowiekiem, którego należało się bać. Ale będąc w prostej linii potomkiem Alzatczyków, żywił głęboką nienawiść do Niemców. W związku z tym oskarżono go o przynależność do FTP, a niemiecka policja nadała mu numer NN.

Co oznacza FTP? FTP lub „Franc-Tireur et Partisan” to nazwa francuskiego wewnętrznego ruchu oporu skierowanego przeciwko niemieckiej inwazji, utworzonego pod koniec 1941 roku przez kierownictwo Francuskiej Partii Komunistycznej. Od jesieni 1941 roku FTP zorganizowała się i zaczęła wydawać „Front de l’Aube”, która stał się jedną z pierwszych gazet Ruchu Oporu we Francji.
Nie wiem, czy Joseph Charles brał udział w aktach oporu. Z zeznań mojego ojca wynika, że gdy szedł pić, często wygłaszał antyniemieckie uwagi. Niestety, wokół niego kręciły się „złośliwe uszy” i w końcu został zadenuncjowany. Kilku członków FTP aresztowano w tych samych dniach. Pojechali tym samym pociągiem do Niemiec, a niektórzy trafili do tego samego obozu koncentracyjnego.
Co oznacza NN? Na rozkaz Hitlera 7 grudnia 1941 r. opublikowano nazistowski dekret „Nacht und Nebel” (Noc i Mgła). [od red. O akcji Noc i Mgła pisaliśmy tutaj: „Nacht und Nebel” (cz. I), „Nacht und Nebel” (cz. II), „Nacht und Nebel” (cz. III), „Nacht und Nebel” (cz. IV)].
Ta procedura prawna dotyczyła wszystkich osób nastawionych wrogo do sił okupacyjnych we Francji, Belgii, Holandii, Luksemburgu itd. Pozwalała na skazywanie na karę śmierci w ich kraju w ciągu 8 dni lub na wysłanie do Niemiec, w celu przeprowadzenia procesu.
Procesy odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Osadzeni w obozie koncentracyjnym pod pseudonimem NN, byli skazani na śmierć z powodu wycieńczenia pracą i złego traktowania. Odizolowani od wszystkiego i wszystkich, więźniowie NN – mężczyźni i kobiety, byli zdani na łaskę władz nazistowskich. Przebywali w więzieniach i obozach, a w przypadku czyjejś śmierci rodzina nie była informowana. Status NN był znacznie niższy od statusu pozostałych więźniów, a warunki przetrwania były wyjątkowo trudne. Musieli żyć, stawiać opór i umrzeć po latach cierpienia w całkowitej obojętności: to była ich kara. Celem takiego postępowania było zastraszenie społeczeństwa, które nie miało żadnych wieści o swoich bliskich.

Początkowo Joseph Charles był więziony w Clairvaux, położonym w gminie Ville-sous-Laferté. To dawne opactwo cystersów założone przez św. Bernarda, na początku XIX wieku przekształcono w więzienie.
W 1942 roku znajdowało się w nim kilka rodzajów więźniów: więźniowie zwyczajni, więźniowie polityczni, komuniści i działacze związkowi oraz Żydzi. Więźniowie żydowscy i komuniści byli systematycznie deportowani do nazistowskich obozów koncentracyjnych (53 więźniów żydowskich z Clairvaux deportowano do Auschwitz przez Drancy w konwoju 23 września 1942 roku). Niektórzy z towarzyszy ruchu oporu Josepha Charlesa Huébera zostali zastrzeleni na miejscu.
