Wydawałoby się, że historia obiektu, który sięga swymi początkami II połowy XIX wieku, nie powinna nastręczać historykowi zbyt wielu problemów. Okazuje się jednak, że zawierucha II wojny światowej i czasów powojennych, w których z naszej przestrzeni starano się wyrugować wszelkie ślady niemieckości, niszcząc bezmyślnie nie tylko niemieckie pomniki itp., lecz również cenne akta związane z przeszłością naszego miasta, dokonały swego.
Przypominam sobie, iż w czasie jednej z rozmów ze świdnickich pionierem, nieżyjącym już Edmundem Stiepanowem, wspominał on o istnieniu przedwojennej, „niemieckiej” kroniki gazowni i wodociągów miejskich. Stwierdził on jednak, że w bliżej nieokreślonym czasie kronika ta znikła z jego oczu i nie potrafił wskazać, co się z nią później stało. Fakt ten można jedynie kolokwialnie podsumować, iż straciliśmy w ten sposób bezpowrotnie spory „kawał świdnickiej historii”. Stąd też artykuł niniejszy opierać muszę na innych cząstkowych materiałach źródłowych, głównie na wycinkach z przedwojennej prasy.
Przez wiele lat na terenie Świdnicy, mimo wielkiego zapotrzebowania na tego rodzaju zakład, nie wolno było wznosić gazowni. Głównym powodem tego faktu była oczywiście okoliczność, iż nasze miasto pozostawało twierdzą i władze wojskowe zabraniały stanowczo budowy obiektu, który ze względu na swój charakter, mógłby zagrozić bezpieczeństwu tego strategicznego miejsca. Dopiero w 1862 r. władze miejskie mogły pomyśleć o realizacji projektu, który jak na owe czasy był niezmiernie postępowy i z pewnością uznawany za modernizacyjny. Można sobie jedynie wyobrazić stan miasta, sprzed budowy gazowni, w którym oświetlenie stanowiły jedynie świece i lampki, a jeszcze na początku XIX wieku, w niektórych domach przyświecano sobie szczapami z drewna sosnowego! Plac pod budowę gazowni, przy ul. Wrocławskiej 10, zakupiono za sumę 5000 talarów. Pracę nad jej wznoszeniem powierzono firmie W. Kornharta, która całość kosztów związanych z budową i kładzeniem rur gazowych obliczyła na sumę 68708 talarów. Sieć gazowa w mieście liczyła początkowo 10 kilometrów, co i tak było sporym osiągnięciem. 26 sierpnia 1863 r. z okazji 50-lecia bitwy nad Kaczawą, w której wojska pruskie pokonały wojska Napoleona, po raz pierwszy oświetlenie gazowe rozświetliło place, ulice i budynki użyteczności publicznej w naszym mieście. Dwa dni później oficjalnie dokonano otwarcia miejskiej gazowni w Świdnicy. Pierwszy kierownik tegoż zakładu nazywał się Schlosser. 11 września 1863 r. oświetlenie gazowe wykorzystano po raz pierwszy do iluminacji Teatru Miejskiego i jego sceny. Zgodnie z informacjami pochodzącymi z 1868 r. opiekę nad gazownią miejską, która podlegała radzie miejskiej, sprawował miejski radca budowlany, czyli odpowiednik naszego architekta miejskiego, oraz członkowie tzw. deputacji do spraw gazowni miejskiej. Początkowo gazownia miejska była miejscem realnej produkcji gazu, który wytwarzano z węgla sprowadzanego tu głównie z wałbrzyskich kopalń (m in. z szybu „Wrangla”, obecnie szyb „Wojciech”). W 1867 r. roczna produkcja gazu wynosiła 231 900 m3, przy czym maksymalna produkcja dobowa dochodziła do 1298 m3, zaś minimalna znajdowała się na poziomie 217 m3. Zgodnie z opisem pochodzącym z tych czasów całość założenia gazowni składała się z: „12 owalnych ceramicznych pojemników do destylacji, 1 pompy ssącej do gazu (tzw. ekshaustor), 2 zbiorników gazowych o łącznej pojemności 1236 m3, 350 tzw. mokrych gazomierzy itd.” Produkty uboczne, powstające przy produkcji gazu, tj. koks, smołę, zielone wapno sprzedawano na miejscu, zaś wodę amoniakalną oddawano za darmo okolicznym rolnikom, którzy wykorzystywali ją jako nawóz na swych polach. Proces oczyszczania gazu przeprowadzano przy pomocy wapna; na początku XX wieku wykorzystywano w tym celu darniową rudę żelaza (eksperymentowano również z innymi metodami, o czym informowały ówczesne gazety). W ciągu czterech lat od powstania gazowni sieć gazowniczą w mieście, którą na szerszą skalę zaczęto doprowadzać do prywatnych mieszkań (początkowo gaz wykorzystywano głównie jako oświetlenie miejskie), powiększono do 15 kilometrów. Kapitał zakładu gazowniczego obliczano wówczas na 70000 talarów, czyli 210 000 marek. Ceny gazu dla prywatnych odbiorców ustalono na 2 1/3 talara za stopę sześcienną, a przy odbiorze rocznym rzędu 100000 stóp sześciennych odbiorca płacił tylko 2 talary (od stopy sześciennej).
