Press "Enter" to skip to content

Powodzie w Świdnicy i na ziemi świdnickiej w ciągu wieków (cz. 2)

Spread the love

Świdnica i powiat świdnicki wielokrotnie na przestrzeni wieków także doświadczyły wielu powodzi. O wielu z nich nie zachowały się żadne szczegółowe wzmianki, chociaż czasem lakonicznie wspominają o nich kronikarze. Poniżej prezentujemy kalendarium „świdnickich” powodzi z wykorzystaniem przetłumaczonych przez historyka Sobiesława Nowotnego starych zapisków z kronik. Zestawienie doprowadzone jest do 1977 roku.  O powodzi z 1997 roku pisaliśmy tutaj: Wielka powódź w 1997 roku. Pierwszą część opracowania można przeczytać tutaj: Powodzie w Świdnicy i na ziemi świdnickiej w ciągu wieków (cz. 1).

* 1897 rok. Nie bez przyczyny powódź, jaka miała miejsce w dniach 30 lipca – 1 sierpnia określano w późniejszej literaturze mianem katastrofy. Relacja w oparciu o świdnicką i  lokalną prasę wyglądała następująco:

Wybudowanie zapory i możliwość spiętrzania wody w jeziorze Bystrzyckim uchroniła Świdnicę przed większymi powodziami

Niekończące się opady w ciągu ostatnich dwóch dni wzmogły się wczoraj wieczorem do tego stopnia, że nie tylko sparaliżowały komunikację w Świdnicy i okolicach, lecz również wyrządziły znaczących szkód w ogrodach i na polach. Nad Jedlinką i w pobliżu tej miejscowości nastąpiło oberwanie chmury. W następstwie tego wczorajszego wieczoru około godziny 9 Bystrzyca zaczęła gwałtownie przybierać i do godziny 1 w nocy osiągnęła swój punkt kulminacyjny, który prawie może być porównywalny z okropną powodzią z 1883 r. W Kraszowicach wody Bystrzycy zniszczyły ogródek piwny przed słynną restauracją Ludwiga. Na straty musiano spisać całe wyposażenie lokalu. Sam ogródek pokryty został wielką ilością piasku. Bystrzyca uszkodziła również jaz powyżej mostu kraszowickiego.  W wielu miejscach doszło do podmycia i przerwania znajdującego się w stanie budowy odcinka kolei żelaznej ze Strzeblowa do Świdnicy. Prowizoryczny most na rzece Bystrzycy w pobliżu Kraszowic, na którym ułożono już szyny i po którym przejeżdżały już pociągi z robotnikami, został zerwany przez falę powodziową i zniesiony aż do Świdnicy. Tory przy moście kraszowickim zostały powykręcane niczym druty. Przy moście Piaskowym utworzył się sporych rozmiarów zator z belek, drzew powyrywanych z korzeniami itp. Był tak duży, że nawet konie nie mogły sobie poradzić z jego usunięciem. Fale Bystrzycy przelały się przez nabrzeże i zalały drogę komunikacyjną w fabryce Wiethoffa (na lewym brzegu Bystrzycy). Most, dzięki któremu istniało połączenie między ul. Równą a Kliczkowem został wyłączony z ruchu, ponieważ szalejące wody zmyły podejścia po obu jego stronach. Woda przerwała wał powyżej mostu Styriusa i przetoczyła się przez ogrodnictwa kilku osób, dokonując straszliwych szkód. Na terenie ogrodnictwa rodziny Weigelt prąd wymył sobie koryto metrowej głębokości. Zniszczone zostały gospodarstwa ogrodnicze rodziny Jänschke, Karla Wagnera i pani Rahner. U tej ostatniej utonęły gęsi i jedna koza. Poniżej mostu Styriusa w pobliżu tzw. łąk rzeźnickich przerwane zostały groble, tak iż rwące kipiele spustoszyły łąki i pola uprawne

Wystąpiła z brzegów również Piława, zalewając łąki i pola w pobliżu Makowic, Jakubowic i Jagodnika. Wszędzie ratowano bydło, wyprowadzając je z obór i stajni.

Z Niegoszowa do redakcji świdnickiej gazety Schweidnitzer Stadtblatt wysłano telegram następującej treści: 30 lipca. Poziom Piławy wzrasta gwałtownie od godz. 10 rano. Do godz. 1 po południu podniosła się ona o około metr. Stan wody ciągle rośnie. Niżej położone obszary wokół wsi zalane. Wielkie straty. 