Następnie został on wysłany do niemieckiego obozu internowania Royallieu w pobliżu Compiègne. Obóz ten był jednym z największych we Francji. Więziono tam ponad 50.000 osób, oczekujących na wywóz do nazistowskich obozów koncentracyjnych i zagłady. Obozowe Gestapo stosowało wobec więźniów NN specjalne traktowanie: trzymano ich oddzielnie, a ich obecność i cel podróży musiały pozostać tajemnicą. Po krótkim czasie przewieziono go do więzienia Fresnes, które było największym i najnowocześniejszym spośród głównych francuskich więzień. W czwartek 12 listopada 1942 roku znalazł się w konwoju 40 więźniów wywożonych do Niemiec (konwój I.63). W tej grupie najmłodsza osoba miała a 17 lat, a najstarsza – mój pradziadek – 66 lat. Wszyscy zostali stłoczeni w wagonach osobowych z zakratowanymi oknami, otoczeni żołnierzami i psami. Pociąg relacji Paryż-Berlin zatrzymał się na stacji w Trewirze (Niemcy), gdzie deportowanych wysadzono. Załadowano ich do innego pociągu, jadącego do oddalonej o 35 km wioski Reinsfeld. Odległość 7 kilometrów między tą ostatnią stacją a obozem Hinzert (Niemcy) pokonali pieszo, w kolumnach czteroosobowych, wśród krzyków i bicia SS-manów.
Obóz specjalny SS Hinzert
KZ Hinzert był niemieckim więzieniem i obozem koncentracyjnym. Początkowo był to obóz reedukacyjny, następnie w 1941 roku przyjęto tam bojowników ruchu oporu z Luksemburga, a w 1942 roku Belgów i Francuzów. Wszyscy oni byli „deportowanymi z NN”. Zaprojektowano go tak, aby mógł pomieścić około 560 osób, ale zdarzało się, że było w nim nawet 1500 osób. Nie był to obóz zagłady, chociaż znajdowały się w nim komory gazowe. Warunki były niezwykle ciężkie i wiele osób umarło z głodu. Przez obóz przeszło około 14.000 osób w wieku od 13 do 80 lat, za nim stanęli przed sądem. W 1946 roku francuska administracja wojskowa oszacowała, że zginęło tam tysiąc osób.

Po przybyciu do obozu Joseph Charles i jego towarzysze byli poddawani aktom zastraszania:
„Przywieziono cię tu, żebyś pracował lub zginął!” Dokonaj wyboru! Jeśli chcesz wyjść stąd żywy, musisz zmienić swoje nastawienie! Jesteście wszyscy francuskimi szumowinami i terrorystami, ale albo nauczycie się szacunku, albo wyjdziecie stąd nogami do przodu!”
Po ogoleniu, ostrzyżeniu, dezynfekcji i prysznicu, przechodzili badanie lekarskie prowadzone przez dwóch francuskich lekarzy, którzy tak jak oni, byli więźniami. Otrzymali stare ubrania wojskowe przypominające łachmany, na których namalowane są jaskrawe litery NN (czerwone lub żółte, zależnie od kategorii). Charles Joseph otrzymał numer NN 5650.
Po kilku dniach kwarantanny więźniowie wrócili do swoich baraków, w których mogło przebywać około 80 osób. Dzień zaczynał się o godzinie 4 rano i kończył o 22.
15 grudnia 1942 roku Charles Joseph miał 67 lat. Jak człowiek w jego wieku mógł oprzeć się wszystkim nadużyciom i okrucieństwom, jakie SS zadawało więźniom! Niestety to był dopiero początek.
Pod koniec stycznia 1943 roku 38 z 40 więźniów (2 zmarło w szpitalu w Hermeskeil) przewieziono do więzień w Diez-sur-Lahn (Niemcy) i Wittlich (Niemcy), skąd wysłano ich do sądu we Wrocławiu w Polsce, oddalonym o prawie 900 km.

Podróż pociągiem musiała być trudna dla wszystkich, biorąc pod uwagę warunki, w jakich musieli przebywać więźniowie. W niektórych konwojach Niemcom udawało się umieścić od 115 do 120 ludzi na wagon. Więźniowie pozostali na nogach, ściśnięci jeden przy drugim. Ci, którzy się znali, organizowali się tak, aby wyznaczyć dowódcę wagonu, co pozwalało połowie mężczyzn siadać na zmianę, a w razie potrzeby także przyprowadzać chorych bliżej małego, zakratowanego świetlika o wymiarach 80 x 50 cm, który stanowił jedyne wyjście na zewnątrz.
Więźniowie NN, powierzeni przez Wehrmacht Ministerstwu Sprawiedliwości, byli sądzeni przez „sądy specjalne”. Pierwsze procesy we Wrocławiu rozpoczęły się w listopadzie 1942 roku.
