Jest w Świdnicy miejsce, gdzie 90 lat temu wznosiła się piękna kamienica o starej, barokowej formie. Owo piękno nie uratowało jej jednak przed wyburzeniem jeszcze przed II wojną światową. Na jej miejscu, średnio dziś zagospodarowanym znajduje się obecnie skwer. Nigdy w tym miejscu nie powstał już żaden budynek, jedynym elementem małej architektury był kiosku RUCH-u, stojący tu przez wiele lat, a wizualnych doznań dostarczała w powojennej rzeczywistości wielka reklama na niezbyt zadbanej elewacji sąsiedniego budynku, w której na dziko zaczęto wykuwać różnego rodzaju otwory okienne. To tu znajdował się jeden z najbardziej znanych na Śląsku domów towarowych z materiałami i konfekcją ubraniową, firma Sölter & Starke [tu można przeczytać pierwszą część opracowania Grodzka 24 (cz. 1): Dom przy murze].
Kolejnych właścicieli parceli na której wznosiła się kamienica przy ulicy Grodzkiej 24 znamy dla XVII wieku. Odnotowano ich w następujących latach, które można uznać za początek własności parceli.
Nie o wszystkich posesorach z tej listy udało się odnaleźć w źródłach informacje. Dotyczy to rodziny Franza Hilmanna oraz Salomona Weigmana, który nosi to samo nazwisko rodowe, co burmistrz Świdnicy z połowy XIV wieku, którego płyta nagrobna została ostatnio wyeksponowana na ulicy Franciszkańskiej. Bardzo ryzykownym byłoby jednak w oparciu o posiadane informacje doszukiwać się między tymi osobami powiązań rodzinnych. Podobnie nie udało się ustalić kim był i czym się zajmował Caspar Schiferdeker.
Mimo potwornych zniszczeń jakich doznało miasto podczas wojny 30-letniej, wydaje się, że w przeciwieństwie do wielu innych parcel opisywanych przez nas na Świdnickim Portalu Historycznym, które w trakcie wojny i po jej zakończeniu nie miały właścicieli, a zabudowania na nich stojące były zniszczone, posesja przy późniejszej Grodzkiej 24 była cały czas w posiadaniu konkretnych właścicieli. Niewykluczone, że wpływ na to miało usytuowanie w prestiżowej części miasta, której fragment nie musiał ulec całkowitemu zniszczeniu.
Całkowicie nieznaną do tej pory informacją w historiografii miasta był fakt, że dom przy Grodzkiej 24 był kamienicą „burmistrzowską”!
Znana ze źródeł jest za to rodzina Freygang. Tobias Theodorus Freygang pełnił przez kilkanaście lat różne stanowiska miejskie. Był pięciokrotnie ławnikiem miejskim w latach: 1645/1646, 1648/1649, 1652/1653, 1664/1665 i 1670/1671, pełnił także aż 17 razy (sic!) funkcję radnego miejskiego w latach: 1649/1650, 1650/1651, 1651/1652, 1653/1654, 1654/1655, 1655/1656, 1656/1657, 1657/1658, 1658/1659, 1659/1660, 1663/1664, 1665/1666, 1666/1667, 1668/1669, 1669/1670, 1671/1672 i 1672/1673. W tych latach była także trzykrotnie wybierany burmistrzem tj. na kadencję: 1668/1669, 1669/1670 i 1672/1673. Z pewnością nie były to kadencje dla niego łatwe – podobnie zresztą jak i innych burmistrzów z tego okresu zważywszy na fakt, że musieli nadzorować dźwiganie się miasta ze zniszczeń zakończonej w 1648 roku wojny trzydziestoletniej. Warto przypomnieć tylko przy okazji, że po podpisaniu Pokoju Westfalskiego w Świdnicy ocalało jedynie 118 nędznych domów, w których mieszkało 200 zubożałych mieszczan (przed wybuchem wojny, liczyła około 9 tysięcy mieszkańców i posiadała ok. 1300 domów). Odbudowa miasta postępowała bardzo powoli i Świdnica już nigdy nie odzyskała dawnego znaczenia na Śląsku [więcej o Świdnicy podczas wojny 30-letniej czytaj tutaj: Świdnica podczas wojny trzydziestoletniej].