Miasto ze swego budżetu wydało na usuwanie szkód po powodziowych 326 marek i 85 fenigów, bez kosztów remontów mostów, nabrzeży, jazów itp. Warto przy okazji dodać, że tereny po powodziowe wokół Świdnicy zwiedził prezydent prowincji śląskiej dr von Heydebrand und von der Lasa. Wyraził wówczas pogląd, że regulacja biegu Bystrzycy jest koniecznością. Ciekawy jest też komentarz dotyczący przyczyn powodzi, który przy całym szacunku dla jednej ze wspanialszych epok w dziejach ludzkości – mowa oczywiście o dorobku naukowym i kulturalnym XIX wieku, może nas jedynie szokować. Jedna grupa naukowców uważała bowiem, że na występowanie powodzi mają wpływ fazy księżyca, druga, której głównym reprezentantem był niejaki profesor Falb,  twierdziła, że wszystkiemu winne jest słońce. Falb przepowiedział nawet powódź w dniu 29 lipca, czyli (…) w dniu krytycznym drugiego stopnia związanym z zaćmieniem słońca

Problemem pozostały mniejsze cieki wodne tak, jak nieuregulowana Piława, która dała o sobie znać między innymi w 1938 roku

Jak odnotował w swojej kronice Wilhelm Schirmmann: Orkiestry wojskowe zorganizowały wspólny koncert na rzecz powodzian. Również pani Hildegard Philipp wespół z bohaterskim tenorem Brunonem Dehnem z Teatru Miejskiego w Zurychu, hrabią Heinrichem von Pücklerem i kantorem Demnitzem urządziła wieczór pieśni. Ostatni z wymienionych ofiarował również na rzecz poszkodowanych w powodzi 100 marek pochodzących z zysku z jednego z koncertów kościelnych, zaś Ewangelickie Stowarzyszenie Czeladnicze przekazało na ten cel pokaźny dochód od jednego z wieczorów teatralnych.

* 1903 rok.  12 lipca rzeka Bystrzyca podniosła się, ale nie wylała. Większe szkody wyrządziła natomiast Piława. Korespondent Schweidnitzer Stadtblatt z Makowic donosił, że: Piława wystąpiła z brzegów. W następstwie ciągłych opadów w pobliżu tzw. czarnego mostu [chodzi o wiadukt kolejowy] na trasie pomiędzy Krzyżową a Jakubowicami obsunął się nasyp kolejowy, tak iż pociągi mogły przejeżdżać przez to miejsce jedynie przy zachowaniu największej ostrożności. Intensywne opady, jakie miały miejsce w tym roku na całym obszarze Dolnego  Śląska spowodowały wielkie straty w rolnictwie i infrastrukturze, oszacowane na 20.000.000 marek.W Świdnicy, obie orkiestry wojskowe i świdnickie organizacje śpiewacze zorganizowały koncert na rzecz poszkodowanych, uzyskując 830 marek czystego zysku.

* 1909 rok. Po oberwaniu chmury nad Witoszowem Górnym gwałtownie podniósł się poziom potoku Witoszówka. W szybkim tempie jej wezbrane wody zaczęły zalewać okoliczne łąki, pastwiska i pola uprawne. Podniósł się poziom innych okolicznych rzek i cieków wodnych. Nie było natomiast alarmu na Bystrzycy.   

* 1910 rok. Duże straty przyniosła powódź wskutek wylania rzeki Piława. Poważnie ucierpiały Makowice. Woda wdarła się do wnętrza tamtejszego kościoła, zatapiając znajdujące się pod posadzką krypty dawnych właścicieli. Z ryb „wyczyszczone” zostały także stawy hodowlane, z których spłynęły one wraz z wezbranymi wodami. Woda płynęła poprzez wieś szerokością około 100 metrów! Podtopione zostały również tereny Jagodnika, Pszenna, Wilkowa, Niegoszowa, Pankowa, Śmiałowic i Kraskowa.   

* W latach 1922-1928 wystąpiły mniejsze powodzie. Zapora na Bystrzycy w Zagórzu Śląskim oddana do użytku w 1914 roku, spełniła swoją rolę i zniwelowała niebezpieczeństwo wylania rzeki.