W zwykłej sali rozpraw obradowało 3 lub 6 sędziów ubranych na czerwono lub czarno. Najczęściej nie było prawnika, ale czasami może był obecny tłumacz. Sędzia odczytywał akt oskarżenia i nie przesłuchiwał świadków. Zadawał oskarżonemu kilka pytań. Rozprawy były bardzo krótkie: trwały od 10 do 30 minut, łącznie z wydaniem wyroku. Dla Josepha Charlesa i jego towarzyszy werdykt zapadł prawdopodobnie w lutym lub marcu 1943 roku. 4 członków FTPF zostało skazanych na karę śmierci i straconych we Wrocławiu za „działalność komunistyczną i pomaganie wrogowi”. Pozostali więźniowie zostali wysłani do różnych obozów. Joseph Charles Huéber trafił obozu Gross-Rosen w Polsce.
Obóz Gross-Rosen
Wieś Gross-Rosen (dziś Rogoźnica) położona jest około 60 km na południowy zachód od Wrocławia. Obóz pracy Gross-Rosen utworzono w sierpniu 1940 roku i stał się on filią obozu Sachsenhausen. 2 sierpnia 1940 roku przybyła pierwsza grupa: 98 polskich więźniów politycznych i 2 niemieckich przestępców, którzy mieli budować pierwsze dwa budynki i ogrodzenie obozu. Potem przybyła druga grupa, składająca się z co najmniej 100 więźniów z Sachsenhausen, a zimą podążają za nią kolejne konwoje. W marcu 1941 roku KL Buchenwald wysłał tam kolejnych więźniów, w wyniku czego w kwietniu 1941 roku ich liczba wzrosła do 722.
Więźniowie NN byli osadzeni w blokach 9 i 10, zwanych „barakami francuskimi”, w których mogło przebywać do 1.000 więźniów. Byli oni szczególnie źle traktowani, a ich stan szybko prowadził do śmierci.

W obozie znajdowały się również warsztaty szewskie i tkackie. Praca szewca nie polegała tylko na naprawianiu butów, ale także na ich dzieleniu (podeszwy, skóra, części metalowe itp.). Praca w warsztatach była nieustanna i odbywała się w bardzo złych warunkach. Joseph Charles, z zawodu szewc, także pracował w warsztacie szewskim. Wiem, że naprawiał buty tym, którzy ich potrzebowali, zgodnie z zeznaniami jednego z ocalałych z obozu.
Ewakuacja była jednym z najkrwawszych momentów w obozie. Zbliżanie się frontu sprawiło, że Niemcy chcieli ukryć ślady swoich zbrodni. Zdawali sobie już sprawę z odpowiedzialności, jaką ponoszą za to, co zrobili. Więźniowie opuszczali obóz kilkoma etapami. Była wśród nich grupa więźniów NN. Pod koniec stycznia Joseph Charles Huéber wziął udział w marszu śmierci do Mittelbau-Dora, pozostawiając Gross-Rosen.
Można sobie wyobrazić długie kolejki więźniów, wyczerpanych tak wielkim cierpieniem, idących w milczeniu w zimnie i śniegu, naciskanych przez nieludzkich esesmanów. Wielu nie będzie w stanie oprzeć się tym „marszom śmierci”.
Tak było w przypadku Josepha Charlesa. Z zeznań jednego z ocalonych wynika, że niemiecki strażnik widząc, że pradziadek miał trudności z chodzeniem, dał mu do prowadzenia rower, aby mógł się na nim oprzeć. Zauważyli to funkcjonariusze SS prowadzący kolumnę więźniów. Odciągnęli Josepha Charlesa na bok i bez litości zastrzelili nie tylko mojego pradziadka, ale i jego obrońcę. Zostali na poboczu drogi, wrogowie, ale zjednoczeni tym samym przeznaczeniem. Joseph Charles Huéber miał 69 lat! Nikt nie wie, gdzie spoczywa.

Minęło 10 lat, a mój dziadek nie dowiedział się, co stało się z jego ojcem.
