Prezentujemy poniżej drugą część opisu XVIII-wiecznej Świdnicy, anonimowego autora, który pozostawał nieznany lokalnym historykom. Wydrukowany został w 1789 r. na łamach czasopisma naukowego Journal von und für Deutschland (Żurnal o Niemczech i dla Niemiec). Nosi on tytuł: Topografia umocnionego miasta Świdnicy leżącego w księstwie śląskim.
***
Następuje tu dalsza część opisu topografii miasta, odnosząca się do tzw. budynków użyteczności miasta Świdnicy, istniejących na terenie naszego miasta w XVIII w.:
Arsenał posiada dwa duże skrzydła, i jest największą i najpiękniejszą budowlą w Świdnicy [chodzi naturalnie o budynki świeckie, nie licząc kościołów – S. Nowotny]. Wzniesiono go z bogactw klasztoru w Krzeszowie, a wcześniej był siedzibą prałatów [opaci krzeszowscy mieli prawo posługiwania się tytułem prałata, stąd też w literaturze historycznej z tego okresu częściej napotykamy na określenie Dwór Prałatów, niż Dwór Opatów Krzeszowskich – S. Nowotny], gdy zatrzymywali się oni w mieście. Do budynków użyteczności publicznej należą również 4 koszary, w których zakwaterowani są żołnierze stanowiący załogę tutejszej twierdzy. Trzy z nich obsadzane są każdorazowo przez regiment muszkieterów, a czwarty zamieszkiwany jest przez kompanię artylerzystów. Te budynki koszarowe wyposażone są wyłącznie w izby; w wielu z nich mieszka po trzy lub cztery rodziny żołnierskie w jednej, a dodatkowo wraz z nimi zamieszkują także żołnierze bezżenni. Lazaret garnizonowy wyróżnia się wyjątkową czystością w porównaniu do innych tego rodzaju placówek, jak również pieczołowitą opieką nad chorymi. Każdy z nich otrzymuje odpowiednie i służące jemu wyżywienie, zaś szef kompanii wykłada co miesiąc odpowiednie kwoty w tym celu. Pacjent otrzymuje swe lekarstwa i wyżywienie bezpłatnie. W porównaniu do innych miast garnizonowych na Śląsku Świdnica wykazuje nieporównywalnie mało chorych. Są regimenty, gdzie ich średnia osiąga poziom 50 osób, w Świdnicy ledwie dochodzi ona do 15 ludzi. Miasto posiada dwa szpitale, jeden z nich nosi nazwę św. Jana i należy do mieszczan wyznania ewangelickiego. Drugi, pod wezwaniem św. Michała, jest katolicki. Podstawę ich egzystencji stanowi kapitał w wysokości 17 000 talarów, a oprócz tego liczne czynsze zalegające na kamienicach mieszczańskich. W szpitalu św. Michała przebywa obecnie 10, zaś u św. Jana 18 pacjentów. Każda z placówek otrzymuje tygodniowo 10 srebrnych groszy na utrzymanie jednego pacjenta, wraz z ubraniami i opałem, zaś z okazji każdego wielkiego święta dodatkowo 2 srebrne grosze na ciasto dla chorych. Oprócz tych szpitali, nad którymi kontrolę sprawują dwaj członkowie magistratu, istnieje tu jeszcze lazaret miejski, w którym zwykle przebywa 17 osób, a która to placówka powierzona jest szczególnej kontroli fizyka [lekarza] miejskiego i jednego z rajców miejskich.
Chociaż właściwe czasy rozkwitu tego miasta przeminęły wraz z wojną trzydziestoletnią, to Świdnica nadal jest jednym z najbogatszych miast na Śląsku. A dobrobyt ten zapewniają miastu na przyszłość:
Niezmiernie liczna i bogata ludność tych okolic księstwa, której tysiące przedstawicieli przybywa tu w niedzielę i w święta [na nabożeństwa do kościoła Pokoju], jak również w dni powszechnie, w których odbywają się targi. Powiat świdnicki uważany jest za najbogatszy na całym Śląsku, a liczy on ponad 52 000 ludzi.