Zalane wodami Piławy Mościsko w 1938 roku

* 1938 rok. Rok trzech powodzi. Pierwsza, o niewielkim zasięgu,  miała miejsce pierwszych miesiącach roku i związane były ze dużymi opadami śniegu, a następnie jego gwałtownym topnieniem na skutek wyjątkowo ciepłej pogody. 10 stycznia droga ze Świdnicy do Wałbrzycha została całkowicie zasypana. Wehrmacht, RAD i straż pożarna były w ciągłym pogotowiu i starały się udrożnić przejazdy. 12 stycznia nieprzejezdne były nadal drogi do Strzegomia i Świebodzic. Około 15 stycznia bardzo silna odwilż spowodowała gwałtowne topnienia i przybory wód w potokach i rzekach.

Katastrofalne okazały się dwie kolejne powodzie o wielkości nie notowanej od blisko 100 lat. Zła pogoda zaczęła się 20 sierpnia 1938 r. Silne burze nad Schweidnitz i okolicznymi wioskami spowodowały zniszczenia w wyniku uderzeń piorunów. W czwartek 25 sierpnia otworzyć musiano spusty na zaporze w Lubachowie, z których wypływało 20 metrów sześciennych wody na sekundę. Poziom lustra Jeziora Bystrzyckiego podnosił się o 12 cm na godzinę. Również Witoszówka i Piława, jak i inne rzeki osiągnęły swój stan maksymalny. W pobliżu Grodziszcza Piława zaczęła zalewać szerokie tereny łąk i pól uprawnych. Domy stały już pod wodą, główna droga w tej wsi była już w wielu miejscach zalana. Parkany i drzewka owocowe ledwo wystawały ponad poziom wody. Nie można było rozpoznać miejsc, w których jeszcze niedawno stały kładki i mosty. W Grodziszczu Dolnym wody Piławy otoczyły gościniec Zum Wiesental, który stał niczym na wyspie. Łąki w Makowicach leżały na dnie świeżo powstałego właśnie jeziora. W Kraszowicach Bystrzyca wystąpiła już w wielu miejscach z brzegów.

W Pszennie pod wodą znalazła się wiejska kuźnia i dom łąkarza. Zalane zostały wszystkie piwnice domów stojących nad Piławą. W pobliżu tzw. pałacyku usunięto groźny zator, dzięki czemu spiętrzone wody rzeki zaczęły płynąć swym starym korytem pod tzw. mostkiem pałacowym. Zalane zostały tereny w pobliżu Wilkowa i w tzw. Lisim Zakątku.  

W piątek 26 sierpnia sytuacja znacznie się pogorszyła. Ciągłe burze przechodzące w górach były przyczyną ciągłego wzrostu poziomu wody w rzekach i strumieniach. Zapora w Lubachowie z ledwością utrzymywała masy wody gromadzące się w jeziorze. Istniało duże niebezpieczeństwo jej przerwania, a warto przy okazji wspomnieć, że trzymała ona w tym momencie 8.083.000 metrów sześciennych wody, które mogłyby zmieść leżące w dolinie Bystrzycy wioski i w poważnym stopniu zagrozić niżej położonym częściom samej Świdnicy. Fale zatopiły nadbrzeżne plaże, jak i trampolinę, woda doszła do o wiele wyżej położonej przebieralni. Wszystkie drogi zmieniły się w rwące potoki i ciągle znosiły nowe masy wody do jeziora.

W Bystrzycy Górnej zerwana została kładka stojąca naprzeciw domu wypoczynkowego św. Urszuli i zniesiona na drugi brzeg. Wszystkie inne kładki woda zmyła. Cała Śląska Dolina wyglądała podobnie. Ogrody położone nad Bystrzycą znalazły się pod wodą. Straż pożarna spełniała swój obowiązek pilnując mostów, przy których mogły utworzyć się zatory.

Zalane wodami Piławy Grodziszcze w 1938 roku

W Świdnicy woda podmyła mury szopy stojącej pomiędzy mostem Piaskowym a kładką przy ulicy Okrężnej. Powyżej wsi Kraszowice rozszalałe fale wyrwały na obszarze dziesiątków metrów kwadratowych tereny nadrzecznych łąk, podmyte zostały kamienne omurowania brzegów i zawaliły się. Zniszczone zostały słupy telefoniczne.  