Dla wielu byłych deportowanych ogromna przepaść między sytuacjami, których doświadczają ich współobywatele, bardzo szybko staje się murem niemożności porozumienia się, którego niektórzy nie będą w stanie pokonać przez dziesięciolecia.
Francuski film dokumentalny „Nuit et brouillard” Alaina Resnaisa nakręcony w 1955 roku, niewątpliwie rozbudził pamięć niektórych osób. Jakiś czas po jego emisji mojego dziadka odwiedził mieszkaniec Saint-Mesmin, więzień Gross-Rosen, który towarzyszył jego ojcu w „marszu śmierci”! Opowiedział mu jego historię i ostatnie wypowiedziane przez Josepha Charlesa Huébera słowa: Jeśli wrócisz, powiedz mojemu synowi, że moje ostatnie myśli są z nim.
W 1957 roku mój dziadek podjął pierwsze kroki, aby poinformować władze o epopei, datach i miejscu śmierci swojego ojca. Został wystawiony akt zgonu w rejestrach ratusza, z adnotacją „Zginął za Francję”. Jego nazwisko zostało wyryte na pomniku wojennym w Sainte-Savine. Kaprys historii sprawiły, że mój ojciec odbył służbę wojskową w Wittlich i Trewirze (Niemcy) w 1949 roku, nie wiedząc, że kilka lat wcześniej dopełniał się tam tragiczny los jego dziadka. Podobnie, i ja gdy od 1953 do 1957 roku mieszkałem w jego domu w Sainte-Savine, nie zdając sobie dotąd sprawy, że był świadkiem tak wielu wydarzeń.
Status NN towarzyszył mojemu pradziadkowi także po śmierci, ponieważ jego nazwisko nie znalazło się w bazie danych „Zgonów w trakcie deportacji” na stronie internetowej „Mémoires des hommes”. Dostarczyłam więc wszystkie niezbędne dokumenty i 16 lipca 2024 roku Joseph Charles Huéber został zrehabilitowany. NN znów stał się wolnym człowiekiem!
– Jestem wdzięczna, że chcecie opublikować historię mojego pradziadka. Moja babcia ze strony matki była Polką! Urodziła się w Zaleskiej Woli, województwo podkarpackie w Polsce 26 sierpnia 1903 r. nazywała się Anna Holowacz [od red. właściwie Hołowacz], przyjechała do Francji około 1920 roku. Wyszła za mąż i miała 5 córek, w tym moją matkę. Kochałam ją. Zmarła w 1964 roku z powodu choroby. Miałam kontakt z siostrzenicą jej brata Jana, dostałam nawet od niej list i nic więcej.Może już nie żyć. Babcia zmarła, gdy miałam 12 lat. Dlatego nie mogłem nauczyć się języka Polskiego. Jestem bardzo dumna, że mam polskie korzenie i myślę o Was w obecnej sytuacji. Kiedy jesteś dzieckiem, zadajesz za mało pytań! Chciałbym pojechać do Gross Rosen i Zaleskiej Woli śladami moich krewnych. A dziś – oto żurawie powracają, to znak wiosny! – napisała do nas Elisabeth.
Elisabeth Huéber (opr. Andrzej Dobkiewicz)
10 LIKES
Merci beaucoup d’avoir publié l’histoire de mon arrière-grand-père.
Je vous en suis très reconnaissante.
Les hasards de la vie ont vu ma grand-mère maternelle polonaise Anna Holowacz quitter son village pour aller travailler en France et mon arrière-grand-père paternel quitter la France pour aller mourir en terre polonaise… Mon coeur ne peut qu’aimer cette belle Pologne !
Amicalement
Elisabeth Huéber
Tłumaczenie:
Dziękuję bardzo za opublikowanie historii mojego pradziadka.
Jestem bardzo wdzięczna. Kaprysy życia sprawiły, że moja polska babcia ze strony matki, Anna Hołowacz, opuściła swoją wioskę, aby pracować we Francji, a mój pradziadek ze strony ojca opuścił Francję, aby umrzeć na polskiej ziemi… Moje serce może tylko kochać tę piękną Polskę!
Serdeczne pozdrowienia
Elżbieta Huéber