Press "Enter" to skip to content

„Nacht und Nebel” (cz. IV)

Spread the love

Podczas II wojny światowej, w więzieniu w Świdnicy, przetrzymywany był brytyjski obywatel Peter Denis Hassall. Pozostawił on niezwykłe wspomnienia ze swojego uwięzienia w ówczesnym Schweidnitz. Ból, cierpienie i dramat młodego Anglika nie przeszkodził mu dokonywać bacznych obserwacji, otaczającej go rzeczywistości. Jego wspomnienia, to niezwykle cenny dokument do historii Świdnicy w latach II wojny światowej. Skąd Brytyjczyk wziął się w odległej Świdnicy? Wcześniejsze części artykułu można przeczytać tutaj: „Nacht und Nebel” (cz. I), „Nacht und Nebel” (cz. II) i „Nacht und Nebel” (cz. III).

***

W pierwszym tygodniu lutego 1945 r. obudziło nas dziwne dudnienie, które rozpoznaliśmy jako ostrzał artyleryjski. Armia Czerwona była w pobliżu. Spekulowaliśmy jak daleko byli – niektórzy mówili, że dziesięć kilometrów, sto czterdzieści, podczas gdy inni mówili, że dwadzieścia, ale nie byliśmy ekspertami od artylerii.

Liczba więźniów zmniejszyła się, ponieważ większość naszych towarzyszy NN z parteru wiezienia, została gdzieś wysłana, ale nikt nie wiedział gdzie. Na drodze prowadzącej do stacji znowu było więcej kolumn uchodźców. Byli oni w gorszej formie niż wcześniejsze grupy, ponieważ uciekli przed Sowietami, mając tylko ubrania na plecach. Nie było wozów konnych a tylko kilka wozów ręcznych. Byli oszołomieni i zdezorganizowani, ale mieli szczęście, ponieważ nie było sowieckich ataków lotniczych na stację, z której wszyscy bezpiecznie uciekali na zachód.

Więzienie w Świdnicy, w którym więziony był Peter Denis Hassall

W drugim tygodniu lutego powiedziano nam, że nie musimy się zgłaszać do naszej małej fabryki. Później tego samego dnia dowiedzieliśmy się, że niemieccy technicy zabrali w niedzielę większość sprzętu. Nie było już produkcji matryc, co było bardzo niefortunne, ponieważ była to praca ratująca życie, ze względu na ciepło w warsztacie. Fakt, że pomagaliśmy w produkcji wojennej wroga nie miał dla nas żadnego znaczenia, ponieważ życie – po tym przez co przeszliśmy – było ważniejsze niż kilka kawałków metalu. Najważniejszym aspektem naszej pracy było to, że nie straciliśmy zbyt wiele na wadze i zachowaliśmy siły. Rankiem 17 lutego zapędzono nas na parter, gdzie ponownie wydano nam nasze cywilne ubrania. Słyszałem, jak strażnik mówił, że ​​stu trzydziestu „terrorystów” NN zostało już odesłanych i w więzieniu pozostaliśmy tylko my oraz garstka najbardziej niebezpiecznych, niemieckich więźniów.

Zapytaliśmy, dokąd nas wysyłają, ale strażnicy jak zwykle mieli zaciśnięte usta. Każdy z nas dostał pół bochenka chleba i kawałek kiełbasy, co musiało nam wystarczyć na trzy dni. Po rozdziale żywności nieco ponad sześćdziesięciu z nas, w większości nieletnich, pomaszerowało na dziedziniec więzienny, gdzie dzięki Bogu czekali „Schupo” (od red. policjanci). Niektórzy mieli karabiny, inni nosili pistolety maszynowe. Wielu z nich pchało rowery, do których przywiązane były walizki i tobołki. Domyśliliśmy się, że nie zamierzali wracać tam, skąd przybyli. Armia Czerwona musiała być bardzo blisko, ponieważ gdy wyszliśmy za bramy więzienia, odgłosy artylerii były głośne i wyraźne. „Schupo” nic jednak nie mówili. Nauczyliśmy się bardzo niewiele od strażników w Schweidnitz. Ich twarze były bez emocji, byli niemymi ludźmi, którzy przez cały czas pobytu w Schweidnitz prawie nie odzywali się do nas.