Nie można było przejechać przez Panków, gdyż w okolicy piekarni Gablinga pół metrowej wysokości fala przelewała się przez drogę. Pola i łąki pomiędzy Pankowem i Śmiałowicami utworzyły wielkie jezioro, nad którego taflę wystawały kłosy nie zebranej jeszcze pszenicy. Liczne domostwa zostały odcięte od świata przez wodę. Szalały również Czarna Woda, Strzegomka i Pełcznica.         

W sobotę 27 sierpnia wody zaczęły opadać. Lecz już 31 sierpnia w godzina wieczornych rozpoczęły się kolejne, niezwykle obfite opady deszczu. Sytuacja powtórzyła się w znacznie gorszym wymiarze w dolinie Piławy. Poziom Bystrzycy utrzymany został dzięki zaporze w Zagórzu Śląskim w znośnych granicach. Na terenie miasta Świdnicy uszkodzony został jedynie jaz Kleczkowski. W Grodziszczu ludzie musieli uciekać na pierwsze piętro swych domów. Miejscowości Pszenno i Wierzbna po części zostały odcięte od świata. Piława w Pszennie wzrosła do tego stopnia, że uniemożliwiła jakikolwiek kontakt ze Świdnicą. Woda wdarła się do wszystkich zagród, zabudowań gospodarskich, piwnic i mieszkań. Straż pożarna pomagała wyprowadzać bydło do wyżej położonych zagród w pobliżu tzw. Zakątka Krohego. Do akcji ratunkowej sprowadzono oddziały Wehrmachtu. Za pomocą pontonów ewakuowały one całe rodziny, m.in. – jak donosiły media – pewną staruszkę, unieruchomioną na dachu swego domu i weterana z pierwszej wojny światowej.

Groźna sytuacja miała miejsce również w Jagodniku, gdzie wały ciągle podwyższane workami z piaskiem nie wytrzymały naporu wody. Około godziny 5 nad ranem w sobotę Piława przerwała wały w pobliżu tzw. Górnego Młyna zalewając ogrodnictwa i szklarnie. Pomiędzy Kraszowicami i Makowicami na polach utworzyło się ogromne jezioro. Uszkodzony został jaz w Wilkowie. Nieco poza granicami powiatu ewakuować trzeba było zalewane mościsko. W kilku miejscach pękła tama na Piławie, w coraz gorszym stanie były zabudowania w Grodziszczu. Poważne zniszczenia nastąpiły także na terenie miasta, m.in. w wodociągach. Sytuacja była tak krytyczna, że zatrzymano pociąg ze Świdnicy przez Sobótkę do Wrocławia, ponieważ w kilku miejscach nasyp kolejowy został podmyty. W piątek 2 września 1938 roku Tägliche Rundschau opublikował całą stronę z 4 zdjęciami i opisem powodzi:

Nawet z wysokości drogi Świdnica-Wierzbna czasami mamy widok na niziny przy Piławie i Bystrzycy w pobliżu Niegoszowa. W dole znajduje się duże jezioro i bagno. Sytuacja za Wiśniową i Wierzbną wygląda naprawdę źle. W dolnych dzielnicach Wierzbnej odważni mężczyźni za pomocą małej, metalowej łódki przeprowadzają akcję ratunkową dla całkowicie otoczonego wodą gospodarstwa. Tam woda jest już w pomieszczeniach mieszkalnych domu i w stajniach. Wciąż rośnie, z godziny na godzinę. Pierwszym krokiem jest zapewnienie małemu inwentarzowi bezpieczeństwa. Sam rolnik i jego rodzina na razie nadal utrzymują swoją posesję. Po wielu wysiłkach w końcu udało się uratować młode świnie, które skuliły się ze strachu pod ławkami łodzi. W innych miejscach woda też wlewa się do domów i jest na już parterze, a mieszkańcy są w trakcie przenoszenia całego ruchomego sprzętu gospodarstwa domowego do wyższych partii miasta. Niedaleko za Wierzbną droga do Pankowa była już zamknięta w czwartkowe popołudnie z powodu szalejących mas wody, które wirowały nad drogą. Zawracamy, bo nie chcemy ryzykować zatrzymania samochodu w środku szalejącego potoku. Objazdem przez Świdnicę i Pszenno udało nam się w końcu dotrzeć na drugą stronę brzegu Piławy, a tym samym do Wilkowa, gdzie część tamtejszego jazu musiała ustąpić porannemu naporowi mas wodnych. Później cały ruch ze Świdnicy odbywał się przez Pszenno, a droga do Wierzbnej została zamknięta przez podmokłe łąki na przelanej Piławie. Miejscowy rolnik zaprowadził też reportera na miejsce zniszczonego jazu w Wilkowie. Spadek do rowu melioracyjnego jest poważnie uszkodzony. Woda z ogromną siłą przedarła się na prawo i lewo. Ochotnicy i ekipa pomocy technicznej zadbały o to, aby masy wody przynajmniej swobodnie spływały do ​​regulowanego koryta monitorującego.