W 1868 r. Związek Mieszczański, który ukonstytuował się zaledwie rok wcześniej zaprosił przedstawicieli magistratu miejskiego w Świdnicy na jedno ze swych posiedzeń. Podczas obrad mieszczanie postawili wniosek, aby ceny gazu przesyłanego do odbiorców w okresie zimowy zostały poważnie obniżone, gdyż w tym to czasie mieszkańcy Świdnicy powszechnie jako oświetlenie domowe stosowali lampy naftowe, przez co zużycie gazu znacznie się zmniejszało. Nie wiadomo wszakże, czy wniosek ten został pozytywnie rozpatrzony przez ówczesne władze miejskie. Zgodnie ze sprawozdaniem z 1865 r., które rokrocznie sporządzane było przez kierownictwo gazowni miejskiej, nadwyżki, a zatem zyski ze sprzedaży gazu prywatnym odbiorcom w mieście wynosiły aż 5000 talarów. Przyjąć zatem należy, że budowa gazowni nie tylko była wielkim krokiem na drodze do postępu, lecz szybko zaczęła przynosić realne zyski. W tym czasie w mieście świeciło się już 288 latarni. Udzielały one swego światła do godziny 10,45 w nocy. Jedynie 40 latarni w całym mieście pozostawiano zapalonych do wczesnych godzin porannych. „Prywatnych płomieni”, czyli domowych lamp u prywatnych odbiorców, było już w tym czasie 2280, a zatem okazała ilość.
Co ciekawe, zyski ze sprzedaży gazu już po kilku latach zaczęły spadać. Spowodowane to było między innymi faktem, że gazownia wydawała większość nadwyżek na poprawę istniejącej sieci gazowej i infrastruktury oświetleniowej. W 1866 r. dokonano rozbudowy istniejącej stacji oczyszczania gazu, zaś w 1876 r. zakupiono używaną aparaturę do produkcji gazu, której nie potrzebowano już we Wrocławiu. Ten ostatni przypadek pokazuje dobitnie, że nasze miasto w tym czasie zaczęło już dalece odstawać od stolicy prowincji, gdzie nie brakowało funduszy na stałe modernizacje i inwestycje. W Świdnicy nie można było przeprowadzać ich z takim rozmachem, dlatego też zadowalano się kupnem używanej aparatury. Patrząc na te procesy z szerszej perspektywy, trudno nie dostrzec faktu, że stan ten był następstwem istniejącej tu długo twierdzy, która przez wiele dziesięcioleci kordonem swych umocnień dusiła wszelką miejską inicjatywę, w tym m. in. budowę gazowni miejskiej. W tym czasie inne miasta na Śląsku dawno zdołały już dostosować się do wyzwań nowoczesności na skalę XIX wieku. Nasze miasto od lat 60-tych tego stulecia powoli nadrabiało czas letargu, w którym zmuszone było przez długi okres spoczywać.
Rokroczne Sprawozdania z działalności magistratu w Świdnicy, które sumiennie drukowano w XIX i na początku XX wieku, dają bardzo szczegółowy pogląd na temat działalności gazowni miejskiej w tym okresie. Zawierają one skrupulatne zestawienia wszystkich przychodów i rozchodów tej instytucji, i mogłyby posłużyć jako materiał na napisanie monografii historycznej gazowni w naszym mieście. Dla potrzeb naszego artykułu służyć mogą jedynie jako namacalny przykład działalności gazowni w Świdnicy w tym okresie. I tak przykładowo w okresie 1881/82 r. gmina miejska Świdnica, w celu oświetlenia ulic i placów zakupiła 110701 metrów sześciennych gazu za sumę 19926, 18 marek (miasto płaciło za metr sześcienny 18 fenigów). Za gaz służący do oświetlenia korytarzy i pomieszczeń biurowych ratusza, Kasy Oszczędności, sali posiedzeń parlamentu miejskiego i korytarza przy mieszkaniu woźnego magistrackiego wydano łącznie 843, 32 marki. Za gaz wykorzystany do iluminacji ulic i placów z okazji urodzin cesarza wydano 16,38 marek. Za oświetlenie przedstawień dobroczynnych, które wystawiano w teatrze miejskim, jak również „za kontrolę malatury w teatrze”, którą to czynność wykonywano przy włączonym oświetleniu gazowym, zapłacono 11,96 marek. Łączny koszt gazu dostarczonego miastu wynosił w tym czasie 20797,84 marki. W tym samym okresie mieszkańcy miasta za gaz dostarczony do ich prywatnych mieszkań – wykorzystywano go głównie również w celach oświetleniowych – zapłacić musieli łącznie 42983,37 marek. Prywatni właściciele posesji wykorzystali w tym czasie 264104 metry sześcienne gazu, dokonując jednak swych opłat według różnych taryf, w zależności od podpisanej umowy, związanej z ilością zużywanego lotnego paliwa. Co ciekawe straty gazu związane z przesyłem go na odległość i zapewne nieszczelną instalacją, wynosiły w tym czasie 3759 metrów sześciennych rocznie. Ogółem przychody gazowni we wspomnianym roku wyniosły 89772, 02 marek.
Sobiesław Nowotny
10 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!