Cmentarz Wosjkowy Aliantów w Howard Davis Park na wyspie Jersey, gdzie pochowano szczątki towarzysza ucieczki Hassalla – Maurice’a Goulda (Źródło: Wikimedia)

Z pewnością wiedzieli, co się dzieje, ale w Schweidnitz nie było przyjaznych strażników. Teraz byli bardzo wystraszeni, szczególnie Ci, którzy egzekwowali dekret „Nacht und Nebel”. Gdy opuszczaliśmy Schweidnitz, słyszałem, jak „Schupo” mówi, że Sowieci są mnie niż 10 kilometrów od miasta. To był lodowaty, śnieżny dzień, kiedy rozpoczęła się nasza ewakuacja. Szedłem z Geraldem, Henkiem, Pierrem i René. Pozostałe cztery grupy bretońskie szły z tyłu za nami, słyszeliśmy ich rozmowy.

Gdy jeden z „Schupo” zbliżył się do mnie na swoim rowerze, od niechcenia zapytałem go -Dokąd jedziemy? Zaskoczył mnie odpowiedzią – Do Hirschberga. Zapytaliśmy, czy ktoś wie, gdzie jest Hirschberg, ale nikt nie wiedział (od red. dziś Jelenia Góra). Nasz koszmarny marsz piechotą odbywał się w dużym mrozie i nawet szybki marsz nie powodował ocieplenia się naszych ciał. Śnieg uderzał prosto w nasze twarze i nic nie mogliśmy na to poradzić. Niektórzy z NN byli aresztowani zimą i mieli ze sobą płaszcze zimowe lub płaszcze przeciwdeszczowe. Byli znacznie lepiej ubrani niż ci z nas, którzy zostali aresztowani wiosną lub latem, ponieważ nie mieliśmy zewnętrznego ubrania. Moje płócienne buty były przemoczone, a lodowaty wiatr przeszywał moją cienką sportową kurtkę i flanelowe spodnie. Nie tylko ja byłem w takiej sytuacji.

Gdy zapadł zmierzch, około godz. 18.00, nasza kolumna została zatrzymana. Wywiązała się dyskusja pomiędzy starszymi „Schupo”, po czym dwóch z nich podbiegło do wiejskiego domu. Kiedy wrócili, zaprowadzono nas do dużej pustej stodoły, która miała być naszym schronieniem na noc. Nie mieliśmy nic, co mogłoby nas ogrzać, ale stodoła była lepsza niż pozostawanie na zewnątrz, mimo że śnieg i wiatr przenikały między deskami stodoły. Stłoczyliśmy się razem dla ciepła, ściągając na siebie słomę, podczas gdy ci z płaszczami dzielili się nimi z innymi. Sen jednak nie przychodził. Kiedy wyruszyliśmy następnego ranka, usłyszałem narzekanie „Schupo”, że poprzedniego dnia pokonaliśmy zaledwie dwanaście kilometrów. Nie był z tego zbyt szczęśliwy, ponieważ czuł, że możemy zostać dogonieni przez szpicę sowieckich wojsk. Kiedy dotarliśmy do wioski Landshut (od red. dziś Kamienna Góra), nasza kolumna zmieniła kierunek i poszła w kierunku zachodnim. Wzdłuż drogi do Landeshut minęliśmy dziesiątki zwłok więźniów obozów koncentracyjnych, którzy zginęli po drodze lub zostali rozstrzelani, bo nie mogli pójść dalej. Większość leżała w przydrożnych rowach, ale wielu zostało porzuconych w ogrodach i przed domami. Dokonali tego bez wątpienia brutalni funkcjonariusze SS, którzy im towarzyszyli. Wielu z zabitych było nagich i widzieliśmy, że wszyscy byli bardzo wychudzeni, jak szkielety pokryte warstwami rozciągniętego żółtego pergaminu. Niektórzy z nich, którzy leżeli tam najdłużej, byli prawie zaśnieżeni. Ale na zmarłych i zabitych niedawno było mniej śniegu. Wydawało się, że ich otwarte usta wołają o pomoc, ale wszyscy już się skończyło. Załatwiło to SS. Głód ich okaleczył i zdeformował. Wszyscy wyglądali na starych, z pomarszczonymi twarzami, a z otwartymi ustami pod pustymi, nieprzezroczystymi oczami, z których zniknęły wszystkie oznaki życia, widoczne były zęby. Trudno było oderwać od nich wzrok, ponieważ wiedzieliśmy, że mogliśmy podzielić ich los, gdyby wysłano nas do Gross-Rosen.

W pewnym momencie znów nas zatrzymano, a „Schupos” przeprowadzili kolejną dyskusję. Gdy czekaliśmy jej efekt i podjęte decyzje, usłyszeliśmy dziwne płaczliwe krzyki, podobnie jak skowytu zwierząt.