Oddziały Wehrmachtu ewakuująca pontonami mieszkańców Grodziszcza w 1938 roku

W Pszennie ulice wsi po obu stronach Piławy zostały zalane. Woda przedostała się do piwnic i stajni niemal we wszystkich gospodarstwach, ale także do mieszkań. Strażacy ewakuowali bydło na wzniesienia. Od 1883 roku to miejsce nigdy więcej nie doświadczyło takiej powodzi. W Szczepanowie, które zostało całkowicie otoczone przez powódź, żołnierze z 7. Regimentu Piechoty wraz z pomocnikami ze szkoły sportów motorowych z Kraszowic należącej do NSKK (Narodowosocjalistyczny Korpus Motorowy – niem. Nationalsozialistisches Kraftfahrkorps), oczyścili kilka zagrożonych domów i uratowali bydło z zalanych stajni.

Mężczyźni ze szkoły sportów motorowych współpracowali następnie z członkami innych organizacji w Jagodniku. W Jakubowicach 1 września po południu. Poziom wody osiągnął wysokość z pierwszej powodzi.Tamę w Jagodniku Dolnym, którą w zeszłym tygodniu udało się utrzymać z trudem, trzeba było zabezpieczyć nowymi podkładkami z worków z piaskiem. Ponieważ poziom wody stale się podnosił, mieszkańcy wezwali na pomoc członków szkoły sportów motorowych i oddziały SA oraz wieczorem pogotowie techniczne ze Świdnicy, które zabezpieczyło bydło. O północy strażnicy wałów musieli przebić tamę w Miłochowie, aby umożliwić odpływ stale podnoszących się wód powodziowych z Jagodnika Dolnego. Pomimo tych środków ostrożności woda przedarła się przez wał koło Górnego Młyna około godziny 5 rano. Ogród zajazdu Schneider, wszystkie ogrody targowe i pola warzywne zostały zalane, co przedstawiało ponury obraz zniszczeń. Powódź następnie spłynęła do Jagodnika Dolnego i zalała drogę do Miłochowa Dolnego na szerokość 25 metrów. Wszystkie domy na nizinie były całkowicie otoczone wodą. To była straszna noc dla Jagodnika. W Wirach Czarna Woda wezbrała do szalejącego potoku, zalewając wiejską ulicę na pół metra i zmuszając do ewakuacji ludzi i bydła. W Słotwinie ulica została częściowo podmyta, ale nie doszło do większych zniszczeń.

(…) 18 skarży się na znaczne straty w plonach oraz w inwentarzu żywym i martwym. Niestety, szkody spowodowane deszczem były również bardzo rozległe, zwłaszcza że na polu nadal znajdowały się znaczne ilości pszenicy i owsa. Część ziarna trzeba było zbierać na mokro i tylko dzięki licznym, dostępnym w okolicy systemom suszenia udało się uchronić duże ilości ziarna przed zepsuciem.W wyżej położonych miejscach, takich jak Witoszów Górny, Zebrzydów i Modliszów, większość ziarna zgniła na łodydze. Z powodu burz ucierpiały także uprawy roślin okopowych.

Straty spowodowane powodziami były ogromne, a usuwanie szkód trwało jeszcze po wybuchu II wojny światowej.

Cdn.

Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny

11 LIKES

One Comment

  1. Eckhard Hoffmann Eckhard Hoffmann 28 września 2024

    Die historische Darstellung der verschiedenen Hochwasser ab 1897 ist sehr interessant. Vielen Dank und Grüße an Sobieslaw Nowotny!
    Bardzo interesujące jest historyczne przedstawienie różnych powodzi począwszy od 1897 roku. Serdeczne podziękowania i pozdrowienia dla Sobiesława Nowotnego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.