O Tobiasie Theodorusie Freygangu wiadomo także, że 24 kwietnia 1645 roku ożenił się z panną Elizabeth, córką Tobiasa Cernikena, komisarza powiatu kamiennogórsko-bolkowskiego.
Spadkobiercą zmarłego pomiędzy 1673 a 1685 ojca był jego syn – Christian Ehrenfried Freygang, który wzorem ojca także rozpoczął karierę urzędniczą, chociaż jego dokonania były znacznie skromniejsze. Był ławnikiem miejskim w latach 1697/1698, 1698/1699, 1699/1700, 1700/1701. 15 sierpnia 1681 roku ożenił się z panną Marie Magdalene, córką Paula Johanna Fleischera, radnego miejskiego. Musiała ona umrzeć przed 1685 rokiem, bowiem wtedy w Świdnicy odbyły się zapowiedzi jego drugiego ślubu, który odbył się prawdopodobnie w Lubomierzu. Jego wybranką była Anna Ursula, córka urzędnika z Lubomierza – Gregoriusa Tamma.
Wydaje się, że to rodzinie Freygang przypisać należy odbudowę lub wzniesienie nowego domu na omawianej parceli. Na planie widokowym ukazująca miasto sprzed wojny 30-letniej widać, że na omawianej parceli znajdował się dom o dwóch kondygnacjach i wysokim poddaszu. Na planie widokowym Wernera z połowy XVIII wieku jest już wyobrażona trzykondygnacyjna obszerna kamienica z bogato zdobionymi barokowymi attykami.
Można więc śmiało powiedzieć, że od końca XVII wieku dom wznoszący się na tym miejscu możemy określać jako kamienica burmistrzowska, co dziś podkreśla znaczenie obiektu i wysoką pozycję społeczną jej dawnych właścicieli.
Na wszystkich tych planach widokowych doskonale jest także widoczna wieża obronna. Jest wpięta w pierwszy, główny i najstarszy pierścień murów obronnych. Posiada prostokątny przekrój i nakryta jest czterospadowym dachem. Jest położenie wskazuje na fakt, że została zbudowana jeszcze w średniowieczu (zapewne później przebudowywana) i należała do najstarszego sytemu murowanych umocnień miasta. To ta właśnie wieża była przypisana do parceli i stanowiła własność jej posiadaczy. Zakładając, że plany są odwzorowane z zachowaniem szczegółów, przed wojną 30-letnią omawiany dom przylegał bezpośrednio do wieży, natomiast w połowie XVIII wieku między ścianą domu a wieżą widoczne jest wąskie przejście.
Ponieważ parcela wraz z zabudowaniami leżała w atrakcyjnym punkcie miasta, przy jednym z głównych traktów oraz niedaleko zamku i bramy Strzegomskiej, właściciele parceli i zabudowań na niej stojących płacili aż 1 talara 23 srebrne grosze i 6 halerzy podatku od nieruchomości zwanego szosem, co jak na świdnickie stosunki fiskalne było kwotą całkiem sporą. Oprócz tego na parceli ciążyły od średniowiecza (wymieniane jeszcze w XVII wieku) inne obciążenia, wynikające jeszcze ze średniowiecznych fundacji:
– na klasztor franciszkanów w Świdnicy właściciele parceli płacili 2 talary i 8 krajcarów
– na precentora od św. Mikołaja także 2 talary i 8 krajcarów
Do parceli przypisany był także jeszcze w XVII wieku przywilej produkcji aż 10 warów piwa.