Pamiątkowy obelisk na wyspie Jersey, poświęcony ucieczce trzech nastolatków – Petera Denisa Hassalla, Maurice’a Goulda i Denisa Audraina (Źródło: Wikimedia)

Spojrzeliśmy na siebie i zastanawialiśmy się, co może wydać tak okropny dźwięk, ale nikt z nas nie miał żadnych pomysłów. Po tym, jak „Schupos” przerwał dyskusję, zmieniliśmy kierunek i pomaszerowaliśmy wąską wiejską drogą. Gdy schodziliśmy, okropne okrzyki stawały się coraz głośniejsze, a kiedy przeszliśmy około kilometra, byliśmy w stanie rozpoznać złowrogi profil obozu koncentracyjnego; w komplecie z reflektorami, wieżami strażniczymi, warczącymi psami i SS. Smród gnijących ciał przenikał nocne powietrze, pomimo jego oziębłości, a gdy się zbliżyliśmy, zobaczyliśmy setki, jeśli nie tysiące umundurowanych więźniów skulonych na środku placu apelowego obozu. Prawdopodobnie minęliśmy po drodze niektórych ich byłych towarzyszy, w ogrodach i rowach. Byłem w pobliżu kolumny i mogłem usłyszeć rozmowę starszego „Schupo” z dowódcą obozu SS. Istotą rozmowy było to, że nie pozwolono nam przenocować w obozie, ponieważ był przepełniony. Oficer SS powiedział, że jeśli „Schupo” nalega, abyśmy weszli do obozu, to on osobiście zapewniła, że mniej niż połowa z nas będzie żyła następnego ranka. Mówiąc o tym, oficer SS powiedział również, że jeśli „Schupos” nie odciągną nas natychmiast od obozu, dopilnuje, aby nie było potrzeby znalezienia dla nas „noclegu”, ponieważ każe nas zastrzelić, w ten sposób rozwiązując problemy z zakwaterowaniem. Zakończył, pytając starszego „Schupo”, czy jest świadomy wojny. „Schupo” nic nie odpowiedział, a potem odwrócił swoją małą kolumnę więźniów NN i kontynuował marsz w kierunku Hirschberga. Wczesnym rankiem pozwolono nam położyć się na dużym polu, które było już zajęte przez setki francuskich jeńców wojennych. „Schupos” powiedział, że możemy pozostać przy francuskich więźniach, o ile nikt nie ucieknie. Ostrzegli również, że za każdą ucieczkę dziesięciu z nas zostanie zastrzelonych. Potem weszli do domu na farmie, nie pozostawiając nikogo, kto mógłby nas pilnować. Niełatwo było rozmawiać z francuskimi jeńcami wojennymi, ponieważ wciąż byli strzeżeni przez niemieckich żołnierzy, ale rzucali w nas papierosami i chlebem. Na szczęście o świcie wszyscy byliśmy w komplecie, ale napięcie pojawiło się na twarzach „Schupos”, którzy zaczęli na nas krzyczeć bez wyraźnego powodu. To było niezwykłe, ponieważ do tej pory byli niezwykle cierpliwi. Spekulowaliśmy, że słyszeli złe wieści o wojnie lub że ich rodzinne miasta zostały opanowane przez Armię Czerwoną.

Przestało padać i wiatr nie był już tak wysoki, ale skończyło się nasze jedzenie, a wielu z nas brakowało sił. Widząc, że niektórym z nas trzeba było pomóc „Schupos” zasugerowali, aby zatrzymać się na odpoczynek, ale my zapytaliśmy, czy możemy kontynuować marsz i zgodzili się. „Schupos” pozwolili dwóm chorym NN siedzieć na rowerach i być popychanym przez towarzyszy. Jednym z chorych był Gerald, którego nogi były tak mocno spuchnięte, że nie mógł postawić jednej stopy przed drugą. Posadziliśmy Geralda na rowerze „Schupo”, a ci z nas, którzy mieli dość siły, pchali rower, dopóki Gerald nie odpoczął wystarczająco i był w stanie iść sam. Gdyby nie rowery, zostawilibyśmy dwóch naszych długoletnich przyjaciół w rowach, gdzie bez wątpienia umarliby na skutek mrozu lub zostali zastrzeleni przez następną grupę przestępców z SS. Nasza mała kolumna dotarła mały dworzec kolejowy, na którym „Schupos” rozmawiał z kapitanem stacji. Cieszyliśmy się, gdy pozwolono nam wsiąść do czekającego pociągu, który miał nas zabrać blisko Hirschberga. Podczas tego marszu czterech „Schupo” opuściło kolumnę. Starszy „Schupo” powiedział mi, że wrócili do swoich wiosek, gdzie mieli nadzieję znaleźć swoje rodziny i sprowadzić ich na zachód. Dezercje sprawiły, że była niewystarczająca liczba ludzi, którzy mogliby nas strzec. Jednak nie doświadczyli żadnych problemów z naszej strony, ponieważ byliśmy zbyt słabi, aby uciekać gdziekolwiek. Kiedy wyszliśmy z zatłoczonego pociągu, po krótkiej drodze dotarliśmy do miasta Hirschberg  i nie minęło wiele czasu, gdy weszliśmy do kolejnego więzienia. Jego dziedziniec nie różnił się od wszystkich innych nazistowskich więzień, z tym wyjątkiem, że w jednym z kątów dziedzińca leżał stos wychudzonych ciał (…)