Zwykłe targi zboża, wełny i bydła. Miasto to należy do miejsc składu dla handlu zbożem na obszarze górskim. A trzeba zauważyć w tym miejscu, iż tutejsze rolnictwo nie dostarcza tyle zboża, aby mogło ono pokryć zapotrzebowanie tak ludnego obszaru na Śląsku. Stale wysoka cena zboża w Świdnicy, w porównaniu do innych miast tego regionu, przyciąga do miasta mieszkańców wsi chcących sprzedać swe zboże z terenów odległych o 8 mil, a nawet więcej. Z takiej samej odległości, a nawet dalszej, przybywają tu handlarze i młynarze z górskich obszarów, aby zaopatrzyć się w potrzebny im towar. Wylicza się, iż rocznie sprowadza się do miasta od 300 000 do 400 000 korców zboża. Podczas obu targów wełny, które odbywają się wiosną i jesienią, zamienia się tu na pieniądze 20 000 kamieni wełny, a nawet więcej. Na targi te zjeżdżają się właściciele majątków i fabrykanci z obszaru większego niż połowa Śląska. W 1784 r. na tutejszym targu bydła znajdowało się 5 108 polskich wołów, 2 800 świń, 300 baranów i 168 koni. Wedle informacji kronikarskich cło pobierane od pędzonych tu wołów przynosiło miastu od 15 do 20 000 talarów dochodu.
Tzw. aktywny handel. Dawny handel zagraniczny tego miasta opierał się na eksporcie sukna i rud metalu. Nie wiadomo wszakże, jak aktywnie był on uprawiany. Wiadomo wszakże, że już książęta świdniccy starali się, aby ułatwić handel przez Polskę do Rosji. W niedawnych czasach kwitł gwałtownie rozwijający się handel, w szczególności z Węgrami. Wysokie cła zaporowe nakładane [przez państwo] na wina węgierskie przyniosły w konsekwencji zakaz wwozu do tego państwa śląskich wyrobów wełnianych, i zniszczyły tę gałąź handlu. Obecnie jedynie do Włoch wywozi się od 5 do 6 000 sztuk materiału. Natomiast zagraniczny handel suknem przeżywa swój złoty okres. W 1741 r., gdy Świdnica przeszła pod panowanie pruskie wysłano około 1000 kóp tego materiału, co przyniosło zysk rzędu 6 do 7 000 talarów. Podczas wojny amerykańskiej [o niepodległość Stanów Zjednoczonych] wartość eksportowanego sukna opiewała już na ponad 100 000 talarów, a obecnie może nawet na ponad 300 000 talarów. Wysyłka odbywa się lądem przez Lüneburg, albo rzekami Odrą i Łabą. Część wysyłana jest na koszt kupców z Hamburga, część zaś na własny koszt przez Hiszpanię do Ameryki.
Interesujące są także fragmenty dotyczące kwestii organizacji tutejszego garnizonu oraz spraw związanych z rodzącym się przemysłem i rzemiosłem.
