Po raz kolejny dzięki naszemu współpracownikowi Krzysztofowi Królikowi z Wrocławia możemy Czytelnikom Świdnickiego Portalu Historycznego zaprezentować wycinki z prasy polskiej – tym razem z początku XX wieku, które przynoszą nam informacje o Świdnicy. Poprzednio dzięki uprzejmości i benedyktyńskiej pracy w wykonaniu Krzysztofa Królika w wyszukiwaniu takich informacji, mogliśmy Państwu zaprezentować notatki z XIX wieku (czytaj tutaj: Z XIX-wiecznej prasy polskiej…) oraz z pierwszych lat powojennych (czytaj tutaj: Wycinki prasowe 1946-1947 (cz. 1), Wycinki prasowe 1947 r. (cz. 2). Większość informacji dotyczy wszelkiej maści afer kryminalnych, o których rzadko pisze się w opracowaniach poświęconych miastu, a które były częścią składową jego ówczesnego kolorytu. W poprzedniej części prezentowaliśmy informacje prasowe z Gazety Ludowej [czytaj tutaj: Szpiedzy, rajfurzy i kwas solny (cz. 1]. Dzisiaj sięgamy do Gazety Opolskiej…
Gazeta Opolska z 4 maja 1911 r.
Szczęście w nieszczęściu miał mały chłopiec. Jak to chłopcy, wszędzie ich zawsze pełno…
Świdnica. Niezwykłemu wypadkowi uległ 1-go bm. 5 letni synek pewnego robotnika. Otóż chłopiec ten bawił się z innemi dziećmi na poddaszu i otworzył framugę komina. Popisując się rozmaitemi sztukami gimnastycznymi wpadł do komina. Na krzyk dzieci zbiegli się mieszkańcy domu i wyratowali chłopca, który spadł na 6 metrów głębokości i odniósł lżejsze rany.
Gazeta Opolska z 8 lipca 1911 r.
Mimo wielkich nadziei wynalazek pewnej pani z obecnego Krzeszowa – w redakcji Gazety Opolskiej podciągnięto go pod… Świdnicę, jak przekonała nas historia, nie zyskał uznania. A szkoda, bo jego konstrukcja musiała być ciekawa.
Świdnica. Praktyczny wynalazek dla gospodyń domu. W Krasoborze (Grüssau) niejakaś pani Pastach wynalazła automatyczną maszynę do krajania chleba, która jednocześnie chleb smaruje. Maszyna taka będzie miała wielkie znaczenie, zwłaszcza w większych gospodarstwach, jak w hotelach, pensyonatach, lazaretach i tym podobnych zakładach. Wynalazczymi uzyskała już patent na swój wynalazek na Rzeszę niemiecką. Obecnie czyni starania o uzyskanie patentu we wszystkich innych krajach. W uzyskaniu patentu pośredniczyło biuro patentowe Ebel i Schmidt w Poznaniu.
Gazeta Opolska z 16 marca 1912 r.
Gdyby zastanowić się co może stać się przyczyną wypadku w kamieniołomie, pewne pierwsze skojarzenia związane są z głazami, upadkiem, uderzeniem kilofa itp. Tymczasem…
Świdnica. Szczególne nieszczęście wydarzyło się w kamieniołomach w Chwałkowie [od red.: wówczas Qualkau w powiecie świdnickim]. Gdy tamże dozórca Gläser przechodził przez łom, niosąc miech prochu na plecach, padła na miech iskra spowodowana tłuczeniem w pobliżu kamieni, wskutek czego proch w miechu eksplodował, a nieszczęśliwy Gläser został powalony na ziemię i tak poparzony i poszarpany, że mało jest nadzieji utrzymania go przy życiu.
Gazeta Opolska z 10 grudnia 1912 r.
Wielka miłość? Być może i być może ogromna tęsknota, skoro pchnęła ofiarę do tak strasznego czynu. W źródłach udało się znaleźć nieco informacji temat Georga Schmidta. Urodził się w Świdnicy w 1878 roku i pracował w fabryce zegarów. Mieszkał w Słotwinie. Nieutulony po śmierci swojej żony Emmy Marthy z domu Schnabel, w wieku zaledwie 34 lat targnął się na swoje życie. Zmarł 3 grudnia w szpitalu ewangelickim, gdzie próbowano ratować jego życie.
Świdnica. Na tutejszym cmentarzu popełnił na grobie swej żony robotnik Jerzy Schmidt samobójstwo, napiwszy się kwasu solnego. Co go do tego czynu pchnęło, nie wiadomo.
Gazeta Opolska z 9 lutego 1913 r.
Donosiła o pożarze na Dolnym Mieście w Świdnicy w kamienicy mieszczącej gospodę „Zur Weintraube”. Prawdopodobnie chodziło o gospodę Zur grüne Weintraube, która mieściła się w budynku przy obecnej ulicy Westerplatte 25 [opisywaliśmy ją tutaj: Westerplatte 25: Z otchłani wieków średnich (1), Westerplatte 25: Pod Zieloną Winoroślą (2), Westerplatte 25: Pechowiec Gärtner (cz. 3), Westerplatte 25: Z gorzelnią w tle (cz. 4)]. Pożar zakończył się tragicznie, bo zginęło w nim roczne dziecko. Udało się ustalić nieco szczegółów tego tragicznego wypadku. Przede wszystkim rodzina nazywała się Schiller, a nie Schoeller. Hermann Schiller był woźnicą i zajmował się transportem piwa. Ze swoją żoną Katharine z domu Ludziarczyk miał czwórkę dzieci. Kiedy wybuchł pożar, nie zdołał uratować zaledwie rocznej córeczki Erny, która udusiła się dymem. Jej spalone ciało znaleziono po ugaszeniu pożaru, który miał miejsce nie jak wynika z notatki w gazecie 8, a 6 lutego, między godziną 9 a 11 przed południem.