Na tym kończą się wspomnienia Petera Denisa Hassala związane z jego uwięzieniem w Świdnicy i ewakuacją do Jeleniej Góry. Te ostatnie zacytowaliśmy specjalnie, aby pokazać dramat ewakuacji w styczniu i lutym 1945 r., które dotknęły wiele tysięcy więźniów z terenu Dolnego Śląska, w tym obozu Gross-Rosen. Hassal miał wyjątkowe szczęście, że nie trafił do tego obozu. Pierwszy raz we Wrocławiu, kiedy w przeciwieństwie do innych grup nie został odesłany do Gross-Rosen tylko do więzienia w Świdnicy. Drugi raz miał to samo szczęście w lutym 1945 r. Jak pisze w swoim opracowaniu na temat świdnickiego więzienia kpt. Bartłomiej Perlak W ostatnich latach II wojny światowej część więźniów przeniesiono do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, a na początku 1945 r. wszystkich osadzonych ewakuowano do zakładu karnego w Kłodzku.

Na wyspie Jersey znajduje się także tablica, poświęcona Polakom, który na niej zginęli (Źródło: Wikimedia)

Gdyby trafił do Gross-Rosen być może stałby się jedną z ofiar ewakuacji, które sam widział w drodze do Jeleniej Góry. Albo zostałby zamordowany na terenie obozu Gross-Rosen tak, jak Belgowie uwięzieni w ramach akcji “Nacht und Nebel”, a których szczątki odkryto w rowie przeciwlotniczym na terenie obozu, podczas ekshumacji, jaką przeprowadzono w 2017 i 2018 r.

Relacja Hassalla z pobytu w Świdnicy jest niezwykle cenna i uzupełnia naszą wiedzę o wydarzeniach w mieście pod koniec wojny. Tymi bezsprzecznie cennymi informacjami jest relacja z warunków życia i pracy w świdnickim więzieniu czy informacja o ostrzeliwaniu przez sowieckie samoloty kolumn uchodźców na obecnej Alei Niepodległości.

Na koniec warto krótko wspomnieć o dalszych losach Hassalla.

W więzieniu w Jeleniej Górze Peter Denis Hassall przebywał aż do 9 maja 1945 r., kiedy zostały wydane mu cywilne ubrania i został zwolniony. Zatrzymany i zwolniony przez Sowietów udał się do Eilenburga koło Lipska, mając nadzieję na dostanie się do strefy amerykańskiej. Ponownie zatrzymany przez Sowietów, został odstawiony do byłego nazistowskiego kompleksu więziennego Wehrmachtu – Fort Zinna. Z Torgau Hassall uciekł ukryty w… rosyjskiej ciężarówce wojskowej. Dotarł ponownie do Eilenburga, gdzie znajdował się punkt wymiany jeńców wojennych zatrzymanych przez żołnierzy ZSRR i USA. Przez pewien czas pozostawał w ukryciu, aby w końcu dostać się do strefy amerykańskiej. Został przesłuchany i przetransportowany do Halle w północno-wschodnich Niemczech, następnie do Brukseli i Londynu. Po rekonwalescencji wrócił na rodzinną wyspę Jersey, gdzie mieszkał do 1954 r.

Epilog historii ucieczki Petera Denisa Hassalla i jego dwóch przyjaciół miał miejsce w 1997 r. Peter doprowadził do odnalezienia i ekshumacji szczątków swoje przyjaciela i towarzysza ucieczki, który zmarł w Wittlich – Maurice’a Goulda oraz przewiezienia ich na wyspę, gdzie zostały złożone na Cmentarzu Wojskowym Aliantów.

Andrzej Dobkiewicz

Fundacja Idea

9 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Mission News Theme by Compete Themes.