Garnizon. Składa się on z jednego regimentu muszkieterów, jednej kompanii artylerzystów i połowy kompanii minerów. Dzięki obecności tychże oddziałów do kasy miejskiej wpływa corocznie ponad 80 000 talarów z kasy królewskiej, nie licząc tego, co w złocie wnoszą poszczególni oficerowie i zwykli żołnierze. Z pewnością interesujące byłoby podjęcie własnych badań nad zagadnieniem, cóż stałoby się z dobrobytem miasta, gdyby na 10 lat pozbawić go jego załogi wojskowej. Rolnik straciłby zapewne rynek zbytu na produkowane artykuły żywnościowe, a tym samym swą podstawę dobrobytu, musiałby się on ograniczyć do zaspokajania jedynie najbardziej podstawowych potrzeb, a tym samym dałby mniej zarobić mieszkańcowi miasta. Przy zmniejszonej konsumpcji i zawężonym obiegu pieniądza doszłoby do upadku wielu gałęzi rzemiosła. Fabrykant straciłby swych najbardziej pracowitych i najlepszych pracowników, a czynsze za wynajem mieszkań spadłyby o połowę. Za sprawą podatku akcyzowego, ceł, zwykłych podatków i loterii do skarbu państwa wpływa z naszego miasta i okolicy wiele tysięcy talarów, a bez owego garnizonu nie istniałyby żadne kanały, którymi pieniądze te mogły powrócić do naszego miasta. Zgodnie z obecnymi rozwiązaniami garnizon jest błogosławieństwem dla każdej miejscowości. Na karby stanu militarnego zrzuca się wprawdzie odpowiedzialność za pogorszenie się poziomu obyczajowości, która to kwestia zajmowała w ostatnich latach życia zmarłego króla [Fryderyka Wielkiego – dop. S. Nowotny], tak iż w oryginalny dla siebie sposób wyraził się on tymi słowy: „iż dałby sobie nawet odgryźć jeden ze swych palców, aby móc nastroić obyczajność swego ludu na nutę, która brzmiała w okresie jego młodości.” Nie twierdził on jednak, iż swoista frywolność związana jest w ogóle z charakterem naszych czasów, i nie wiedział, że jego następcy powszechnie opatrywać go będą przydomkiem „Fryderyka stulecia”. Świdnica zwolniona jest z tzw. konskrypcji (zaciągu poborowych) i obowiązku płacenia podatku serwisowego czy też opłat kwaterunkowych, które muszą wnosić mieszkańcy innych miast. Nasze miasto korzysta również z przywileju, iż nie musi wystawiać straży mieszczańskich, jak to dawniej było w zwyczaju, co jest niezmiernie kosztowną rzeczą. W mieście jest wiele domów, których właściciele otrzymują 45 talarów w ramach czynszu, a miesięcznie muszą płacić zaledwie niecałe 6 groszy serwisowego.
Fabryk i manufaktur, o których można by powiedzieć, że rozwinęły się do dużych rozmiarów, Świdnica nie posiada, po tym, jak swój upadek przeżyło kwitnące niegdyś rzemiosło garbarskie. Fabryka obróbki skóry dostarcza juchty podobne do tych produkowanych w Rosji, jak również dobrego gatunku safiany. Dzięki staraniom kupca Lindnera kilka rodzin ze Szwajcarii założyło tu fabrykę wstążek. Jest ona jedyną tego typu w kraju, dostarcza towarów wartości 6 000 talarów i zatrudnia 17 osób. – Fabryka ta ma tę przewagę nad innymi, iż mogą dla niej pracować dzieci w wieku 6 lat. Potrzebny do produkcji jedwab sprowadzany jest z Włoch, gdzie wymieniany jest na śląskie wyroby z wełny. Od czasu, gdy rząd udzielił poddanym prawa do handlu wyrobami tytoniowymi, zaczęto tu również z powodzeniem prace nad przetwórstwem tytoniu.
W tym miejscu opisu topografii miasta Świdnicy następuje tabelaryczne wyliczenie wszystkich cechów rzemieślniczych obecnych na terenie naszego miasta w jego długich dziejach. Ze względu na obszerność tekstu, przytaczamy w tym miejscu jedynie niektóre, przykładowe uwagi autora o tutejszych zawodach.
Balwierze. Wedle rękopiśmiennej kroniki Uslera i Seilera balwierze założyli swój cech w 1615 r. Zgodnie z rozporządzeniami władzy balwierze i łaziebnicy połączeni zostali w ostatnich czasach w jeden wspólny cech.
Piekarze. W 1740 r. kunszt piekarzy upadł tak nisko, iż do wypieku trafiała zaledwie jedna czwarta z ich wyznaczanej produkcji. Obecnie zajmowanych jest 20 ław chlebowych, tak aby pozostali mieszkańcy mogli kupić swój chleb. W dawnych czasach wywożono wiele chleba na obszary górskie, ponieważ handel zbożem nie był tak rozwinięty, a w wielu wypadkach ludzie musieli zadowalać się mąką produkowaną w żarnach. Za uprawnienie do wypieku chleba należy zapłacić sumę 240 talarów. Wszyscy mieszkańcy miasta nabywają chleb u tutejszych piekarzy.
Opracował i tłumaczył Sobiesław Nowotny
13 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!