Świdnica. Wczoraj przed południem srożył się w dolnej części miasta wielki ogień. Palił się trzypiętrowy dom restauracyi „Zur Weintraube”. W jednym z mieszkań trzeciego piętra mieszkała familia woźnicy Schoellera. W czasie pożaru znajdowały się w pokoju cztery dzieci. Pożar z taką szybkością ogarnął mieszkanie, że nie zdołano nawet wszystkich dzieci uratować. Jedno poniosło śmierć w płomieniach.
Gazeta Opolska z 4 września 1913 r.
O wypadek samochodowy nie trudno. Szczególnie w obecnych czasach, kiedy aut jest sporo, a pośpiech wszechobecny. Ale nawet ponad 100 lat temu, gdy samochodów czy też automobili – jak je wtedy nazywano – było znacznie mniej, także dochodziło do zdarzeń drogowych. Na jakim moście doszło do zdarzenia – tej informacji notka nie podaje. Mówi się natomiast o wybrukowanej ulicy i przełamaniu poręczy mostu. Czy był to most Piaskowy w ciągu ulicy Westerplatte (posiadał kamienne obramowania) czy też most żelazny w ciągu ulicy Wrocławskiej, o solidnej konstrukcji metalowej? W obu przypadkach wydaje się, że ówczesny samochód miał za małą moc, aby dokonać takich zniszczeń. W grę mógł natomiast wchodzić most w ciągu obecnej ulicy Przyjaźni w dzielnicy Kraszowice, którego konstrukcja była mniej solidna.
Świdnica. W niedzielę przed południem przejeżdżał automobil czyli samochód przez most tutejszy. Ponieważ deszcz padał i bruk był ślizki, samochód zemknął się i całą siłą wpadł na poręcz mostu, która się przełamała, a samochód spadł na kilka metrów w dół. Na szczęście woda była zupełnie miałka, a ponieważ samochód był kryty, przeto nikt siedzących w nim podróżnych nie wypadł. Nikt też nie odniósł poważniejszego uszkodzenia. Samochód zdołano dopiero po kilkogodzinnej mozolnej pracy na brzeg wyciągnąć.
Gazeta Opolska z 5 października 1913 r.
W Świdnicy istniało kilka lóż masońskich do których należała między innymi loża Pod Prawdziwą Jednością. Założona została w 1788 roku, a od 1882 roku swoją siedzibę miała w nowo wzniesionym budynku (istniejącym do chwili obecnej) przy al. Niepodległości 14 w Świdnicy (dawny Dom Nauczyciela). W 1913 roku obchodziła 125 rocznicę istnienia.
Świdnica. Cesarz Wilhelm ofiarował tutejszej loży masońskiej, która w dniu 12 października obchodzi 125-letni jubileusz swojego istnienia, swój obraz w ramach z własnoręcznym podpisem. Przewodniczącym loży jest profesor dr. Bülow z Świdnicy.
Gazeta Opolska z 3 listopada 1913 r.
Park Strzelnica w Świdnicy wraz z faktycznie znajdującymi się tam strzelnicami, świdniczanom kojarzy się bardziej z ostatnim „dzikim” parkiem w mieście lub co najwyżej z miejscem ćwiczeń strzeleckich i zawodów różnego rodzaju, jakie odbywały się tu od czasów powstania obiektu, to jest od 1880 roku. Informacja z 1913 roku przynosi zaskakujący fakt, że wykonywane tu były także… wyroki śmierci.
Świdnica. Tutejszy sąd wojenny zasądził tych dniach dwóch robotników galicyjskich, Rusinów Krislaina i Diakona, za zamordowanie towarzysza swego Botny, pierwszego na śmierć, drugiego na 15 lat więzienia. Według przepisów wojennych wykonanie wyroku nastąpić musi niebawem. Krislatin został też w 5 dniach po wydaniu wyroku rozstrzelany. Wyrok wykonany został na strzelnicy wojskowej w Świdnicy. Młodociany morderca zachował zimną krew do ostatniej chwili, dowodem czego fakt, że jeszcze na godzinę przed śmiercią w głębokim pogrążony był śnie.
Gazeta Opolska z 25 grudnia 1913 r.
Tragicznie zakończyło się grudniowe polowanie w okolicach Domanic, które kiedyś należały do powiatu świdnickiego.
Świdnica. Na ostatniem polowaniu odbytem we wsi Domano postrzelił pewien 19-letni uczeń seminaryjny tak nieszczęśliwie 14-letniego syna mistrza rzeźnickiego Hulda, że lekarze wątpią o utrzymaniu nieszczęśliwego przy życiu.
Cdn.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny (Fundacja IDEA)
7 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!