Dla II połowy XVIII i początku XIX wieku nie znamy źródeł, które wymieniałyby właścicieli posesji. W księgach podatkowych zapisane są jedynie wartość jej samej, łącznie ze stojącymi na niej zabudowaniami: 1764 rok – wartość 2.400 talarów; 1780 rok – wartość 2.200 talarów; 1786 rok – wartość 2.650 talarów; 1798 rok – wartość 4.600 talarów; 1806 rok – wartość 4.437 talarów; 1813 rok – wartość 4.970 talarów; 1825 rok – wartość 4.970 talarów.
Daty te oznaczają prawdopodobnie w większości ceny zakupu parceli z zabudowaniami przez kolejnych właścicieli. Ciekawym i nie do końca wyjaśnionym zdarzeniem jest to, co zdarzyło się w odniesieniu do omawianej posesji w 1807 roku. Otóż w tym roku ówczesny, nieznany z imienia i nazwiska właściciel posesji zlecił inspektorowi budowlanemu Herfortowi oszacowanie wartości parceli i domu. Inspektor wyliczył, że są one warte łącznie równo 10 tysięcy talarów! Dlaczego więc w następnych latach parcelę i kamienicę sprzedawano znacznie poniżej wartości, to jest za 4.970 talarów? Wyjaśnienie może być tylko jedno. Parcela była zadłużona i gotówką kolejni właściciele otrzymywali jedynie kwotę pozostałą po odjęciu długu. Że tak mogło właśnie być świadczy adnotacja w księgach podatkowych z 1838 roku, kiedy mamy wymienioną pierwszą w XIX wieku właścicielkę – baronową Auguste von Forkade, która zakupiła dom i parcelę 13 czerwca. Jak zaznaczono w księdze przy informacji o tej transakcji (bez podania kwoty) – kupiła tanio bo za długi.
Rzeczywistą wartość na przełomie XIX wieku domu i parceli, określoną na 10 tysięcy talarów – kwotę bardzo dużą, potwierdza kolejna transakcja. 22 lutego 1845 roku. W tym dniu Friedrich Wilhelm Felbaum kupił parcelę i dom od baronowej – wówczas już zamężnej z właścicielem majątku dr. Müllerem, za równą kwotę 10 tysięcy talarów. Felbaum jeszcze w tym samym roku, a dokładnie pięć miesięcy później (30.07.1845), sprzedał parcelę i kamienicę Georgowi Friedrichowi Hoffmanowi, w księdze podatkowej określanemu jako właściciel majątku, także za kwotę 10 tysięcy talarów. Była to ostatnia transakcja z tak dużą ceną. Kolejne, wyjątkowo częste transakcje opiewały już na znacznie mniejsze kwoty.
Z osobą Friedricha Wilhelma Felbauma, który zakupił kamienicę przy Grodzkiej 24 w 1845 roku wiąże się odkrycie historycznego faktu, którego dokonano przy okazji opracowywania niniejszego tematu, a który był do tej pory kompletnie zapomniany czy też nieznany w historiografii Świdnicy. Otóż w dniu 27 maja 1846 roku Felbaum podpisał umowę dzierżawy z Królewskim Generalnym Urzędem Pocztowym. Na jej podstawie całe jedno piętro w kamienicy wynajęte zostało na Królewski Urząd Pocztowy! Umowa najmu oprócz całego jednego piętra obejmowała także wynajęcie piwnic i strychu – na pomieszczenia magazynowe i skład opału oraz wagi. To całkowicie nowa informacja w dziejach świdnickiej poczty. W kamienicy przy Grodzkiej 24 poczta funkcjonowała jeszcze po październiku 1866 roku, kiedy z ówczesnym właścicielem umowa o dzierżawie pomieszczeń została przedłużona. Kwota dzierżawna opiewała na sumę 350 talarów.
Cdn.
Andrzej Dobkiewicz &Sobiesław Nowotny
Opracowanie powstało w ramach projektu w otwartym konkursie Starostwa Powiatowego w Świdnicy na realizację zadań publicznych w zakresie kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego w krajoznawstwa w 2023 roku.
12 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!